Nie mam teraz czasu czytać debaty pod Twoim tekstem. Odniosę się do niej później. Teraz napiszę to, co uważam za ważne.
W latach, które wspominasz, Kościół pełnił w Polsce rolę patrona wolnego społeczeństwa. Świeckie struktury były wobec społeczeństwa wrogie, zakłamane… Kościół był pewnego rodzju zastępczym państwem.
Dziś Kościół jest w innej roli.
Znakomita grupa wpływowych obywateli, w tamtych latach korzystająca ze wsparcia Kościoła, wypowiedziała niedawnemu patronowi wojnę w kwestiach zasadniczych. Wojnę bezpardonową, w której obywatele ci mają techniczną przewagę (media). Szeroki sojusz wolnych obywateli z Kościołem został zerwany.
Z drugiej strony, gdy jest (lepsza lub gorsza) świecka przestrzeń debaty publicznej, Kościół w Polsce winien wrócić do swej misji: głoszenia Ewangelii. Ewangelii, nie zaś szeroko pojętych praw człowieka, humanizmu, etc. etc.
Po trzecie, do Polski docierają europejskie trendy kulturowe. Kościół przestaje być drugą po państwie instytucją społeczną. Chrześcijańska moralność nie jest już społecznym standardem. Chrześcijaństwo staje się mniejszością religijną. A większość, która siłą tradycji przyznaje się do chrześcijaństwa, ma z nim w praktyce coraz mniej wspólnego. I ma o nim coraz bledsze pojęcie.
Tak jak było — już nie będzie. Nie da się.
Receptą na dziś i jutro Kościoła jest odnowa wiary, nowa ewangelizacja.
Kościół ma otwarte (powinien mieć) drzwi dla wątpiących i szukających. Ale otwarte drzwi nie mogą oznaczać unieważniania lub pomijania przykazań czy dogmatów.
W końcu. Esencją chrześcijaństwa jest Miłość. Wybaczenie. Odkupienie. Za darmo.
W tej perspektywie najważniejszy jest człowiek. Sam Bóg dla niego dał się zabić.
Chrześcijaństwo zamienione w moralizm, sam kodeks — byłoby najokrutniejszym dziełem Szatana. Dlatego postawa potępiająca jest niewybaczalna. Ale też bez spostrzeżenia grzechu nie ma miejsca na jego wybaczenie i odkupienie. Więc grzech nazywać po imieniu trzeba. Nie dla potępienia grzesznika — dla jego ratunku.
Merlocie
Nie mam teraz czasu czytać debaty pod Twoim tekstem. Odniosę się do niej później. Teraz napiszę to, co uważam za ważne.
W latach, które wspominasz, Kościół pełnił w Polsce rolę patrona wolnego społeczeństwa. Świeckie struktury były wobec społeczeństwa wrogie, zakłamane… Kościół był pewnego rodzju zastępczym państwem.
Dziś Kościół jest w innej roli.
Znakomita grupa wpływowych obywateli, w tamtych latach korzystająca ze wsparcia Kościoła, wypowiedziała niedawnemu patronowi wojnę w kwestiach zasadniczych. Wojnę bezpardonową, w której obywatele ci mają techniczną przewagę (media). Szeroki sojusz wolnych obywateli z Kościołem został zerwany.
Z drugiej strony, gdy jest (lepsza lub gorsza) świecka przestrzeń debaty publicznej, Kościół w Polsce winien wrócić do swej misji: głoszenia Ewangelii. Ewangelii, nie zaś szeroko pojętych praw człowieka, humanizmu, etc. etc.
Po trzecie, do Polski docierają europejskie trendy kulturowe. Kościół przestaje być drugą po państwie instytucją społeczną. Chrześcijańska moralność nie jest już społecznym standardem. Chrześcijaństwo staje się mniejszością religijną. A większość, która siłą tradycji przyznaje się do chrześcijaństwa, ma z nim w praktyce coraz mniej wspólnego. I ma o nim coraz bledsze pojęcie.
Tak jak było — już nie będzie. Nie da się.
Receptą na dziś i jutro Kościoła jest odnowa wiary, nowa ewangelizacja.
Kościół ma otwarte (powinien mieć) drzwi dla wątpiących i szukających. Ale otwarte drzwi nie mogą oznaczać unieważniania lub pomijania przykazań czy dogmatów.
W końcu. Esencją chrześcijaństwa jest Miłość. Wybaczenie. Odkupienie. Za darmo.
W tej perspektywie najważniejszy jest człowiek. Sam Bóg dla niego dał się zabić.
Chrześcijaństwo zamienione w moralizm, sam kodeks — byłoby najokrutniejszym dziełem Szatana. Dlatego postawa potępiająca jest niewybaczalna. Ale też bez spostrzeżenia grzechu nie ma miejsca na jego wybaczenie i odkupienie. Więc grzech nazywać po imieniu trzeba. Nie dla potępienia grzesznika — dla jego ratunku.
Tak widzę szeroki kontekst tego, o czym piszesz.
odys -- 29.03.2008 - 00:32