Jak każdy rząd, ekipa Tuska ma w Polsce zwolenników, przeciwników, ludzi jej obojętnych (tych akurat chyba najmniej) – i bandę absolutnie apolitycznych lizusów. Ludzi, którzy równie dobrze radzili sobie za komuny, po jej upadku i podczas wszystkich kolejnych rządów i ustrojów. Takich, którym nie dość spełniać każde życzenie władzy – próbują je jeszcze zgadywać z wyprzedzeniem. Tak jak ostatnio komendant dolnośląskiej straży pożarnej:
http://fakty.interia.pl/polska/news/strazak-chcial-pomoc-schetynie-teraz...
Okropnie ważny pan wicepremier Schetyna jechał załatwiać niesamowicie ważne sprawy, a tu nagle – ani chybi wskutek spisku wrażych sił kaczystowskich – zepsuł mu się samochód. Gwałtu rety, co to będzie – tak sobie pewnie pomyślał komendant straży. Wprawdzie w statutowych obowiązkach chyba nie ma dbania o komfort władzuchny, ale wiadomo jak to jest z obowiązkami w Polsce: kiedy pewien policjant próbował zatrzymać jadący nieprzepisowo konwój Suchockiej, dostał naganę za przeszkadzanie pani premier. Nic więc dziwnego, że nauczony tym i podobnymi przypadkami komendant wysłał strażaków żeby pomogli bardzo ważnemu panu premierowi.
Pech sprawił, że kierowca Schetyny naprawił koło zanim wóz straży dotarł na miejsce. I na tym mogłaby się cała historia skończyć, ale informacja dotarła do wojewody, który chyba niespecjalnie się ucieszył. Myślący o dobru obywateli a nie o konstrukcji dupochronu urzędnik to w Polsce zjawisko na miarę białego tygrysa albo cnotliwej gwiazdy pop – ale, o dziwo, jednak się zdarza. I pan komendant, który bardziej niż o bezpieczeństwie mieszkańców województwa myślał o komforcie Schetyny, wylądował na dywaniku, dostanie po kieszeni i mam nadzieję, że na deser oberwie na odlew w pysk.
Kolejny raz potwierdza się stara mądrość: nadgorliwość gorsza od faszyzmu.
komentarze
Taka myśl, Drogi Konradzie,
a skąd mianowicie pan komendant dowiedział się o przebitym kole? Przecież jasnowidzem nie jest? Rozumiem wezwanie pomocy drogowej ewentualniej policji albo wyspecjalizowanej jednostki obsługującej urząd rady ministrów. Ale skąd o tym wydarzeniu dowiedział się komendant straźy poźarnej?
Cała reszta jest już konsekwencją jego lizusostwa.
Pozdrawiam z zaśnieżonego Krakowa
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 29.01.2009 - 14:31@Lorenzo
To osobna ciekawa kwestia. Ja stawiam na policję, która ma – chyba – obowiązek monitorowania przejazdu świecznikowego buca.
ukłony spod błękitnego nieba, oprócz którego więcej mi nie potrzeba :)
Banan -- 29.01.2009 - 14:31Możliwe, Szanowny Konradzie,
ale to może trochę zmieniać sytuację komendanta. Bo jeżeli dostał od policji (a czy oni, mać, nie mogli zawiadomić pomocy drogowej albo sami pomóc, aby Pan Kierowca nie musiał sobie brudzić rączek) propozycję nie do odrzucenia w rodzaju “Panu Premierowi trzeba pomóc”, to trochę to inaczej wygląda.
A gdzie były osłaniajace konwój borowiki? Może to one były nadgorliwe? Mogli po prostu komendanta poniekąd zmusić do działania. Coś tu w każdym razie jest nie do końca jasne.
Pozdrawiam serdecznie
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 29.01.2009 - 14:37He, he,
eh, żenada.
Ale wiesz, że takie przypadki zdarzają się za każdych rządów?
Nadgorliwości, lizusostwa itd
Za PiS też było wożenie kogoś tam służbowymi smaochodami czy jeżdżenie po Macdonalda lub prowokacje dziennikarskie, które pokazywały jak coś z chęcią by minister rolnictwa Rydzykowi załatwił.
pzdr
grześ -- 02.02.2009 - 00:12@grześ
No i dokładnie o to mi chodzi – ale nie jestem RRK, żebym półtora roku po zwodowaniu PiS od władzy dalej międlił temat kto to co tam robił dla RM. Ale widzę, że Ty podtrzymujesz doktrynę Radia Erewań – o czym bym nie napisał, Kaczki pojawić się muszą :)
K
Banan -- 02.02.2009 - 00:29He, he,
obiecuję się poprawić.
Zresztą od czwartku na prawie półtora tygodnia znikam z neta. więc już nie będę pisał.
A Radio Erwewań to mi się z dowcipem o rowerach kojarzy.
grześ -- 02.02.2009 - 00:35@grześ
A nie – mnie chodziło o numer z Murzynami… Tak mniej więcej funkcjonuje RRK (i czasem, bez urazy, Tobie też się zdarza).
pozdro
Banan -- 02.02.2009 - 00:50