Dolny Śląsk słynie z licznych swoich średniowiecznych zamków zbudowanych na stromych wzgórzach Pogórza Sudeckiego broniących licznych dróg i szlaków handlowych prowadzących z północy na południe. Na skutek rozdrobnienia na tym terenie śląskich księstw piastowskich, każde z nich musiało mieć swój „stołeczny” zamek, jako oznakę prestiżu, władzy i militarnego znaczenia księstwa. Malowniczo położonych tu często już ruin zamkowych jest kilkanaście. Kilka z nich ostatnio odrestaurowanych i odbudowanych, szczyci się dawną sławą i również współcześnie jest atrakcją turystyczną i swoistym centrum kultury. Wymienić tu można zamek Książ koło Wałbrzycha, zamek w Legnicy, zamek Czocha i wiele, wiele innych równie wspaniałych dawnych rezydencji książąt śląskich. Jednak nigdzie nie zbudowano tak dużych i tak blisko siebie położonych, dwóch konkurujących ze sobą zamków, jak w Bolkowie i odległym o dwa kilometry od niego zamku w Świnach. Ten ostatni, choć najmniej znany budzi jednak pewne refleksje.
Zamek Świny
Świny należą do najstarszych miejscowości w Polsce. Wzmiankuje o nich czeski kronikarz Kosmas w 1108 roku, a następnie wymienia go bulla papieża Hadriana z 1155 roku. Początkowo był tu drewniany gród plemienia Bobrzan, a następnie kasztelania. Około 1250 roku zamek przejmuje rycerski ród Świnków mający w herbie głowę dzika. Ród ten odegrał znaczącą rolę w historii Polski. W latach 1284 – 1314 Jakub Świnka był arcybiskupem gnieźnieńskim. W czasie rozbicia dzielnicowego był zwolennikiem silnej władzy królewskiej. Koronował on kolejno dwóch królów: Przemysła II i Władysława Łokietka. Świnkowie rozbudowali zamek w piękną gotycko – renesansową rezydencję, która przetrwała aż do XVIII wieku. Potem opuszczona przez kolejnych właścicieli popada w ruinę, która częściowo zabezpieczona, po kolejnych remontach przetrwała do chwili obecnej. Tu rozpoczyna się mniej chwalebna, choć równie ciekawa współczesna historia zamku. Urząd Gminy w Bolkowie po uzyskaniu stosownej zgody Ministerstwa Kultury i Sztuki wystawił zamek na sprzedaż. Pierwsza jego wycena dokonana w 1989 roku wynosi ok. 68 mln złotych, czyli 6,8 tys. nowych złotych polskich!! Wycenie poddano tylko wartość materiałów budowlanych według obowiązujących wtedy katalogów. Jako, że wartość artystyczna i historyczna nie jest ujęta w katalogach budowlanych pominięto ją również w kolejnych wycenach. Następna wycena jest blisko czterokrotnie wyższa i wraz z zadrzewioną działką 17 tys. m² wynosi ok. 243 mln zł (24,3 tys. nowych zł). Na tak atrakcyjną ofertę zgłasza się wiele osób i firm z całego kraju.
Jednakże, na pierwszym przetargu w lipcu 1990 roku nie zjawił się żaden z oferentów. Pojawia się natomiast Szwed A. Freyer (von Freyer), na oznaczonym herbowym papierze biednej gminie obiecuje „złote góry”. Obiecuje doprowadzić prąd i wodę, urządzić gabinet figur woskowych z postaciami z historii Polski oraz regionu Karkonoskiego. Jedną część zamku obiecał przekazać austriackiej prowincji zakonu rycerskiego św. Łazarza Jerozolimskiego. Potem zadeklarował, że będzie szukał sponsorów, dzięki którym będzie możliwa odbudowa zamku. Po kolejnych przetargach, w których dziwnym trafem nikt z polskich oferentów nie bierze udziału, ostateczne Freyer kupuje zamek wraz z przynależnościami za przysłowiowe grosze. Na wstępie zawiadomił gminę, że zamierza…rozebrać miejscową szkołę a także zabytkowy budynek dawnej zakrystii przy kościele zamkowym, gdyż wybudowano je pozyskując kamień z rozbiórki zamku!! Zrozumiałe jest, że obietnice Freyra pozostały tylko obietnicami i na zamku, od czasu jego kupna przez Szweda o niemieckim nazwisku nic nie zmieniło się do dnia dzisiejszego.
Drugie dno
Na każdej mapie turystycznej widoczne jest położenie zamku Świny w północnej części pasma Wzgórz Ryszarda. Całe pasmo mierzy około 5 km rozciągłości, więc z zamku można łatwo i szybko dotrzeć w każde miejsce tego pasma. Od zakończenia drugiej wojny światowej nieustannie krążą po okolicy opowieści, legendy i wspomnienia z czasów jej zakończenia, kiedy Niemcy likwidowali założoną tu w podziemiach fabrykę broni, do której prowadzi położona poniżej zamku sztolnia i upadowa. Jak donosi miejscowa prasa* poszukiwacze tej podziemnej fabryki są w posiadaniu jej planów, co znacznie powinno ułatwić do niej dotarcie. Jak się okazuje nie jest to tylko przedsięwzięcie czysto badawcze. Żyjący jeszcze świadkowie twierdzą, że Niemcy przed opuszczeniem Śląska przywieźli tu kilkanaście samochodów ciężarowych załadowanych szczelnie zabitymi skrzyniami, które umieszczone zostały właśnie w podziemnej fabryce, do której dojścia zostały następnie wysadzone. Jedna z wersji mówi tu nawet o ukryciu Bursztynowej Komnaty, co jednak specjaliści od tego tematu wyraźnie krytykują. Rzekomo ma być tu ukryte złoto wywiezione wcześniej z Pragi. Tuż po wojnie Rosjanie podzielili Bolków wysokim płotem na dwie części odgradzając od niepowołanych osób Wzgórze Ryszarda. Teren ten był długo i dokładnie przez nich strzeżony. Na stokach góry utworzono wtedy obóz szkoleniowy izraelskiej Hagany, żydowskiej organizacji militarnej działającej w Palestynie, która stała się kadrową bazą dla armii izraelskiej. ZSRR był wtedy zainteresowany pomocą dla Żydów, którzy mieli utrudnić życie Brytyjczykom sprawującym wtedy mandat nad Palestyną. Mówi się, że w tym czasie jeden z sowieckich generałów podjął wtedy poszukiwania na własną rękę, jednak bezskutecznie. Rzekomo w ostatnich latach kilkakrotnie do Bolkowa przyjeżdżał wnuk generała, który tereny te zna również z własnego doświadczenia, kiedy służył w radzieckim garnizonie w Świdnicy. Fachowcy prowadzący poszukiwania i wiercenia w celu natrafienia na puste wyrobiska fabryki twierdzą, że część posiadanego przez nich planu jest fałszywa, gdyż nie naniesiono na nim drugiej, niżej położonej, podziemnej fabryki wykonanej w ostatniej chwili przed jej opuszczeniem przez Niemców. Twierdzi się też, że to właśnie tu trafił transport Gauleitera Generalnej Guberni Hansa Franka, który obrabował Kraków i wszystko co zdołał wywieść schowano w podziemiach Góry Ryszarda.
Prawdopodobieństwo
Być może, że wszystkie wspomniane tu podania, świadkowie i dokumenty podlegają daleko idącej mitologizacji. Brak jest jednoznacznych dowodów na pozostawienie tu sygnalizowanych skarbów. Wiadomo jednak, że Niemcy, jako naród o doskonałej organizacji służb państwowych, zawczasu przygotowywali najcenniejsze rzeczy do wywiezienia. Wiadomo też, że Dolny Śląsk, a przede wszystkim Sudety, były terenami najbardziej wskazanymi dla tego typu operacji, gdyż nie podlegały one alianckim bombardowaniom. Wiadomo też, że Niemcy bili tu liczne sztolnie, szybiki i upadowe umożliwiające im zakładanie całych podziemnych zakładów produkcyjnych. Jest to fakt stosunkowo dobrze już udokumentowany. Okolicznością sprzyjającą też dla tego rodzaju prac jest budowa geologiczna Sudetów. Bardzo często na powierzchni terenu, lub tylko kilka metrów niżej, występują na ogół skały lite i masywne nie wymagające w czasie drążenia wyrobisk obudowy górniczej, jednocześnie zapewniające bezpieczeństwo załogom podziemnych fabryk. Budowa takich podziemnych obiektów pod naturalnymi wzniesieniami eliminowała możliwość ich zatopienia po opuszczeniu obiektu, gdyż była ona zawsze wyżej położona od znajdującej się w dolinie rzeki, która skutecznie drenowała wykonane podziemne fabryki. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo odkrycia tu jeszcze nie jednej tajemnicy. Niewątpliwie w wielu przypadkach zostaliśmy uprzedzeni przez wszędobylskie i wszechmocne kiedyś służby NKWD, lecz i oni nie byli wszechwiedzący i być może jeszcze i dla nas coś pozostało do odkrycia.
Lekkomyślność
Sprzedaż zamku Świny na Wzgórzu Ryszarda, obcokrajowcowi o niemieckim rodowodzie (von), a szwedzkim obywatelstwie, za nic nie warte obietnice jest co najmniej dziwna. To zdziwienie jest znacznie mniejsze, kiedy zauważy się, że nowy właściciel zamku wcale się nim nie interesuje. Dlaczego więc kupił zamek? Czy dla własnej tylko przyjemności, czy też pod tą przykrywką bardziej interesują go może podziemia tej góry na której położony jest zamek. Wydaje się, że jeżeli w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pamiętają przywożone tu skarby – co było przed nimi ukrywane – to w Niemczech pamiętają je znacznie lepiej ci, którzy je tu przywieźli. Potem dziwimy się, kiedy w antykwariatach, aukcjach i giełdach naszych zachodnich “przyjaciół” znajdują się dzieła sztuki niewiadomego pochodzenia. Lekkomyślność umożliwiająca penetrację naszych potencjalnych nawet zasobów jest nie do zaakceptowania, a sprawa zamku w Świnach jest tylko tego kolejnym przykładem.
Adam Maksymowicz
*Bogusław Gomzar. Co straszy w Świnach? Nowiny Jeleniogórskie.04.09.1991.
*Marek Chromicz. Złoto z Pragi w Bolkowie? Nowiny Jeleniogórskie.6-12. 6.2000.
komentarze
Panie Adamie!
Dla mnie bomba. A jak Panu znudzą się, albo wyczerpią zamki, to proponuję powrót do gór. Też są interesujące.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 18.05.2008 - 21:39