Jak podaje portal tvn24 na czele Parady Równości w Warszawie stanęła dziś Joanna Senyszyn. Portal przytacza również słowa eurodeputowanej, które wypowiedziała podczas marszu.
„Homofobia jak każda fobia jest chorobą i trzeba ją leczyć. To są po prostu szowiniści orientacji seksualnej i dlatego trzeba ich zwalczać i przeciwko nim uchwalić odpowiednie przepisy.”
Wtórował jej kolega partyjny Ryszard Kalisz, który od dawna żadnych parad i marszów równości nie opuszcza. Nie wiem czy czyni tak dla jedynie z powodów ideologicznych, czy może zdrowotnych, (wszak „marsz to zdrowie”), a może jedynie dla poprawienia kondycji czy wyglądu. Nie jest przecież tajemnicą, że poseł ten walczy z nadwagą…
„Wszyscy, drodzy państwo, macie prawo do szczęścia takiego, jak wy je rozumiecie. Szczęścia nikt nie może narzucić, państwo nie może narzucić, żaden Kaczyński nie może narzucić, dlatego niech każdy będzie szczęśliwy tak, jak chce” – apelował Kalisz.
Nie chcę tutaj pisać o rzeczach oczywistych. Że każda okazja jest dobra, aby siebie wylansować szczególnie kiedy formacja polityczna, którą się reprezentuje zanika. Że kiedy nie ma się już nic ciekawego do powiedzenia, to można odwołać się do społecznie nośnych haseł, które pozwolą na chwilę choć stać się cytowanym i zauważonym. Że można zaangażować się choćby tylko jednego dnia w coś, co podchwycą media, by jutro już nikt o tym nie pamiętał. Że nie można opuścić żadnej, choćby najmniejszej, i nie mającej żadnego znaczenia, okazji, by dokopać swoim politycznym przeciwnikom. Że pod pozorami walki o równość, tolerancję, swobodę, pluralizm i szczęście wszystkich, można próbować zwiększyć swoją znikomą popularność i polityczny kapitał. Nie o tym, nie chce pisać, bo jest to „oczywista oczywistość”… Kilka innych uwag chcę przy tej okazji poczynić.
To, co zastanawia i co „zaskakuje, choć przecież nie dziwi”, to język pani europoseł Senyszyn. Dlaczego zaskakuje? Bo w imieniu środowisk homoseksualnych, które uchodzą za tak bardzo tolerancyjne, pokojowo nastawione i przyjazne wszystkiemu i wszystkim, przemawia osoba, która wzywa do „zwalczania” i działania „przeciwko” tym, którzy myślą i żyją inaczej, nazywając ich przy tym osobami chorymi?
Ktoś powie, że się czepiam. Ale czy to właśnie nie jest język agresji i nienawiści, przeciwko któremu tak bardzo występują osoby i środowiska homoseksualistów? Czy nie mamy powoli do czynienia z sytuacją odwrotną, że będzie trzeba bronić ludzi o orientacji heteroseksualnej przed agresją , na razie tylko słowną, a niedługo może i ustawodawczą gejów i lesbijek???
A dlaczego to wszystko jednak nie dziwi? Bo pani Joanna Senyszyn przyzwyczaiła nas do tego, że jest nietolerancyjna, pełna irracjonalnej agresji wobec tych, którzy nie podzielają jej poglądów i sposobu myślenia; że jest arogancka i bezczelna wobec tych, którzy prezentują inne wartości, niż te, które proponuje pani poseł. Przyzwyczaiła nas do tego, że wszystko próbuje wykorzystać do tego, by było o niej głośno w mediach.
A, co do pana Kalisza, to w sumie ma on rację, co do zasady, fundamentów i ogółu. Natomiast ulega błędnemu rozeznaniu, co do szczegółów i akcydentaliów, niestety.
To prawda, że każdy z nas ma prawo do szczęścia, że nikt nie może nam narzucić tego, jak mamy żyć, i co dla nas jest źródłem szczęścia. Myli się, co do tego, że nie jest tak, że „każdy może być szczęśliwi tak, jak chce.” I nie chodzi tu przecież tylko o to, że nikt z nas, nie może realizować swego szczęścia, jeżeli godzi to na przykład w życie lub zdrowie innych osób. Nie, to przecież chyba dla wszystkich z nas, którzy myślą racjonalnie i, a więc wierzę, że również dla pana Kalisza, jest oczywiste. Chodzi o to, że w przy okazji takich parad wychodzi na to, że prawdziwe szczęście jest osiągalne tylko dla osób o określonej (wiadomej) orientacji seksualnej. I dalej, że oni szczególnie i jakoś bardziej są narażeni na zrujnowanie ich szczęśliwego życia, gdyż „heteroseksualni szowiniści” nic innego nie robią, tylko czyhają na to, by unieszczęśliwić i zmaltretować każdego geja i każdą lesbijkę…
Żeby było jasne. Nic nie mam przeciwko homoseksualistom. Ani mnie oni ziębią, ani pala. Nade wszystko szanuję ludzką wolność, suwerenność, podejmowanych decyzji, tolerancję i szacunek wobec każdego człowieka. Uważam, iż każdy ma prawo do tego, by żyć według własnych reguł i wartości. Oczywiście, jeżeli nie stoją one w sprzeczności z dobrem innych. Ale cenię i szanuje również zdrowy rozsądek, obiektywizm, i zachowanie w życiu właściwych proporcji w ocenie rzeczywistości. Uważam też, iż prawda stoi wyżej niż jakakolwiek polityczna poprawność i osobisty zysk.
komentarze
Panie Zbigniewie!
Zgadzam się z Panem. Razi mnie tylko to zastrzeganie się w ostatnim akapicie, że nie ma Pan problemu z homosiami. A co to ma do reszty tekstu?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 14.06.2009 - 19:00