Wrzucam najnowszą notkę z macierzystego bloga, więdząc, że od klimatu i preferencji większości użytkowników nieco odbiega ;) – ale może kogoś zainteresują prawaków dyskusje.
—————————————————
Kilkoro Czytelników pytało mnie ostatnio dlaczego nie komentuję na blogu powstania Polski Plus, czy też kandydowania K. Morawieckiego na urząd prezydenta, grudniowego listu Z. Wrzodaka do działaczy pierwszej Solidarności . Konsekwentnie odpowiadałem, że moje opinie o tych inicjatywach są krytyczne, a z szacunku dla kilku działaczy PP oraz szefa Solidarności Walczącej nie chcę się nad tym rozwodzić. Wrzodak to inna sprawa – polityczny folklor, który gdyby nie kontekst, bym zupełnie pominął. Dyskusja o kandydaturze K. Morawieckiego nabrała jednak pewnych rumieńców, co skłoniło mnie do napisania tych kilku słów.
Na początku chciałbym przypomnieć sposoby działania prawicy, jakie w kwietniu 2007 nakreśliłem komentując działania ówczesnych uczestników parlamentarnej polityki po tej stronie sceny politycznej.
Przede wszystkim w wykonaniu trzech kluczowych osób (M. Jurka, R. Giertycha i J. Kaczyńskiego) mogliśmy zaobserwować trzy wizje prawicy.
1. Syndrom ZCHN z początku lat ’90-tych. Pozbawione wątpliwości dążenie do zadekretowania swojego światopoglądu, nie biorące pod uwagę drobiazgu, że dekretujący stanowią skrajną mniejszość w społeczeństwie (w przypadku “frakcji M. Jurka” – również we własnej partii). Jakie są tego konsekwencje? Dość istotne. Na poziomie społeczno-politycznym jest to gwarancja reakcji większości nie podzielającej poglądów polityków dekretujących. Fanatyczne przekonanie o własnej nieomylności uniemożliwia jakikolwiek kompromis – czyli podstawę porządku demokratycznego. Przekłada się to na poziom praktyki politycznej. Podejście dekretujące jest świetnym pretekstem dla liberalizacji spornych przepisów, motywowanej zagrożeniem “fundamentalizmem” i “ofensywą zwolenników państwa wyznaniowego”. Ci z nas, którzy myślą o sobie jako o prawicowcach, powinni odpowiedzieć sobie szczerze: czy w przypadku propozycji w stylu intronizacji Jezusa Chrystusa, czy dodatkowego opodatkowania bezdzietnych małżeństw to tylko “pretekst”? Moja odpowiedź brzmi: nie, niestety nie tylko.
2. “Polska odpowiedź na makiawelizm”. O co chodzi z tą “polską opowiedzią”? Za komuny wśród moich znajomych popularny był żart sytuacyjny. W sferze muzycznej np. Krzysztof Krawczyk był “polską odpowiedzią” na Elvisa Presleya, na rynku finansowym natomiast bony PKO były “polską odpowiedzią” na – bardzo silnego wtedy – dolara. Przekładając to na politykę – pomysł na uprawianie polityki forsowany przez lidera LPR wygląda właśnie na “polską odpowiedź” na makiawelizm. Symbolem tego zjawiska była deklaracja Romana Giertycha na łamach “Gazety Wyborczej”, że nie przyjąłby do LPR Romana Dmowskiego ze względu na jego antysemityzm. Bardzo przepraszam, ale – jak kiedyś pisałem – skąd założenie, że jeden z architektów polskiej niepodległości, odzyskanej w 1918 w ogóle zwróciłby uwagę na taki byt polityczny, jak LPR? Odważne.
3. Konserwatywny pragmatyzm zorientowany na strategiczne cele. Cały czas czeka na odpowiedź pytanie o skalę dopuszczalnych kompromisów, będących środkiem realizacji założonych celów. Moim zdaniem jest jeszcze za wcześnie na udzielenie na nie uczciwej odpowiedzi, jednak koniec bieżącego roku powinien być OK. W tej konkretnej sprawie (restrykcyjność prawa antyaborcyjnego) należy postawić sprawę jasno: celem braci Kaczyńskich nigdy nie była zmiana prawa opartego o kompromis z 1996.
Jak dzisiaj wiemy, w kwestii końca roku 2007 nieco się myliłem – chociaż kilka spraw się udało. Czy taki klucz można jednak zastosować do sytuacji aktualnej? Nie do końca, jednak upieram się, że bramka nr 3 stanowi jedyną możliwość osiągnięcia jakichkolwiek celów istotnych dla szeroko pojętego “obozu patriotycznego” (trudno przecież np. Solidarność Walczącą określać “prawicą”). I tu mamy problem. Otóż żaden z bytów politycznych wymieniony przeze mnie we wstępie nie deklaruje żadnych strategicznych celów – natomiast wszystkie za wszelką cenę starają się osłabić jedynego uczestnika sceny politycznej, który w jakimkolwiek stopniu jest bliski programowo – PiS z L. Kaczyńskim.
Pisząc tą notkę mam problem również z ww. partią. Nie spełnia ona moich oczekiwań – jako jej wyborcy – o prezydencie nie wspominając. Niestety, na dzisiaj głosowanie na nią jest jedyną możliwą próbą zmniejszenia tempa już nie restytucji, ale ofensywy postkomunizmu, jaką funduje nam aktualna ekipa rządząca. Rozbrajające w tym kontekście są deklaracje, że ktoś zagłosuje na “kanapę nr 6”, bo deklaruje ona poglądy znacznie bliższe jego przekonaniom, niż PiS – no i nie była w koalicji z Samoobroną. Pewnie – być może dlatego, że osiągając 1% poparcia w wyborach na udział w misji tworzenia większości rządowej była narażona w stopniu nieco ograniczonym. Może warto zapytać – jaki strategiczny cel przyświeca stronnictwom, co do których braku wyborczych szans trudno mieć wątpliwość? Bo jaki jest efekt ich działań, wiadomo – osłabienie pozostałych.
Wybory prezydenckie to trochę inna rzecz. W polskim ustroju i ogólnym przyzwoleniu na tuskizację prawa (naruszanie konstytucyjnych kompetencji prezydenta zgodnie z wolą rządu, o ile sprawuje go PO), ich znaczenie jest raczej symboliczne. W związku z tym, po rozczarowaniu L. Kaczyńskim poważnie rozważam absencję. Przecież nie zagłosuję na K. Morawieckiego, do którego żywię wielki szacunek, ale który jest zupełnie nieprzygotowany nie tylko do sprawowania podobnego urzędu, ale nawet do prowadzenia kampanii. Akurat w elekcji prezydenckiej aż się prosi o motyw “nie ma wroga na prawicy” i potraktowanie pierwszej tury jak “prawyborów”, czy też wsparcie najsilniejszego kandydata poprzedzone wspólną deklaracją programową. Banałem jest stwierdzenie, że polska prawica jest organicznie niezdolna do pracy zespołowej różniących się środowisk. Krótkotrwała zmiana tego stanu rzeczy, jaką było PiS AD 2005 skończyła się, jak wiemy, z hukiem – w dużej mierze dzięki politykom uprawiającym politykę w sposób nr 1 z mojego przytoczonego wyżej “klucza”. Ale te środowiska i ich wyborcy nie zniknęły – funkcjonują na marginesie głównego nurtu polityki bez szansy na realizację preferowanych przez siebie rozwiązań... ale zawsze przejawiając dużo chęci, by podkreślać, czym się różnią między sobą, często deklaracje takie opatrując wycieczkami ad personam pod adresem konkurencji. W nieco innej konfiguracji powtarza się więc motyw z drugiej połowy lat ’90, gdy dzięki rozgęganym i zadowolonym z siebie prawicowym politykom, ponad 30% elektoratu zostało pozbawione swojej reprezentacji w parlamencie. Ale każdy z tych polityków oczywiście zrealizowałby akurat swoje cele… gdyby jego stronnictwo nie zostało zredukowane do roli planktonu politycznego.
Co możemy w takiej sytuacji zrobić jako wyborcy? Niewiele, ale na pewno warto kontestować akcje, których efektem zawsze będzie wzmocnienie strony “socjal-liberalnej” i euro-federastycznej. Powtarzam więc – moim zdaniem jedynym przytomnym wyjściem jest wskazanie strategicznych celów i podjęcie prób współpracy z innymi środowiskami z chęcią, jeżeli nie natychmiastowego ich osiągnięcia – co często deklarują politycy-gawędziarze – to rozpoczęcia ruchów w preferowanym kierunku. Myślę zresztą, że przykładem takiego podejścia jest “sojusz” PiS i Radia Maryja, który zwolenników obu środowisk przyprawił o niejeden zgrzyt zębów. Z perspektywy czasu widać, że – o ile towarzyszy mu zdrowy dystans – jest to wariant po prostu racjonalny.
Pierwszą rzeczą jest więc wymaganie od popieranych przez nas polityków szacunku do konkurencji “z tej samej strony barykady” – zaszłości historyczne być może są frapujące dla zainteresowanych, ale w kontekście tego, co się wyprawia dzisiaj w skali lokalnej, centralnej i unijnej – nie mają żadnego znaczenia. Politycy muszą więc wybrac, czy chcą po klubowych salkach opowiadać, czego to by dla Polski nie zrobili, czy może jednak w końcu zacząć to robić – przynajmniej w takiej części, w jakiej mogą się porozumieć z innymi podmiotami posiadającymi cele podobne, chociaż niekoniecznie identyczne.
Osoby z “obozu patriotycznego” lubią nawiązywać do chlubnych tradycji oręża, itp. To ładnie, tylko dzisiaj jest mniej ważne, czy rację miał Dmowski, czy Piłsudski. Dzisiaj próbuje się sparaliżować IPN, maksymalnie rozszerzać kompetencje służb, objąć orwellowską kontrolą każdą sferę życia, zdelegalizować krzyże w miejscach publicznych, uniemozliwić dywersyfikację energii, osłabić rolę Polski na arenie międzynarodowej (wyjątek: Peru).
Dość o lustracji z ’92 – wszystko już zostało powiedziane. Do roboty. Jak nie można przy okazji wyborów prezydenckich, następne są samorządowe. Ciekawe, jakie na poziomie lokalnym sa różnice np. między PiS, a Polską Plus…
komentarze
Na ostatnie pytanie odp. jest ..
prosta.
Żadne, liczy się tylko czyja lokalna sitwa wygra radę, czy urząd podpinając się pod którąkolwiek z wymienionych dużych sitw.
Tekst ciekawy i dobrze się czyta. Niestety nie łapię kontekstów i dlatego trudno mi się odnieść.
Igła -- 15.01.2010 - 20:29Foxx,
“Dzisiaj próbuje się sparaliżować IPN, maksymalnie rozszerzać kompetencje służb, objąć orwellowską kontrolą każdą sferę życia, zdelegalizować krzyże w miejscach publicznych, uniemozliwić dywersyfikację energii, osłabić rolę Polski na arenie międzynarodowej (wyjątek: Peru)”
Nie przesadzasz aby?
Bo dla mnie ten fragment ma znamiona rytualnej wstawki jednak tylko.
I o ile część wcześniejsza tekstu, ciekawa, analityczna i rzeczowa, to tu jakoś emocjonalnie i słabo się robi.
Znaczy jakieś uzasadnienia prosiłbym i argumenty do tych tez
Pozdrówla.
P.S. I kto to próbuje, wszystko to rząd i PO robią?
Delegalizować krzyże też chcą?
grześ -- 15.01.2010 - 22:51Chyba wrzucasz kilka spraw do jednego worka tylko dla osiągnięcia efektu “przerażenia” czytelnika.
Igła
Dzięki za komentarz. Jeżeli chodzi o Twoją odpowiedź na pytanie – na pewno w wielu przypadkach masz rację, ale na szczęście bywa też inaczej.
Pzdr.
Foxx -- 16.01.2010 - 09:54Grzesiu
Problem polega na tym, że regularny czytelnik mojego bloga info ilustrujące moje opinie, które uznałeś za zbyt przesadzone są oczywiste, bo poszczególne fakty odnotowuję na bieżąco.
Wystarczy wejść w tagi “IPN”, “gospodarka”, czy “postkomunizm”. Pod tym ostatnim zresztą staram się zbierać cały zestaw faktów, które świadczą o tym tryndzie.
Nie za wszystko odpowiada PO bezpośrednio – ale weźmy takie krzyże. Partia ta na arenie europejskiej przyjmuje postawę pełnego przejmowania tamtejszych propozycji prawnych (np. kontestowała protokół brytyjski do Karty Praw Podstawowych, który tylko i wyłącznie zabezpiecza pierwszeństwo polskiego prawa przez zapisami Karty w sytuacjach spornych). Skroro więc strasburski trybunał uznał, że krzyże mają “spadać”...
Pzdr.
Foxx -- 16.01.2010 - 10:00Wybrałem dla Ciebie po jednym linku
Służby:
http://foxx-news.blogspot.com/2009/10/imperium-kontratakuje-czyli-podsuc...
IPN
http://foxx-news.blogspot.com/2008/11/czy-ty-zostae-ju-doprowadzony-do.h...
niezależna prokuratura i polityka zagraniczna (dywersyfikacja energii)
http://foxx-news.blogspot.com/2009/10/cudnie.html
PO, a rola przepisów unijnych w RP
http://foxx-news.blogspot.com/2008/03/traktat-lizboski-ad-rem.html
Pozdrówka.
Foxx -- 16.01.2010 - 11:02Foksie
Moim zdaniem problem polega nie na tym, że nie wiadomo co robić?
I na prawicy i na lewicy też.
Problemem jest obecna generacja polityków – wypalonych i zdegenerowanych durniów, to po 1.
Po 2 zupełna obojętność społeczna, wedle mnie wynikająca z tego, że większość jest głęboko przekonana, że własne/osobiste/rodzinne/zawodowe/biznesowe problemy rozwiązuje nie dzięki budowaniu koniunktury politycznej ale obok niej a często wbrew.
Ostatnio rozmawiałem długo z pewnym politykiem Pisu młodej generacji.
Najbardziej uderzała mnie jego bezradność.
Nie w analizie rzeczywistości.
W braku narzędzi i sposobów.
I koło się zamyka.
Co do kumulowania głosów konserwtywnej centroprawicy wokół Pisu masz racje tylko, że klucz do sukcesu dzierżą Kaczaki.
Igła -- 16.01.2010 - 11:36A oni słuchają tylko siebie.
Igła
Również mam kontakty z politykami PiS “młodej” generacji – i w jednym przypadku potencjał widzę duży. Jeżeli zaś chodzi o “kaczaków”, to przede wszystkim bardzo się różnią między sobą.
Wystarczy spojrzeć na politykę kadrową – u prezydenta porażka za porażką (wyjątek – Stasiak) – na czele z “jego” nominatami do rządu w rodzaju Fotygi, czy Kaczmarka z Kornatowskim w pakiecie. Jarosław jest w bardzo dużym stopniu pragmatyczny – wszak np. Gilowska go przekonała do trącących liberalizmem rozwiązań gospodarczych – zmiana ordynacji PIT jest tu symboliczna. Podobnie z korzystaniem z kwalifikacji np. Gęsickiej, czy Kluzik-Rostkowskiej. Mimo, iż wszystkie wyżej wymienione były masakrowane na falach RM, wobec którego Kaczyński podobno jest tak spolegliwy.
Nie za bardzo mogę pisać o wszystkim, co wiem, jednak rejestruję zarówno młodych konformistów, którzy zachowują się identycznie, jak starzy, by się wkupić w ich łaski, jak i aktywnych, którzy coś konkretnego robią.
Foxx -- 16.01.2010 - 11:48Acha..
Wrzodak.
Wykopywanie tego łajdaka z niepamięci, usiłowanie wmontowania go w dyskurs publiczny to jest właśnie to czego oczekuje stronnictwo postępu, to jest typowe działanie dla agentury wpływu i dlatego należy wyrzucać te środowiska poza nawias.
To samo dotyczy liberała Korwina.
Igła -- 16.01.2010 - 11:53Wrażliwego lewicowca Ikonowicza
Ewidentnego sowieckiego agenta – Bubla
I wielu innych.
Co do Wrzodaka
Nie pozostawiłem wątpliwości dot. mojej jego oceny na początku tekstu oraz… nie wspominając dalej.
Foxx -- 16.01.2010 - 12:04Widzisz...
Tylko, jak sądzisz skąd moje wścieki i jazdy po Maryli i jej akolitach?
Właśnie dlatego, że ona i jej podobni (Prawica.net) ustawicznie wygrzebują z niepamięci i lansują pod patriotycznym,liberalnym,narodowym i jakim tam jeszcze sztandarem podobne Wrzodakowi mendy.
I o to jest spór w którym nie zamierzam ustępować.
Igła -- 16.01.2010 - 12:09No i tu się różnimy
Bo ja znając Marylę w realu i oraz jej intencje, staram się wpływać na sprawy od wewnątrz i mam wrażenie, że portal na którym ludzie krytyczny wobec RM rozmawiają z jego zażartymi zwolennikami i nikomu korona z głowy nie spada, jest pewnym sukcesem. Obie strony dowiadują się czegoś nowego.
Foxx -- 16.01.2010 - 12:18Ja nie neguję Maryli w realu
Jest mi obojętna.
Przestaje kiedy oddaje głos ( czytaj lansuje ) ewidentnych szkodników, zwykłych łajdaków a często też, w mojej ocenie, agentów wpływu.
Wszystko to w skwaśniałym, pseudo-patriotycznym sosie.
Ale rozumiem, że masz swoje racje.
Igła -- 16.01.2010 - 12:25Cóż
Nie zauważyłem rzeczy, o których piszesz – “lansowania ewidentnych szkodników, itd.”. Szczerze pisząc Maryla zajmuje się wyłącznie prasówką adresowaną głównie do Polonii, w zasadzie jej nie komentując, więc nawet technicznie nie bardzo to widzę.
Jak kiedyś będziesz miał czas i ochotę, zerknij na wywiady z nami:
http://blogmedia24.pl/node/21569
Sam będziesz mógł zweryfikować zgodność obrazu, który kreślisz ze stanem faktycznym ;)
Foxx -- 16.01.2010 - 12:39