Zaskoczony urozmaiconym przyjęciem, poczytałem trochę, o czym pisali na Tekstowisku ci, którzy mnie odwiedzili. Różne rzeczy piszą. Ale spodobał mi się pomysł pana Lorenzo (zdaje się, że miejscowy obyczaj nakazuje wyższą niż przewidywałem formalizację odniesień), żeby zamieszczać porady.
Ponieważ mnie polityka interesuje w ograniczonym jedynie zakresie, stwierdziłem, że to może być dla mnie interesujące.
Znowu radio będzie inspiracją. Usłyszałem o konkursie w radiu. Konkurs polega na tym, żeby napisać jak bezpiecznie posługiwać się kartami. Plastikowymi.
Zastanowiłem się. Wyszło mi, że konkurs taki we wrześniu, po urlopach to trochę wydaje się spóźniony. Ale z drugiej strony: ile ja mam kart i dlaczego? I jak to się wiąże z bezpieczeństwem? Doszedłem do wniosku, że lepiej napiszę tutaj. Też nic nie wygram, a nie będę musiał czekać na wyniki.
Historia moich kart jest długa i nie ma powodu jej opowiadać. W tej chwili mam trzy karty kredytowe i cztery debetowe. Czemu?
Bo mają różny sens i zastosowanie.
Zacznijmy od kredytowych. Właściwie powinienem napisać od razu, że chodzi tutaj o karty o odroczonej płatności dokonywanej przez posiadacza karty. Innymi słowy, co miesiąc otrzymujemy rachunek zbiorczy i mamy jeszcze trochę czasu (zwykle około 3 tygodni) na jego uregulowanie. Możemy nawet całego obciążenia nie spłacać, ale tego nie radzę.
Pierwsza jest właściwie kartą żony. Ja mam dodatkową. Ma dyskretny szary kolor i duży limit. Żona zbiera sobie dzięki niej mile na latanie samolotami, Bo lata. Bank, który daje te karty ma dwie zalety. Po pierwsze, lubi moją żonę i nie karze jej płacić, a po drugie, znany jest z bezproblemowego załatwiania reklamacji. Karta jest używana w kraju.
Druga karta jest z banku, którego bym nawet wrogowi nie polecił. Fatalny serwis internetowy. Długotrwałe oczekiwanie na połączenie z konsultantem. Malo kompetentna obsługa w oddziale i długie kolejki.
Więc czemu?
Temu, że jest to karta przeliczająca (ja wiem, że to bank przelicza, tylko mi się tak napisało) wszelkie wydatki zagraniczne bezpośrednio na złote polskie. Z pominięciem waluty przejściowej, jaką są zwykle euro lub dolary. Innymi słowy jest to najtańsza karta do wykorzystywania za każdą granicą. Do tego służy. W kraju staram się nawet o niej nie myśleć, żeby się nie stresować. Nic nie kosztuje przy niewielkim obrocie.
Trzecia karta ma charakter awaryjny. Przeliczana przez euro, ale po bardzo dobrych kursach. Druga najlepsza, jak mówią, dla transakcji zagranicznych. Przyzwoity serwis. Podpięcie pod nią rachunków za telefon komórkowy wystarcza, aby uczynić ją bezpłatną.
Bezpieczeństwo? No, to ważne trochę jest. To oczywiste. Po pierwsze, żadna z moich kart nie ma chipa. Jak wiadomo spór o to, co jest bezpieczniejsze, chip czy podpis, rozpala głowy (niektóre) od zarania zróżnicowania. Zaletą chipa jest jego oporność na klonowanie. Wadą to, że jak ktoś nas podglądnie przy wprowadzaniu pinu, a potem rąbnie nam portfel, to reklamacje będą żmudne i niekoniecznie skuteczne (są precedensy).
Zaletą podpisu jest możliwość powołania się na dowód grafologiczny. Wadą – łatwość klonowania paska magnetycznego.
Można się spierać, co lepsze, ale na razie nie ma potrzeby, ponieważ wydawane w Polsce karty kredytowe z chipem mają też pasek magnetyczny. Dzięki temu prostemu rozwiązaniu, są to karty, które mają wszystkie wady obydwu systemów, przy jednoczesnym zminimalizowaniu (albo jak chcą ich skrajni nieprzyjaciele – zniesieniu) zalet. Żeby być sprawiedliwym, to trzeba przyznać, że * z perspektywy banków są to karty bardzo bezpieczne*. Nie mam krewnych, ani znajomych w bankach, więc to mnie nie przekonuje.
Kolejnym elementem bezpieczeństwa jest to, że nie używam tych kart do wyjmowania gotówki ze ściany. Po pierwsze, procenty są wtedy dosyć okrutne, ale to może nie wystarczyć, żeby się powstrzymać. Po drugie, sklonowanie karty w bankomacie nie wykracza poza granice mojej wyobraźni.
Skuteczną metodą zapewnienia sobie spokoju jest nieotwieranie koperty z PINem. Po prostu nie znam tego czterocyfrowego numeru, więc nawet silnie bity, nie powiem, jaki on jest. Oczywiście może to skutkować dłuższym biciem, ale tym razem piszę o bezpieczeństwie kart, a nie o domniemanym masochizmie.
O tym jak bezpiecznie płacić kartą, nie ma się co rozpisywać. Tekstowisko znane jest, jakoby, z zawyżonego poziomu intelektualnego czytelników i piszących, więc każdy wie, że karty nie można tracić z oczu.
Do transakcji internetowych zalecam karty z banków o przyjaznym systemie reklamacyjnym. Bank, który wydał kartę mojej żonie (a mnie dodatkową) znany jest z tego, że najpierw zwraca (warunkowo) pieniądze, a potem przeprowadza postępowanie weryfikacyjne, związane z reklamacją. Jak łatwo zgadnąć, ta karta jest podstawową kartą do płatności w sieci, choć tu ostateczna decyzja opiera się na ocenie poziomu bezpieczeństwa oferowanego przez sprzedawcę.
Tylko ta karta (i to w ograniczonym zakresie) pozwala na dokonywanie przelewów, traktowanych, jako transakcje bezgotówkowe, a zatem nieobciążonych wyższym i natychmiastowo naliczanym oprocentowaniem. Nie jest to dla mnie problemem, bo nie korzystam z takich usług. Jeśli dla kogoś to jest ważne, może znaleźć banki, które idą klientowi bardziej na rękę.
Oczywiście podstawowym niebezpieczeństwem, przy korzystaniu z kart kredytowych, jest zagrożenie wejściem w coś, co w gazetach nazywają spiralą kredytową. Warto, zatem przypominać, że wbrew nazwie, karty kredytowe są najgorszym ze znanych narzędzi pozyskiwania kredytu. Najgorszym, bo najdroższym. Ale na to nic się nie da poradzić. Po prostu trzeba zachowywać dyscyplinę. Jak ktoś nie umie to nie dla niego są karty kredytowe. Może mieć debetową, która zazwyczaj wystarcza.
Moje karty kredytowe są wypukłe ( embosowane ). W dzisiejszych czasach ma to niewielkie znaczenie, ale sporadycznie możemy spotkać jeszcze ręczne urządzenia, służące do wydrukowania kopi transakcji. Karty płaskie (kredytowe mogą być i takie)
Karty debetowe służą mi do pozyskiwania gotówki z bankomatu. Można nimi płacić, ale to zostawiam kredytowym. Bezpieczeństwo (tak, jak ja je rozumiem) osiągam na dwa sposoby. Po pierwsze limity (jednorazowe i dzienne) wypłat nie są wysokie. To znaczy, są one na poziomie strat, które mnie zdenerwują, ale nie odbiorą mi chleba z masłem.
Dotyczy to zresztą tylko tych kart, których nie używam. Brzmi to może dziwnie, ale karty debetowe dostajemy niejako przy okazji, zakładając konto w banku. Najlepiej nie mieć na takim koncie pieniędzy, bo to bardzo szkodzi bezpieczeństwu. Brzmi dziwnie? Tylko pozornie. W większości banków możemy mieć więcej niż jedno konto. Wystarczy, aby nasza karta była podpięta do konta (subkonta, czy jak to akurat marketing bankowy sobie nazwać raczy), na którym nie trzymamy pieniędzy. Jak chcę coś wypłacić, to przelewam na konto podpięte do karty i już.
Może trochę niewygodne, ale bezpieczne.
Nie będę pisał o PINach, ich zmienianiu, nie zapisywaniu, zakrywaniu dłonią i innych rzeczach, bo to jest oczywiste. Chociaż znam osobę, która zapisała sobie PIN na karcie.
Dla porządku powinienem wspomnieć o kartach charge, które występują jednak sporadycznie i w tej chwili żadnej takiej nie mam. Powiedzmy, że są to, na przykład (jest kilka mutacji kart charge), karty z odroczoną płatnością, ale pobieraną przez bank z konta klienta (choć AmEx robi to inaczej), raz na miesiąc. Lepiej jest, jak bank ma co pobrać, bo tutaj opcji zadłużenia zazwyczaj nie mamy.
Lubię karty i ich używam, choć oczywiście mogę sobie wyobrazić inne rozwiązania.
Kiedy kilka lat temu byłem w Portugalii, to na niektórych stacjach benzynowych można było płacić, przykładając kciuk do czytnika linii papilarnych. Nawet to mi się spodobało, ale potem pomyślałem sobie, że u nas by się to nie przyjęło.
Chłopaki by zajeżdżali z kompletem cudzych kciuków.
[EDIT- 5 października 2008] Ta notka ukazała się w blogu sygnowanym przez niejakiego N. Projekt ten został jednak przeze mnie uznany za nonsensowny i w efekcie zaniechany, a w konsekwencji zamknięty.
komentarze
Bardzo rzetelna robota:)
mnie zastanawia tylko jaki masz roczny koszt korzystania z tych przywilejów.
Bo o ile w wiekszości pierwsze miesiące (rok) korzystania jest za darmo to przy takiej ilości jakieś koszty muszą być:)
Pomijam oczywiście podpięcie telefonu
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 02.09.2008 - 11:37Maxie,
nic nie kosztuje.
Jeśli idzie o pierwszą z kart, to żona ma na piśmie, że nic nie będzie płacić do końca życia.
Ludzie mówią, ze w tym banku, nawet jak się nie ma takiego specjalnego traktowania, to wystarczy przed upływem roku do nich zadzwonić i powiedzieć, że się rezygnuje i sami zaproponują zniesienie opłaty.
Ale to nie zawsze jest prawda, bo ja tam też kiedyś kartę miałem i nic mi nie zaproponowali. Nie każdego widać lubią.
Dwie pozostałe mają przypisany jakiś limit obrotów, dzięki któremu stają się bezpłatne. Ten limit w przypadku pierwszej załatwiają wakacje, a w przypadku drugiej – spłacane nią rachunki za komórkę.
W zasadzie to nawet w tym ostatnim przypadku mogę uznać, że zarobiłem, bo za przeniesienie innej karty do ich banku dali mi jakieś drobne (nie pamiętam już ile).
Pozdrawiam
PS Powinienem jeszcze dopisać, że na wszelki wypadek jedna z tych kart jest systemu MasterCard, co o tle jest ważne że w niektórych zacofanych krajach (jak choćby zachodnie landy niemieckie) można spotkać sklepy, które nie akceptują Visy. Coraz rzadziej, na szczęście.
niejaki N -- 02.09.2008 - 11:50I to właśnie chodziło, Szanowny Panie Niejaki,
dokładnie o to.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, miłego popołudnia życząc
Lorenzo -- 02.09.2008 - 11:52Wpadłem w kompleksy
Co ja, biedny żuczek z dwiema kartami w portfelu, mam powiedzieć?
I co gorsza, w zasadzie zadowolony z tych kart?
I, co jeszcze gorsze, czujący się lepiej z kilkoma banknotami w portfelu? Najlepiej w walucie kraju, w którym aktualnie przebywam?
Czy jestem passe?
oszust1 -- 02.09.2008 - 12:05Szanowny Panie Lorenzo,
miło mi, że Pan tak to ocenia.
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 12:08Czy Szanowny Pan Niejaki
jest może pracownikiem marketingu któregoś z banków?
Delilah -- 02.09.2008 - 12:08Oszuście1,
to nie jest przecież przymusowe.
Jak ktoś jest zadowolony, to znakomicie. Jak coś działa, nie trzeba tego zmieniać.
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 12:10Gdybym byl,
Szanowna Pani, to bym je z nazwy powymieniał, nie sądzi Pani?
A jeśli to za mało, to się mogę stosownie oświadczyć: nie, nie jestem i z mojej rodziny też nikt nie jest.
Czy to wystarczy?
Jak nie to, to dodam, że mam konta w różnych bankach, bo z żadnego nie jestem zadowolony.
Tyle tylko, że zamiast marudzić, szukam rozwiązań.
Wyrazy załączam
niejaki N -- 02.09.2008 - 12:14Panie niejaki N
najwazniejsze że każda z kart ma swoje przeznaczenie, co jest godne uznania.
W moim portfelu wylądowało trzy z czego z jednej nie korzystam, oduczyłem się.
Myslę że ciekawa odpowiedź mielibyśmy na pytanie ilu bankom odmówiliśmy:)
btw. ktoś z mojej rodziny dostał kartę której nie zamawiał, się okazało że musi na własny koszt odesłac coby zrezygnować inaczej sobie jakos uruchamiają na podstawie umowy ratalnej :))
wery fany :)
p.s a z czego wynikają te problemy z kontami?
że tak zapytam cicho?
prezes,traktor,redaktor
max -- 02.09.2008 - 12:28..i słówko o karcie charge
hmm, nie znam osoby która była zadowolona z posiadania takowej.
nie znam zalet charge vs kredytowa vs debet, znaczy znam ich zalety a charge…hmmm ciężkie pytanie
prezes,traktor,redaktor
max -- 02.09.2008 - 12:33Panie Maxie,
Pierwsza kwestia – odmawianie.
Przyznam, że nie mam z tym kłopotów, bo zazwyczaj banki proponują mi jakieś zabawne (z mojego punktu widzenia) limity. Ostatnio jeden bank coś przysłał, ale nawet nie sprawdzałem, co chciał.
Czy zauważył Pan, że banki chętnie proponują limity kredytu (nie tylko dla kart) niższe niż suma pieniędzy jakie w banku mamy? Ciekawostka taka.
Ja nie mam kłopotów z kontami, tylko też każde mam do czego innego.
W jednym mam lokaty, w innym jakieś inne narzędzia i tak dalej.
Jedno konto (na szczęście wszystkie są bezpłatne, choć warunkowo zazwyczaj) mam tylko dlatego, że musiałem mieć konto, żeby mieć internetowy podgląd karty kredytowej.
A jedno mam nie pamiętam już po co, ale też za nie nie płacę i nic na nim nie trzymam.
Lasów nie niszczę, bo korespondencję drogą elektroniczną uskuteczniam (z wyjątkiem jednego, ale to już pisalem, że obsługa tam straszliwie wręcz kiepska). Opłat nie uiszczam, więc mi to nie przeszkadza.
Co do karty charge, to też nie znam zbyt wielu zalet. Miałem takie cudo przez kilka lat, ale to związane było z tym, że potrzebowałem karty za granicą, a tamtejsze banki nie chciały mi dać kredytowej. To było parę lat temu, już jej nie mam. Ale też za granicą mniej przebywam.
Jej zaletą było to, że dostawałem zbiorcze zestawienie i jednocześnie mogłem korzystać z bankomatów na całym świecie za skromną opłatą. Niższą niż biorą polskie banki. Zrezygnowałem jak wprowadzili opłatę wyrażającą się w % od transakcji.
Żona ma Amexa charge, ale to służbowego i przymusowo. Więcej ma z nim kłopotów niż radości. Byłbym zapomniał – jedno konto jest dla żony, żebym się nie denerwował.
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 13:33Od razu widać kto..
w domu trzyma kasę.
Igła -- 02.09.2008 - 15:21Nieprecyzyjnie, Drogi Panie Igło,
bowiem z powyższego tekstu wynika, kto trzyma karty płatnicze, a nie jak jest wydawana kasa:-))
Pozdrawiam sojuszniczo
Lorenzo -- 02.09.2008 - 15:37Panie Lorenzo
Trza się przemykać pomiędzy wierszami txtu.
A nie zerkać z góry!
Drabiny.
Pozdrawiam wyrozumiale, łącząc się w poczuciu krzywdy&cierpienia tak na 80%.
Igła -- 02.09.2008 - 15:45Panowie Igła i Lorenzo,
niejawną funkcją opisanego wyżej systemu jest to, że nie dla każdego jest on do pojęcia. Proszę też zauważyć, że stanowi on fragment większej całości, konstrukcyjnie odwołującej się do dokonań teoretycznych Edwarda Lorenza (może krewny?).
Ponadto należy rozróżnić jeszcze dwa drobiazgi: kto dba o to, żeby było co spłacać i kto dba o to, żeby było czym spłacać.
Nie będę się w to zanadto wdawał, bo po wczorajszej uroczystości mi nie wypada.
Pozdrawiam Panów
niejaki N -- 02.09.2008 - 16:00A do Administracji mam pytanie,
dlaczego nie mogę tego wpisu wyedytować?
Źle jest nawias postawiony, nic wielkiego, ale boli…
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 16:06Szanowny Panie N. (niejaki zresztą)
Otóż E. Lorenz nie jest krewnym, ani powinowatym, bo u mnie w rodzinie to sami praktycy.
Zaś co do drugiego akapitu Pańskiej odpowiedzi i wtrętu Pana Igły: ja tam więcej niż dwa kotlety nie zjem, ale… Dalej nie będę, bo zaraz nas zjedzą...
Pozdrawiam posłusznie
Lorenzo -- 02.09.2008 - 16:20Panie N
Niejaki.
Na samej górze, jak pan se wyświetlisz txt, to z prawej jest edytuj.
A Lorenzo to zaraz się wypiera, jak mu co nie pasuje.
Igła -- 02.09.2008 - 16:29Siedząc na drabinie.
I spychając wdrapujących się nogami.
Szanowny Panie Lorenzo,
może to i lepiej, bo wybitnemu temu uczonemu zmarło się jakoś niedawno i byłoby Panu smutno.
W kwestii zaś drugiej, to u mnie też dzisiaj kotlety.
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 16:31Panie Igło,
to znaczy, że Pan jest Administratorem?
Aha.
To proszę zobaczyć obrazek i poszukać tego, o czym Pan napisał.
[EDIT: Ponieważ okazało się, że mogę edytować ten post, o ile tylko zmienię przeglądarkę, zdejmuję obrazek. Serwerowi i Administracji dziękuję za pomoc]
A z tą drabiną to nadal nie rozumiem
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 18:39Hmm
To ciekawe?
Bo mnie w linii tytułu jest – edytuj.
Pewnie coś pan zepsuł?
Finansiści na kompach znać się nie muszą.
Powiadamiam komórkę techniczną.
Igła -- 02.09.2008 - 16:52Nie mylić z drabiną.
Panie Igło,
we wczorajszym mam, a w tym nie.
Finansiści? No wie Pan, żeby tak zaraz z publicznym słowem wyjeżdżać...
Dziwnie jakoś
niejaki N -- 02.09.2008 - 16:58niejaki N
z taka czuloscia o kartach…
Borsuk -- 02.09.2008 - 17:28nu nu nu
pozdrawiam zaciekawiony co bedzie dalej
Borsuku,
nie dostrzegam żadnej czułości. Narzędzie jak narzędzie.
równie dobrze mógłbym opisać swoje śrubokręty. tylko krócej, bo mam dwa.
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 17:37Dobry wieczór
Prawie wszystko zrozumiałam, co zdaje się o czymś tam świadczy, ale może niekoniecznie zaraz.
Ja sama w sobie nie mam żadnej karty kredytowej. Za bardzo chaotyczna jestem i do ulegania pokusom skłonna.
Inna rzecz, że jaki zdrowy na umyśle bank przyznałby tego rodzaju kredyt komuś, kto jest na tyle nieodpowiedzialny ekonomicznie, żeby się zatrudnić w Publicznej Służbie?
A jeśli idzie o zakupy internetowe to są takie banki, które wydają karty wyłącznie do tego celu przeznaczone. Najpierw się robi zakupy, a następnie przelewa konkretną kwotę na tę kartę i dopiero jej numer podaje. Po zrobieniu zakupów karta się zeruje.
Nie słyszałam o bezpieczniejszym sposobie, ale muszę przyznać, że ja może wcale uszu nie nadstawiam.
Gretchen -- 02.09.2008 - 20:01Tylko dlaczego "nieporadnik"?
Pan sobie nieźle radzi z tymi kartami!
Dymitr Bagiński -- 02.09.2008 - 20:39Dobry wieczór Pani,
obawiam się, że liczne banki by Pani kartę dały. Teraz to żaden problem. A potem ludzie robią takie sztuczki, że przenoszą kartę z banku do banku, a nowy bank się cieszy i daje im większy limit. Można całkiem nieźle sobie taki limit napompować. Ale nie radzę.
A tymi kartami do Internetu, to mnie Pani naprawdę ubawiła. To już czysty jest wymysł marketingowy, nic wspólnego niemający z rzeczywistością.
Taka karta niczym nie różni się od zwykłej karty płatniczej (debetowej) proszę Pani. Innymi słowy można mieć na niej debet, jak na zwykłej. A jak będzie debet, to bank sobie weźmie pieniądze z tego konta, do którego jest tak karta wydana. A Pani będzie się woziła z reklamacjami. Nie wymyśliłem tego. Proszę zauważyć, że nawet oszustwo nie jest potrzebne, bo taką kartą to sama Pani może sobie krzywdę zrobić. Sama sobie może Pani zrobić debet kupując taką kartą za granicą. Wystarczy drgnięcie kursów, proszę Pani. Bo moment zakupu to niekoniecznie jest moment księgowania.
Między innymi, dlatego ja nie płacę debetowymi, ani nie używam ich do Internetu.
W razie czego, to wolę, żeby bank miał problem ze swoimi pieniędzmi (karta kredytowa) a nie z moimi ( karta debetowa).
Pozdrawiam życzliwie
niejaki N -- 02.09.2008 - 20:40Panie Dymitrze,
obawiam się, że to co ja robię to jest partyzantka raczej.
A Nieporadnik dlatego, że pisząc o własnych doświadczeniach, nie chciałem, aby ktoś poczuł, że mu doradzam, albo coś sugeruję. Jedyna sugestia jest taka, że o pieniądzach należy myśleć.
Nawet o niewielkich.
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 20:45@ N
O pieniądzach nie należy myśleć, tylko je mieć!
Dymitr Bagiński -- 02.09.2008 - 21:10:)
To prawda, Panie Dymitrze,
ale jak się już trochę ma, to można też pomyśleć.
Niech Pan zauważy, że u nas występuje niespotykane zjawisko: biedna prawica.
I paskudne: bogata lewica.
Pierwsze od niemyślenia, drugie od nakradzenia, obawiam się, choć pewnie niesprawiedliwie uogólniam
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 21:24Drogi Panie NN
No ja tak już mam, że jak zacznę o bankach i przyległościach rozmawiać, to tylko uciecha i radość ogólna.
Kilka lat temu otwierałam sobie samodzielnie konto w banku.
Banków jest dość sporo, ale komu ja to objaśniam, i z mojej dziwacznej perspektywy, to oni mówią językami .
I ja tych języków nie rozumiem.
Na tyle jestem świadoma, żeby to wiedzieć.
Poszłam do banku zatem.
Usiadłam po drugiej stronie biurka pewnego pana.
I mówię do niego, że chciałabym otworzyć konto, ale że jeśli chce mi coś wyjaśnić, to niech przemówi do mnie językiem ludzi, a nie językiem własnym, bankowym.
Pan popatrzał na mnie… Potem jeszcze raz…
Coś tam mi opowiedział.
A konto mam w innym banku do dziś.
Co do tej inetrnetowej karty to ze względów wyżej podanych nie będę się wdawać w spór.
Kieeeedyś miałam taką, nie wydaje mi się żeby możliwy był na niej debet, ale mogę się mylić, bo ja się znam na zupełnie innych sprawach.
I w sumie to się nawet cieszę, bo to takie jest… kobiece ... Panie NN.
Gretchen -- 02.09.2008 - 21:36@
Niech Pan zauważy, że u nas występuje niespotykane zjawisko: biedna prawica.
I paskudne: bogata lewica.
Pierwsze od niemyślenia, drugie od nakradzenia, obawiam się, choć pewnie niesprawiedliwie uogólniam
Teraz to oni wszyscy mają pieniądze
Dymitr Bagiński -- 02.09.2008 - 21:48Aż za dużo
Droga (bo jakże byż) Pani Gretchen
oni dlatego włąśnie językami mówią, żeby słuchający nic nie zrozumieli. To magia czysta jest.
Najlepsze kawałki, jak mi mówiono, to są przy kredytach. Ale na kredytach to ja się nie znam wcale.
Pani to jeszcze mogła wybrnąć z sytuacji, ale co ma zrobić starzejący się nieuchronnie mężczyzna?
Tylko uczyć się musi. Głownie na błędach.
Czego Pani, życzliwie, nie życzę....
niejaki N -- 02.09.2008 - 22:15Panie Dymitrze,
jeśli mówimy o tej, za przeproszeniem klasie politycznej to w pełni się z Panem zgadza, że za dużo.
Najchętniej bym z nich, bez różnicy barwy, proszalnych dziadów uczynił.
Ale mnie chodziło raczej o paradoks elektoratów. Biedni głosują na prawicę. Bogaci na lewicę. A inteligenci na Platformę. Dziwactwo, moim zdaniem
Pozdrawiam
niejaki N -- 02.09.2008 - 22:19Szanowny NN
Ja nie tylko bym mogła, ale za każdym razem się udaje.
Jak już nie wiem co zrobić, to oczy robię.
O wiele skuteczniejsze by to było, gdyby natura bardziej mnie w tym zakresie odarzyła.
Ale nie. Trudno się mówi.
Jednak brązowe oczy swoją moc mają, i nie trzeba się uciekać do pościelowych odniesień jak w tym, co poniżej chwilami występuje.
Wystarczy tak, jak w pozostałych odsłonach…
Starzejącemu się mężczyźnie z pewnościa jest trudniej.
Gretchen -- 02.09.2008 - 22:50:-)))
Ciekawy wpis o tych kartach – plastikowych… .
p.s.
Jedni myślą, że “trzeba dużo mieć” aby ich – plastikowych – mieć. A drudzy oidwrotnie: trza mało mieć aby te karty mieć – w sensie – patrzeć na każdą złotówkę jaką się ma.
Podziwiam Pana, że opanował sztukę posługiwania się kartami plastikowymi dla dobra swoich finansów – gdyż to wtedy ma jakiś sens.
Ja jestem podiadaczem karty charge – kosztuje mnie tyle co 5% kredyt. Ale ponieważ posiadając ową kartę mam myjnię samochodową za friko to i tak wychodzi, że mam kredyt odnawialny 0%.
A właściwie to nie o% lecz karta zarabia i płaci mi za mycie samochodu. Taki mały biznesik kartą charge.
Pewnie to śmieszne dla Pana, :-))
A żeby było “śmieszniej” to dziś z kumpelą rozmawialiśmy o kartach i ona powiedziała dyskretnie, że jej karty lredytowe zarabiają w ciągu roku na prezenty gwiazdkowe dla dzieci… . Muszę ją jutro dopytać jak przeprowadzić taką inwestycję, :-)))
Pozdrawiam ucieszony, że Pan poruszył życiowy temat.
:-)))
************************
poldek34 -- 02.09.2008 - 22:56Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
bankowy
Wklejam dla tych co tego nie znają.
Świetna historia z życia wzięta!!!! ;-))))) Oto cytat z listu klienta,
który wysłał do swojego banku (BPH) w pewnej sprawie ;-)
Witam Serdecznie,
Jako Klient Państwa banku jestem głęboko poruszony troską i dbałością o mnie
w tych ciężkich dla bankowości czasach. Z ogromną radością przywitałem
zaproszenie do grona WYSELEKCJONOWANYCH, WYBITNYCH i SPECJALNYCH klientów
państwa banku. Przepustka do tego świata VIP-ow w formie SREBRNEJ karty
kredytowej dotarła do mnie bezpośrednio za pośrednictwem niezawodnej Poczty
Polskiej. Bycie VIP-em, osobą nagrodzoną lub wyróżnioną niesie ze sobą wiele
korzyści. Taka nobilitacja sama w sobie powinna być powodem do dumy i
radości. Pewnie by i była…
Jak na razie jedyna korzyść to korzyść BANKU BPH w postaci 4,50 zet za
“obsługę karty” Czymże jest jednak taka symboliczna opłata dzięki której
można stać się VIP-em.!! Osobowością wybitną, ze zdaniem której wszyscy się
liczą .. No bo jak nie liczyć się ze zdaniem VIP-a !!! . Otóż okazuje się,
iż głownie BANK BPH-a VIP-a w DUPIE ma. !!! WIELOKROTNIE informowałem, iż
NIE JESTEM ZAINTERESOWANY żadna karta kredytową !!!! ŻADNĄ oznacza ŻADNA ani
dla siebie, mojej firmy, mojego kota ani chomika!!! Po prostu żadną!!!!
Osoby nadal nie rozumiejące określenia ŻADNA odsyłam do encyklopedii lub
słownika języka polskiego.!!!!! Jakież było moje zdumienie gdy pewnego
pięknego poranka otrzymałem Poczta Polska ten dla niektórych plastikowy
przedmiot pożądania !!! W liście podpisanym przez samego prezesa sratatata
było stwierdzenie, iż teraz wystarczy tylko abym udał się do oddziału i
AKTYWOWAŁ kartę. Do żadnego oddziału się nie udałem, a aktywacja karty
polegała na przecięciu jej na pół nożyczkami i wywaleniu do kosza. /notabene
wywalam tam wszystko czego nie chce, nie chciałem i o co nie prosiłem/ .
Jakież było moje zdumienie, gdy logując się w niedziele do systemu SEZAM,
zauważyłem otwarte subkonto kartowe z limitem 10tys do karty której NIE
AKTYWOWALEM i o która NIE PROSILEM i której NIE CHCIALEM!! Co wiecej z konta
osobistego zapewne “zgodnie z tabela opłat i prowizji” ściągnięto mi 4,50 zl
tytułem “obługa karty “ tak, tak, tak dokladnie tej samej karty której nie
chciałem ani o nia nie prosilem !!!! Sytuacja ta jest BULWERSUJACA i
wybitnie NAGANNA!! W dupie bez przeproszenia mam 4,50 za to natomiast nie
zgadzam się na traktowanie mnie jak IDIOTY i IMBECYLA. Nie wnikam czyja to
WINA. PODKRESLAM, iż z obsługi PERSONELU bankowego do dnia dzisiejszego
byłem WYBITNIE zadowolony. Cała tę sytuację odbieram jako złodziejską
praktykę banku, której to mowie ZDECYDOWANE NIE! NINIEJSZYM ŻĄDAM i DOMAGAM
SIĘ!!! / nie proszę/ Natychmiastowego zamkniecia subkonta kartowego ORAZ
Bezzwłocznego ZWROTU kwoty w wysokości 4,50 na moje konto bankowe!!! Domagam
się również:
a) PISEMNYCH PRZEPROSIN !
b) usuniecia mojej zgody na otrzymywanie materiałów REKLAMOWYCH z banku
BPH. Sugeruję SZCZEGÓLNE zajecie się moim postulatem nr B, gdyz mail ten
zostanie przeze mnie wydrukowany i zachowany a w sytuacji gdy otrzymam
jakakolwiek przesyłke reklamową od BANKU BPH, poinformuje o tym fakcie
GIODO (Główny Inspektorat Ochrony Danych Osobowych)
Pozdrawiam Serdecznie
Michał Owsiewski
PS
We wtorek podstawie pod siedzibe banku mojego Jeepa wraz z kluczykami i
faktura za wynajem tego auta na miesiąc! Faktura będzie wystawiona na
2000zlotych +VAT tytułem “Promocyjne WYPOZYCZENIE SAMOCHODU”. Ja wiem ze
Panstwo nie zamawialiście tej usługi. Jeepa nie chcecie i nie potrzebujecie
wynajmowac. Ale dla Mnie jesteście prawdziwymi mistrzami w sztuce
wyłudzania kasy za niechciane usługi, .. A każdy mistrz to prawdziwy VIP !!!
I jako VIP-y załapaliście się na specjalna oferte promocyjna mojej firmy:
“JEEP na miesiąc za jedyne 2 tysiąe”. Wkrotce planuje szereg nowych
promocji, w których wezmiecie jako bank udzial wbrew swej woli. No bo
przeciez w BPH to normalne prawda ????
live and let die
contri -- 03.09.2008 - 01:06Szanowna Pani Gretchen,
istotnie, taka droga dla mężczyzny jest trudno dostępna.
Niektórzy próbują metody na kota (tego ze Shreka), ale to też nie każdemu jest dostępne.
Reszcie pozostaje włożyć okulary i czytać te najmniejsze literki, co je robią specjalnie dla banków i ubezpieczalni.
Pozdrawiam porannie
niejaki N -- 03.09.2008 - 06:01Panie Poldku,
proszę mnie nie podziwiać, bo to raczej efekt lenistwa niż sztuka.
Muszę przyznać, że opłata w wysokości 5% wydaje mi się wygórowana, ale jak już pisałem: każdemu co innego pasuje.
I nie jest to dla mnie śmieszne. Niby czemu? Świadczy to o tym , że dba Pan o sprawy doczesne, a to może nie najważniejsze, ale istotne.
Zarabiać na karcie można na kilka sposobów.
W zasadzie to pierwsza z wymienionych w tekście kart “zarabia”. W tym sensie, że co jakiś czas można znacznie taniej polecieć samolotem.
Można też zarabiać prościej. Coś co jest dość popularne w USA zawitało i do nas: jeden z banków po prostu zwraca 1% z każdej transakcji kartą.
Proszę zauważyć, że to jest takie dziwne oszczędzanie, bo oszczędzamy więcej, jeśli więcej wydajemy. Ale jakże łatwo to sobie zracjonalizować. Prawda?
Przy dużych limitach kart, jeśli mamy możliwość dokonywania przelewów bez ograniczeń (trudno coś takiego znaleźć, ale chyba jeszcze można – piszę chyba, bo nie interesuje mnie to zbytnio w ostatnim czasie) możemy zarabiać, przelewając całość limitu na wysokooprocentowane konto oszczędnościowe, gdzie przez miesiąc pieniądze będą zarabiały. A potem spłacamy kartę i kasujemy zysk. I zaczynamy od nowa. Taki mały domowy oscylatorek.
Ale to raczej dla hardcorowców jest zabawa, bo z 10000 złotych można wyciągnąć jakieś 50 złotych miesięcznie (a i to pomijać belkowe). Ale są i tacy. I nic w tym złego, jeśli nie zabiera im to całego życia
Pozdrawiam
niejaki N -- 03.09.2008 - 06:21Panie Contri,
historia może znana, ale warta przypominania.
Od siebie dodam, że nieprzypadkowo wymieniana w tym liście instytucja nazywana jest często Bepehahaha
Pozdrawiam
niejaki N -- 03.09.2008 - 06:23Ja nie mam karty.
Znaczy nie mam karty kredytowej. Po rozważeniu za i przeciwów, uznałem, ze nie mam zamiaru za kartę płacić. Tzn. płatnicza, której używam nic mnie nie kosztuje, przelew przez internet i tak mogę zrobić. W sumie ta kredytówka mi na kij.
mindrunner -- 03.09.2008 - 06:35Panie Mindrunnerze,
co do zasady: nie ma przymusu. Na szczęście.
Co do szczegółów: nie ma konieczności płacenia za kartę kredytową.
Każdy wybiera co mu bardziej pasuje. Dobrze jeśli wybiera świadomie.
Pozdrawiam
niejaki N -- 03.09.2008 - 06:43Panie niejaki N
taki chichot na późne południe
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Na-kazdym-rachunku-klient-traci-a-bank-z...
kredytówek nie sprawdzali jeszcze, no ale tu więcej płaci sklep za klienta (przy obrocie bezgotówkowym)
Pamiętam jak kupowałem małzonce przyszłej pierścionek zaręczynowy. Rabat na płatnosć gotówką wyniósł 30% totez wolałem wyjąć z bankomatu.
p.s w Krakowie to było, łamie stereotyp?
:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 03.09.2008 - 13:55Panie Maxie,
dlatego człowiek skąpy (jak nieprzymierzając niżej podpisany) nie trzyma pieniędzy na RORze.
Rabat Pan trafił pierwszorzędny, ale faktycznie to często działa, pod warunkiem, ze w sklepie jest ktoś, kto może podjąć decyzję finansową.
Jedyny wyjątek to komputery i peryferia. Tutaj kartą można płacić zazwyczaj tylko w tych sklepach, gdzie ceny są nieproporcjonalnie wysokie. Bo w tych tanich, to marże są naprawdę nieduże.
Więc warto pytać.
Pozdrawiam
niejaki N -- 03.09.2008 - 14:48Panie niejaki N
to jeszcze nic, pana skąpstwo jest niczym w porównaniu z Bronkiem Turkiem o którym pisałem kiedyś.
Zalinkuję bo warto (taka autorekalma:))
http://tekstowisko.com/max/53448.html
otórz rzeczony Bronek przez całe swoje niekrótkie już żawodowe życie nie wybrał z konta ani centa.
Póki co korzysta z dobrodziejstwa mamy i jej renciny
Się ustawił :)
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 03.09.2008 - 15:13Nie on jeden Panie Maxie,
tak się ustawił.
Niektórzy, podobną prowadząc politykę, choć nieidentyczną, do poważnych w Rzeczypospolitej doszli zaszczytów.
Pozdrawiam
PS. Dzięki za
niejaki N -- 03.09.2008 - 15:27sznureklinka