W dawnych czasach, albo dawniejszych, starość miała wartość niemal sakralną. Była ona szanowana, a nawet czczona bez względu na to, jakie cechy moralne i charakterologiczne posiadał jej nosiciel. Starość była jednym z „tabu” społecznych. Szanowano ją bez względu na osobę jako stan w jakiejś mierze uświęcający. Była pewną formą sacrum. Co prawda już Simone de Beauvoir twierdziła, że starców w dzisiejszych czasach (jej czasach) traktuje się w sposób skandaliczny.
Dzisiaj przeczytałem notkę pana banana. Zatrwożyłem się, skurczyłem w sobie. Młody ów człowiek, co z jego fotki, jeśli jest nawet po liftingu, wynika, stwierdził, że poetka Wisława Szymborska „dała głos”, co w mej ocenie, samo w sobie jest wręcz obelgą. Ba, żeby tylko. Twierdzi banan 144, iż (…) takie zero feruje dzisiaj świadectwa moralności i robi za etyczną wyrocznię. Jakież to typowe…
Profesor Wojciech Sadurski pisał w saloonie: – Znakiem dzisiejszego czasu jest rozmnożenie się Bezlitosnych. Z precyzją archiwisty wyciągną każdemu, komu się da, jakieś wstydliwe, może nawet haniebne kroki sprzed pół wieku. Nie będą wnikać w to jakie były to czasy.
Co ważniejsze – nie zastanowią się nad takim oto pytaniem: czy człowiek przez całe, długie życie, musi publicznie spowiadać się za błędy i przewiny sprzed pół wieku, jeśli od tego czasu wielokrotnie okazał odwagę, dzielność i charakter? Czy tożsamość człowieka jest monolitem, którego bieg czasu nie zmienia. Czy Wisława Szymborska AD 1953 i Wisława Szymborska AD 2007 to jest, w sensie moralnym, jedna i ta sama osoba?
I zakończył swój tekst: – Ale jeśli stawia się moralne zarzuty konkretnym osobom, to maska ukrywająca twarz dyskwalifikuje Sędziego (…).
Com przepisał, przepisałem.
Oby się Wam dobrze działo…
komentarze
Panie Andrzeju!
Nie twierdzę, że ci moraliści, są godni pochwały. Natomiast nie wiem dlaczego mam użalać się nad losem osób umoczonych, gdy inni, w tych samych czasach nie dali się umoczyć. Niech Pan porówna Zbigniewa Herberta z losami pani Wisławy Szymborskiej. Czy nie należałoby się czasem powstrzymać tym „wielkim” ze świecznika przed pchaniem się na afisz?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.04.2008 - 20:30Panie Andrzeju
fanem pani Wisławy nigdy nie byłem, ale też mnie to zniesmaczyło.
przypomniał mi się kwestia Józefa Glempa, z zawodu prymasa, o ujadających kundelkach. to tak a propos dawania głosu …
pozdrawiam
edit: no i oczywiście nie mogło zabraknąć Herberta … zaraz ktoś wspomni Miłosza i to, że był sowieckim dyplomatą ... polactwo
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 07.04.2008 - 20:32Panie Andrzeju,
cieszę się, że opisał pan to zjawisko u siebie, a nie u pana banana. Tam jakoś nie miałem ochoty dawać głos tym razem.
Cytat z Sadurskiego nie jest niezbędny do zajęcia stanowiska…
Pozdrawiam zajmując;-)
merlot
merlot -- 07.04.2008 - 20:40Ciekawostka z afisza...
Panie Jerzy twierdzi Pan, że Szymborska “pcha/ła się na afisz”?
Magia -- 07.04.2008 - 20:42A tak z ręką na sercu, to jak dobrze znał Pan jej poezję/życiorys zanim Nobla dostała?
Czy to przypadkiem nie Nobel ją na tym “afiszu” umieścił?
Chce Pan porzucać kamieniami? To celniej proszę.
Panie Jerzy!
Aż się boję Panu odpowiedzieć, bo jak u Pana Poldka przeczytałem Panu przypisaną frazę : – “Jedyny organ stwierdzający słuszność czy niesłuszność czegoś, w moim przypadku, to mój intelekt. Sprawność moich procesów przetwarzania informacji jest tak wysoka, że nie muszę odwoływać się do autorytetów zewnętrznych”, to przeżyłem poczucie mniejszej wartości :)
Andrzej F. Kleina -- 07.04.2008 - 20:43Pozdrawiam…
Panie Docencie!
Ja poezji nigdy w ząb nie kapowałem, bo utknąłem na Mistrzu z Czarnolasu i “Litwo Ojczyzno moja…”, o co mam żal do pani od polskiego do dzisiaj, więc fanem Pani Szymborskiej też nie jestem. Generalnie (?) chodzi mi o to, że pewne sądy należy wypowiadać, przede wszystkim te nagannie ocenie, z dużą klasą. Karać należy, ale opluwać nie.
Andrzej F. Kleina -- 07.04.2008 - 20:48Pozdrawiam…
Panie Merlocie!
Fajnie, że Pan wpadł, Pana Profesora zacytowałem, bo Go lubię :)
Andrzej F. Kleina -- 07.04.2008 - 20:50Pozdrawiam serdecznie…
Panie Andrzeju!
Nie słusznie! Ma Pan taki sam organ jak ja. To jak sprawnie pracuje, to inna sprawa, ale żadna moja zasługa w jakości pracy mojego. Natomiast tak na prawdę, każdy z nas posługuje się własnym rozumem. Nawet gdy powołujemy się na autorytety, to jakoś musimy je wybrać.
Jerzy Maciejowski -- 07.04.2008 - 20:55To nie znaczy, że nie można wierzyć autorytetom. Tyle tylko, że mój autorytet nie może być traktowany jako autorytet powszechny. To ja zaakceptowałem ten autorytet, ale każdy inny człowiek musi to zrobić samodzielnie a nie, dlatego że ja to zrobiłem. Z kolei ja nie muszę przyjąć Pańskich autorytetów.
Zawsze w ostatecznym rachunku każdy odpowiada za swoje wybory. Jak się nie ma własnego rozumu, to trzeba uważać u kogo się zapożycza. Ale każdy odpowiada za siebie.
Więcej wiary w siebie.
Pozdrawiam
Pani Magio!
Ja znam jeden wiersz poetki. Co więcej nie oceniam jej jako poetki, bo na poezji to się nie znam.
Nie chodzi o pchanie się na afisz w czasach komuny, tylko jak najbardziej teraz. Przecież ten chamski komentarz odnosi się do współczesności, jak sądzę.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.04.2008 - 21:00Panie Jerzy!
Dziękuję za grzeczność, żona mi mówi, że mój organ już nie ten jak 40. lat temu. Ale, wiadomo, z kobietą nie pogadasz. Kiedyś to miałem pewno te ca. 1460 gramów białka w puszce, ale dzisiaj? Ileż mi się zmarnowało…? A za wybory, rzeczywiście, każdy odpowiada indywidualnie. Jak by się w środku peletonu nie chował.
Andrzej F. Kleina -- 07.04.2008 - 21:06Czy ja dobrze kojarzę, że Pan gdzieś stwierdził, że jest psychologiem? Przepraszam za ciekawość...
Pozdrawiam…
OT - ale się mi nasunął.
Ta ciekawość blogerska mnie fascynuje. Łazimy sobie po blogach, tu i tam zostawiamy jakiś hint lub dwa, sami szukamy tropów porzuconych albo podrzuconych przez innych…
I gramy dalej.
Lubię to.
merlot
merlot -- 07.04.2008 - 21:12Szanowna Pani Magio!
Wkurzyłem się, nie ukrywam, co rzadko mi się zdarza, na Pana Poldka, jak chciał od Pani stosowną bumagę. Powstrzymałem się, zaciskając protezy… Ale powiem Pani teraz, nieswoimi słowy, bo za duży cienkusz jestem, i Panią mam tutaj na myśli: – Są dwa rodzaje umysłów: jeden matematyczny, drugi który można by nazwać intuicyjnym. Pierwszy ma spojrzenie powolne, twarde i nieugięte; ale drugi ma gibkość myśli (...). Kiedy się ma jeden i drugi razem połączone (...) posiada się siłę i gibkość., co jest potrzebne w dyskursie między dwojgiem…
Andrzej F. Kleina -- 07.04.2008 - 21:15To u Pani widzę nie od dzisiaj, a teraz może Pani na mnie krzyczeć.
Pozdrawiam serdecznie…
Panie Merlocie!
Fantastyczna konstatacja…
Andrzej F. Kleina -- 07.04.2008 - 21:19off
Merlocie, zgadza się. Najgorsze jest czekanie na reload/refresh :)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 07.04.2008 - 21:21Panie Maxie!
Na czekanie na cokolwiek, czy kogokolwiek, najlepsza była ongiś alpaga, ale Pan zapewne nietrunkow, to przepraszam bardzo.
Andrzej F. Kleina -- 07.04.2008 - 21:27Pozdrawiam…
Jak tak,
to mogę teraz chwilkę poczekać, Panie Andrzeju, a co mi tam…
merlot
merlot -- 07.04.2008 - 21:28Stare czasy, co miałbym nie pamiętać
a że nie tęsknię to fakt:)
max -- 07.04.2008 - 21:44Prezes , Traktor, Redaktor
Panie Andrzeju!
Nie wiem czy gdzieś to napisałem na tekstowisku, niemniej rzeczywiście jestem psychologiem. Czy to ma dla Pana jakieś specjalne znaczenie?
Natomiast co do Banana, to przeczytałem jego wpis i zgadzam się, że niezależnie od racji lub jej braku brakuje mu trochę kultury.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.04.2008 - 21:47Panie Jerzy
Po raz kolejny zwątpiłam w moje zdolności przekazywania myśli w formie pisanej. Cóż, przyjmuję z pokorą własne ułomności.
Pozdrawiam adekwatnie…
Magia -- 07.04.2008 - 23:18Taka uwaga,
nie lepiej się pokłócić z Bananem jednak u niego na temat zapodany na niego nż tu znowu się upajać swoją wyższością?
Bo takie mam wrażenie…
Bo chodzi chyba o to by gadać, nie o to, by każdego, kto inaczej myśli lub nawet według nas bredzi, potępiać i sabat nad nim urządzać (jak ostatnio nad Majorem:)
Pozdrówka.
grześ -- 07.04.2008 - 23:42@Docent Stopczyk
No i fajnie, Docencie – Ty się ustaw w jednym rzędzie z prymasem Glempem, a ja z pozbawionym kultury nadubowcem Zaleskim. Pasuje?
Banan -- 07.04.2008 - 23:44@Jerzy Maciejowski
Widzę, że Pan z gatunku tych, co wyznają prymat formy nad treścią...
Banan -- 07.04.2008 - 23:45@Autor
Wywołany do tablicy, pozwolę sobie zabrać głos – chyba, że ludziom szargającym świętości nie wolno:
1. nie jestem po liftingu :)
2. “Była ona szanowana, a nawet czczona bez względu na to, jakie cechy moralne i charakterologiczne posiadał jej nosiciel.” – i według mnie bardzo dobrze, że to się skończyło – choć nie do końca, czego dowodem szacunek dla siwych włosów Jaruzelskiego czy Mazowieckiego. Jeśli człowiek chce się cieszyć przywilejami seniora, nie powinien być aktywny jak młodziak, a w razie krytyki chować się za siwizną. Albo – albo.
3. Poruszający jest Pański cytat z profesora Sadurskiego, i nawet słuszny – z jednym drobnym zastrzeżeniem: czy Szymborska wykrztusiła siebie kiedykolwiek jedno “przepraszam”? Nikt nie mówi o spowiadaniu się przez całe życie – ale czy
wyspowiadała się chociaż raz, że tak się będę trzymał Pańskiej stylistyki.
pozdrawiam bardzo uprzejmie,
Banan -- 07.04.2008 - 23:46KPB
Grzesiu
a czy pisanie tego, co się chce i w miejscu, jakim się chce jest zabronione?
Magia -- 07.04.2008 - 23:58I co ma do wyższości, długości a nawet szerokości miejsce wyrażania swoich opinii?
Pozdrówka nierozumiejące…
Panie Bananie,
ponieważ się Pan pojawił, powiem Panu dlaczego nie skomentowałem pańskiej notki u Pana, za to ochoczo basowałem AFK:
Poprzedni pański wpis wzbudził moje zainteresowanie, ten zaś ciężkie rozczarowanie. Wydał mi się niekompatybilny ani z Pana konterfektem, ani z poziomem notki poprzedniej. Powielanie schematu nr. 9 (takie uogólnienie) naprawdę nic nie wnosi.
Dodam, dla jasności sytuacji, że polityczna aktywność noblistki w czasach najnowszych nie budzi mojej sympatii. Co w niczym nie zmienia braku sympatii dla pańskiego tekstu o niej.
merlot
merlot -- 08.04.2008 - 00:36panie banan
nie zwykłem ustawiać się w żadnych szeregach, ale panu, panie banan, to chyba w krew weszło takie maszerowanie w zwartym szeregu, z miarowym przytupem podkutych butów.
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 08.04.2008 - 06:54Panie Jerzy!
Może rzeczywiście tego nie czytałem, już sam nie wiem, ale to by w takim przypadku świadczyło o mojej niezłej intuicji :). Czy ma znaczenie dla mnie czy jest Pan psychologiem? W jakiejś mierze tak. Kiedy się naczytałem odrobinę komentarzy w saloonie Pani Venissy, przedstawiającej się jako psycholog, psychoterapeutka, trenerka, to bywałem zniesmaczony. Oczekuję więc od psychologa zdecydowanie więcej, niż od anonimowego blogera. Gdybym mógł jeszcze zapytać. Czy jest Pan psychologiem uczącym się w szkole: Pietera, Tomaszewskiego, Reykowskiego, Hornowskiego, Obuchowskiego, czy raczej współczesności…?
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 07:31Szanowna Pani Magio!
Mimo, że nie do mnie się Pani zwraca, pozwolę sobie pozdrowić Panią wzmacniająco :)
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 07:33.
Panie Grzesiu!
Nie zamierzałem się kłócić z Panem Bananem żadną miarą… Zostawiłem swój ślad u Niego, a następnie popełniłem własną notkę. A „upajanie się własną wyższością”? Zdecydowanie protestuję. Popełnia Pan podstawowy błąd atrybucji i chowa się za własne „wrażenie”. Uwaga ogólna. Osobiście szanuję różne poglądy: lewackie, prawackie, a nawet mieszane i wiele innych. Brednie jedynie toleruję, brakuje mi siły na potępienie.
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 07:35Panie Bananie!
1. Czyli jest Pan młodym, a do tego przystojnym mężczyzną.
2. – „Jeśli człowiek chce się cieszyć przywilejami seniora, nie powinien być aktywny jak młodziak, a w razie krytyki chować się za siwizną. Albo – albo”.
Pańska dialektyka, czy raczej optyka (jak zwał, tak zwał…) jest cokolwiek inna od mojej w tej materii. Dla mnie „starość” to też fizjologia, ale przede wszystkim stan ducha. Znam dwudziestoletnich starców i siedemdziesięciolatków sprawnych niezwykle intelektualnie, motorycznie, a nawet zawodowo.
3. Niestety nie wiem, czy Pani Szymborska użyła słowa „przepraszam”.
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 07:38Panie Andrzeju,
ma pan rację (dodałbym jak zwykle, ale ostatnio jakoś się czasem nie zgadzam, więc nie dodam).
W sumie jedyne o czym umiem pisać to o moich wrażeniach.
Pozdrówka.
grześ -- 08.04.2008 - 07:46Panie Andrzeju Szanowny
Niewiele osób powoduje u mnie czasem stan “zaniemówienia”, z różnych przyczyn. Także bardzo przyjemnych. Uwaga pańska spowodowała, że wczoraj wieczorem słowa gdzieś mi się zapodziały i dopiero teraz się odnajdują. Powoli i niezdarnie, bo komplementy którymi mnie Pan obdarzył nazbyt są łaskawe.
Pozdrawiam nieco skonfundowana…
Magia -- 08.04.2008 - 08:07Panie Grzesiu!
Odrobina sarkazmu, jak w tej Pańskiej wypowiedzi, nigdy nie zawadzi, nadaje bowiem żywości palecie słów, podobnie jak pieprz i sól. Pan pisze fantastycznie o swoim wnętrzu, chociaż dość często postrzegam to jako sympatyczną kokieterię i grę. Pan natomiast w odróżnieniu ode mnie wie, czy Pan gra, żeby wygrać, czy Pan gra, żeby grać.
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 08:27Pozdrawiam…
Szanowna Pani Magio!
Wiem, wiem, stupor nie jest stanem Pani przynależnym :) Nie komplementowałem Pani, nieudolnie, bo nie swoimi słowy mówiłem o faktach.
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 08:31Pozdrawiam serdecznie ( a unas pada, pada, że wściec się można)...
Pani Magio!
Proszę nie wątpić. Przecież porozumienie zależy od zakresu wspólnego doświadczenia kulturowego. Może być, że moje doświadczenie jest zbyt słabe aby Panią zrozumieć (na przykład zbyt archaiczne).
Przekaz jest Pani do momentu nadania. Co z nim zrobi odbiorca, to już jego problem. Jeśli Pani opublikowała to co uważa za słuszne, to nie ma Pani sobie nic do wyrzucenia. Uszy do góry!
Pozdrawiam i proszę nie tracić wiary w siebie
Jerzy Maciejowski -- 08.04.2008 - 10:06Panie Bananie!
Gdy był Pan młody albo nie było Pana wcale, to byli tacy, co mówili, że nie ważna jest forma, ważna jest treść.
Ma Pan pretensje do kobiety o przygodę z nimi w tamtej rzeczywistości. Czy nie powinien się Pan zastanowić nad sobą jako ich pogrobowcem w tej rzeczywistości?
Odnośnie relacji formy i treści, to uważam je za równie ważne.
Natomiast Panu zalecam dowcip Szymona Kobylińskiego na temat zbędności formy, oraz wiersze Zbigniewa Herberta. Mogą być w wykonaniu Przemysława Gintrowskiego.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 08.04.2008 - 10:13Panie Andrzeju!
Może rzeczywiście tego nie czytałem, już sam nie wiem, ale to by w takim przypadku świadczyło o mojej niezłej intuicji :).
Gratuluję intuicji, choć nie kryję swojej profesji.
Czy ma znaczenie dla mnie czy jest Pan psychologiem? W jakiejś mierze tak. Kiedy się naczytałem odrobinę komentarzy w saloonie Pani Venissy, przedstawiającej się jako psycholog, psychoterapeutka, trenerka, to bywałem zniesmaczony.
O pani Venissie mam fatalną opinię, szczególnie, że jest typowym przykładem większości ludzi studiujących psychologię aby rozwiązać własne problemy, a po porażce, przerzucają swoje problemy na innych. Niestety jakieś 95% absolwentów psychologii tak ma. Dlatego z psychologami trzeba być ostrożnym jak z odbezpieczonym granatem.
Oczekuję więc od psychologa zdecydowanie więcej, niż od anonimowego blogera.
Po doświadczeniach z Venissą powinien Pan oczekiwać znacznie mniej. Natomiast ja nie jestem anonimowym blogerem. Ja mam imię i nazwisko oraz poglądy polityczne opublikowane w salonie24 (w formie blogu), zaś przemyślenia zawodowe publikowałem na konferencjach naukowych, ale to strata czasu.
Gdybym mógł jeszcze zapytać. Czy jest Pan psychologiem uczącym się w szkole: Pietera, Tomaszewskiego, Reykowskiego, Hornowskiego, Obuchowskiego, czy raczej współczesności…?
Pytać zawsze wolno, choć można nie otrzymać odpowiedzi. Jeśli chodzi o technikę terapeutyczną to najbardziej odpowiada mi logoterapia Victora Emanuela Frankla. Natomiast jeśli chodzi o teoretyczne podstawy, to w 2004 roku, na XIII Międzynarodowej Konferencji Psychologii Rozwojowej przedstawiłem własny model psychiki. Ponieważ nie został on zamieszczony w materiałach pokonferencyjnych, więc mogę go opublikować, jeśli będzie gdzie.
Pozdrawiam…
Jerzy Maciejowski -- 08.04.2008 - 10:30Panie Jerzy!
Uprzejmie dziękuję za wyjaśnienia. Nie ukrywam, ze jestem odrobinę poirytowany, że nie udało mi się określić Pańskiego wieku, ale rzeczywiście na początku znajomości nietaktem było pytanie co Panu na uczelni kładli do głowy, bo to był przecież ten myk, który Pan bezbłędnie wyłapał.
Przeżywam też niemały dysonans zapoznając sie Pańską opinią na temat psychologów jako szemranego towarzystwa. 95% – muszę to córkom powiedzieć w jakim się towarzystwie znajdują :)
Aż się boję powiedzieć, że jestem fanem Freuda, bo wielokrotnie obrywało mi się za to, i byłem pouczany, że Freud to hochsztapler i nie tylko. W ogóle lubię te klimaty: Jung, Adler, ale też Ferenczi, Rank, Reich, Horney, Fromm a także Melania Kleina (ale to chyba dlatego, że podobne noszę nazwisko, cokolwiek wydłużone).
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 10:48Pozdrawiam serdecznie…
Panie Jerzy!
sorry: Melania Klein
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 10:52Szanowni Panowie Maciejowski i Kleina
To nie fair z Waszej strony wobec nas, biednych Blogerów. Nawet Was z asymptotycznie najefektywniejszego estymatora współczynnika korelacji liniowej zaczepić mógł nie będę, o metodach transsestryfikacji nie wspominając. A Wy tu nas na czynniki pierwsze rozkładać będziecie… Strach się bać!
Mimo to pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 08.04.2008 - 10:59Szanowny Panie Lorenzo!
Kurde, ja pojedyńczych słów w tej wypowiedzi Pana nie łapię bliżej, a co dopiero całe zdanie. Ale, to pozwala mi znaleźć właściwe miejsce w szyku.
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 11:19Kiedyś to się rozkładało, aż się wstydzę mówić co, znaczy się kogo :)
Pozdrawiam serdecznie…
@Jerzy Maciejowski
1. “mówili, że nie ważna jest forma, ważna jest treść.” – ja nie twierdzę, że jedno jest ważne a drugie nie… Ale bezwględny prymat, sugerujący unieważnianie treści bo forma nam nie pasuje, budzi mój sprzeciw
2. W jaki sposób jestem pogrobowcem “onych”, z którymi przygodę miała p. Szymborska? Kiedy ona pisała wiersze na cześć, mojemu pradziadkowi śledczy robili pedikur obcęgami za członkostwo w WiN – więc powinowactwo to ja owszem odczuwam, ale z drugą stroną barykady.
3. Cieszę się, że przywołał Pan Herberta – choć akurat interpretacja Gintrowskiego niezbyt przypadła mi do gustu. Jak dla mnie to Herberta to jednak najlepiej się czyta samemu, obracając potem te frazy w głowie. A p. Szymborskiej to zadedykować można “Potęgę smaku” – i to zamyka temat.
pzdr
Banan -- 08.04.2008 - 11:40@Lorenzo
Szaaacun za znajomość żargonu dla wtajemniczonych :)
Banan -- 08.04.2008 - 11:40Panie Andrzeju Zawstydzający
Niestety (albo stety) dzisiejszy dzień do stuporzastych przynależy. A to dla pogody barowej iście i (tudzież, zarówno, też) opinii pańskiej.
Przy okazji nadmienię dla porządku, że klimat jaki tworzą pomienione przez Pana nazwiska i mnie zdaje się bliski.
Pozdrawiam pozostając w przyjemnym odrętwieniu…
Magia -- 08.04.2008 - 11:51Panie Jerzy
Cóż robić...? Tak bywa.
Pozdrawiam z uszami nie całkiem oklapniętymi…
Magia -- 08.04.2008 - 11:53Szanowny Panie Konradzie
Pan to zdaje się może mnie na ten przykład wesprzeć wydatnie kilkoma wyrażeniami z branży matematycznej. Oczywiście, gdyby się Panowie Psycholodzy za bardzo za nas brali:-))
A co do meritum: jest Pańska opinia na temat p. Szymborskiej, są i inne. Rzecz w tym, czy p. Szymborska ma rzeczywiście świadomość, jak jej wizerunek jest używany przez pijarowców. I tu jest chyba pies pogrzebany.
Jeśli nie ma, to jej współczuję, jeśli ma, to mimo wszystko coś tam chyba jeszcze z dawnych lat pamięta. W muzyce istnieje cuś takiego jak muzyka ilustracyjna. Ale raczej żaden z jej kompozytorów nie chwali się osiągnięciami na tej płaszczyżnie.
Podobnie jest chyba i w literaturze. Chwalić się nie ma powodu, ale pamiętać należy. To się chyba nazywa uczciwość wobec siebie samego.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 08.04.2008 - 12:05Kleina
Co ważniejsze – nie zastanowią się nad takim oto pytaniem: czy człowiek przez całe, długie życie, musi publicznie spowiadać się za błędy i przewiny sprzed pół wieku,
chyba tak, gdyz warunkami wybaczenia są, z tego co mi wiadomo: wyznanie winy, żal za grzechy, obietnica poprawy i pokuta. Nie przypominam sobie, by Szymborska otarla sie choc o jeden z tych warunków wybaczenia.
jeśli od tego czasu wielokrotnie okazał odwagę, dzielność i charakter?
to znaczy konkretnie kiedy? Bardzo byłbym ciekaw tej odwagi, dzielności i charakteru u Szymborskiej. Cos mi chyba umknęło.
Czy tożsamość człowieka jest monolitem, którego bieg czasu nie zmienia.
zależy co za czlowiek. W przypadku Szymborskiej widze pewien constans.
Czy Wisława Szymborska AD 1953 i Wisława Szymborska AD 2007 to jest, w sensie moralnym, jedna i ta sama osoba?
dopóki nie przyzna i nie przeprosi za to, że sie sprostytuowała wielokrotnie to chyba nadal ta sama- czyli prostytuująca się intelektualnie.
Na marginesie- ten text ma dosyć idiotyczne zalożenie wyjściowe. To o tej swiętosci wieku. Rozumiem bowiem, że gdyby Jozef Stalin zyl dzis to niebacząc na jego wcześniejsze czyny winnismy mu okazywac szacunek należny z racji wieku? Dosyć to komiczne jednak.
Artur M. Nicpoń -- 08.04.2008 - 17:22Pan Artur M. Nicpoń
- “W dawnych czasach, albo dawniejszych, starość miała wartość niemal sakralną. Była ona szanowana, a nawet czczona bez względu na to, jakie cechy moralne i charakterologiczne posiadał jej nosiciel. Starość była jednym z „tabu” społecznych. Szanowano ją bez względu na osobę jako stan w jakiejś mierze uświęcający. Była pewną formą sacrum. Co prawda już Simone de Beauvoir twierdziła, że starców w dzisiejszych czasach (jej czasach) traktuje się w sposób skandaliczny”.
Ten tekst miał zdecydowanie inne założenie niż Pan wyłuskał. Niewykluczone, że również idiotyczne, ale inne. Fraza ta, którą ponownie wklejam, jest kawałkiem rzetelnej wiedzy antropologicznej. Nie mojej! Nie łapie Pan, bądź nie może załapać pewnej zasady sacrum.
Pańskie nastawienie jest w mej ocenie określone emocjami. Złymi emocjami. Mam dzisiaj też zły dzień. Eksplodował mi bowiem silnik. Nie chciałbym swej frustracji w postaci agresji przenieść na Pana. Proszę więc dzisiaj wybaczyć. Może będzie okazja. Bardzo lubię starcia pierwszego stopnia. Będzie miał Pan okazję się sprawdzić. Wszechstronnie…
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 18:11Kleina
- “W dawnych czasach, albo dawniejszych, starość miała wartość niemal sakralną. Była ona szanowana, a nawet czczona bez względu na to, jakie cechy moralne i charakterologiczne posiadał jej nosiciel. Starość była jednym z „tabu” społecznych. Szanowano ją bez względu na osobę jako stan w jakiejś mierze uświęcający. Była pewną formą sacrum. Co prawda już Simone de Beauvoir twierdziła, że starców w dzisiejszych czasach (jej czasach) traktuje się w sposób skandaliczny”.
Ten tekst miał zdecydowanie inne założenie niż Pan wyłuskał. Niewykluczone, że również idiotyczne, ale inne. Fraza ta, którą ponownie wklejam, jest kawałkiem rzetelnej wiedzy antropologicznej. Nie mojej! Nie łapie Pan, bądź nie może załapać pewnej zasady sacrum.
co do łapania “zasady sacrum” kłocić sie nie będę. No bo co, mam udowadniac, że łapię? Bez sensu. Natomiast zauważ, że robisz dokładnie to samo, co Majorre próbował robic ze swoim słowkiem “jezeli”. Jasne, że to, co zacytowałes ma zupełnie inny kontekst. Natomiast zestawienie tego z Szymborska i wypocinkami panasadurskimi zmienia ten kontekst diametralnie. Nie chce mi się tu wskakiwac do ciebie, na twoje komenty, pod twoim textem majorkowym. Tam napisałes dosyc szeroko o tym, jak to slowa nie występuja solo, tylko w kontekstach etc. Ladnie to napisałeś. Tak na marginesie.
Więc chciałbym by było to jasne- ja się nie czepiam, źle rozumiejąc, tego co zacytowałeś, tylko calości.
Pańskie nastawienie jest w mej ocenie określone emocjami. Złymi emocjami.
alez skąd. W odróznieniu od ciebie mnie dzis spotkało sporo sympatycznych rzeczy. I nastawiony jestem wybitnie pokojowo i pozytywnieemocjonalnie.
Mam dzisiaj też zły dzień. Eksplodował mi bowiem silnik.
wyrazy wspólczucia. Zwłaszcza jeśli auto było z tych z duszą.
Nie chciałbym swej frustracji w postaci agresji przenieść na Pana.
voila! Może to za dużo tlenu dziś miałem- ale wal Pan śmialo ;) Byle równo, w oba policzki.
Proszę więc dzisiaj wybaczyć. Może będzie okazja. Bardzo lubię starcia pierwszego stopnia. Będzie miał Pan okazję się sprawdzić. Wszechstronnie…
no ale co, ścierać sie niby mamy? Po co? Widzenie większości rzeczy mamy tak odmienne, że ścierać sie nie warto. Chyba, że uznamy, że taka napierdalanka bez pozytywnych efektów to jest to, co tygryski lubia najbardziej.
Chciałoby ci się? Eeeee!
P.S. podręczę cie jeszcze tym silnikiem. Sorry, ale jestem trochę motofreak i silniki, zwłaszcza explodujące, budza moje niekłamane zaciekawienie. Podkręcales motorek że rypnął?
Pzdr
Artur M. Nicpoń -- 08.04.2008 - 18:33Nicpoń!
Nie dręczysz mnie chłopcze, odporny jestem bardzo. Chyba za bardzo. Urwała się trzecia korba, mimo, że była na badaniu rentgenowskim w szpitalu. Może dlatego, że szpital nie prywatny? A motorek bez podręcania, przy 1,8 bara doładowania z dwóch litrów miał hamowane 505 PS. Zapomnałem czy wedle DIN, czy SAE?
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 18:45Kleina
1. dręczenie- w sensie “indagowanie”. Ale OK, mea culpa, widac napisałem nie dośc czytelnie.
2. ładny kop. Co to za maszynka? 505- ślicznie. Ale na 2 litrasiach to pewnie chodzi jak szlifierka trochę, co? W sensie, że pogwizduje.
3. osobiście jestem fanem maszyn mruczących. Pewnikiem mi to zostało po wuelce mojej pierwszej.
4. ja sobie założyłem Holleya Weianda. Przy 3800 obrotach dociska 33 psi. Na tym moim hemi daje to niezły efekt. Wgryza się w asfalt.
Pzdr
Artur M. Nicpoń -- 08.04.2008 - 19:47Nicpoń!
sierra cosworth rs 500. Mam jeszcze deltę integrale 16V. Na te nowe współczesne wydumki mnie nie stać. Gwiżdze zawór upustowy, fakt. Jeśli koła wgryzają się w asfalt, to szofer jest do kitu :) Koła z napędem z tyłu mają pchać, a nie wgryzać się. Potrzeba ci kilka lekcji, mogę ze zniżką udzielić. Jeden co-drive – jeden ul pełen pszczół i miodu. Wchodzisz? Za tydzień będę chciał dwa ule.
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 20:09Pozdrawiam…
Zdaje się,
że moment obrotowy rośnie.
Ku chwale TXT;-)
merlot
merlot -- 08.04.2008 - 20:13Kleina
Sierrka fajna maszynka. Mój kumpel miał taką. Wesoły samochodzik. Mieliśmy sporo miłych chwil dzięki niemu.
Koła MAJĄ wgryzać sie w asfalt. Bez wgryzania sie nie ma frajdy. Jasne, można sie bawic jak emeryt, ale nie gadaj, ze nie lubisz zapachu palonej gumy.
No i ja mam naped na 4. Wgryzam sie więc czterema kapciami.
I na koniec pytanie techniczne- dlaczego piszesz “Nicpoń!” z tym wykrzyknikiem? Krzyczysz na mnie? Nie krzycz, to niewychowawcze. Jeszcze dostane nerwicy, zacznę sie jąkać i co wtedy będzie? Chcesz miec na sumieniu moja delikatną psychikę?
;)
Artur M. Nicpoń -- 08.04.2008 - 20:20Nicpoń!
Koła MAJĄ wgryzać sie w asfalt. Bez wgryzania sie nie ma frajdy. Jasne, można sie bawic jak emeryt, ale nie gadaj, ze nie lubisz zapachu palonej gumy.
Już po czymś takim wiem, że mam do czynienia z kierowcą spod kawiarni. Może to wgryzanie ci pozostało jako uwarunkowanie z wgryzania się pługu w glebę? Jak ziemblę uskuteczniasz? Ale ciut poważniej. Auto porządnie zeszperowane, mające chociaż dwutarczowe sprzęgło metalowe, nie pozwoli na palenie gumy. Jasne, trzeba to jeszcze umieć obsłużyć.
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 20:37A tymi wkrzyknikami obdzielam wszystkich równo. To nie jest obraźliwe… Zostało mi to chyba z tych czasów jak bywałem w szkołach i pisałem dramatyczne listy do Matki: Kochana! Skończyła mi się kasa! Już Gniewko mi nawijał, że czuje się jak uczeń wołany do tablicy. To, że ty jesteś chłopaku delikatnym typkiem to ja wiem nie od dzisiaj, dlatego tak rezonujesz, he, he, he…
Panie Merlocie!
No właśnie, co najmniej 800 niutonometrów, czy jak to się wabi przy 4000 obrotów :)
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 20:39Pozdrawiam…
Kleina
Koła MAJĄ wgryzać sie w asfalt. Bez wgryzania sie nie ma frajdy. Jasne, można sie bawic jak emeryt, ale nie gadaj, ze nie lubisz zapachu palonej gumy.
Już po czymś takim wiem, że mam do czynienia z kierowcą spod kawiarni. Może to wgryzanie ci pozostało jako uwarunkowanie z wgryzania się pługu w glebę?
oj i po co sie tak silić na złośliwostki? Żeby choc z polotem. A tu taka bida…
Jak ziemblę uskuteczniasz? Ale ciut poważniej. Auto porządnie zeszperowane, mające chociaż dwutarczowe sprzęgło metalowe, nie pozwoli na palenie gumy.
każde auto pozwoli CHCĄCEMU na palenie gumy. Byle mocy wystarczylo.
Jasne, trzeba to jeszcze umieć obsłużyć.
trzeba tez być w wieku przedemerytalnym ;)
A tymi wkrzyknikami obdzielam wszystkich równo. To nie jest obraźliwe… Zostało mi to chyba z tych czasów jak bywałem w szkołach i pisałem dramatyczne listy do Matki: Kochana! Skończyła mi się kasa! Już Gniewko mi nawijał, że czuje się jak uczeń wołany do tablicy.
ufff, bo już sie troche przestraszyłem, że się denerwujesz, a to jest ostatnia rzecz, ktorej bym chciał dzis dla ciebie. Tak sobie bowiem myslę, że dosyć masz na dzis przykrości.
To, że ty jesteś chłopaku delikatnym typkiem to ja wiem nie od dzisiaj, dlatego tak rezonujesz, he, he, he…
dokładnie tak jest. Bardzo sie cieszę, że mnie tak perfekcyjnie rozgryzleś. Tak samo, jak tym poprzednim razem, kiedy to popełniłeś nieomylną analizę mojej garderoby. Teraz, kiedy juz zdarłeś ma maske i wszyscy wiedzą, że za tą kowbojską pozą kryje sie wrażliwy mlodzian, który nie wstydzi sie płakać- mozemy juz rozmawiac bez żadnych uprzedzeń, prawda?
;))
Artur M. Nicpoń -- 08.04.2008 - 20:49Nicpoń!
Ja ciebie nie rozgryzłem, ty się sam pokazujesz, człowiek przecież sobą pisze. Choćby nie wiem jak się starał to zakamuflować. Uprzedzeń nie mam żadnych w stosunku do ciebie, Zeusie broń, jestem nawet – może i twórcą – a na pewno wyznawcą tezy, że uprzedzenie, podobnie jak zazdrosć jest objawem złego mniemania… o dziwo… o sobie.
Fakt, jestem w wieku przedemerytalnym, ale walę na siłowni na ławecze stówkę spokojnie. Jak by ci się obalił mały ciągnik to bym ci go spróbował wypoziomować :)
No, a jak z tymi korepetycjami, żałujesz ula? Aha, do palenia gumy najlepsza jest beemka. Bezdyskusyjnie.
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 21:18Kleina
Z tym pisaniem sobą- słuszna twoja racja. Problem zaczyna sie na etapie rozumienia tego, co człowiek soba pisze. Rozumienia przez osoby trzecie, dodam. A ty masz dosyć dziwaczna maniere wyciagania pochopnych wniosków. Stąd i nietrudno o pomylkę. Calkiem jak z tą analiza garderoby. Aż mi głupio za ciebie było, że sie tak podłozył jak dziecko. Facetowi w twoim wieku nie uchodzi.
Wyciskanie na laweczce. Cholerka, coś jest z tym wiekiem przedemerytalnym. Mojego ojca ostatnio tez takie sprawy kręca coraz bardziej. Gdybym był zlośliwy (a dziś nie jestem) to bym napisał, że to ma wiele wspólnego z lękiem przed starością. Takie udowadnianki, że “stary człowiek i może” (ma tak byc, przez “ż”).
Na marginesie- faceci chodzacy na siłownie zawsze budzili moje rozbawienie. Takie pompki trochę. Co innego naturalna tężyzna fizyczna. Ewentualnie jakis box czy inne taekwondo. Ale na siłownie chodzić? Jak kark jakis? Eeeee.
Co do korepetycji. Czy ty aby za krótki na to nie jesteś? Ul rzecz nabyta a wiedza dobra sprawa. Byle nauczyciel miał co przekazać uczniowi. Moze wpadnij kiedys do Wrocka to pojeździmy. Mamy tu w okolicach sporo fajnych trasek. I na cwiarę, i na offroada, i na rally. Cos sobie znajdziemy i pożuzlujemy. Co ty na to? Ja mam autko zrobione pod ćwiarę. Ale pożycze cos od któregos z kumpli jeśli wolisz inny styl.
No i na koniec ta beemka nieszczęsna. Slodki Jezu, Kleina, no co ty wygadujesz? Palić gumy beemką? No wstyd przecież. Wiadomo że do palenia gum najlepsze sa amerykańce. Beemka to sie nadaje co najwyżej do palenia głupa.
Pzdr
Artur M. Nicpoń -- 08.04.2008 - 21:41re: Ałtorytetem moralnym nie jezdem
Nicpoń, Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Gościu, odpocznij sobie, nie opowiadaj trzy po trzy. Ja nie wyciągam pochopnych wniosków, przecież gdybym wyciągnął pochopne w stosunku do twojego wdzianka, kapelusika i bucików, to byś przecież nie pamiętał do dzisiaj. Tak, chłopaku, nie pamiętałbyś,
A z tą siłownią... Całe życie uprawiałem sporty, w tej chwili nogi nie te, więc na ławecze, he, he, he… To nie lęk przed starością. Stoik nie boi się śmierci. Stoik się do niej przygotowuje.
A z korepetycjami, czy jestem za krótki? Napewno, ale faceta jeżdżącego amerykanem obsłużę w pełnym wymiarze. Gościu, kiedy jedzie się przez szczyt na Miedziance ponad dwie paki i na wyjściu z prawego, znajdujesz się po lewej, wcale nie dlatego żeś ułomek, albo, że tak chciałeś, to mówienie o paleniu gumy wpływa na mnie rozbrajająco, a nawet sennie. A na ćwiartkę jeździsz, czy myślisz, że jeździsz, czy chcesz może jeździć? Znaczy się, nie u siebie w powiecie, w Mistrzostwach Polski?
Andrzej F. Kleina -- 08.04.2008 - 22:00Kleina
czy ty sie aby nie denerwujesz? Bo tak mnie na wstepie tym Kochanowskim… A pytam, wiesz, bo mój kumpel jeden, jak sie denerwuje to albo Rejem, albo Lermontowem jedzie. Nie wiem skąd ten zestaw u niego.
“Gościu, odpocznij sobie, nie opowiadaj trzy po trzy. Ja nie wyciągam pochopnych wniosków, przecież gdybym wyciągnął pochopne w stosunku do twojego wdzianka, kapelusika i bucików, to byś przecież nie pamiętał do dzisiaj. Tak, chłopaku, nie pamiętałbyś,”
no i widzisz, Kleina, jednak sie potwierdza, że ty wnioski pochopne wyciagasz. Może to stąd ci sie bierze, że tak sie napinasz strasznie, żeby byc taki gites facet. No i z tego napinania smieszność wychodzi. Bo widzisz, Kleina, ja akurat mam tak, że pamietam praktycznie wszystko co przeczytałem. Paskudna sprawa, mowię ci. Bo to sie tyczy nie tylko rzeczy ważnych ale i np. “Doliny Muminków”. Z drugiej strony daje to niezły fun. Bo mozna sobie te rózne rzeczy skladac do kupy i czasami z tego rózne ciekawostki wychodza. No ale mniejsza o mnie. Widzisz, Kleina, ty bys byl może i ciekawy jegomośc, gdybys sie tak nie napinal strasznie. A przez to swoje napinanie się jakoś tak nieciekawiejesz.
Dziadek mojego kumpla tak mial na starośc. Próbował wszystkim naokolo udowodnić jaki to z niego nie kozak. No ale to był starszy czlowiek i myśmy mu sie starali przykrości nie robić. Więc go nie wyprowadzaliśmy z błedu. No to ja bedę te tradycje kontynuował i ciebie też wyprowadzać z błedu nie będę.
;))
Stoik, powiadasz? To akurat dosyc dosyć... prymitywny sposób na ukrycie lęku przed śmiercia.
Ściganki- słuchaj, ale po co my sie mamy przekomarzać? Po co ty masz tak golosłownie z twarzy robic sobie cholewę? Przeciez to żaden kłopot, żeby sobie pojeździć razem, nie? Ja tam zadnego wielkiego fachmana nie udaję. Jasne, przecież to nawet nie jest moje hobby. Raczej z doskoku. Tyle, że oprócz jako takiego juz doświadczenia ja mam tez talent, co nieskromnie dodam. Więc mi to jeżdżenie wychodzi calkiem calkiem. No i chetnie bym zobaczyl jakby to nam razem wyszlo takie jeżdżenie. Przypominam ci, że to już drugi raz ci proponuję taka zabawę. Pisze to po to, zebyś mi po raz kolejny nie urządzil tu jakichs odgrazanek, że ty to ho ho ho! Bo wiesz, troche to szczeniackie- cos jak takie dzieciaki za mojej mlodości, które zza płotu krzyczały “jak powiem mojemu bratu z technikum to ci pokaże”
;))
Palenie gum- no tak, tu wychodzi jednak wiek u ciebie. No ale pewnie to stąd, że juz ci latka nie pozwalają na cieszenie się życiem, czyli alkoholem, muzyka, pannami, ogniskiem i paleniem gum do tego.
Ćwiara- no i znowu. Patrz jaki ty jesteś, Kleina. Strasznie sie napinasz, zeby mi tu jakąś szpile wbic. No ale jak za kazdym razem- nie wychodzi ci. I to z tego samego powodu co zawsze- wyciagasz pochopne wnioski na podstawie szczątkowych informacji. I wyskakujesz z głupotkami jak diabel z pudelka. Więc sobie zakarbuj teraz, że ja “mam auto przygotowane pod ćwiarę”, co nie znaczy, że ja sie na ćwiarę ścigam. Ani sie nie ścigam, ani sie nie mam zamiaru ścigac na ćwiarę. Ani w powiecie ani na Daytona Beach. Ja po prostu:
a) lubię swój samochód i ten samochód dostarcza mi satysfakcji taki, jakim go sobie zrobilem
b) sprawia mi przyjemność zwykłe jeżdżenie sobie np. do sklepu, albo do kumpla na wódkę, albo do urzędów moim potężnym amerykańcem. Który jest piękny.
c) mam na tyle komfortową sytuację, że niczego nikomu nie musze udowadniać. Ani napinając muskuły na siłowni udając dziarskiego młodzianka, ani biorąc udział w zawodach. Ja sie w zyciu BAWIĘ. I jasne, czasami ta zabawa przybiera forme wyscigów. Ale wiesz co jest w tych wyścigach najciekawsze? To, ze sa nielegalne.
;))
No, ale widzisz, Kleina, ja to opowiadam troche o sobie, dzięki czemu wzrastaja twoje szanse na to, byś wreszcie trzepnął jakąś moja opisówkę zgodną ze stanem faktycznym. Więc pracuj ciężko. A dzień, w którym nie pomylisz sie sromotnie nadejdzie prędzej niż później.
;)))
Pzdr
Artur M. Nicpoń -- 08.04.2008 - 22:52@all
W końcu Maszyna Cyfrowa nie wytrzymała i pierwszy komentarz na TXT postanowiła wkleić. A wszystko dlatego, że zupełnie pojąć nie może o co “białku” z tym “przepraszaniem” idzie. Banan twierdzi, że Szymborska “przepraszam” nie powiedziała, Szanowny Autor odpowiada, że nie jest tego pewien a Mój Użytkownik (MU) z kolei uparcie twierdzi, że “przeprosiny” czasem słów jednoznacznych wcale nie wymagają.
Pecet -- 09.04.2008 - 00:20Tym co do opinii MU mnie przekonuje to historia, która się nam(?) niegdyś przytrafiła. Oto MU na jakąś “nieskromną stronę” (moim zdaniem wcale nie przypadkiem) trafił, i czy to przypadkiem, czy też z bezinteresownej ludzkiej złośliwości, wziął i zawirusował mnie srodze. Po tym wydarzeniu zadbał bardzo o moją cybernetyczną kondycję – nie dość, że odpowiednim narzędziem wirusa zwalczył, to jeszcze dbać bardzo zaczął – a to nowym świeżutkim oprogramowaniem od czasu do czasu dokarmiając, a to jakieś rozsądne ulepszenia do systemu wprowadzając. ( Do dzisiaj doskonale pamiętam, że zdarzyło MU się nawet przetrzeć mą zakurzoną obudowę nowiutką czystą szmatką.) I choć mocno podejrzewam, że miał w tym wszystkim niewątpliwie własny interes, to do dziś mnie słabe prądy przechodzą na myśl, że MU mógł w sumie powiedzieć “przepraszam” ... i wyłączyć mnie na amen.
PECET
PS. MU zawsze mi tłumaczy, że jeśli ktoś kategorycznie stwierdza, że “tylko jeden wiersz noblistki w życiu przeczytał” i to mu do oceny wystarczy, najpewniej “kłamie jak z nut”. Wcale nie czytał Szymborskiej, jeno Łysiaka.
Panie Andrzeju!
Ja jestem leniwy, a nie przenikliwy. Zamiast stosować dziesięć różnych teorii zależnie od rozpatrywanego fragmentu psychiki, wymyśliłem jedną obejmującą całość zagadnienia. Niewątpliwie nadal żyję.
Te dane procentowe, to z czasów moich studiów. Teraz może być spory odsetek chcących zrobić kasę na manipulowaniu ludźmi. A córkom proszę się uważnie przyjrzeć, bo wcale nie muszą być w tych 5%.
Co do Zygmunta Frojda to ma Pan rację. Jego teoria nie jest naukowa, choć był wielkim psychologiem. Był okres, kiedy sam się fascynowałem jego koncepcją. Ale mi przeszło, bo moja jest lepsza.
Co do pozostałych, to każdy ma swój wkład w psychologię, choć panny Melanii Klajnówny nie znam.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.04.2008 - 00:33Panie Pececie
bardzo miło powitać Szanowną Konfigurację.
Szybki i rozbudowany RAM jest tu zawsze mile widziany.
Pozdrawiam,
merlot
merlot -- 09.04.2008 - 00:35Panie Lorenzo!
Mnie Pan może z matmy zahaczyć. Miałem z nią dosyć bliskie kontakty. Natomiast ja jestem tu prywatnie. Nie chce mi się analizować pod kontem wiedzy fachowej co może znaczyć Pańskie zachowanie. Przecież za pracę powinna być płaca, a w tym wypadku nie widzę szans… :)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.04.2008 - 00:37Panie Bananie!
Nie przeczytał Pan dokładnie moich wpisów u siebie i tutaj. Zarzucam Panu kiepską, a dokładniej chamską, formę. Co do treści, to akurat się zgadzam. To Pan zarzucił mi skupianie się na formie. Gdy się taki zarzut stawia, to trzeba się liczyć z takim jak moje zrozumieniem. A to właśnie za komuny głoszono pogardę dla formy. Ja formy sobie cenię, choć lubię być niekonwencjonalny.
Dziadkiem proszę się nie chwalić, bo może Pan usłyszeć, że WiN to produkt UB i będzie przykro. Pana zapał w dokopywaniu kobiecie bardzo przypomina zapał rewolucyjny. Dziadek nawet najbardziej bohaterski ma się do tego jak pięścć do nosa.
Łatwo jest aplikować wiersze Zbigniewa Herberta innym. Proszę poobracać te frazy przed następnym tekstem, może nie będę miał po co czepiać się formy.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.04.2008 - 00:47Drogi PiS'i!
Tak się składa, że jeden wiersz Wisławy Szymborskiej śpiewała Łucja Prusówna. I ten wiersz jako tako znam, a nie czytałem. A jeśli twierdzisz, że ktoś kłamie jak z nut, to masz szcęście, że nie jesteś Makintoszem, bo byś musiał na ubitą ziemię stawać, ale z barachłem nie będę walczył.
Jerzy Maciejowski -- 09.04.2008 - 00:52Panie Kleina (ale i jinni)
W dawnych czasach, albo dawniejszych, starość miała wartość niemal sakralną. Była ona szanowana
Ja się nauczyłem jednego (odkąd pracuję jako naukowiec): miej szacunek dla starszych, ale nigdy im nie wierz (to Linus Pauling tak powiedział, 2xkrotny noblista)
I to się sprawdza !
==============
Sir H. -- 09.04.2008 - 01:51po co nasze swary głupie,
wnet i tak zginiemy w zupie…
O Pecet się pojawił,jak fajnie
mnie w ogóle dziwi owo dopominanie się przeprosin o Szymborskiej, mam wrażenie, że to pycha lekka jest.
grześ -- 09.04.2008 - 07:19Dlaczego miałbym od kogoś wymagać przeprosini za to, że to on popełnił błąd 50 lat temu?
Zresztą wiersze Szymborskiej, choćby taka ,,Pochwała złego o sobie mniemania” można jako przeprosiny zinterpretować.
Śmieszne mi się by wydawało, gdyby szymborska nagle miała przepraszać teraz kogokolwiek.
To sprawa jej i jej sumienia, w które inni nie powinni ingerować.
Niech się zajmą swoim.
@Jerzy Maciejowski
Panie Jerzy,
1. zarzut formy “kiepskiej” mogę zrozumieć, bo to subiektywne – ale przed “chamstwem” będę się bronił, bo nie zasłużyłem
2. “Gdy się taki zarzut stawia, to trzeba się liczyć z takim jak moje zrozumieniem.” – mea culpa, ma Pan rację
3. “Dziadkiem proszę się nie chwalić” – ja się nie chwalę, tylko bronię przed dorabianiem mi gęby pogrobowca czerwonych.
4. Jakie dokopywanie? Każdy sarkazm i złośliwość to dokopywanie? Oj Panie Jerzy, nie przesadzajmy z tą łagodnością...
5. “Proszę poobracać te frazy przed następnym tekstem” – obracam regularnie i będę obracał dalej.
Gdybym wiedział, że “danie głosu” tudzież “zero” wywołają taką burzę, to kopnąłbym się w kostkę i napisał to dwa razy dłużej, ale bez rzeczonych zwrotów
ukłony poranne
Banan -- 09.04.2008 - 07:27Jakoś tak jest...
...że orły prawicy są niezwykle bezkompromisowe w śledzeniu życiorysów cudzych. A lata 1949 – 1953 to okres najsmakowitszych odkryć i porównań.
Szaweł nigdy tak naprawdę nie stał się więc Pawłem dla tych konsekwentnych i bezkompromisowych śledczych – jakież to prawo miał ten święty pouczać i nauczać – on wróg i prześladowca pierwszych chrześcijan!
jotesz -- 09.04.2008 - 07:48Nicpoń!
Ty zdaje się, to takie przpuszczenie, nie aksjomat co naturalnie, pomyliłeś mnie z własnym dziadkiem, a może dziadkiem kumpla. Ja ci nic nie chcę udowodnić, nie muszę się przed tobą napinać, bo póki co twój kapeleusz ni strzelba nie stanowią dla mnie żadnego punktu odniesienia. Nie napinam się, żyję swoim życiem, w swoim tempie, tak po prostu.
Zawody w dwóch dyscyplinach które uprawiałem, a w zasadzie uprawiam do dzisiaj, nie z potrzeby napinania, to potrzeba sensu życia. To szczyt piramidy Maslowa, może pan Maciejowski zechciał by ci to wyjaśnić?
Zagadałeś mnie, to ci raz i drugi odpowiedziałem, Te frazy o korepetycjach to żart, co oczywiście, i w mej ocenie nie wytrzymujesz cisnienia, które projekcyjnie mnie przypisujesz. Psychologia brachu.
Nie będę ciężko pracował nad twoją, przeze mnie uczynioną charakterystyką, bo niezgodne to z etyką. Nie tyle etyką AFK, a etyką psychologa, a jestem nim z wykształcenia między innymi.
Jesteś fajny chłopak, ale niewykluczone, że przeżywasz aktualnie etap dezintegracji pozytywnej. Nie będę ci robił wykładu, poszukaj w Internecie, a skoro masz pamięć niezgorszą, to na jakiś czas zapamiętasz.
Zapamiętaj też sobie, że każdy człowiek posiada swoje, sobie właściwe terytorium psychiczne, cokolwiek to znaczy.
I jeszcze ci powiem, chłopcze, że wywalony wczoraj w atmosferę silnik, był jednym z wielu w moim życiu, więc żadna to trauma, smutek jedynie jakiś taki melancholijny, ponieważ za tydzień chciałem brać udział w I El. Grand Prix w Poznaniu. Nieżyjący mój kumpel (zginął podczas rajdu) mawiał, że kierowcy dzielą się na dwie kategorie: rajdowców i radiowców. Ty należysz, wedle tego co piszesz, nie moja to przecież charakterystyka, do tej drugiej kategorii i się z tego cieszysz. Cieszę się też twoją radością, ale na Zeusa, próbuj się z tobie podobnymi radiowcami.
Z automobilistycznym pozdrowieniem…
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 07:55Grzesiu
Ta dyskusja toczy się między dwiema stronami ostrego konfliktu politycznego.
Jedna z nich dopiero od niedawna jest “słyszalna” i z reguły przeciwstawia niezłomność talentowi. Dając niezłomności wyraźny prymat w hierarchii ważności. Hierarchia drugiej strony jest inna. Obie hierarchie są przedstawiane z jedynie słusznych pozycji. Skutek jest opłakany, bo prowadzi do porównań Szymborskiej z bojownikiem WiN, lub do nienazwania szkoły imieniem Brzechwy.
Wiecznie żywy Herbert, patron obu stron, był człowiekiem bardzo dowcipnym, niezależnie od bycia Człowiekiem Niezłomnym z jednej i Wielkim Artystą z drugiej strony. Gdyby dziś zechciał napisać kilka listów do swoich przyjaciół, państwa Czajkowskich w Londynie, łatwiej by nam było znaleźć dystans do przedmiotu tej dyskusji.
merlot
merlot -- 09.04.2008 - 07:58Szanowny Pececie!
Bardzo się cieszę z spotkania w innej, nie saloonowej rzeczywistości, ale jak Pan zapewne zauważył, bądź zauważy z raz chociaż jeszcze będąc, że ambicji, dynamiki, chociaż zdecydowanie mniej polityki, mnie i moim wspóbraciom w TXT nie brakuje.
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 08:00Ciesząc się bardzo, pozdrawiam serdecznie…
naśmieszniejsze jest to
że ci wszyscy orędownicy i wymuszacze przeprosin od innych, często sami są niezłymi s***wielami. zioną tym swoim “chrześcijańskim” miłosierdziem i wielkodusznością.
przeproś, a my się zastanowimy czy wybaczyć ...
a tak BTW, Panie Andrzeju to dał się Pan wkręcić w dość kuriozalną wymianę zdań ... :)
pozdrawiam
a ha, a Stachu czym jeździ?
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 09.04.2008 - 10:13Panie Bananie!
Rozumiem, że znaleźliśmy wspólną płaszczyznę. Gdyby Pan napisał „ledwo Jerzy Maciejowski dał głos, to muszę się ustosunkować”, to by nie było problemu. Podobnie gdyby napisał Pan „przy mnie to pan panie Maciejowski jesteś zero, a nie prawicowiec”, też by nie było problemu. Natomiast biorąc się za przeciwnika politycznego należy to robić w rękawiczkach. Nawet gdy jesteśmy wściekli.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.04.2008 - 10:18Kleina
Ty zdaje się, to takie przpuszczenie, nie aksjomat co naturalnie, pomyliłeś mnie z własnym dziadkiem, a może dziadkiem kumpla. Ja ci nic nie chcę udowodnić, nie muszę się przed tobą napinać, bo póki co twój kapeleusz ni strzelba nie stanowią dla mnie żadnego punktu odniesienia. Nie napinam się, żyję swoim życiem, w swoim tempie, tak po prostu.
to dlaczego robisz wszystko tak, jakbys sie napinał? Oj, Kleina, Kleina, zgrywusik z ciebie, psikusnik. No a z dziadkiem kumpla cie nie pomylilem. Tym bardziej ze swoim. Bo to jest GOŚĆ.
Zawody w dwóch dyscyplinach które uprawiałem, a w zasadzie uprawiam do dzisiaj, nie z potrzeby napinania, to potrzeba sensu życia. To szczyt piramidy Maslowa, może pan Maciejowski zechciał by ci to wyjaśnić?
potrzeba sensu zycia w sporcie? Ach, jakiez to głebokie!
Zagadałeś mnie, to ci raz i drugi odpowiedziałem, Te frazy o korepetycjach to żart, co oczywiście, i w mej ocenie nie wytrzymujesz cisnienia, które projekcyjnie mnie przypisujesz. Psychologia brachu.
No i tak to sie wlasnie kończy, jak ktoś sie bawi w domorosłego psychologa. Kula w płot to juz szczyt osiągnięć.
Nie będę ciężko pracował nad twoją, przeze mnie uczynioną charakterystyką, bo niezgodne to z etyką. Nie tyle etyką AFK, a etyką psychologa, a jestem nim z wykształcenia między innymi.
ooo to super że jesteś. No ale po tych próbkach, które wrzuciles to wnoszę, że raczej cienko ci idzie.
Jesteś fajny chłopak, ale niewykluczone, że przeżywasz aktualnie etap dezintegracji pozytywnej. Nie będę ci robił wykładu, poszukaj w Internecie, a skoro masz pamięć niezgorszą, to na jakiś czas zapamiętasz.
dziękuję ci mój Yodo. Od teraz Moc będzie ze mną. Pozytywnie zdezintegorwana.
Zapamiętaj też sobie, że każdy człowiek posiada swoje, sobie właściwe terytorium psychiczne, cokolwiek to znaczy.
no właśnie! Myślę, że powinienes to brac pod uwagę.
I jeszcze ci powiem, chłopcze, że wywalony wczoraj w atmosferę silnik, był jednym z wielu w moim życiu, więc żadna to trauma, smutek jedynie jakiś taki melancholijny, ponieważ za tydzień chciałem brać udział w I El. Grand Prix w Poznaniu.
och, to kamien mi spadł z serca, bo juz myslałem, że ciulales nań z emerytury. No a wiemy przeciez, że nielekkie jest życie emeryta.
Nieżyjący mój kumpel (zginął podczas rajdu) mawiał, że kierowcy dzielą się na dwie kategorie: rajdowców i radiowców. Ty należysz, wedle tego co piszesz, nie moja to przecież charakterystyka, do tej drugiej kategorii i się z tego cieszysz. Cieszę się też twoją radością, ale na Zeusa, próbuj się z tobie podobnymi radiowcami.
znaczy sie, żeś spękał i teraz sie próbujesz z tego “elegancko” wymixowac. No dobra, można i tak. Chociaz to cienkie mocno i jakies takie… no gdzie jest ten cały duch sportu? Oj, Kleina, Kleina.
Co zaś do tego kumpla twojego, tego, który zginął w czasie rajdu- powaznie powinieneś się zastanowić nad przyswajaniem rad ludzi, którym sie ich wydumalki ewidentnie w zyciu nie sprawdziły.
Z automobilistycznym pozdrowieniem…
i wzajemnie.
Artur M. Nicpoń -- 09.04.2008 - 11:12Panie Jerzy!
Stary ojciec myśli, że córy które obserwował kiedy były jeszcze w domu, łapią się jednak w tej piątce :), takie to prawo ojcowskie, do myślenia nawet życzeniowego przystosowane.
A Melania Klein (1882-1960) to jedna z lepszych kontynuatorek dzieła Zygmunta Freuda, stworzyła teorię, w której ważną rolę odgrywają pierwotne i nieświadome mechanizmy psychiczne służące do radzenia sobie z nieświadomymi lękami i fantazjami. Jej najczęściej cytowane dzieło to “Zawiść i wdzięczność”.
Panie Jerzy, jeśli psychologia to punkt widzenia, a nie religia jak mawiał Jung, to jestem psychologiem. Skończyłem nawet psychologię na UAM w Poznaniu, ale w fachu nie siedzę.
Pozdrawiam, gratulując wlasnej koncepcji czy nawet teorii…
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 11:18@Jerzy Maciejowski
Rozumiem, że próbuje Pan za krzywdzące słowa Mojego Użytkownika jego Maszynę Cyfrową obrazić – dziwnie moje imię przekręcając i badziewiem nazywając. Płonne te starania, boć mózgi elektronowe z natury poczciwe są i nawet na gorsze wyzwiska
Pecet -- 09.04.2008 - 11:22obojętnym mruczeniem aparatury reagują. Ileż razy sam MU bezużytecznym złomem mnie nazywał... A skoro przy MU jesteśmy, to wyraźnie go Pan zawstydził. Usłyszawszy o Prus Łucji wykrztusił jeno “A to przepraszam…”
Może Panu to za satysfakcję wystarczy – mnie nie, bom przecie za niego nieomal na pojedynek został wezwany. Tedym go na spytki wziął, dlaczego taką niesprawiedliwą opinię wygłasza. Jąkać się zaczął i mętnie tłumaczył, że ilekroć na polemikę na temat Szymborskiej natrafi, zawsze prędzej czy później ktoś z dyskutantów fragment “Wstępującemu do partii” zacytuje. Przyciśnięty do muru Mój Użytkownik przyznał się nawet ze wstydem, że kiedy pierwszy raz cytat z tego wiersza zobaczył, był przekonany w swej ignorancji , że są to słowa nowego hymnu partii PIS przez jakiegoś “nowego Cwynara” wyśpiewywane. Wyraźnie Ślepota ostatni wers przeoczył i podobna poetyka go zwiodła.
PECET
PS. Proszę nie popadać w stereotyp myślenia, że jakoby “Maki” jakowąś wyższość nad “Pecetami” odczuwają. Zadzieranie nosa i protekcjonalna wzgarda nie są odczuciami cyfrowych maszyn jeno ich właścicieli.
Panie Hamiltonie!
Ja się nauczyłem jednego (odkąd pracuję jako naukowiec): miej szacunek dla starszych, ale nigdy im nie wierz (to Linus Pauling tak powiedział, 2xkrotny noblista)
Wyznaję podobną dewizę, odkąd zacząłem samodzielnie myśleć (?). Szacunek jako zasada dla starszych “tak” ze względów obyczajowych (to co nie występuje u Nicponia), natomiast ze względów poznawczych “nie”, z małymi wyjątkami :)
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 11:37Pozdrawiam…
Panie Joteszu!
Dziękuję uprzejmie za odwiedziny, jest mi miło, pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 11:41Panie Docencie!
Może rzeczywiście to kuriozalna wymiana zdań, niemniej gość który mnie odwiedził ma okazję do oceny obu stron, a ja traktuję to jako element osobniczego rozwoju.
A Stachu, ma trochę sprzętu. Najczęściej jeździ rowerem, w tzw. “sprawach” jeździ BMW M-5, a jak jest fajna pogoda to roadsterem który sam złożył z tzw. kitu, niezwykle szlachetnym lotusem super seven. Ma jeszcze kilka innych, ale prosił żeby nie wymieniać.
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 11:49Serdecznie pozdrawiam…
no to Stachu jest hiperzmotoryzowany
proszę mu przekazać szacuneczek za ten rower :) ... i lotusa.
a w jakich “sprawach” jeździ bimerą to aż się boję zapytać ;-)
ukłony
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 09.04.2008 - 12:09Panie Docencie!
Stachu kazał podziękować i przekazać Panu też ukłony, co czynię niniejszym, a beemką jeździ, też kazał to przkazać, “w poszukiwaniu utraconego czasu”...
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 13:11Drogi PiS'i!
To nie jest przekręcanie nazwy, tylko odwoływanie się do źródeł. W końcu pierwszy komputer osobisty (ang. Personal Computer →PC) to Apple wymyślone przez Stefana Woźniaka (Steve Wozniak). Potem nazywane Apple I.
Jerzy Maciejowski -- 09.04.2008 - 13:16Poza tym bardzo mi się podoba wpis.
Czy maszyny się pozdrawia?
Panie Andrzeju!
Jak pisałem Wiktor Emanuel Frankl jest mi znacznie bliższy niż psychoanalityczna ortodoksja. Szczególnie gdy się słyszy o „odkryciach” psychoanalityków, że każdy człowiek był nadużywany seksualnie w dzieciństwie, tylko nie każdy pamięta. Po takiej durnocie trudno psychoanalizę traktować poważnie.
Dla mnie ważniejsze jest czy człowiekowi wydaje się (jest przekonany), że był ofiarą, czy nie. Bo to wpływa na jego zachowanie bezpośrednio a fakty niepamiętane nie albo tylko pośrednio.
Odnośnie pojęć psycholog i absolwent psychologii, to traktuję je rozłącznie. Psycholog to osoba posiadająca pewien dar i będąca tego świadoma, zaś magister psychologii to ktoś kto ma papier. Czasem to się spotyka, ale niezbyt często.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.04.2008 - 13:26@Andrzej F. Kleina
Szanowny Panie Andrzeju! Namówili Maszynę Cyfrową (różne grzesie i merloty, których serdecznie pozdrawiam) by na TXT “dała głos” (bez bananowych skojarzeń proszę). Miałem/mam mocno mieszane uczucia. Odwiedzając wcześniej (od czasu do czasu) siedlisko konfederatów, zauważyłem mocno familiarną i kameralną atmosferę prowadzonych dyskusji. Dostrzegam, że wszyscy się tu dobrze znają (np. nawet ostro polemizując – serdecznie “po imieniu” do siebie się zwracają). Zgodnie z tagiem, którym Pan konsekwentnie teksty opatruje, mam wrażenie, że przypadkiem na jakąś zamkniętą prywatną imprezę trafiłem. I choć zapraszany bywałem, to może tylko tak grzecznościowo, bo nie dość żem obcy “środowiskowo”, to przecie jeszcze “cywilizacyjnie”. Z góry więc za brak obycia i ewentualne niezręczności przepraszam, bo jeszcze na dodatek z takich rejonów cyberprzestrzeni przybywam, gdzie sąsiedztwo różnych paliwodopodobnych mężnie muszę znosić.
( Mój Użytkownik triumfuje, bo prorokował niegdyś, że “jak wleziesz na “salony”, to schamiejesz ze szczętem” )
Co do Pana tekstu. Choć Pan wie jak cenię Sadurskiego, cytat z niego nie wydaje mi się najlepszym sposobem na “obronę Szymborskiej”. Mam inne zdanie jeśli o anonimowość idzie – tekst banana podpisany imieniem i nazwiskiem nadal IMHO tekstem wysoce niesprawiedliwym zostaje. I to nie siwe włosy winny “bronić” poetki, ale jej życiorys. CAŁY. Komputerowi tego ważyć i oceniać zupełnie nie przystoi, więc MU głos oddaje:
“Wszelcy domorośli “sędziowie” Szymborskiej przyjmują za pewnik dwie rzeczy. Że dla tych, którzy w jej obronie stają jest ona autorytetem i że sama się za takowy uważa. Ja widzę w niej często mocno filuterną starszą panią obdarzoną ogromnym talentem poetyckim i mającym spory dystans do świata i samej siebie. Właśnie za to najbardziej ją lubię. Jakże mnie mierzą napompowane patosem i powagą kryształowe postaci z takim pietyzmem ustawiane na cokołach, często zresztą wbrew swojej woli. Kto to wymyślił, ze mam brać wzór z pomników, miast z żywego, czasem nie we wszystkim doskonałego człowieka?
A co do wcześniej dyskutowanych przeprosin, poetka uczyniła to z nawiązka. Tylko niektórzy je widocznie przeoczyli. Tych nigdy ich nie zadowoli tomik poezji, bo wypatrują “ogłoszenia w gazecie”. A kiedy im “polskim noblem” poprawić, to “prawdziwym patriotyzmem” kierowani krzykną, że się nie należał.”
MU jak zwykle w patetyczne tony wpada innym patos wypominając. Aż Maszynie Cyfrowej głupio, że MU się dała do głosu dorwać. Ale widać “białko” już tak ma…
PECET
Pecet -- 09.04.2008 - 13:30Szanowny Panie (?) Pececie
Po Pańskich slowach widać, żem dość zapóźniony w technice. Ku memu zdumieniu (radosnemu zresztą) zauważam, że Pecet różne odcienie szarości zauważa, wnioski z tego wyciągając swoje nader interesujące. Choć z drugiej strony, jak człowiek pomyśli, że niebawem ciekawiej i rozsądniej będzie dyskutować z maszyną niż z drugim człowiekiem, to go dreszcz przechodzi. I to wcale nie rozkoszy.
Pozdrawiam
Lorenzo -- 09.04.2008 - 13:37Ponieważ ciągle trenuję...
...poniedziałek bez blogowania, to tylko gwoli sprawiedliwości zaznaczam kategorycznie, że my z Grzesiem nie jesteśmy “różne”. Ani razem, ani osobno.
merlot
merlot -- 09.04.2008 - 13:46Ale z drugiej strony, niesłuszna maszyno
Słusznie mówisz i nie zasłaniaj się twoim userem.
merlot
merlot -- 09.04.2008 - 13:50Szanowny Pececie!
“Ja widzę w niej często mocno filuterną starszą panią obdarzoną ogromnym talentem poetyckim i mającym spory dystans do świata i samej siebie. Właśnie za to najbardziej ją lubię”.
Nie umiałem tego w ten sposób wyrazić, ale odczuwam podobnie. Tekścik mój rzeczywiście niezbyt zręczny wyszedł, miałem pewną intencję, nie broniłem Pani Szymborskiej, po prostu nieśmiałbym, znam swoje miejsce w szyku, chodziło mi zdecydowanie bardziej o kategorię obyczajową. “Siwe włosy” jako symbol… ale rzeczywiście spieprzyłem, za co przepraszam. Mój kumpel Stachu pocieszając mnie powiada, żebym się nie martwił, bo Homer też miewałem słabsze miejsca :)
Andrzej F. Kleina -- 09.04.2008 - 14:14Bardzo cieszę się z Pańskich odwiedzin, pozdrawiam po ludzku, serdecznie…
Pan Andrzej F. Klejna
Najpierw zwracam się do Gospodarza, bo przecież Jego gościny nadużywam.
Panie Andrzeju! Wcale Pan nie “spieprzył’ o szacunek dla “siwych włosów” się upominając. Pecet miał kiedyś ludziom za złe, że atakując Profesora Bartoszewskiego traktowali słowo “stary” jako rodzaj obelgi, choć jako żywo samo to słowo nie powinno mieć żadnego pejoratywnego wydźwięku. A właśnie taki fałszywy ton we wpisie banana dżwięczy, o czym zresztą sam jego tytuł świadczy. Po prostu horror.
Tak się dziwnie porobiło, że jak Pan słusznie zauważył najczęściej właśnie młodzi ludzie, przerabiają stare porzekadło “młody, to i głupi” na “stary, więc idiota”. Co ciekawe nie dostrzegają konsekwencji tej zamiany. Bo o ile pierwsze niesie pewną nadzieję, że się z głupoty wyrośnie, to drugie ma charakter proroctwa, które jak fatum również nad głową samego banana zawisa – “i ty głupcem zostaniesz”.
By nie wyszło, że według mnie “siwe włosy” jakiś automatyczny szacunek winny wzbudzać, dodam tylko, że wśród ludzi starych i doświadczonych dostrzegam często ewidentnych głupców. Lecz choć mnie korci, by wtedy ostrych słów użyć, staram się postępować według zaleceń Mojego Użytkownika. Ten zaś przemilczać takie sytuacje srodze nakazał, bo jak twierdzi oprócz bezkompromisowej prawdy równie ważna jest pewna wyrozumiałość i delikatność. Co to jest, tak często przez MU przywoływana na tę okoliczność kindersztuba, Maszyna Cyfrowa do końca nie rozumie, ale się stara. Pocieszam się tym, że jak twierdzi MU, jemu też nie zawsze wychodzi.
Pecet -- 09.04.2008 - 17:24Diodą życzliwie migam – PECET