“jest to proces, w którym bardzo mocno zdajemy sobie sprawę, że może zakończyć się śmiercią” – czy nie jest to przypadkiem jedna z możliwych definicji życia? Tyle, że trzeba z niej wykreślić słowo może .
Nie byłabym taka prędka w ocenianiu, jaki rodzaj śmierci jest mniej, czy bardziej bolesny… Łatwo się pisze, z pewnością.
Nic z tego, co napisałeś o chorowaniu na raka, nie jest specyficzne dla tej choroby. To samo można napisać o chorych na każdą przewlekłą i ciężką chorobę, o ich rodzinach, znajomych.
Kiedy choroba jest potencjalnie śmiertelna ludziom może towarzyszyć strach.
Robisz dokładnie to, co napisałam w tekście: powielasz pewne zdania i jakby zamiennie stosujesz określenie śmierć nowotworowa z chorobą nowotworową. Wpisujesz się w ten chór zautomatyzowanych w myśleniu? Masz w rodzinie osoby, które wyzdrowiały i piszesz o nieuleczalności nowotworu?
“Są takie smierci które są budujące oraz proces ich przeżywania jest integrujący i wyzwalający w pewnym sensie dla wszystkich którzy ją przeżywają. Są też takie śmierci z których nic dobrego nie wynika a ich wspomnienie budzi strach i grozę oraz traumę...” – te dwa zdania mną wstrząsnęły.
Ty chcesz oceniać jak ludzie sobie radzą z doświadczaniem śmierci? Chcesz to jakoś zważyć, zmierzyć, pogrupować?
W moim przekonaniu radzą sobie tak, jak potrafią.
Nie wszystko kończy się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, ale czy to oznacza przegraną?
Dla mnie nie.
Poldku
“jest to proces, w którym bardzo mocno zdajemy sobie sprawę, że może zakończyć się śmiercią” – czy nie jest to przypadkiem jedna z możliwych definicji życia? Tyle, że trzeba z niej wykreślić słowo może .
Nie byłabym taka prędka w ocenianiu, jaki rodzaj śmierci jest mniej, czy bardziej bolesny… Łatwo się pisze, z pewnością.
Nic z tego, co napisałeś o chorowaniu na raka, nie jest specyficzne dla tej choroby. To samo można napisać o chorych na każdą przewlekłą i ciężką chorobę, o ich rodzinach, znajomych.
Kiedy choroba jest potencjalnie śmiertelna ludziom może towarzyszyć strach.
Robisz dokładnie to, co napisałam w tekście: powielasz pewne zdania i jakby zamiennie stosujesz określenie śmierć nowotworowa z chorobą nowotworową. Wpisujesz się w ten chór zautomatyzowanych w myśleniu?
Masz w rodzinie osoby, które wyzdrowiały i piszesz o nieuleczalności nowotworu?
“Są takie smierci które są budujące oraz proces ich przeżywania jest integrujący i wyzwalający w pewnym sensie dla wszystkich którzy ją przeżywają. Są też takie śmierci z których nic dobrego nie wynika a ich wspomnienie budzi strach i grozę oraz traumę...” – te dwa zdania mną wstrząsnęły.
Ty chcesz oceniać jak ludzie sobie radzą z doświadczaniem śmierci? Chcesz to jakoś zważyć, zmierzyć, pogrupować?
W moim przekonaniu radzą sobie tak, jak potrafią.
Nie wszystko kończy się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, ale czy to oznacza przegraną?
Gretchen -- 28.01.2012 - 15:36Dla mnie nie.