Pięć lat temu
- Panie, daj pan spokój, weź się za robotę....
- No tak, ale właśnie przyjechałem tu pół roku temu, nie mam pracy, mieszkamy z żoną w altance na ogródkach działkowych, dwoje dzieci, wie pan…
- Ale ja już kupiłem to co mi potrzeba..
- Daj pan, co możesz…
- Panie, następnym razem przyjdź pan przed zakupami a nie po..
Następnym razem
Kupiłem makaron, cebulę, przecier pomidorowy, sos w torebce i tanią kiełbasę.
- Lubisz pan spagetti?
- Co?
Zainteresowany zagląda do wręczanej torby, po chwili oddaje.
Ja – skonsternowany ???
- Przecież mówiłeś pan, że macie kuchenke?
- Tak, ale ja nie lubię pomidorowego sosu.
Dwa lata temu
- Panie, zobacz pan, tu mnie kamieniem trafiło.. – Niby rany nie było, ale chodzić nie mogłem, kontuzja, przerzucili mnie do Ramstein, a potem tu komisja, rehabilitacja. Niby dali rente ale z wojska zwolnili. Ooo i tak wróciłem z Iraku..
- I co?
- No nic, ani do służby, ani do roboty ani do niczego..
- A gdzie to było…?
- W Iraku,.... tu facet odpowiada sensownie na dodatkowe, kontrolne pytania..
Kupuję parówkową, bułki, grejpfruta, maślankę i piwo.
Przyjmuje (on) bez skrępowania, otwiera piwo, zaczyna opowiadać, słucham. Obok chłopaki od mycia szyb i jacyś jego koleżkowie.
Dziś
- Wie pan, że my do pana nic nie mamy – mówi podchodzący, znajomy strażnik – ale wiesz pan, weź tą puszkę schowaj pod torbę, przecież mnie pan znasz, kontroler w kamerze pana zobaczył, on też pana zna no ale….
- Dobra, dobra – poczekaj chłopie – doczytam.., odpowiadam, kartkując Bitwę pod Moskwą.
Rozglądam się na boki.
Na dziale książki jestem sam, dalej też nikogo, pusto.
Na pólkach też, młoda dziewuszka przebrana za aniołka snuje się z koszyczkiem.
Jakaś panienka ogląda od dołu szóstkę jogurtów.
Czemu od dołu?
W mięsnym znajome panie uśmiechają się z daleka.
Idę powoli do wyjścia. Po drodze jeszcze grejpfrut.
Dla siebie.
Znajoma kasjerka kiwa głową zdejmując wywieszkę – ostatni klient.
Zresztą tłoku nie ma.
- Tylko tyle?
Wzruszam ramionami.
Wyrzucam, gniotąc ją w garści, pustą puszkę.
Przed marketem pusto, nawet żebraków nie ma, ani chłopaków od mycia szyb.
Naciągam na czoło czapkę.
Biegnę na przystanek.
Pusto.
Idzie.
komentarze
Igła
Marek Olżyński ma w podtytule “literatura nieistniejąca”
ciekawe jak by to było u Ciebie
;)
prezes,traktor,redaktor
max -- 16.12.2008 - 20:47Maksie
Lubię tobą na grzyby chodzić.
Nawet jak ty je zbierasz.
Trza umieć ukręcić
Odciąć ogonek.
Sprawdzić.
I nie niszczyć tych co nie trza.
Igła -- 16.12.2008 - 21:01Zbierać.
Hm, jak zwykle nic nie rozumiem,
pzdr
grześ -- 17.12.2008 - 07:14Jak tam bylo coś o Kaczyńskim...
..to przegapiłem.
tarantula
tarantula -- 17.12.2008 - 08:38W prezencie dla Pana, Panie Sąsiedzie
http://pepepe.pl/
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 17.12.2008 - 09:51Idzie...
a dojdzie?
AnnPol -- 17.12.2008 - 10:07