co to za masówka, skoro każdy jeden atom tej masy siedzi sobie zupełnie indywidualnie przed pojedynczym monitorem? ;)
Tu nie ma żadnej masowości w sensie masówki, a nawet gorzej, bo w przeciwieństwie do obecnych na masówce, uczestnicy tej internetowej zupełnie nie czują swojej mocy. Tak więc nawet tłum z tej masy jest wyłącznie wirtualny.
OK, ale to wszystko jest tak naprawdę nie na temat. Bo nie jest moim zamiarem rozmawianie o sprawach dziś oczywistych, jak choćby ogólne skutki powszechnej dostępności do Internetu. Już pomijam dla uproszczenia, że ta powszechność jest nadal na etapie wychodzenia z elitarności. Zależy czy się patrzy z perspektywy Krzemowej Doliny, czy Sudanu.
Co myślę o tym, jak to nazwał Pan Yayco powyżej, zjawisku second hand, to też napisałem w zdaniach:
Blogi i blogosfera są, jakkolwiek obrazoburczo to zabrzmi, produktem ubocznym tej internetowej religii, której dogmatami są popkulturowe wierzenia, spośród których jedno mówi o tej religii więcej, niż by ona chciała: chodzi o znane już z innego kontekstu wierzenie, że śpiewać każdy może.
Problem w tym, że możliwość śpiewania nie pozostaje w związku z kwalifikacjami do kariery solowej lub zespołowej. Podobnie ilość nie przechodzi tu w jakość. W każdym razie nie zauważyłem.
To, do czego zmierzam, a dokładniej, do czego zmierza Redakcja TXT, czyli Igła i ja, to przygotowanie gruntu pod swoistą dezintegrację pozytywną formuły blogowiska.
Blogowisko tak się przydaje do tworzenia mediów obywatelskich jak noszenie spodni po młodszym bracie.
Mało kto dostrzega, że blogi to nie tylko nie była żadna rewolucyjna innowacja, żaden tam Web 2.0.
Formuła blogów w sposób coraz bardziej odczuwalny zupełnie nie przystaje do tego, do czego jest na codzień używana.
O tym właśnie, co dalej, i dlaczego, będzie ciąg dalszy.
Szanowni,
co to za masówka, skoro każdy jeden atom tej masy siedzi sobie zupełnie indywidualnie przed pojedynczym monitorem? ;)
Tu nie ma żadnej masowości w sensie masówki, a nawet gorzej, bo w przeciwieństwie do obecnych na masówce, uczestnicy tej internetowej zupełnie nie czują swojej mocy. Tak więc nawet tłum z tej masy jest wyłącznie wirtualny.
OK, ale to wszystko jest tak naprawdę nie na temat. Bo nie jest moim zamiarem rozmawianie o sprawach dziś oczywistych, jak choćby ogólne skutki powszechnej dostępności do Internetu. Już pomijam dla uproszczenia, że ta powszechność jest nadal na etapie wychodzenia z elitarności. Zależy czy się patrzy z perspektywy Krzemowej Doliny, czy Sudanu.
Co myślę o tym, jak to nazwał Pan Yayco powyżej, zjawisku second hand, to też napisałem w zdaniach:
Blogi i blogosfera są, jakkolwiek obrazoburczo to zabrzmi, produktem ubocznym tej internetowej religii, której dogmatami są popkulturowe wierzenia, spośród których jedno mówi o tej religii więcej, niż by ona chciała: chodzi o znane już z innego kontekstu wierzenie, że śpiewać każdy może.
Problem w tym, że możliwość śpiewania nie pozostaje w związku z kwalifikacjami do kariery solowej lub zespołowej. Podobnie ilość nie przechodzi tu w jakość. W każdym razie nie zauważyłem.
To, do czego zmierzam, a dokładniej, do czego zmierza Redakcja TXT, czyli Igła i ja, to przygotowanie gruntu pod swoistą dezintegrację pozytywną formuły blogowiska.
Blogowisko tak się przydaje do tworzenia mediów obywatelskich jak noszenie spodni po młodszym bracie.
Mało kto dostrzega, że blogi to nie tylko nie była żadna rewolucyjna innowacja, żaden tam Web 2.0.
Formuła blogów w sposób coraz bardziej odczuwalny zupełnie nie przystaje do tego, do czego jest na codzień używana.
O tym właśnie, co dalej, i dlaczego, będzie ciąg dalszy.
Pozdrawiam Państwa
s e r g i u s z -- 09.07.2008 - 15:36