“Wg mnie tzw. okazyjni popalacze którzy nie sięgają po twardsze narkotyki jak Donald Tusk – do czego się przyznał – są w zdecydowanej mniejszości wobec tych dla których sięgnięcie po skręta jest zaledwie etapem we wtajemniczeniu w dziedzinie “odlotów”.”
Nie Panie Poldku, jest akurat dokładnie odwrotnie.
Ludzi okazjonalnie sięgających po substancje psychoaktywne jakiekolwiek jest zdecydowanie więcej niż osób wtajemniczonych, jak ładnie Pan to określa czyli uzależnionych (jeśli o takich chodziło).
“Istotne jest to, że palił skręta, skoro palił, to miusiał wejść w jego posiadanie, skoro wszedł w jego posiadanie – krył dostawcę który łamał prawo handlując trawką... . Chyba, że Tusk ją sobie wyhodował osobiście…. – ale wtedy też byłby na bakier z prawem…”
W dawnych czasach ustawa o zapobieganiu narkomanii nie penalizowała posiadania. W tych pięknych i mądrych czasach (mam tu na myśli wyłącznie ten wąski wycinek rzeczywistości) karany był tylko handel.
Więc: jeśli premier zapalił pod rządami starej ustawy to wcale nie musiał łamać prawa.
Zwłaszcza jeśli miał własną niewielką uprawę doniczkową.
Albo jak kumpel mu przyniósł i zapalili sobie razem.
Widzi Pan, w tym układzie albo nie ma dilera, albo przyszły premier się z nim nie kontaktuje (bo kumpel się skontaktował).
wtrącenie drugie
“Wg mnie tzw. okazyjni popalacze którzy nie sięgają po twardsze narkotyki jak Donald Tusk – do czego się przyznał – są w zdecydowanej mniejszości wobec tych dla których sięgnięcie po skręta jest zaledwie etapem we wtajemniczeniu w dziedzinie “odlotów”.”
Nie Panie Poldku, jest akurat dokładnie odwrotnie.
Ludzi okazjonalnie sięgających po substancje psychoaktywne jakiekolwiek jest zdecydowanie więcej niż osób wtajemniczonych, jak ładnie Pan to określa czyli uzależnionych (jeśli o takich chodziło).
“Istotne jest to, że palił skręta, skoro palił, to miusiał wejść w jego posiadanie, skoro wszedł w jego posiadanie – krył dostawcę który łamał prawo handlując trawką... . Chyba, że Tusk ją sobie wyhodował osobiście…. – ale wtedy też byłby na bakier z prawem…”
W dawnych czasach ustawa o zapobieganiu narkomanii nie penalizowała posiadania. W tych pięknych i mądrych czasach (mam tu na myśli wyłącznie ten wąski wycinek rzeczywistości) karany był tylko handel.
Więc: jeśli premier zapalił pod rządami starej ustawy to wcale nie musiał łamać prawa.
Zwłaszcza jeśli miał własną niewielką uprawę doniczkową.
Albo jak kumpel mu przyniósł i zapalili sobie razem.
Widzi Pan, w tym układzie albo nie ma dilera, albo przyszły premier się z nim nie kontaktuje (bo kumpel się skontaktował).
I wszystko legalnie. Niesamowite.
Gretchen -- 15.05.2008 - 11:48