U Kocura

Jan Kocur jest dyrektorem oddziału firmy ubezpieczeniowej o światowym, globalnym i międzynarodowym znaczeniu o nazwie „ABC – Holanden, Holanden, Holanden”. Znany aktor komediowy Marek K., nieprzerwanie dzień i noc reklamuje jego usługi na wszystkich kanałach stacji telewizyjnych w kraju i na świecie. Powodzenie Kocura jest niebywałe. Tłumy klientów żądnych zainwestowania swoich ostatnich oszczędności szturmują jego biuro mieszczące się przy ul. Grabiszewskiej 1000 we Wrocławiu. Znający się na interesie Kocur zatrudnia sztaby wysoko wykwalifikowanych pracowników, którzy bez wytchnienia pracują i choć padają ze zmęczenia, to jednak nie mogą podołać obowiązkom formalnym zarejestrowania w swoich kartotekach wszystkich chętnych. Kocur stale inwestuje i rozwija się, osiąga kolosalne zyski, a jego osoba odgrywa dominującą rolę w polityce regionalnej i lokalnej, jest ważną personą z którą musi liczyć się Prezydent i Premier RP, a także Komisja Europejska, Prezydent Bush, a nawet Angela Merkel, której jest osobistym przyjacielem. Długie kolejki, zapisy i komitety kolejkowe oraz patrole policji regulują ruch klientów czekających na łaskawe przyjęcie przez urzędników firmy. Wywołuje to jednak gniew tłumów, krytykę prasy i wszelkich mediów oraz głuchą zawiść konkurencji. Za zgodą JE Jana Kocura mieliśmy okazję obserwować dzień pracy firmy „ABC – Holanden, Holanden, Holanden”, a dziś już tylko „ABC”, dzień powszedni pełen trosk, problemów, konfliktów i sukcesów jego prawie całkowicie zautomatyzowanego szefa i personelu.

Tajemnica zysków
We wrocławskim oddziale firmy „ABC” dzień rozpoczyna się punktualnie o godz. 9.00. Szef osobiście otwiera drzwi i wita w nich pierwszych klientów, kierując ich do licznych pokoi. Jako czuwający nad swoim interesem Kocur biega od pokoju do pokoju stale niedowierzając, czy aby ktoś nie odpoczywa, wszak Kocur bardzo dobrze płaci swoim pracownikom. O ich zarobkach krążą opowieści. Jedna z nich głosi, że najlepiej zarabiającym pracownikom wystarcza na pełne wyżywienie. Przodownikom starcza nawet na drugie śniadanie w pracy, które mogą spożyć w ściśle określonej porze nie przekraczającej 15 minut. Kocur dba przede wszystkim o higienę i toalety. Jego zaufani pracownicy donoszą szefowi, jak długo, kto tam przebywa i ile zużywa środków czystości. Szef wszystkie te informacje nanosi na tabele, gdzie analizuje koszta własne i na tej podstawie wyznacza maruderów, którzy ośmielają się bezczelnie i bez żadnych ograniczeń korzystać z wody, papierowych ręczników i odświeżacza powietrza marki „Briese”, którego ślady po użyciu widoczne są na eleganckich kafelkach toalety Kocura. Jest to przedmiotem niekończących się debat, napomnień i dyscyplinowania zawsze niepokornych, niesfornych, roztargnionych i rozrzutnych jego podwładnych. Kocur bez przerwy wszystkim przypomina, że on tu ponosi koszta utrzymania pracowników, którzy tak naprawdę nic nie robią, a on tylko z litości i ze swojej przysłowiowej łagodności utrzymuje ich dając im możliwość zdobycia zawodu i zarobienia tak kolosalnych pieniędzy, że powinno im coś jeszcze zostać na inne wydatki poza wyżywieniem siebie, o rodzinie już nie wspominając. Kocur tak potrafi zmotywować swoich pracowników, że bardzo niechętnie około północy opuszczają oni biuro udając się tylko na kilka godzin do domu. Sieć wpływów jest stale poszerzana. Wyjazdy, delegacje, penetracje, spotkania, szkolenia, mitingi, castingi, wszystko to na jego głowie. Ot i cała tajemnica zysków, powodzenia i świetności firmy „ABC”, a dawniej „Holanden, Holanden, Holanden”. Kocur tego nie kryje i z dumą opowiada dziennikarzowi o swoich metodach pracy.

Nienasycony Kocur
Mając takie powodzenie, inny na jego miejscu dawno dałby już sobie spokój z dalszym rozwojem firmy. „Nasz Kocur takich głupstw nie robił...”. Wie, że należy wykorzystać każdą nadarzającą i nienadarząjącą się okazję do zdobycia kolejnych zysków, kapitałów, klientów, obrotów i przychodów. Kocura denerwuje, że tłumy szturmujące jego biuro to zaledwie mały procent mieszkańców Wrocławia, a jeszcze mniejszy procent w skali kraju, a całkiem już znikomy promil w skali globu. Kocura hobby to globalizm. Aby jakoś zaradzić temu palącemu problemowi zatrudnia ekipę telemarketerek, które nie odrywając się od telefonu przez całą dobę dzwonią do potencjalnych klientów z propozycjami nie do odrzucenia. Kocur martwi się o przyszłe emerytury swoich klientów. Czuje się odpowiedzialny za pomyślność ludzi, którzy nie chcą i nie potrafią zadbać o swoją przyszłość. On musi to zrobić za nich. Zdarzają się jednak niewdzięcznicy, którzy nie potrafią docenić ofiarowanej przez Kocura pomocy w pomnażaniu jego kapitału. Niektórzy w rozmowach telefonicznych pozwalają sobie na nieparlamentarne wyrażenia pod adresem firmy. Tych opornych Kocur odnotowuje na specjalnej czarnej liście. Jest to wydanie na nich wyroku, który polega już na ich nieustannym nękaniu telefonami, aż do poddania się. Jak wyjaśnił nam Kocur największe sukcesy osiąga około trzeciej w nocy, kiedy wyrwani ze snu nawet najodporniejsi na jego argumenty, przyznają mu rację, kapitulują i na wszystko się zgadzają, byleby Kocur więcej już nie dzwonił. Opowiadając to Kocur dyskretnie się uśmiecha poruszając wąsami. Kocur jest przekonany, że jest to metoda uniwersalna, prosta i przede wszystkim niezwykle skuteczna. Dziś podbija on Wrocław, a jutro do jego stóp padnie Warszawa, potem Bruksela, Moskwa, Paryż, Londyn, Nowy Jork i Pekin. Oczywiście, aby to osiągnąć Kocur musi stanąć na czele ABC. Choć nikt z jego przełożonych i zwierzchników o tym jeszcze nie wie, to trzeba przyznać, że również nikt z nich nie dorównuje mu pomysłami, wizjami i żelazną konsekwencją w dążeniu do celu. Kocur tego nie ukrywa, bo decyzje o jego awansie już zapadły, a ich wykonanie ma nastąpić w ciągu najbliższych kilku dni.

Biznes Kocura
Źródłem sukcesów Kocura jest jego bardzo elastyczna umiejętność rozdzielania spraw rodzinnych, prywatnych, religijnych i towarzyskich od biznesu. Wychowany w ultrakatolickiej rodzinie, przejął od rodziców gorliwość we wdrażaniu w życie wszystkich posoborowych reform. Europejczyk w każdym calu, postępowy aż do granic możliwości. Politycznie zawsze mocno związany ze zwycięską partią. Wiele podróżuje po całym świecie, jednak najbardziej imponuje mu holenderska kultura, obyczaje, tradycje tolerancyjności, wyrozumiałości dla innych i w ogóle wszelkiej wolności sumienia oraz biznesu. Całkowite poświęcenie się dla firmy umieli docenić holenderscy przełożeni, którzy mimo jego bardzo młodego wieku powierzali mu coraz bardziej kluczowe stanowiska w swojej firmie. O wszystkich zaletach holenderskiej kultury pełnej miłości bliźniego potrafi mówić bez końca. Jego zachwyt na tymi prostymi, a tak wzniosłymi ideami jest autentyczny, pełen absolutnego przekonania i misyjnego żaru. Jak sam powiada wszystkie te wzniosłe uczucia musi oddzielić od biznesu. Tu liczą się pieniądze i nic więcej. Każdy ma swoją normę, którą Kocur wyznacza indywidualnie według własnego uznania. Kto nie wyrabia normy ląduje na bruku i nic tu nie ma do rzeczy czy jest to jego rodzona matka, ojciec, czy jeszcze ktoś inny. Jeden z lekarzy, który przed kilkunastu laty wyleczył małego jeszcze wtedy Jasia Kocurka z groźnej choroby przyszedł go odwiedzić z prośbą o wsparcie w trudnej życiowej sytuacji, jakiej los mu nie oszczędził. Lekarz mając na względzie ubóstwo jego rodziny za swoje wizyty nie brał ani grosza, a wszystkie lekarstwa przynosił za darmo. Kocur bardzo wdzięczny, przyjął lekarza z otwartymi ramionami, za wyleczenie go z choroby dziękował ze łzami w oczach. Kiedy jednak dowiedział się po co lekarz do niego przyszedł, bez ceregieli wyrzucił go za drzwi. Tu jest biznes, tu przynosi się dochód. Tu nie jest towarzystwo dobroczynności. Tak tłumaczył ten gest lekko skonfundowanym pracownikom, którzy słyszeli, jak jeszcze na schodach lekarz opuszczając Kocura, gorzko żałował, że nie pozwolił mu wtedy spokojnie zdechnąć. Biznes wymaga tempa, a wiadomo, że ludzie się lenią i nie zawsze z odpowiednią szybkością przekazują swoje pieniądze na konto Kocura. Jak wyjaśnia on na niekończących się szkoleniach ludziom trzeba życzliwie w tym pomagać. Np. Do każdej polisy ubezpieczeniowej musi być wypełniona ankieta osobowa klienta z wszystkimi jego danymi, zastrzeżeniami, poglądami i zasadami jakie wybiera on w oferowanym mu pakiecie. Każdy, kto daje klientowi stos papierów do wypełnienia, traci klienta, bo ten po pierwsze nie wie jak to wypełnić, po drugie, marudzi, zwleka i o wszystko się pyta. Po trzecie ciągnie się to tygodniami zwykle z negatywnym efektem. Kocur to wszystko uprościł niebywale. Klientowi daje gotową wypełnioną już przez siebie samego ankietę, którą tylko dołącza do akt. Jakie to proste. Pracownicy twierdzą, że wprost genialne. Stos wypełnionych ankiet czeka już na każdego klienta, tylko wpisać nazwisko i adres. Niby nic, a jaka oszczędność czasu, pracy i kłopotów. Tego rodzaju pomysłów Kocur ma tysiące.

Legenda
Na tym tle legenda Kocura rozprzestrzenia się błyskawicznie w mieście, w kraju i na świecie. Otóż zawistnicy oraz ciemnogród i tzw. „moherowe berety” widząc rozmodlonego Kocura w kościele, szepczą, że to Antychryst przybył do Wrocławia, a zapowiadana Apokalipsa tu będzie miała swój początek. Liberalni literaci, koneserzy i artyści twierdzą, że to kocur Behemot z powieści Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata” we własnej osobie przybył do Wrocławia. Na dowód czego podają, że każdy kto dłużej pracował z Kocurem dostawał pomieszania zmysłów. Wszystko to odnotowuję tylko ze względu na kronikarską ścisłość, gdyż niezależnie od tych marginalnych i nielicznych głosów krytyki, popularność Kocura rośnie jak lawina której nic i nikt nie może się oprzeć.
Adam Maksymowicz

Autor wyjaśnia, że wszelkie podobieństwa do okoliczności, nazwisk i adresów podanych w tym tekście są czysto przypadkowe i niezamierzone oraz nie mają żadnego związku z prawdziwymi wydarzeniami, osobami i instytucjami mającymi swoją siedzibę w mieście Wrocławiu.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Adamie!

A do kogo i czego może być zupełnie przypadkowo podobna historia przedstawiona przez Pana?

Pozdrawiam


Pytanie

Oto jest pytanie, jak mawiał pewien duński książę. Zupełnie przypadkowo podobna firma z identycznie opisanym tu szefem może jednak istnieć, stąd zastrzeżenie , że wszelkie podobieństwo jest niezamierzone itp. Nie mam zamiaru na starość włóczyć się po sądach. Przy okazji powtórzę anegdtę o bardzo bliskim mi pisarzu Jacku Londonie. Na jednym ze spotkań autorskich rozegzaltowana dama krzyknęła, że tylko absolutny geniusz mógłby to wszystko wymyśleć, co on opisał w swoich opowiadanich z Północy. Podczas, gdy prawda jest bardziej prozaiczna, on opisał tylko to co sam widział i przeżył w rzeczywistości, a niczego nie wymyślił.
Pozdrawiam


Wskazówka

Proszę przed dziennikiem TVP i w przerwach zobaczyć kogo reklamuje znany aktor Marek K.


Subskrybuj zawartość