Jedną z odgrywanych przez media ról na współczesnej scenie życia jest ich zaangażowanie polityczne, czego nie sposób ani potępić, ani zabronić, wszak wszyscy korzystamy z wolności, w tym również do wyrażania swoich opinii w kwestii władzy i rządów. Sposób tego chorobliwego wręcz zainteresowania z użyciem brutalnych, bezwzględnych, a nawet poniżających metod skłania do postawienia po raz kolejny tytułowego pytania. Można odnieść wrażenie, że w Polsce preferowane są te bardziej bezceremonialne, rubaszne i prymitywne metody osiągania celów politycznych, dla których gdzie indziej trzeba ogromnego wysiłku, finezji, delikatności i ostrożności. U nas wszystko jest znacznie prostsze, nic więc dziwnego, że również zagraniczny kapitał medialny inwestuje tutaj mając na względzie łatwe i szybkie zyski. Tu zapewne odezwą się obrońcy europejskich i międzynarodowych koncernów medialnych, których próbuję oskarżać o działanie na szkodę ich polskich czytelników, widzów i słuchaczy. Być może, że rzeczywiście nawet tak jest, lecz jeśli tak, to media te nie wybierają akurat naszego kraju do szczególnie szkodliwej działalności. One są takie, jako globalne z założenia, praktyki i posiadanego kapitału. Jeżeli działają na czyjąś szkodę to globalnie, tak samo w Polsce, jak i Niemczech, USA, Wielkiej Brytanii itd. Podobnie jest z ich działalnością pozytywną. Mając jednak na względzie ich działalność informacyjną wydaje się że standardem jest osiągnięcie możliwie najniższego poziomu jej przekazywania.
Rozrywka
Już starożytni Rzymianie wiedzieli, że ludowi potrzeba „chleba i igrzysk” i niczego więcej. Doktryna ta została zachowana w nienaruszonej postaci aż po dzień dzisiejszy. Jej najwyraźniejszym obrazem są właśnie media, które zamiast podawać rzeczową informację, podają rozrywkę. Dominują tu dwa skrajne, jasne i czytelne zachowania, albo wszystko jest śmieszne, albo tragiczne. Każdego polityka, senatora, posła i ministra parodiuje się, z ich wypowiedzi wybiera się właśnie te najbardziej wesołe, najmniej udane, potknięcia, niedociągnięcia, pomyłki i przejęzyczenia. Z jednej strony nikt z nas nie jest doskonały, a z drugiej czy to są najważniejsze informacje o ich działalności. Mówi się dość powszechnie, że od polityki zależy nasza przyszłość, a tu tymczasem media uprawiają kabaret polityczny. Śmiejmy się, bo żyje się tyko raz. Efekt tego rodzaju edukacji medialnej jest taki, że przeciętny obywatel uważa się za sto razy mądrzejszego, bardziej moralnego i odpowiedzialnego od każdego polityka zajmującego nawet najwyższe stanowiska w państwie. Czy jest to metoda dobra? Mam co do tego poważne wątpliwości. Upadek autorytetu, aby jednak nie przesadzać, to upadek pewnego niezbędnego minimum poważania władz musi odbić się ujemnie na naszych portfelach, na zarobkach, wydatkach i cenach, nie mówiąc już nic o tzw. szacunku międzynarodowej opinii publicznej. To, że za każde głupstwo jakie palniemy, zagraniczne media i mężowie stanu będą nas chwalić, to wszystko są pozory dyplomatyczne i nic nie znaczące gesty. Zyski decydują o pochwałach, a straty o wyrażeniu niezadowolenia. Z własnego doświadczenia wiem, że jeżeli padają tylko pochwały to sprawa wygląda źle, albo ci co je głoszą na niczym się nie znają, albo nie chcą zwrócić uwagi na moje błędy mając w tym określony interes. Przyglądając się rozrywkowym zajęciom naszych mediów wydaje się, że skutecznie odwracają one uwagę od najistotniejszych spraw nas dotyczących. Wspomniany na wstępie Rzym bawił się i śmiał do czasu, aż pod jego mury nie podeszli barbarzyńcy, a po zdobyciu miasta wszystkich wesołków wycięli w pień.
Teoria prasy
Na początku lat pięćdziesiątych uczeni humaniści z belgijskiego uniwersytetu katolickiego w Louvain stworzyli doktrynę prasy niezależnej będącej w służbie interesu publicznego, a nie konkretnych partii i ideologii politycznych. Mimo, że dotyczyła ona tylko rozwiniętego wtedy rynku prasowego, myślę, że jej uniwersalny charakter jest aktualny również dzisiaj, chociaż to już nie te czasy, jednakże moim zdaniem można ją odnieść również do wszystkich innych mediów. Otóż uważają oni, że media nie mogą służyć tylko rozrywce, a wręcz przeciwnie. Mają one za zadanie informować i dyskutować o najważniejszych wydarzeniach lokalnych, krajowych oraz światowych. Media nie mogą się wysługiwać politykom i utożsamiać się z jakąś opcją polityczną. W teorii tej stają się one wtedy niewiarygodne, sprzedajne i interesowne. W powszechnym odczuciu uprawiają one prostytucję polityczną sprzedając swoje łamy za pieniądze, tym którzy lepiej zapłacą. Szanująca się gazeta nie może tego robić, co wcale nie oznacza, że nie może zajmować się polityką. Wręcz przeciwnie. Winna ona stale swoje łamy udostępniać politykom rządowym do wyrażenia przez nich swoich poglądów, wyjaśnień i stanowisk. Na tej samej zasadzie ma ona udzielać miejsce też dla wypowiedzi opozycji i niezależnych ekspertów. Wszelka, tak u nas popularna drwina polityczna, karykatura, niezręczności i pomyłki owszem, są również odnotowywane, ale jako całkowity i nieistotny margines, którego zadaniem jest dodanie szczypty pieprzu i soli do podanej potrawy. Teorię tę w praktyce realizuje na ogół tzw. arystokracja polityczna, medialna, gospodarcza i kulturalna. Niezależność tego rodzaju prasy polega na czytelnikach, których stać na kupienie drogiej, lecz ciekawej, dobrze redagowanej i poważnej prasy. Swoich czytelników ma ona we wszystkich opcjach politycznych zwiększając w ten sposób swoje wpływy, dochody i znaczenie. Jak każda inna gazeta zamieszcza ona reklamy, które nie decydują jednak o jej podstawowym efekcie ekonomicznym. Wycofanie więc reklam nie doprowadza do jej bankructwa i na tym polega jej niezależność, że nie poddaje się ona poglądom i stanowiskom podmiotów finansujących jej działalność.
Dziennikarz
Bez dziennikarzy, publicystów i obecnie wszelkich innych osób piszących na różnych portalach, blogach i stronach internetowych informacja społeczna byłaby zapewne uboga, sztampowa i mało interesująca. Wszelka konkurencja dobrze tu wpływa na możliwości wyboru, na jakość tekstów i ich różnorodność. Ten ilościowy zalew dobrej, średniej i byle jakiej informacji jest jednak odwrotnie proporcjonalny do jej wartości. To znaczy, że najlepszej i najwartościowszej twórczości jest najmniej i świeci ona niczym diamenty w litej masie skalnej, skąd z wielkim dopiero trudem można ją wydobyć. Dość powszechne dawniej wymagania kierowane pod adresem tego zawodu dzisiaj są już całkowicie nieaktualne. Tadeusz Kotarbiński napisał na ten temat krótki wiersz: „Któż to jest dziennikarz/ publicysta zwłaszcza/ to człowiek, który doradza,/ tym w którym ręku pieniądz i władza.” Czy współcześni dziennikarze, publicyści i wszelcy inni piszący „pro publico bono” doradzają władzy i partiom politycznym w interesie publicznym? Wydaje się, że jest to pytanie retoryczne, bo jaki koń jest każdy widzi. Ano dbają o propagandę, o obsmarowanie przeciwnika, o wykazanie, że jest głupi, a już najlepiej jak jest przestępcą i to seksualnym. To ludzi interesuje. Tym ludzie żyją, tyle tylko, że jakby trochę na poziomie magla. Tych, którzy usiłują być bezstronni, uważa się na ogół za idealistów nie znających świata, ludzi i życia oraz nie wiedzących o tym, że „life is brutal”. Czy przy pomocy magla można rządzić państwem? Owszem można, tyle tylko, że efekty tego będą coraz bardziej opłakane. Tu dyskutanci odpowiedzą, ze magiel jest w każdym kraju i nic się nie dzieje. To prawda, że jest, tyle tylko, że jego rola jest tam sprowadzona do mało znaczącego marginesu, a u nas odgrywa on podstawową rolę opiniotwórczą. Dziś dziennikarzem może być każdy, kto umie pisać. I nie chodzi tu wcale o formalny standard wykształcenia, chodzi o to o czym on pisze. Ano pisze o wszystkim, o wrażeniach poranka, o tym, że kot zjadł mysz i odwrotnie, ze mysz zjadła kota. Przywoływany już poprzednio Mark Twain był redaktorem gazety, która biła rekordy popularności lokalnej. Jego pismo donosiło podając adres, datę i fotografię, jak na wierzbie urosły gruszki, był to co prawda fakt medialny, ale jakże sensacyjny. Koty z czterema głowami biły rekordy powodzenia, itp. itd. Była to cięta satyra na wiadomości z magla.
Przedwojenny redaktor
Mam na myśli oczywiście tego redaktora z przed drugiej wojny światowej, któremu udało się przeżyć. Prowadząc kiedyś starą, szacowną gazetę uczył w ogóle jak pisać. No właśnie zapytałem, jak pisać? Na co odpowiedział, pisz jak chcesz. Napisałem coś o miejscowym wydarzeniu ubierając to w słowa i zdania, które wydały mi się najlepsze. Zobaczył to i powiedział, co to za bzdety, o czym tu mowa? To ma być tekst o ważnym wydarzeniu, które ma wpływ na miejscowe stosunki, a także krajowe, a najlepiej jeszcze na zagraniczne. Idź i poszukaj coś takiego. No właśnie tekst ma poruszać ważne zagadnienia i obok opisu musi coś od siebie proponować. Po kolejnej próbie, powiedział, że temat jest może ważny, ale jak podany? Masz szanować Czytelnika, masz go traktować jak najbliższego przyjaciela, masz pisać sympatycznie, ciekawie, życzliwie, wyrozumiale i powściągliwie. Redaktor przedwojenny już dawno jest w zaświatach, a patrząc na moich kolegów zapełniających szpalty i strony drukowane oraz internetowe mam nieodparte wrażenie, że jego zalecenia są stosowane jakby właśnie odwrotnie. Piszę to bez narzekania, ale też z sentymentem za starymi dobrymi czasami subtelnego, kulturalnego i kompetentnego dziennikarstwa. Tego rodzaju dziennikarze, moim zdaniem lepiej byli przygotowani do występowania w interesie publicznym, a nawet jeżeli mieli inne cele na uwadze to było to podawane w sposób bardziej dyskretny, subtelny i elegancki. Dziś wszyscy są przekonani, że media są po aby załatwiać interesy polityczne swoich mocodawców. Nie muszę dodawać, że zasada ta była stworzona jeszcze w czasach głębokiego stalinizmu, a potem twórczo rozwijana w PRL, a obecnie tylko lekko zmodyfikowana stała się podstawą wszystkich mediów III RP.
Adam Maksymowicz
komentarze
Szanowny Autorze
„life is brutal”. Czy przy pomocy magla można rządzić państwem?
przekraczasz Pan dowolną granicę naszego państwa wracając z zagranicy a tam obok tablicy z orłem z napisem RP obrazek magla.
Wiadomo kraj wałków więc magiel największy w Europie gdzie biznes się kreci jak nigdzie. Jesteśmy Meksykiem Europy!
Media manipulowane/przekupione były grubo przed II WŚ i nie tutaj a za Oceanem i GB
Przy tym temacie, Amazonka to jedynie strumień
MarekPl -- 14.04.2008 - 15:56Uprzejmnie
Szanowny Panie Marku
To, że istnieje totalny magiel nie oznacza wcale, że nie możemy tego opisywać, piętnować i zmieniać w tak newralgicznym, aby nie powiedzieć, że wręcz w strategicznym dziale, jakim są media. Być może, że nawet wszędzie są one przekupione. Wydaje mi się jednak, że wulgarność tego zjawiska w Polsce jest szczególnie odrażająca. Po to, aby coś zmienić musimy to najpierw dobrze opisać, aby wiedziec co i jak zmieniać nie wpadając z deszczu pod rynnę, jak stało się to np. blisko 20 lat temu.
Podróżny -- 14.04.2008 - 16:12Kłaniam się
Podróżny
Jak zawsze precyzyjnie i akuratnie. Dobre.
KJWojtas -- 14.04.2008 - 20:03Już pisałem na swoim blogu; wydaje się, że następuje przewartościowanie stosunku do informacji. Powiedziałbym – czas przełomu. Media elektroniczne (internet) mają w tym znaczny udział. Obyśmy tylko nie dali się ponownie wmanipulować w ograniczenia i monopol jednej opcji.
Pozdrawiam
Bez rezonansu
Dziękuję za poparcie i uwagi, których się nie spodziewałem, jako że temat jest nudny, mało interesujący i powiedziałbym wręcz nieciekawy. Tym bardziej moje uznanie dla komentatorów. Jutro napiszę juz ostatnią część i spodziewam się, ze nikt tego z komenatorów nie raczy zauważyć. Bez narzekania. Uważam temat za jałowy, mało frapujaćy i pisany tylko po to, aby nie wyjść z wprawy. Jeszcze raz dziękuję obu komentatorom za uwagę.
Podróżny -- 14.04.2008 - 22:19Pozdrawiam