Nie zabierajmy dzieciom dzieciństwa!!!

Zacznę (pozornie) nie na temat.

Dzieci w szkole uczą się liczyć.

- Psze pani, a po co mam się uczyć liczyć? – Bo jak założę sklep i przyjdziesz do mnie kupić batonik za 5 złotych, to zapłacisz 10.
– Ale to nieuczciwe!
– No dobrze. To TY założysz sklep, a ja kupię w nim coś za 20 złotych, a zapłacę 10.
– Ale to też będzie nieuczciwe!!!
– A skąd o tym będziesz wiedział, jak nie będziesz umiał liczyć?

Dzieci w szkole uczą się czytać.

- Proszę pani, a po co mam się uczyć czytać?
– Bo jak założę firmę i dam ci umowę do podpisania, to w tej umowie będzie napisane, że pracujesz od rana do wieczora i nie dostajesz za to pieniędzy.
– Ale jak pracuję, to muszę za to dostawać pieniądze!
– Nie, bo podpisałeś taką umowę.
– Ale to nieuczciwe!
– No przecież podpisałeś.
– Ale ja bym czegoś takiego w życiu nie podpisał!!!
– A skąd będziesz wiedział co podpisujesz, jak nie będziesz umiał czytać?

Dzieci w szkole uczą się wielu innych rzeczy…

* * *

Czy nauka czytania lub liczenia pozbawia dzieci dzieciństwa?

Faktycznie.
Może pozbawić.
Głupoty.
Naiwności.
I pogardy dla “uczonych prymusów”.
Ale “dzieciństwa”?

* * *

Kto może pozbawić dzieci “dzieciństwa”?
Inaczej.
Kiedy dziecko może być zmuszone do porzucenia “dzieciństwa”?
Ano wtedy i tylko wtedy, kiedy będzie musiało stać się “dorosłym”.
Powody?

- Śmierć lub ciężka choroba w rodzinie.
– Wojna lub patologia w rodzinie (np. rozwód, molestowanie).
– Brak rodziców (np. eurosieroty).
– Brak zainteresowania ze strony rodziców (standard).

Reasumując.
Kto jest w stanie pozbawić dziecko dzieciństwa?
Tylko i wyłącznie RODZINA.
A szkoła nie ma tu nic do rzeczy.

* * *

A tak w ogóle, to co to jest “dzieciństwo”?
Czy to nie jest przypadkiem taki mityczny EDEN, w którym można robić wszystko i za nic nie ponosi się konsekwencji?
Bo zawsze mamusia przytuli i pogłaska po główce?
Jeśli tak to pojmujemy, to: – najwyraźniej ja “dzieciństwa” nigdy nie miałem, bo jak zaskórzyłem to z reguły zbierałem wpierdol. – moje dzieci mają tak jak ja. – niektórym “dzieciom” “dzieciństwo” kończy się po pierwszym prawomocnym wyroku skazującym – są też tacy którym “dzieciństwo” nie kończy się nigdy.

Do jasnej cholery!
Czy naprawdę powinniśmy takiego “dzieciństwa” bronić?

W imię czego?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, witam:)

w ogóle dzieciństwo jest mitologizowane i mityczne najczęsciej i stąd te twierdzenia.
Czasem mam wrażenie, że i demonizowane jest:)

A co do meritum, to masz rację, też nie wydaje mi się, by szkoła czy przedszkole mogły pozbawiać dzieciństwa, zresztą przecież ile ciekawych wspomnień z dzieciństwa ma się własnie ze szkoły czy dzięki i z znajomymi/kolegami, których się poznało w szkole.

pzdr


Radecki

Zacząłeś nie na temat, nie tylko pozornie.

Te przykłady odwołują się do korzyści jakie dziecko otrzyma kiedy dorośnie, a nie kiedy jest dzieckiem. Zatem to jest korzyść odroczona, nijak mająca się do dzieciństwa.

Rozumiem, że nie chciałeś nikogo przekonać do tego, że nie warto się uczyć czytania i liczenia, i wielu jeszcze innych rzeczy po drodze.

Dla mnie dzieciństwo to czas bez niektórych obowiązków, bez tykania zegara tik-tak… tik-tak… tak-tak…

Nie tylko rodzina może ten czas skórcić, może też to zrobić narzucony system edukacyjny.

Może i jedno, i drugie.

Zadajesz pytanie:

“A tak w ogóle, to co to jest “dzieciństwo”?
Czy to nie jest przypadkiem taki mityczny EDEN, w którym można robić wszystko i za nic nie ponosi się konsekwencji?”

Niestety nie. Nie mamy z życiu takiego czasu, no może poza niemowlęctwem, że możemy robić wszystko i nie ponosić konsekwencji.

Później zaczynają się schody.

Stromość niektórych z nich powinna nadejść później, niż wcześniej.


kurczę

ja ciągle czuję się niepozbawiony dzieciństwa … a przynajmniej jego części …

“I don’t need to fight
To prove I’m right”


@Grześ

No właśnie!
Dla niektórych ludzi “dzieciństwo” stało się ikoną, symbolem, mitem.
Stąd nośność hasła “Nie zabierajcie dzieciom dzieciństwa”
A że to zupełnie bez sensu i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością...

Pozdrawiam


@Gretchen

“Te przykłady odwołują się do korzyści jakie dziecko otrzyma kiedy dorośnie, a nie kiedy jest dzieckiem.”

Przypadek. Akurat te przykłady tak, ale są też wersje na tu i teraz.
Liczenie -> reszta w szkolnym sklepiku
Czytanie-> kiedy będzie mój ulubiony film
BTW: te i powyższe są jak najbardziej autentyczne.

“Nie tylko rodzina może ten czas skórcić, może też to zrobić narzucony system edukacyjny…”

W jaki sposób? Jakoś tego nie widzę.

“Nie mamy z życiu takiego czasu, no może poza niemowlęctwem, że możemy robić wszystko i nie ponosić konsekwencji. “

Niektórzy mają -> http://tekstowisko.com/katkuz/56803.html

Pozdrawiam


@Docent Stopczyk

Podobno każdy facet ma coś z dziecka.
Przyznam po cichu, że ja też ;)

Pozdrawiam


Panie Radecki

Wedle mnie pan niczego nie broni.
Pan proponujesz za pomocą scenek jakąś współczesną odmianę średniowiecza, tyle że zamaskowaną takim sobie postępowym gadaniem wykształconego mieszczucha co to sam będzie swoje dzieci uczył.
I to lepiej.

Pan chcesz zniesienia obowiązku szkolnego?

To ja mówię – nie.

Bo to będzie przywilej dla bogatych i ucieczka w głupotę dla biednych dzieci.

A może odwrotnie?
Co?
:)


odebrać dzieciństwo to

pusty frazes typu
poprawność polityczna
sprawiedliwość społeczna
spokojna starość
gównouprawnienie kobiet
niska szkodliwość społeczna
prawdziwy patriota
tekstowisko jest lewackie
tekstowisko jest fajne


Radecki

Jak system edukacyjny może skrócić dzieciństwo?

Na przykład poprzez obniżenie wieku szkolnego z siódmego do szóstego roku życia. Kiedy ja miałam sześć lat nikt mnie wtłaczał w szkolną ławkę, nie zmuszał do siedzenia w niej ileś tam minut.

Pamiętam, że jako sześciolatka chodziłam do przedszkola, to się chyba nazywało starszaki (?) i co do zasady największym moim zmartwieniem było leżakowanie.

Co do historii opowiedzianej przez katkuz, to dla mnie to jest przykład tego właśnie jak można skrócić dzieciństwo.

Sądzisz, że ta dziewczynka nie ponosi żadnych konsekwencji swojej dorosłości ?

Bo ja mam wątpliwości poważne.


Stopczyku

Ja też mam podobnie.

:))


Panie Igła!

Te scenki są autentyczne, ale nie pochodzą z domu tylko ze szkoły.
Nie zrozumieliśmy się.
Jestem chyba ostatnim człowiekiem, który byłby za zniesieniem przymusu szkolnego.

Pozdrawiam

PS. Głupio mi Panować na blogu.
Może być na ty?


Pewnie, że może

Ja mam na imię Igła, a jak ma Radecki?
;)


@Igła

igla

Ja mam na imię Igła, a jak ma Radecki?
;)

Radeck(i)

;))


Gretchen

A mnie wtłoczyli, dzięki czemu najpierw uzyskałam wykształcenie średnie, a dopiero później mogłam legalnie kupić piwo.

Co nie znaczy, że jestem za obowiązkowym obniżeniem wieku – cała frajda polegała właśnie na byciu wiecznie najmłodszą :)

Ale znam sporo ludzi, którym spokojnie można by ciachnąć ten rok dzieciństwa i posłać ich wcześniej – bo przecież rok mniej z tego krańca równa się zaoszczędzony rok później – i niektórzy nawet żałują, że tak się nie stało. W moim przypadku zadecydowała właśnie pani ze starszaków, bo uznała, że nie mam co tu robić i kazała iść do szkoły.

W sumie to byłby chyba dobry patent (a propos akcji sajonary z ratowaniem maluchów) – zostawić decyzję o wcześniejszym posłaniu dzieci do szkoły rodzicom i przedszkolom, no i ew. zachęcać do tego. Ale u nas oczywiście wszystko musi odbywać się odgórnie, bez patrzenia, czy dane dziecko nadaje się, czy nie. A ze mną w pierwszej klasie był jeszcze jeden sześciolatek, który się kompletnie nie nadawał, w związku z tym później ją normalnie, w wieku siedmiu lat, powtarzał.


Radecki

No mam wątpliwości, czy u nas w szkole rzeczywiście tak uczą dzieci czytać i liczyć.
Niestety mam wątpliowości. Z naciskiem na “niestety”.
Bo argumenty były baaaardzo przekonujace. Nawet mnie – a już jakiś czas do szkoły nie chodzę... ;-)

AAAA... no i witam na TXT...


@Sajonara

“...odebrać dzieciństwo to pusty frazes…”
No właśnie!
Ale niektórzy ludzie traktują “dzieciństwo” jak prawosławni ikonę.
A mnie to wkurza i stąd ten wpis.

Pozdrawiam


@Gretchen -- 16.10.2008 - 12:18

“Kiedy ja miałam sześć lat…”
Teraz nikt nie wtłacza sześciolatków do ławek na 45 minut.
Nikt też nie każe im leżakować.
Pozmieniało się :)

“Sądzisz, że ta dziewczynka nie ponosi żadnych konsekwencji swojej dorosłości ?”
Ależ ani ona, ani nawet jej mamuśka nie są żadnymi dorosłymi osobami.
To gówniary!
Obie!!!

Pozdrawiam


@Pino

Ten komentarz, to właściwie nie do mnie, tak więc nie wiem czy się wcinać...
Ale jednak się wetnę.
Troszeczkę.

“rok mniej z tego krańca równa się zaoszczędzony rok później “
UWAGA STEREOTYP!!!

Posyłając dziecko do szkoły rok wcześniej niż to wynika z kalendarza można mu zrobić poważną krzywdę.

A z drugiej strony tzw. drugoroczność też nie powinna być postrzegana jako żadna kara.
Ot po prostu niektóre dzieci osiągają dojrzałość szkolną wcześniej a inne później niż te pozostałe 90%
Trzeba na to brać poprawkę.

Pozdrawiam


@Griszeq

U Was w szkole… eee to ja też nie wiem.
Ale znam szkołę w której tak uczą.
Przynajmniej niektórzy :)

Pozdrawiam

PS.AAA – dziękuję ;)


@ALL

Dziękuję za powitanie i ciekawą dyskusję.
Spadam tymczasem :D


Radecki

Radecki

“rok mniej z tego krańca równa się zaoszczędzony rok później “
UWAGA STEREOTYP!!!

Nie stereotyp, tylko moje odczucie, do którego mam prawo. I nie krzycz.

Radecki

A z drugiej strony tzw. drugoroczność też nie powinna być postrzegana jako żadna kara.

Oczywiście, że nie – przeciwnie – fatalna jest obecna tendencja do przepychania na siłę z klasy do klasy, żadnego bata nad głową i żadnej motywacji.


Radecki

Teraz może i nie wtłacza, ale słyszałeś zapewne o pomyśle obniżenia wieku szkolnego?

Bo ja właśnie o tym pisałam, że ma się pozmieniać.

O tej dziewczynce i jej mamie wyrażasz bardzo jednoznaczną opinię. Dlaczego właściwie?


Pino

“zostawić decyzję o wcześniejszym posłaniu dzieci do szkoły rodzicom i przedszkolom, no i ew. zachęcać do tego.”

ooooo właśnie. Tylko tyle i aż tyle.

Niech żyje leżakowanie!

:)


Radecki

Nie zgadzam się z twoja opinią, że opisane przez katkuz mama z córka to gówniary. To, że maja inny system wartości nie oznacza, że są gówniarami. Zreszta czy na podstawie pojedynczych wypowiedzi i subiektywnego odbioru opakowania można ocenić wnętrze.
Dla mnie taka szybka klasyfikacja to gówniarzeria :)


@Pino

Już miałem napisać OK, ale…
Jednak nie.
Z Twoimi osobistymi odczuciami nie będę polemizował.
Niepokojące natomiast i coraz powszechniejsze jest zjawisko ambitnych rodziców, którzy na siłę chcą posyłać dziecko do szkoły rok wcześniej.
Ignorując zdanie nauczycieli, a nawet psychologów, bo przecież:
“rok mniej z tego krańca równa się zaoszczędzony rok później”.
Pisząc o stereotypie właśnie to zjawisko miałem na myśl.

“W moim przypadku zadecydowała właśnie pani ze starszaków…”
No właśnie. Miałaś szczęście.

“...żadnego bata nad głową i żadnej motywacji…”
Ajaj. Ale ja właśnie uważam, że drugoroczność nie powinna być batem, lecz normalną procedurą. Tymczasem zbyt często postrzegana jest jako kara.
To nie tak.

System oświatowy musi się zmieniać.
Musi być bardziej elastyczny.
Jednym z elementów jest właśnie dostosowanie fazy i tempa nauczania do indywidualnych zdolności dziecka.
W tym kontekście zarówno drugoroczność jak i wcześniejsze podjęcie nauki powinno być czymś absolutnie normalnym.
Ani kara, ani nagroda.

PS. Obiecuję, że już nie będę krzyczał. Słowo harcerza! :)


@Gretchen

“...słyszałeś zapewne o pomyśle obniżenia wieku szkolnego?”
Mój wpis to właśnie reakcja na głupawą dyskusję wokół tej sprawy.

Odpowiedź na drugą część za chwilę.


@Sajonara (&Gretchen)

Daliście mi do przemyślenia.
Coś mnie w poście katkuz tak wkurzyło, że pojechałem po całości.

“Dla mnie taka szybka klasyfikacja to gówniarzeria”
O! Tu możesz mieć rację.
Składam samokrytykę.

Ale to co mnie wkurzyło, to właśnie ten “inny system wartości”.

Kończy mi się okienko czasowe, postaram się rozwinąć myśl później.

Pozdrawiam


Radecki

Mógłbys rozwinąć myśl o “głupawej dyskusji” wokół reformy o obniżeniu wieku szkolnego.

Mnie ten temat szczególnie interesuje i ostatnio o nim trochę pisuję.


Radecki

Radecki

Niepokojące natomiast i coraz powszechniejsze jest zjawisko ambitnych rodziców, którzy na siłę chcą posyłać dziecko do szkoły rok wcześniej.
Ignorując zdanie nauczycieli, a nawet psychologów, bo przecież:
“rok mniej z tego krańca równa się zaoszczędzony rok później”.
Pisząc o stereotypie właśnie to zjawisko miałem na myśl.”

A, teraz wszystko jasne :) Czyli po prostu, nic na siłę, ani wypychania, ani przytrzymywania. Indywidualna decyzja plus rozsądek.
Takie proste, a często nie do zrealizowania w praktyce :/

Radecki

Ajaj. Ale ja właśnie uważam, że drugoroczność nie powinna być batem, lecz normalną procedurą. Tymczasem zbyt często postrzegana jest jako kara.

Chodziło mi bardziej o straszak, niż o karę. I wyrabianie poczucia odpowiedzialności: kto nie opanuje materiału na wystarczającym poziomie, zostaje, żeby go powtórzyć. W Instytucie Włoskim, gdzie chodzę na zajęcia, dwa razy przerabiałam z tego powodu jeden kurs – i była to jak najbardziej normalna procedura.

Radecki

System oświatowy musi się zmieniać.
Musi być bardziej elastyczny.
Jednym z elementów jest właśnie dostosowanie fazy i tempa nauczania do indywidualnych zdolności dziecka.
W tym kontekście zarówno drugoroczność jak i wcześniejsze podjęcie nauki powinno być czymś absolutnie normalnym.
Ani kara, ani nagroda.

Oczywiście. Urawniłowka precz.
I znowu smutna obserwacja, że tendencja jest niestety dokładnie odwrotna :( Szkołę już skończyłam, nie śledzę tak uważnie zmian, ale wydaje mi się, że one wszystkie zmierzają do jednego: wymyślania coraz to bardziej skomplikowanych systemów, do których wszystkie dzieciaki będą musiały się dostosować. Na moich studiach jest zresztą podobnie: idę ostatnim rokiem magisterskich, gdzie było niewiele wolności, ale jednak. Za nami jest już licencjat, który ma wszystko narzucone odgórnie.

Radecki

Obiecuję, że już nie będę krzyczał. Słowo harcerza! :)

Spoko :)


@Sajonara

Może faktycznie rozwinę się.
Ale tylko troszkę, a nie jako ten rozmaryn ;)
To co mnie wkurza i co uważam za głupie, mogę pokazać na przykładzie.
Ot np. tu:
-> http://wyborcza.pl/1,76842,5153249.html
Nie chodzi mi o sam artykuł, zresztą całkiem do rzeczy, ale o dyskusję pod nim.
Odnoszę wrażenie, że większość, może nawet 3/4 ludzi tam się wypowiadających nie ma bladego pojęcia o tym, że tzw. zerówka jest w Polsce od dobrych kilku lat obowiązkowa.
Czyli innymi słowy dzieci mają obowiązek wpaść w tryby systemy edukacyjnego już w wieku sześciu lat.
Tak więc ta cała reforma MEN to wcale nie jest żadna rewolucja.
A już totalne kuriozum to jest to:
-> http://www.prawarodzicow.pl/
Chodzi mi o ten list otwarty.
Cytacik:
(...) przyszłość naszych dzieci wymaga podania choćby jednego poważnego argumentu na rzecz odebrania o rok wcześniej dzieci z domowego ogniska. (...)
Czy to nie jest głupie tłumaczenie?
A o co tak naprawdę chodzi?
Przeczytałem wywiad w “Polityce” z organizatorami tego protestu.
-> http://www.polityka.pl/szesc-lat-i-klasa-zapraszamy-do-dyskusji/Lead33,9...
Przeczytałem kilka razy, aby wyłapać argumenty merytoryczne.
I co?
T to:
(...) W przedszkolnej zerówce mojej córki dzieci mają basen, lekcje angielskiego, raz w miesiącu wyprawę do teatru, koncerty.
To wspaniały program rozwijający; nie wierzę, żeby szkoła im go zapewniła.

Ja to rozumiem.
Sam mam dwoje dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
Tylko po co używać takich demagogicznych argumentów jak tytuł mojego wpisu?

Pozdrawiam


Radecki

Od czego by tu zaczac?
Moze tak, ze ja zaczynalem od “zerowki”, i to nie kilka lat temu tylko kilkadziesiat.
Zaczalem tam juz z umiejetnoscia pisania, czytania i rachowania (liczenia, jesli pan woli ).
Nie pisze, ze rodzice sa madrzejsi od profesjonalnie przygotowanych nauczycieli, ale…
Pan widzial wielu profesjonalnie przygotowanych nauczycieli??? Nie?
To w czym ci rodzice sa gorsi???


Radecki

Na ignorancję komentatorów już się uodporniłem. Nie pierwszy i nie ostatni temat w którym trzeba przedzierać się przez gęstwę głupot by do czegoś sensownego dotrzeć. onetowych komentarzy nie czytam. Strata czasu.

Naturalnym jest, że w medialnych kampaniach dochodzi do wielu uproszczeń dlatego nie widzę nic kuriozalnego w tym liście rodziców. Biorąc pod uwagę, że w planach reformy jest obowiązek przedszkolny dla 5 latków. Jeśli w ponad 20% gmin nie ma przedszkola to do ilu szkół trafią te 5 latki? Ile z tych szkół to Zespoły szkół łączące podstawówkę z gimnazjum? Nie widzę szczególnego dobra w tym, że wyrywa się dziecko z domowego ogniska na rzecz wtłoczenia do szkolnej dżungli. Mimo, że zauważam szanse dla niektórych środowisk z wcześniejszego rozpoczęcia edukacji.

Demagogia?? ja nazwałbym to skrótem myślowym potrzebnym do szybkiej artykulacji własnych postulatów. MEN też używa skrótów, że standardy europejskie to wcześniejsza edukacja (a to kłamstwo bo nie ma takich standardów), że wczesniejsza edukacja przedszkolna to wyrównanie szans (a to conajmniej rzecz dyskusyjna, bo czemu nie wyrównywac szans w przedszkolach budując ich wiecej, a z drugiej strony mamy Finlandię gdzie upowszechnienie wychowania przedszkolnego jest na podobnym poziomie jak teraz w dramatycznej Polsce, a mimo to Finowie mają najlepsze wyniki oświatowe)


@rollingpol

andy661

Od czego by tu zaczac?
Moze tak, ze ja zaczynalem od “zerowki”, i to nie kilka lat temu tylko kilkadziesiat.

Ok. Znam te czasy z własnego doświadczenia.

andy661

Zaczalem tam juz z umiejetnoscia pisania, czytania i rachowania (liczenia, jesli pan woli ).

Ok. Ja nie. Ale znam takich, co też tak zaczynali.

andy661

Nie pisze, ze rodzice sa madrzejsi od profesjonalnie przygotowanych nauczycieli, ale…
Pan widzial wielu profesjonalnie przygotowanych nauczycieli??? Nie?

Widziałem i widzę.
Statystycznie rzecz biorąc łatwiej o profesjonalnie przygotowanego nauczyciela niż o profesjonalnie przygotowanego rodzica.

andy661

To w czym ci rodzice sa gorsi???

Proponuję nie uogólniać.
Rodzice są bardzo różni.
Nauczyciele też.
Napisałem już przy innej okazji, że mam dwoje dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
I zaręczam, że to nie są żadne aniołki.
Chadzam na zebrania, wywiadówki, konsultacje itp. itd.
I jeżeli coś mnie na tych imprezach przeraża, to nie nauczyciele,
ale niektórzy rodzice właśnie.
Podkreślam, że niektórzy.

Pozdrawiam

PS. Jestem przeciwnikiem “Panowania” na anonimowych blogach.
Proponuję przejście na drugą osobę liczby pojedynczej ;)


@Sajonara

sajonara

Na ignorancję komentatorów już się uodporniłem. Nie pierwszy i nie ostatni temat w którym trzeba przedzierać się przez gęstwę głupot by do czegoś sensownego dotrzeć. onetowych komentarzy nie czytam. Strata czasu.

Ok.
Onetowych komentarzy można nie czytać.
(chociaż z drugiej strony to jest to rzeczywisty głos ludu.)
Ale nie da się zignorować głosów z najbliższego otoczenia, które mówią to samo.
I wcale nie mądrzej.
Najpierw zaskoczenie (jak można gadać takie głupoty 8O), potem szczęka ustaje od tłumaczenia, dalej ludzie się obrażają (no przecież na szkole każdy się zna, bo każdy w szkole był!), na koniec rączki opadają.

sajonara

Demagogia?? ja nazwałbym to skrótem myślowym potrzebnym do szybkiej artykulacji własnych postulatów.

Nie.
Nie zgadzam się na demagogię.
Demagogia wyrywa straszliwe dziury w świadomości społecznej.
Wiem jak to działa i nie zgadzam się tym bardziej.

sajonara

MEN też używa skrótów, że standardy europejskie to wcześniejsza edukacja (a to kłamstwo bo nie ma takich standardów)

Na papierze nie ma, ale…
W większości krajów Unii Europejskiej obowiązek szkolny rozpoczyna się w wieku 6 lat i kończy około 16 roku życia.
Jest kilka wyjątków.
Luksemburg i Irlandia Północna od 4-go.
Holandia i Wielka Brytania od 5-go.
Grecja od 5 i pół.
Faktycznie tylko Dania i Finlandia mają od 7-go.

sajonara

Finowie mają najlepsze wyniki oświatowe)

Nie mieszkam w Finladii.
Nie wiem jak tam jest.
Mieszkam w Polsce.

Pozdrawiam


Wow,

“Proponuję nie uogólniać.
Rodzice są bardzo różni.
Nauczyciele też.
Napisałem już przy innej okazji, że mam dwoje dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
I zaręczam, że to nie są żadne aniołki.
Chadzam na zebrania, wywiadówki, konsultacje itp. itd.
I jeżeli coś mnie na tych imprezach przeraża, to nie nauczyciele,
ale niektórzy rodzice właśnie.
Podkreślam, że niektórzy.”

Zdziwiły mnie te słowa, pozytywnie znaczy.
Bo w sumie rzadko kiedy się słyszy/czyta coś takiego, zazwyczaj sa pretensje do nauczycieli o wszystko i za wszystko.

pzdr


@Grześ

Ja nie mam pretensji do nauczycieli.
Mimo, że dostrzegam ich ułomności.
Mam SZACUN!

Brutalna prawda jest taka, że historycznie rzecz biorąc nauczyciele nigdy nie mieli lekkiego życia.
“Bodajbyś cudze dzieci uczył” ;)
(to chyba ze starożytnej Grecji było?)

Pewnym wyjątkiem jest mityczny “Złoty wiek nauczycielstwa polskiego”, dwudziestolecie międzywojenne, do którego odwoływał się Profesor Jerzy Przystawa w tym tekście:
-> http://tekstowisko.com/jerzyprzystawa/56788.html
Ale to też jest tylko mit :/

Widzę, że dyskusja wygasła.
Może i dobrze.
Po co ścierać klawiaturę po próżnicy :D

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za zaproszenie :)))
Mam przeczucie graniczące z pewnością, że jeszcze się przyda ;)

Z poważaniem


Radecki,

no to mamy podobne zdanie o nauczycielach, choć ja jednocześnie mam bardzo krytyczne czasem, tyle, że nie lubię tzw. mądrości ludowych, co to ci nauczyciele, ile zarabiają, jak nic nie robią itd, a zazwyczaj takie rzeczy się w necie czyta, dlatego mnie twa wypowiedź zaskoczyła, bo pozytywnie sie odróżnia:)

A o nauczycielach napisałem kiedyś całkiem nudny tekst tu:

http://tekstowisko.com/tecumseh/54775.html

A okazja do dyskusji jeszcze na pewno się zdarzy,co by nie:)


Subskrybuj zawartość