Szli długim, ciemnym korytarzem: on kierował łóżkiem na którym spało dziecko, ona szła obok. „Aby tylko nie nogami do przodu” pomyślała, i natychmiast przeraziła się tej głupiej myśli. Nie rozmawiali, ale myśleli o jednym: „Profesor X się na tym zna, Trzeba mu zaufać…”
Ale na bloku B nie było dla nich miejsca. Na bloku A nie wiedziano o ich przybyciu, na C nie pasowało schorzenie: „Tu są połamańce” – powiedziały złe usta, „To nic, zaraz się wyjaśni…” przekonywał ją, ale obydwoje wiedzieli, że to nieprawda.
Dostali łóżko po nocy na korytarzu.”Nie zostawię tu dziecka samego nawet na sekundę” powiedziała, gdy prosił ją, aby odpoczęła w domu. Ale musiała zostawić. Została wypędzona razem z innymi matkami; płacz matek, wrzask dzieci odrywanych przez pielęgniarki z krzykiem: ”obchód, obchód”…
A ona znów miała ten dziwny ucisk w dołku…
Zasięgnęła języka u innych matek i nie spodobało jej się to, co usłyszała: „Musicie najpierw dostać się przed oblicze Profesora X. To on tu decyduje o wszystkim”. Więc chcieli się dostać, ale nie mogli. Tłumy innych, podobnych im rodziców czekały pod drzwiami, bo Profesor tak lubił…
„Najlepiej tu warować, Profesor musi widzieć, że chcecie z nim rozmawiać” podpowiedziano im życzliwie. Więc on zwolnił się z pracy (Urlop?! Teeeeraz?! Wykluczone!!!) i warował.
A synek im umierał…
Chrzest był piękny: cisza pokoiku szpitalnego, zapach świecy, syn owinięty białą pieluszką… ” Ja ciebie chrzczę: w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego…” , oni skupieni nadzwyczaj, jej matka nierozumiejąca całej sytuacji, jej siostra uśmiechająca się smutno, i tylko płacz ojca chrzestnego: wielkiego, silnego chłopa ukazywał cały strach tych ludzi. „Marcelu Janie uciekaj stąd… powiedział na koniec ksiądz (a może tylko sobie to wymyślili?)
Nie wiedzą, kiedy przyszła myśl ucieczki z tego miejsca: kiedy pielęgniarka kopnęła ją, bo na chwilę obolała położyła się na podłodze („To nie hotel!”), kiedy zabrakło jedzenia dla dziecka (”Jakbyśmy tak wszystkim dawały…”), czy kiedy po obchodzie zastali w łóżeczku nagiuśkie, sine z zimna dziecko, (“Profesor lubi takie małe ptaszki” – podszepnęły złe usta) , a może ten fakt z księdzem… Właściwie wszystko nałożyło się na tę decyzję.
Ale nie wyjechali, choć skierowanie mieli już w kieszeni. „Profesor was oczekuje” – zapowiedziała pielęgniarka, a oni pobiegli co sił, aby nie zmienił zdania.
„Witaaaaam naaaa młłłłłłłłuuuuuooooooim fooolwarkuuuuuuuuu” – powitał ich siedzący za biurkiem Profesor i natychmiast zasnął. Nawet nie zdążyli się zdziwić, gdy się ocknął, zapytał o nazwisko i znów zasnął. „Proszę stąd natychmiast wyjść!” krzyknął pomiędzy kolejnymi zaśnięciami, a sekretarka tłumaczyła, że długo operował. Stali na korytarzu próbując zebrać myśli, gdy z gabinetu wyszedł Profesor rześki, jakby spod prysznica, podśpiewująć: „Stulejki, idę ciąć stulejki.”
„On jest naćpany! – krzyknęła, a on zaczął mówić: Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko…
komentarze
Marku, część druga naszej historii...
Będzie dalej, ale znów proszę o czas.
dorcia blee -- 20.02.2010 - 07:24Dorciu
okrutne te nasze obrazy i jakie prawdziwe. Gdyby nie to że mam zegarek i kalendarz na 2010 pomyślałbym, że czytam złą książkę o czasach okupacji.
Ktoś, kogo to “szczęście” ominęło nigdy nie zrozumie.
I niech nie doświadcza tego “dobra” empirycznie.
Wiesz w pierwszej części Twojego wpisu automatycznie pojawia się myśl “komu i ile zapłacić”
I wiesz, rozumiem takie zachowanie – próbę ratowania za wszelką cenę własnego dziecka, nawet za cenę przekupstwa, czy łapówki. W takich przypadkach gra idzie o życie. A życie jest bezcenne przecież.
Pozdrawiam(y) serdecznie i dziękujemy :)
MarekPl -- 20.02.2010 - 08:19Marek
Gdyby nie to że mam zegarek i kalendarz na 2010 pomyślałbym, że czytam złą książkę o czasach okupacji.
Tak właśnie i ja myślałam, kiedy brałam udział w tym wszystkim. Ale słowa nie oddają tego, co człowiek ma w duszy. Nie ma takich, a te co są – małe są...
Wiesz w pierwszej części Twojego wpisu automatycznie pojawia się myśl “komu i ile zapłacić”.
Byliśmy przygotowani na KAŻDĄ cenę. Kto chce – niech nas potępi.
dorcia blee -- 20.02.2010 - 08:31Dorciu
myślę, że nikt taki się nie znajdzie aby potępić
Zresztą, jeśli można cokolwiek potępiać, to jedynie chory od dawna (od zawsze?!) system i niektórych, którym oddział szpitalny i inny wydaje się “ Witaaaaam naaaa młłłłłłłłuuuuuooooooim fooolwarkuuuuuuuuu”
MarekPl -- 20.02.2010 - 08:40Oj, znajdą się mądrzejsi, niestety, bo "życzliwych" wielu,
nawet na TXT znalazłabym z jednego…
Ale nie dbam o to, jak kto osądzi.
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono
dorcia blee -- 20.02.2010 - 08:53jak powiedział mądrzejszy odz mnie człowiek, dokładnie Szymborska.
O!
i to jest to.
Niech jej powiedzenie będzie mottem na czas jakiś.
Wielepami się nie przejmuję od dawna, jak i tym co sobie ludzie pomyślą
MarekPl -- 20.02.2010 - 10:45