_
Ty chcesz oceniać jak ludzie sobie radzą z doświadczaniem śmierci? Chcesz to jakoś zważyć, zmierzyć, pogrupować?
W moim przekonaniu radzą sobie tak, jak potrafią.
Nie wszystko kończy się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, ale czy to oznacza przegraną?
Dla mnie nie.
Pewnie, że radzą sobie jak potrafią, a jest jakieś inne wyjście? Ale raszą sobie różnie – nie prawdaż?
Dla mnie śmierć nie musi oznaczać przegranej. Choć czasem może – na to wskazuje proza życia. I oczywiście, że nie zawsze wszystko kończy się jakbyśmy sobie tego życzyli. Pełna zgoda.
Zaś inne części mojego komentarza to moje doświadczenia i refleksje. NIe odbieram prawa i roszczę sobie takowego to tego, aby moje spojzenie miało rangę jakiejś wyższości lub niższosci wobec innych spojżeń. Ot poprostu napisałem co myślę na temat który piszesz.
Pozdrawiam.
p.s.
Dwa przypadki nowotworowe w rodzinie które zakończyły się pozytywnie są malutka wysepką na morzu śmierci wskutek tej choroby.. .
Pierwszy przypadek jest niewytłumaczalny wobec medycyny, dlaczego komórki rakowe zniknęły – osoba była już w stanie w jakim nie było cienia nadziei.
Drugi przypadek, rozpoznany w porę i podjeto leczenie które zakończyło się dobrze.
Trzeci przypadek wykryty we wczesnym stadiów ale medycyna była bezradna.. .
Czy z tych trzech przypadków wynika, ze nowotwór jest wyleczalny? Mam ogromne watpliwości. I gdyby okazało się, że wykryto u mnie komórki rakowe, pomyśłałbym najpierw o tym, że stoję w perspektywie być może bliskiej śmierci. Pomimo podjęcia wszelkich kroków medycznych zrobiłbym wszystko aby pozałatwiać wszelkie sprawy związane z konsekwencjami finansowymi, spadkowymi mojego ewentualnego odejścia. W sytuacji wykrycia nowotworu wszystko się może zdażyć ale największe jest większe jest prawdopoobieństwo śmierci niż wyleczenia.
Gretchen
_
Ty chcesz oceniać jak ludzie sobie radzą z doświadczaniem śmierci? Chcesz to jakoś zważyć, zmierzyć, pogrupować?
W moim przekonaniu radzą sobie tak, jak potrafią.
Nie wszystko kończy się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, ale czy to oznacza przegraną?
Dla mnie nie.
Pewnie, że radzą sobie jak potrafią, a jest jakieś inne wyjście? Ale raszą sobie różnie – nie prawdaż?
Dla mnie śmierć nie musi oznaczać przegranej. Choć czasem może – na to wskazuje proza życia. I oczywiście, że nie zawsze wszystko kończy się jakbyśmy sobie tego życzyli. Pełna zgoda.
Zaś inne części mojego komentarza to moje doświadczenia i refleksje. NIe odbieram prawa i roszczę sobie takowego to tego, aby moje spojzenie miało rangę jakiejś wyższości lub niższosci wobec innych spojżeń. Ot poprostu napisałem co myślę na temat który piszesz.
Pozdrawiam.
p.s.
Dwa przypadki nowotworowe w rodzinie które zakończyły się pozytywnie są malutka wysepką na morzu śmierci wskutek tej choroby.. .
Pierwszy przypadek jest niewytłumaczalny wobec medycyny, dlaczego komórki rakowe zniknęły – osoba była już w stanie w jakim nie było cienia nadziei.
Drugi przypadek, rozpoznany w porę i podjeto leczenie które zakończyło się dobrze.
Trzeci przypadek wykryty we wczesnym stadiów ale medycyna była bezradna.. .
Czy z tych trzech przypadków wynika, ze nowotwór jest wyleczalny? Mam ogromne watpliwości. I gdyby okazało się, że wykryto u mnie komórki rakowe, pomyśłałbym najpierw o tym, że stoję w perspektywie być może bliskiej śmierci. Pomimo podjęcia wszelkich kroków medycznych zrobiłbym wszystko aby pozałatwiać wszelkie sprawy związane z konsekwencjami finansowymi, spadkowymi mojego ewentualnego odejścia. W sytuacji wykrycia nowotworu wszystko się może zdażyć ale największe jest większe jest prawdopoobieństwo śmierci niż wyleczenia.
************************
poldek34 -- 28.01.2012 - 18:30Kopię tunel.. .