Ostatnie dzieło Rzeczypospolitej Obojga Narodów jakim było uchwalenie Konstytucji 3 Maja po dzień dzisiejszy budzi podziw dla jej twórców. Choć konstytucja ta praktycznie nigdy nie weszła w życie, była ostatnim tchnieniem ginącego państwa, była jego testamentem, w imię którego kolejne pokolenia zrywały się do odzyskania utraconych atrybutów suwerennego państwa. Tak to wygląda od strony patriotycznej tradycji, od strony święta narodowego, od strony stereotypów naszej pamięci narodowej. Tymczasem konstytucja ta była wynikiem prowadzonej międzynarodowej gry politycznej, której celem było zniszczenie państwa polskiego. Łatwe dzielenie ówczesnej polskiej sceny politycznej na stronnictwo patriotyczne i targowicę, do złudzenia przypomina podział z tego samego czasu francuskiego parlamentu na lewicę i prawicę. Ci pierwsi twierdzili, że najpewniejsze efekty uzyskuje się przy zastosowaniu terroru, gwałtu i zastraszenia, ci drudzy byli całkiem odmiennego zdania i uważali, że bardziej trwałe sukcesy osiąga się przy pomocy oszustwa, łatwych obietnic, prostych rozwiązań i propozycji, których nikt nie zamierza realizować.
Amerykanin
O tym jak było naprawdę z Konstytucją Trzeciego Maja w sposób dość systematyczny i jednoznaczny możemy dowiedzieć się tylko z literatury amerykańskiej. Na początku minionego wieku młody amerykański student Robert Howard Lord odbywał praktykę zawodową u swego mistrza Cary Coolidge, który był profesorem historii na Uniwersytecie Northwestern i Harward. W latach 1908 – 1910 pełnił on obowiązki sekretarza ambasady USA w Petersburgu i zabrał ze sobą swojego zdolnego studenta. Ten przyglądając się historii Europy ze zdziwieniem zauważył nagłe zniknięcie jednego z wielkich europejskich państw, jakim była Polska. Zaintrygowany rozpoczął zbieranie materiałów na ten temat. Badał archiwa w Berlinie, Wiedniu, Petersburgu i w Moskwie. Na tej podstawie napisał on rozprawę doktorską pt. „The Second Partition of Poland”. Mając 30 lat został profesorem historii na Uniwersytecie w Harwardzie. Przez półtora roku (1918 – 1919) jako członek zespołu ekspertów delegacji amerykańskiej na konferencje pokojową w Wersalu odegrał poważną rolę w sporze o przyszłe granice państwa polskiego. Mając duży wpływ na prezydenta Wilsona, wielokrotnie i skutecznie hamował niekorzystne dla Polski zamierzenia premiera Wielkiej Brytanii Davida Lloyda Georg’a. Lord wyznawał pogląd, że odbudowa państwa polskiego jest naprawą największej zbrodni politycznej jaką znała Europa, przywróceniem zasady sprawiedliwości w stosunkach międzynarodowych. Był on głęboko przekonany, że państwo polskie powinno być odbudowane w swoich granicach historycznych, a nie formowane jako nowy organizm. Zasadę „etnograficzną” uważał za niepraktyczną i nieprecyzyjną, zwracając uwagę na fałszowanie statystyk narodowościowych przez mocarstwa rozbiorowe i niepodobieństwo ustalenia bezspornych kryteriów przynależności narodowej. Zgłosił też wniosek, aby Polska otrzymała od Ligi Narodów mandat dla obszarów położonych na wschód od linii Bugu w celu przygotowania na ziemiach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej plebiscytu, który rozstrzygnąłby o ich przynależności państwowej. W roku 1921 został wybrany członkiem – korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności, a tytuł doktora honoris causa nadał mu uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie. Po konferencji w Wersalu otrzymał najwyższą rangę profesora obejmując katedrę historii nowożytnej w Hrwardzie. Miał wtedy 39 lat. Dwa lata później nagle opuścił uniwersytet i wstąpił do katolickiego seminarium duchownego. Otrzymał święcenia kapłańskie, a kardynał O’Connel powołał go na profesora historii w Seminarium w Brighton, gdzie uprzednio się kształcił. Dla „New York Times” udzielił wywiadu w 1945 roku występując przeciwko nieprzyjaznym Polsce tendencjom i poglądom rozpowszechnianym wtedy w USA. Zmarł jako prałat w 1954 roku.
Drugi rozbiór Polski
Jest to dzieło typowo amerykańskie, w którym nic co wiadome nie może być pominięte. Napisane w stylu sensacyjnej walki wywiadów, dyplomatycznych zabiegów, szpiegowskich donosów i gonitw posłów i kurierów, którzy muszą określone wiadomości dostarczyć ściśle określonym osobom natychmiast i bez żadnej zwłoki. Wszystko to udokumentowane jest z naukową precyzją, doskonałością warsztatową i dociekliwością tak charakterystyczną dla anglosaskich pisarzy kryminalnych, z ich umiejętnością rozwiązywania najbardziej nawet zawiłych układów, porozumień i spisków. W dziele tym dokonano drobiazgowej analizy porównawczej materiałów archiwalnych wszystkich trzech mocarstw rozbiorowych. Robert Howard Lord był jedynym i jak dotąd ostatnim historykiem, który miał wgląd do tajnych dokumentów rosyjskich, wyjaśniających politykę Petersburga w sprawie drugiego rozbioru Polski. Zezwolenie na tego rodzaju badania mógł otrzymać tylko dlatego, że był Amerykaninem, osobą egzotyczną, która jak sądzono – i tak niewiele zrozumie z zawiłych komplikacji polityki europejskiej. Pisząc swoją rozprawę autor ten nie był zainteresowany udowadnianiem któregokolwiek z poglądów ówcześnie rozpowszechnionych na temat przyczyn upadku I Rzeczypospolitej. Pracę swoja pisał jedynie z potrzeby poznania prawdy o likwidacji jednego z mocarstw europejskich. Rozpatrując sytuację każdego z państw rozbiorowych oraz polską politykę wewnętrzną i zagraniczną omawia wszelkie dostępne mu dokumenty, decyzje, inicjatywy, rozmowy i sugestie zawarte w protokółach dyplomatycznych, notatkach i listach. Są tu cytowane, a nawet załączone w formie aneksów, tajne raporty posłów i agentów obcych mocarstw. Wynika z nich niezbicie, że Prusacy popierali i finansowali, a także politycznie wspierali wszystkie działania związane z uchwaleniem Konstytucji 3 Maja. Sugerowali przyjęcie w niej jak najradykalniejszych rozwiązań, będąc pewnym, że Rosja nigdy ich nie zaakceptuje i będzie zmuszona do interwencji w Polsce. W tym samym czasie, kiedy Prusacy doradzali twórcom Konstytucji 3 Maja, jednocześnie tajnymi drogami, wspierali rosyjski sprzeciw mając na względzie wspólną w Polsce interwencję i nabytki jej kosztem, co później stało się faktem. Lord ustosunkowuje się też do wszystkich polskich działań stawiając pytania, czy tylko Polacy ponoszą odpowiedzialność za likwidację swojego państwa, co jest ulubioną tezą państw rozbiorowych. Czy mądrze i roztropnie było podejmować próbę odzyskania niepodległości w takim właśnie momencie, gdy rozbiory planowano już od dawna i szukano tylko odpowiednich pretekstów. Takim pretekstem rozbiorowym stała się właśnie Konstytucja 3 Maja. Według planów rozbiory miały być przeprowadzone „pokojowo’ na wniosek i za zgoda Polaków!! O współczesnych analogiach nie wspominam, bo każdy z czytelników je zna.
Pamięć
Dzieło Roberta Howarda Lorda , które tylko dwukrotnie w Polsce było wydane przez PAX (1973, 1984) w nakładzie kilkuset egzemplarzy jest nadal całkowicie niedostępne. Pytanie dlaczego tak jest, uważam za retoryczne, a analogie dzisiejsze do tamtych sytuacji nasuwają się same. Nie mniej Robert Howard Lord zasługuje na wdzięczna pamięć nie tylko jako historyk, który odkrywa mechanizmy nowoczesnej, drapieżnej polityki wielkich mocarstw, lecz przede wszystkim dlatego, że uczy nas twardego rachunku politycznego, realizmu i wykorzystywania nadarzających się okazji, uczy uniwersalnych, zawsze potrzebnych umiejętności. Odpowiedź na pytanie dlaczego jego osoba jest całkowicie zapomniana, zarówno przez polskich historyków, jak i polityków pozostawiam czytelnikom tego tekstu.
Obłuda
Trudno inaczej nazwać uroczystości związane z upadkiem własnego państwa. Ci, którzy dzisiaj tak uroczyście wspominają wspaniałe dzieło Konstytucji 3 Maja jednocześnie publicznie wyrażają swój sprzeciw dla jej jeszcze aktualnych rozwiązań polityczno – ustrojowych. Chodzi tu przede wszystkim o rozdzielenie władzy ustawodawczej od wykonawczej. Konstytucja w związku z tym zabraniała pełnienia jednocześnie funkcji posła i ministra rządu, gdyż w ten sposób rząd sam siebie miałby kontrolować. Podobnie konstytucja ta zabraniała poprawiać ustawy uchwalone przez sejm tej samej kadencji. Chodziło tu o powagę sejmu. Konstytucja zezwalała na takie poprawki pod warunkiem rozwiązania sejmu i nowi posłowie mogli dokonać dopiero należnych poprawek. Ci co uchwalili złą ustawę musieli odejść, ze względu na to, że wykazali brak umiejętności do uchwalania tego rodzaju aktów prawnych. Politycy wszystkich partii tak odświętnie czczących Konstytucje 3 Maja na tego rodzaju postulaty odpowiadają, żeby nie zawracać im głowy, bo mają ważniejsze sprawy do rozstrzygnięcia. Czas chyba najwyższy pozbyć się tych obłudników, gdyż w przeciwnym wypadku historia może się powtórzyć.
Adam Maksymowicz
komentarze
Panie Adamie!
To jest poezja i balsam na moje serce! Czy ma Pan omawiany tekst? Może dałoby się go upowszechnić?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 02.05.2008 - 05:39.
.
Magia -- 03.09.2008 - 16:08Polacy byli
o tyle winni rozbiorom, że nie potrafili wystawić silnej armii, znaleźć sojuszników, zmodernizować kraju. Wyłonić silnej władzy
Igła -- 02.05.2008 - 08:35Przez 100 lat, bo upadek rozpoczął się za Sobieskiego.
Oddzielić
Dzieła niwątpliwie politycznego, jakim była Konstytucja 3 Maja nie da sie oddzielić od warunków, autorów i celów jakim miała ona słuzyć. To troche tak, jak by oddzielac sprawy słuzbowe od prywatnych. W ten sposób moja matka, która odwiedza mnie w pracy przestaje byc matką, bo w pracy są sprawy służbowe….
Podróżny -- 02.05.2008 - 09:17Józef Piłsudzki w ten sposób przestaje znać swoich legionowych przyjaciół, bo teraz jest naczelnikiem państwa, a to sprawa polityczna, a tam wojskowo – prywatna (sam chciał być żołnierzem). W ten sposób mozemy dojść do absurdu…
Droga Pani Magio w histori zarówno politycznej, jak i osobistej wszystkie sprawy nawzajem się przeplataja i wspomagają w zakresie realizacji interesów prywatnych, państwowych i międzynarodowych. Nasze juz współczesne Komisje Sejmowe badajace rózne wydarzenia potwierdzały to wielokrotnie.
Pozdrawiam
Winni rozbiorom
Oczywiście, ze Polacy byli winni, nawet przede wszystkim, bo doprowadzili państwo do takiego stanu, ze mozna było rozbiory zrealizowac. Nie oznacza to, że mocarstwa rozbiorowe, które dazyły do rozbiorów sa bez winy. Nie da się tu wyważyc, kto bardziej jest winny, choć osobiście uaważam, że nasza naiwność, a nawet prymitywizm polityczny po dziś dzień obecny w naszym życiu codziennym miały decydujace znaczenie. Konstytucja 3 Maja jest tego dowodem, również jej świętowanie ma swój podwójny podtekst. Wspaniałe zapisy, nigdy nie zrealizowane, a dziś kiedy mozna to uczynic, to po prostu tą piękną Konstytucją politycy wycierają swoje gęby jak ścierką, którą później wyrzuca się do kosza. Jednoczesnie nabożnie czczą dzieło, itp.itd. zwykłe obrzydliwe zakłamanie, które i dzisiaj moze skończyc sie tak samo jak ponad dwiescie lat temu.
Podróżny -- 02.05.2008 - 09:44Pozdrawiam