Górnośląski Nobel (5)

Otto Stern jak sugeruje jego nazwisko był gwiazdą współczesnej fizyki molekularnej, kwantowej i atomowej. Max Born nazwał go „największym eksperymentatorem naszych czasów”. Przyszły genialny fizyk urodził się 17 lutego 1888 roku w Żorach na Górnym Śląsku w kupieckiej rodzinie żydowskiej, gdzie jego rodzice zajmowali się hurtowym handlem zbożem i produktami zbożowymi. W 1892 roku Sternowie przenieśli się do Wrocławia, gdzie Otto rozpoczął naukę w czteroletniej szkole powszechnej (Vorschule) połączonej z gimnazjum św. Jana (Johannnesgymnasjum). Po uzyskaniu matury w 1906 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Wrocławskim wybierając chemię. Swoją wiedzę w tym kierunku pogłębiał na uniwersytetach we Freiburgu i w Monachium, gdzie spotkał się z najwybitniejszymi fizykami tamtej epoki. Studia ukończył w 1912 roku pracą doktorską z chemii fizycznej pt. „Przyczynek do teorii ciśnienia osmotycznego stężonych roztworów oraz rozważania dotyczące znaczenia prawa Henry’ego dla stężonych roztworów dwutlenku węgla w rozpuszczalnikach organicznych w niskich temperaturach” napisaną pod kierunkiem Heinricha Biltza. Egzemplarz tej pracy zachował się w zbiorach Biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego. Po ukończeniu studiów wyjechał do Pragi, gdzie był asystentem u Alberta Einsteina. Wkrótce obaj przenieśli się do Szwajcarii. Na politechnice w Zurichu Einstein otrzymał stanowisko profesora fizyki teoretycznej, a Stern był jego asystentem w Katedrze Fizyki Matematycznej. Tutaj uzyskał habilitację i stanowisko docenta z prawem prowadzenia wykładów w swojej specjalności. Pod koniec pierwszej wojny światowej, którą spokojnie przetrwał w służbach meteorologicznych, powołany został do zespołu naukowców szukających „cudownych broni”. Było już na to za późno. Po wojnie rozpoczął pracę na Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem pod kierunkiem Maxa Borna. Tutaj przez następne 25 lat przeprowadził najbardziej doniosłe doświadczenia w zakresie eksperymentalnych pomiarów molekuł. Wraz z Walterem Gerlachem dokonali w 1921 roku bezpośredniego pomiaru ich prędkości. Zjawisko to nazwane zostało kwantowaniem przestrzennym stając się jednym z podstawowych pojęć mechaniki kwantowej. Eksperyment ten przyniósł Sternowi uznanie na całym świecie. Doświadczenie Gerlacha – Sterna opisane jest we wszystkich podręcznikach fizyki. W 1923 roku otrzymał on stanowisko profesora zwyczajnego na uniwersytecie w Hamburgu oraz stanowisko dyrektora Instytutu Chemii Fizycznej. Podczas dalszych badań eksperymentalnych wraz z Immanuelem Estermannem wykazali falową właściwość materii. Od tego czasu przez jego laboratorium przewija się cała plejada uczonych, którzy później dokonali na tej drodze dalszych równie fascynujących odkryć. Stern prowadził nadal intensywne badania, podczas których odkrył, że moment magnetyczny protonu w molekule wodoru jest trzy razy większy niż się tego spodziewano. Najlepszy okres jego badań i sukcesów naukowych został przerwany przez dojście Hitlera do władzy. Stern zrezygnował ze wszystkich stanowisk i udał się na emigrację do USA. Po przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do wojny został on dołączony do zespołu, którego zadaniem było opracowanie założeń naukowych dla skonstruowania bomby atomowej. Podczas pobytu w USA w 1944 roku otrzymał Nagrodę Nobla „za wkład w rozwój metod badań nad promieniowaniem molekularnym oraz za odkrycie momentu magnetycznego protonu” . Uczestnictwo Sterna w realizacji projektu Manhattan wywołało jego niepokój co do przeznaczenia budowanej bomby atomowej, w sytuacji kiedy Niemcy wojnę miały już przegraną. O swoich rozterkach informował Alberta Einsteina, czego rezultatem było skierowane memorandum ostrzegające administrację amerykańską przed straszliwymi skutkami użycia tego rodzaju broni. Po zakończonej wojnie, a szczególnie po Hiroszimie przeżywał załamania psychiczne. W tym stanie przeszedł na przedwczesną emeryturę i osiadł w Berkeley w Kaliforni. Od tego momentu przez całe następne 20 lat pozostał bezczynny naukowo. Przez całe swoje życie pasjonował się filmem. Zmarł w kinie 17 sierpnia 1969 roku i pochowany został w Berkeley.

Adam Maksymowicz

Opracowano na podstawie: Piotr Greiner – Nobliści ze Śląska. Dom Współpracy Polsko – Niemieckiej. Gliwice – Opole. 2005.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Nobliści Śląscy

Piszę notatki na ich temat coraz bardziej doznając rozterki, czy aby są one komuś potrzebne. Nie chodzi tu tylko o brak komentarzy, chociaż trzeba zauważyć, że np. odkrycie Friedricha Bergiusa sposobu produkcji benzyny syntetycznej w znacznym stopniu przyczyniło się do późniejszych sukcesów wojennych III Rzeszy. Dramatyczny los prawie wszystkich laureatów Nobla też winien nasuwać nie jedną refleksję. Wyraźnie spada jednak ilość Czytelników (odsłonięć), co wskazuje na wyczerpanie się zainteresowania się tematem daleko jeszcze przed jego zakończeniem. Generalnie kieruję się zasadą, ze póki jest choc jeden Czytelnik warto pisać. Jeżeli Redakcja i Czytelnicy podzielą mój pogląd w tej sprawie, to być może odnotujemy wszystkich noblistów ze Śląska.


Szanowny Panie Podróżny

Warto pisać nawet dla jednego czy paru czytelników dziś, a także dla tych, którzy pojawią się później. Osobiście zdecydowanie przedkładam jakość nad ilość. Na przykład wolę 2 prawdziwych przyjaciół od 10 fałszywych. Choć to akurat pewnie mało odkrywcze. Tylko, że to się odkrywa przez całe życie. Chcąc-niechcąc. Niech Pan pisze. Warto.


Panie Podróżny

niech Pana mniejsza ilość komentarzy nie zraża.

Są teksty które się czyta, zachowuje w pamięci, a do których o rozsądny, wnoszący coś komentarz trudno. Śląscy nobliści mają wielu czytelników. Bardzo chciałbym o wszystkich przeczytać.

merlot


Panie Adamie!

Popieram merlota! Należy pisać.
Niepokoi mnie tylko upływ czasu w Pańskiej notce. Np. bohater osiada po I wojnie we Frankfurcie nad Menem, gdzie przez 25 lat coś robi, a po dojściu Hitlera do władzy emigruje z Niemiec. Hitler doszedł do władzy w niecałe 15 lat po zakończeniu I wojny światowej. Zatem gdzieś ginie 10 lat!
Proszę te relacje czasowe posprawdzać.

Pisać, pisać i jeszcze raz pisać.

Pozdrawiam


Panie Podróżny

Tu o błąd metodologiczny chodzi.
Pański.
Pan nie pracujesz nad sobą i swoim warstatem tak czytać – warstatem.

Co to jest za informacja, w pierwszych zdaniach, że nie dość, że ślązak, to na dodatek żyd?
Panie, taki coś, to aż mrowi po karku i powoduje nerwowe rozglądanie się za portfelem i aktem własności.
Na ziemiach zachodnich i nie tylko.
;)
Igła


Zachęta i 25 lat

Dziękuję za zachętę. Trzeba pisać. Jeżeli chodzi o 25 lat, to do tych 15 lat w Niemczech trzeba jeszcze doliczyć 10 lat w USA, do momentu otrzymania nagrody Nobla (nagroda została przyznana w 1944 roku za rok ubiegły 1943) i udziału w pracach nad bombą A. Pisząc trudny tekst z zakresu fizyki kwantowej itp. nie zawsze panuję nad ścisłością tekstu. Niezręcznie użyłem w tym wypadku słowa “Tutaj” mając na myśli największe jednak “tutaj” tzn.osiągnięcia naszego bohatera w Niemczech, a te 25 lat po prostu podobały mi się jako ciągłość badawcza i biograficzna wyraźnie wyeksponowana w obszernym kilkunastostronicowym szkicu zawartym w książce, na którą się powołuję. W następnej edycji trzeba to poprawić i napisać bardziej jednoznacznie. Panu Jerzemu Maciejowskiemu dziękuję za trafną uwagę. Wszystkim Czytelnikom dziękuję za zainteresowanie się trudnymi tekstami o pracach noblistów. Pisząc je staram się przekazać również pewne minimum wiedzy nawet o najbardziej skomplikowanych badaniach, za które otrzymali oni tę prestiżową nagrodę. Nie jest to najłatwiejszy tekst do czytania, dlatego miałem wątpliwości co do dlalszych edycji. Po zapoznaniu się z komentarzami już ich nie mam.

Pozdrawiam


Poprawność polityczna

Rozumiem, że ten błąd metodologiczny dotyczy ujawnienia pochodzenia żydowskiego, gdyż może to być odebrane ujemnie, niechętnie itp. Na pięć notatek o śląskich noblistach w trzech wypadkach zaznaczyłem ich żydowskie pochodzenie. Autor ksiażki na którą się powołuję pisze bardziej po mysli Igły (” był wyznania mojżeszowego”). Nie spodziewałem sie, że ktoś tak odbierze moją informację, wydawało mi się, że o śląskich noblistach piszę z sympatią i podziwem dla ich dokonań niezależnie od tego, jakie było ich pochodzenie. Ten podziw i sympatię żywię również dla Żydów, Polaków, Niemców, Francuzów i każdej innej narodowości, która zasłużyła się na polu nauki, literatury, sztuki i w każdej innej dziedzinie. Nie widzę powodu do ukrywania pochodzenia noblistów, po prostu taka jest prawda. Tu wydaje mi się jest właściwe miejsce do wspomnienia, że jeden z moich najlepszych przyjaciół na studiach Jakub B. był Żydem i nigdy tego nie ukrywał. Był najzdolniejszym studentem na roku, któremu mogłem tylko niekiedy dorównać. Jedynie lepszy byłem w szachach, ale w tej akurat dziedzinie miałem już standardt prawie zawodowy. Wiele mu zawdzięczam i zawsze pamiętam o jego pomocy jakiej mi udzielał. Po studiach wyjechał do Izraela i wszelki słuch o nim zaginął. W tym miescu wypada też wspomnieć, że razem z Jakubem B. słuchaliśmy wykładów na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie również studiował Otto Stern. Poprawnością polityczną się nie przejmuję. Być może, że ktoś uzna to za błąd, ale to jego problem, bo ja błędu nadal nie widzę, a poprawności politycznej, która jest moim zdaniem dobra dla tresury zwierząt nie mam zamiaru się podporządkowywać. Igłę pozdrawiam.


Panie Podróżny

A dlaczego nie wymienił pan Walonów, pustoszących i eksploatujących Sudety?
:)
Igła


Waloni

Wydawało mi się, że mam teraz pisać o noblistach ze Śląska, a nie o Walonach. Po prostu nie nadążam pisać o wszystkim na raz. Za zamówienie tematu bardzo dziękuję. Kiedyś i na nich przyjdzie kolej.


Igło,

Przyzwyczaiłem się do Twojego emploi, ale Podróżny może niekoniecznie.

Napisał serię absolutnie i totalnie niekonfliktowych, ciekawych tekstów, więc po cholerę się czepiać?

merlot (przyjaźnie skądinąd)


Panie Merlocie

Faktycznie, p. Podróżny nie chwyta mojego ciętego i głębokiego dowcipu.
Oddalam się niezadowolony, frustrację wyładuję na obiadowym pęczaku a potem Ciapku.

Pozdrawiam obu panów.
Igła


No Igło, to już lepiej:-)

Pozdrów Ciapka ode mnie koniecznie…

merlot


Cięty i giętki

Być może, ze nie chwytam. a być może nie chcę chwytać. Nie chcę, bo nie jestem do końca pewien, czy to tylko dowcip, bo sugestia jest taka, jakby trochę mniej przyjemna, a w dzisiejszych czasach zostać antysemitą jest stosunkowo łatwo, dlatego wolę nie ryzykować. Tu podam również dowcip, tyle że prawdziwy. W lokalnej TV dawno, dawno temu miałem okazję spotkać się z jednym z rządowych doradców Naszego Drogiego Bronisława, który na dzień dobry od razu do mnie krzyknął: “Pan jesteś antysemita”, na co nie zbity z tropu odpowiedziałem, że jest to troche niemożliwe, bo jestem Żydem. Doradcy odebrało mowę! Stanowczo jednak zaprzeczył. Zapytałem, go skąd on wie, że nie jestem Żydem? Wszak pochodzę ze Lwowa, tam wszystkie nacje zgodnie ze sobą żyły i współzyły. A więc skąd on to wie? Doradca w swojej łaskawości skapitulował i uznał mnie za Żyda. Co zawsze z dumą wszystkim opowiadam, bo w dzisiejszych czasach bezpieczniej być Zydem, niż antysemitą. Podsumowujac ten dialog doradca powiedział, że za to Polacy są antysemitami. I tak fortelem uszedłem z pod antysemickiej łatki. Nauczony doswiadczeniem, wolę być ostrożny niż wpadać w łatwe sidła i pułapki. Mój Cezar przesyła pozdrowienia dla ostatniego wolnego Ciapka.


Subskrybuj zawartość