telefon – nie lubię, kojarzy mi się z dawniejszym telegramem. Niesie złe informacje, czegoś chce, żąda, wymusza. Kiedy słyszę jak baby glindzą przez słuchawkę, to mam obrzydzenie.
I klnę. Często głośno i wulgarnie.
Sam zresztą widzę, że schamiałem. Usprawiedliwiam się, że może się dopasowuję?
Ojciec – zadzwonił. Bo już nie ma siły jeździć na grób Dziadków. Omiatać, podlewać, dosadzać po raz kolejny skradzione przez hieny rośliny. To kilkadziesiąt kilometrów, dla niego wyprawa. Nerwy. Wymyślił, że przeniesie prochy do swojego miasteczka, do grobu ich córki.
Dla mnie zgroza, toć Oni tam całe życie przeżyli. I se leżą. Rozpadają się.
A ja tam dzieciństwo całe…
Śmierć – moja. Gdybym miał leżeć pod lastrykiem albo jakimś, innym brazylijskim granitem, to zgroza mnie ogarnia. Zimno, ponuro, ludzie po tobie rowerami jeżdżą. Krewni kwiatki do słoika po marynowanej papryce wstawiają. Woda się rozlewa. Stearyna na pieczarę/trumnę kapie. Plami.
Pewnie znowu bym wiąchę puścił?
Lepiej dać się spalić i do rowu może być melioracyjnego wytrząsnąć ze słoiczka.
I popłynąć. :)
W Polskę płyniemy, mili panowie… w Polskę płyniemy..
komentarze
Ciekawe
te ostatnie spostrzeżenia.
Nawet mi się podobają, choć ten rów melioracyjny daje jednak niewielkie możliwości zwiedzania:) Ja bym sobie połynęła znacznie dalej.
Ale obawiam się, ze turystyka pośmiertna nie jest mi pisana. Jako nieboszczka nie będę miała możliwości skutecznie protestować, gdy rodzina zechce urządzić sobie kącik pamięci ze słoikiem po papryce w tle. Bo on jest potrzebny jedynie żywym….
Delilah -- 29.06.2008 - 14:27@Delilah
Niektorym moze i sloik po papryce, a niektorym tylko papryka zeby wodke zakasic, a niektorym ani jedno ani drugie. Pamiec im wystarcza. Ot taka nasza natura.
Pozdrawiam.
rollingpol -- 29.06.2008 - 16:01Igła, Delilah
zastanawiam się teraz co mnie bardziej natchnęło na ten (zbędny) komentarz, pewnie te rowy co wspólnie obgadaliście:)
stara jest to anegdota jak to ze Stanów do Włoch przyszła paczka a w niej przyprawy do pizzy. Tydzień zaś później list z informacją o danych nieboszczka który to został skonsumowany :)
Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!
max -- 29.06.2008 - 21:48>Max
Pierwsze primo- nie ma zbędnych komentarzy.
Drugie primo – weź pod uwagę że ktoś (ja!) może czytać Twój komentarz przed śniadaniem!!!
A w dodatku dziś w ogóle jakiś taki ciężki dzień nam nastał.
Delilah -- 30.06.2008 - 08:20Buuueee!!
Delilah
myślałem że jest tak stara że nie ma co się szczypać i zapodałem:)
cięzki dzień, ciężki dzień...aaaa poniedziałek?
:))
Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!
max -- 30.06.2008 - 08:42>Maksik
No właśnie-poniedziałek:(((( Jak ja nie cierpię poniedziałków! Czuję, że właśnie jakiś poniedziałek będzie ostatnim dniem mojego ziemskiego bytowania, innego dnia chyba nie warto poświęcać na takie decyzje ;)
Delilah -- 30.06.2008 - 08:51Delilah
to ulubiony poniedziałkiowy humor
Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!
max -- 30.06.2008 - 09:06>Max
Dzięki, oglądam jednym okiem i usiłuję z siebie wykrzesać chociaż cień energii….i radości życia…
Delilah -- 30.06.2008 - 09:24