Precz od historii

Jako szeregowiec polityczny źle odbieram wezwanie Dymitra Bagińskiego, abym nie zajmował się historią. Jego tekst pt. „Politycy ręce precz od historii” jest w swoim tytule irracjonalny. Zgadzając się całkowicie z jego treścią zrozumiałem, że tytuł ten nie ma z tym nic wspólnego. Powinien on odpowiadać poruszonym w nim problemom, a tam wszystkich polityków reprezentuje raptem pan Marszałek Bronisław Komorowski. Czy nie powinien to być tytuł „Marszałka Komorowskiego ręce precz od historii”. To byłoby lepsze, prawdziwsze i zgodne z treścią tekstu, a tak ogranicza się politykom zajmowanie się historią. Delikatnie zapytam jakim prawem robi to pan Dymitr Bagiński? Domyślam się, że jest to prawo „Trzech Muszkieterów” – wszyscy za jednego i jeden za wszystkich. Być może, że w powieściach Aleksandara Dumasa jest ono urocze i ładnie pasuje do trzech przyjaciół spod znaku „płaszcza i szpady”, ale wydaje się, że do każdego zróżnicowanego pod każdym względem społeczeństwa już się nie nadaje.

Odpowiedzialność zbiorowa
Być może, że strzelam z armaty do muchy, ale muchy też, coraz częściej strzelają ostrymi słowami do kogo się da. Wypada przypomnieć, że odpowiedzialność zbiorowa jest wymysłem wszelkich totalitarystów, którzy nie mieli ani ochoty, ani czasu zajmować się winnymi i niewinnymi. Jest to pomysł znany już ze starożytności. Aleksander Wielki z reguły kazał mordować wszystkich mieszkańców miast, które stawiały mu opór. Tylko w drodze łaski sprzedawał na targu niewolników kobiety i dzieci. Kiedy nie miał na to czasu mordowano je na równi z żołnierzami, obrońcami itp. Metody te zostały unowocześnione oraz udoskonalone przez współczesnych satrapów. Przyznam się, że kiedy słyszę „ręce precz….” , to przypominają mi się czasy tow. Wiesława Gomułki i Edwarda Gierka. Studenci do nauki, literaci do pisania książek, historycy do studiowania archiwów, inżynierowie na budowy, lekarze do szpitala itp. itd. A kto do polityki? A no, my partia, która jest „mądrością narodu”. Kto się wychyla to „warchoł”, „szkodnik”, „rewizjonista” itp.

Precz od polityki
W ostatnich komentarzach do moich tekstów o polityce na TXT w drodze poszanowania moich praw pisano, że mam zająć się historią, naukami o Ziemi, górnictwem, turystyką, czym tylko zechcę byle nie polityką, bo moje zdanie wielu ludzi drażni, niepokoi, a nawet oburza. Jeżeli tak jest rzeczywiście, to można postawić sobie pytanie o wolność zajmowania się czymkolwiek bez zgody tzw. „większości” lub nawet krzykliwej mniejszości. Tu można zapytać, czy można na TXT swobodnie wyrażać swoje poglądy oczekując szacunku i tolerancji? Czy te ostatnie wartości zarezerwowane są tylko dla poglądów nam miłych, sympatycznych i grzecznych? Czy jak ktoś ma inne zdanie na ten sam temat to wzywa się go do posłuchu i pilnowania swojego miejsca w szeregu przy pomocy starego komunistycznego hasła „ręce precz…”.Jeszcze raz podkreślam, że w całej rozciągłości zgadzam się ze wszystkimi tezami zamieszczonymi w tekście Dymitra Bagińskiego pt. „Politycy ręce precz od historii”. Natomiast sam tytuł uważam za fatalny, niezgodny z treścią tekstu, niezgodny z elementarnymi wymaganiami demokracji, o której tak dużo i łatwo się prawi jednocześnie łamiąc bezkarnie jej zasady, tam wszędzie, gdzie nam się to tylko podoba.

Szeregowiec polityczny
Jako polityczny szeregowiec, jak prawie wszyscy obywatele RP, mam prawo zajmować się, czym tylko zechcę. Wszelkie nawoływania „ręce precz…” odbieram jako zamach na moją wolność. Choć jestem tylko szeregowcem, to jednak również politykiem na najniższym szczeblu społecznym. Politykiem nie należącym do żadnej partii politycznej, wyrażającym jednak swoje zdanie w dostępny mi sposób m. in. przez udział w dyskusjach na TXT. Moja działalność w tym zakresie może być odebrana jako zerowa i z tym jestem gotów się zgodzić, bo nie każdy szeregowiec ma wpływ na przebieg batalii, głosowań, decyzji o znaczeniu strategicznym. Jednak świat polityczny nie istniałby bez tego rodzaju szeregowców rozstrzygających w swojej masie decydujące starcia pomiędzy ideami, poglądami, koncepcjami i reprezentującymi je partiami politycznymi.

Kultura polityczna
To co wyprawiają nasi „generałowie” polityczni, ministrowie, premier i prezydent jest godne pożałowania. Tyle tylko, że jako lojalny szeregowiec polityczny nie załamuję rąk, nie potępiam, a raczej współczuję, proponuję drogi wyjścia i poszukuję, choćby na najniższym szczeblu drogi do porozumienia i zgody pomiędzy podobnymi mi szeregowcami politycznymi. Moim zdaniem zły przykład nawet z najwyższej półki, nie powinien być wśród najniższej hierarchii politycznej naśladowany, kopiowany i powielany, bo nic z tego dobrego nie wyjdzie. W ten sposób, jako zwolennik Radia M., i prof. Roberta Nowaka itp. środowisk staram się z wyrozumiałością nie przekraczającą jednak granic kultury, tłumaczyć swoje i ich stanowisko spokojnie, rzeczowo i grzecznie. Co się okazuje? A no, że wśród szeregowców mam przyjaciół wrogo ustawionych do moich preferencji politycznych. Z przyjaciółmi tymi swobodnie dyskutujemy na wszelkie inne tematy, a o polityce po prostu wymieniamy swoje zdanie, mimo że jest ono inne od moich sąsiadów, szanujemy się nawzajem, odwiedzamy i pomagamy sobie w biedzie. Po prostu polityka nie przesłania nam realiów życiowych, z którymi lepiej sobie radzić wspólnie nawet przy istniejących różnicach politycznych. Wydaje się, że chociaż w ten sposób na samym dole można powstrzymać upadek polityki i nie wyzywać swojego przeciwnika, a wręcz przeciwnie kłaniać mu się nisko, szanować jego zdanie, choć jest ono inne od mojego. Przykładem niech będzie smutne wydarzenie związane ze śmiercią prof. Bronisława Gieremka. Byłem stałym krytykiem jego działań, poglądów i wypowiedzi, lecz w obliczu śmierci tego niewątpliwie wybitnego polityka po stronie moich przeciwników, wyraziłem we wszystkich rozmowach żal i smutek z powodu jego tragicznego odejścia. Uczucia te są szczere, a nie koniunkturalne, gdyż wyrażając szacunek dla naszego przeciwnika, wyrażamy go również dla samych siebie. Obrzucając zaś kogoś inwektywami, nie dziwmy się, że spotykają nas w odwecie takie same albo jeszcze gorsze wyzwiska. Po prostu kultura kontaktów z naszymi sąsiadami, a również przeciwnikami politycznymi musi być na jak najwyższym poziomie, a nie odwrotnie, jak dzieje się to pomiędzy partiami politycznymi i w Sejmie, w rządzie oraz w stosunkach pomiędzy prezydentem i premierem RP. Nic tu nikogo nie usprawiedliwia. Na ogół używa się dziecinnej wymówki typu: „on zaczął...”

Prośba i zapewnienie
Kieruję ją do wszystkich Czytelników, Blogerów, a przede wszystkim do Dymitra Bagińskiego o wybaczenie mi, że niezręczny tytuł jego wypowiedzi użyłem jako przykładu do szerszych rozważań politycznych. Być może, że zaprawieni w bojach harcownicy polityczni wypowiedź moją uznają za zdanie „niegodnego mięczaka”, z którego można dowoli się naśmiewać, czy też mu ubliżać. To ich wola. Nie mniej zapewniam, że co do formy będę stale trzymał się wyżej wyłożonych zasad poszanowania każdego uczestnika wypowiedzi na tematy polityczne i wszelkie inne. Co do treści, to zapewniam, że będę stale nad tym pracował, aby była ona ciekawa, dobrze napisana, prawdziwa i oryginalna, stanowcza, a nawet dosadna. Pretekst do niniejszej wypowiedzi prawdopodobnie musiałem znaleźć prędzej, czy później, wobec tego co dzieje się na szczytach polskiej sceny politycznej, jak i również reakcji na to m.in. na łamach TXT.
Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

> Podróżny

Tytułując moją notkę myślałem wyłącznie o “generałach” a nie o “szeregowcach”. Co więcej, odnoszę wrażenie, że w ogóle nie jest Pan politykiem, choć Pan się za takiego uważa. Tak więc nie zamachuję się na Pańską wolność.
Tak się składa, że politycy (mowa o “generałach”) wykorzystują instrumentalnie historię do własnych celów, jedni mniej, inni bardziej udatnie. Wszyscy ją przeinaczają, ostatnio coraz bardziej, więc teraz dałem upust swojemu rozgoryczeniu. Akurat na Komorowskiego trafiło. Wcześniej dostawał ode mnie L. Kaczyński.
Inni nie lepsi – Juszczenko, Merkel, Putin. Notka odnosi się więc do wszystkich polityków-“generałów”, a nie tylko do Komorowskiego.

Jakim prawem to robię? Jako wyborca mam prawo od zawodowych polityków wymagać różnych rzeczy. M.in. z moich pieniędzy są opłacani.


re: Precz od historii

Wrażenie, ze nie jestem politykiem jest błędne, jak zanaczyłem szeregowym. Co to znaczy szeregowy polityk? To moim zdaniem ktos taki, który zajmuje sie sprawami politycznymi i ma na nie jakiś choćby minimalny wpływ. Nie rozwijajac dalej tego tematu, jak zaznaczyłem w teście wpływ ten mam równiez za pośrednictwem TXT, a więc jednak polityk. Rozumiem, że tekst dotyczych “generałów”, ale chodzi o tytuł, w którym ogólnie mówi się o politykach w liczbie mnogiej. Każdy wyborca ma prawo wymagać od polityka stosownego postępowania. W tej sprawie zgoda. Jednakże wyborca nie ma prawa ograniczać wolnosci polityka, ani niczyjej innej, a zabranianie jest ograniczeniem.


Dymitrze & Podróżny

A zawłaszczanie polityki, tylko dla wybranej kasty okupantów TVN albo TV Trwam,
TOK FM i RM jest ograniczeniem?

I ewidentny układ, pomiędzy dziennikarzami a politykierami? to, o czym p.Lorenzo ciągle pisze.
Jest?

Oczywiście i dziennikarze i politycy, są tego mniej lub bardziej świadomi.
Nooo, może poza panienkami – miłego dnia, tak obficie występującymi we wszystkich mediach?


Zawłaszczanie

Dobre określenie. Tyle tylko, że jak polityka leży odłogiem, to łatwo ją zawłaszczyć. Dlatego cenię sobie TXT, bo chociaz w minimalnym stopniu pozwala na odwłaszczenie. Po drugie u nas nikt polityków nie kontroluje. Zamiast skutecznej kontroli np.za pośrednictwem stowarzyszeń, organizacacji pozarządowych itp. uprawia się płacz na ich poziomem, z czego oni się tylko śmieją.
Pozdrawiam


Panie Podrózny

Sam się nazwałeś szeregowcem.

No to może lepszym określeniem byłoby – żołnierzykiem?
Takim chłopcem – zuchem?

To samo Mireksowi zarzuciłem.
No to się obraził.

Znam ryzyko.


@ Podróżny

amaksymowicz

Każdy wyborca ma prawo wymagać od polityka stosownego postępowania. W tej sprawie zgoda. Jednakże wyborca nie ma prawa ograniczać wolnosci polityka, ani niczyjej innej, a zabranianie jest ograniczeniem.

Wyjdę na czepialskiego, ale w Pańskich słowach jest sprzeczność. Skoro mam prawo oczekiwać od polityka stosownego postępowania, to także mam także prawo oczekiwać zaniechania pewnych postępowań. Tymczasem Pan uznaje, że to jest ograniczanie wolności polityków.

PS. Pańska definicja polityka do mnie nie przemawia. W dalszym ciągu nie uznaję Pana za polityka.


Szeregowiec i polityk

Szeregowiec to jednak żołnierz, a żołnierzyk to zabawka. To coś takiego, jakbym mego sympatycznego przyjaciela nazwał igiełką. Dla mnie żołnierz zawsze brzmi dumnie, tak to przynajmniej jest w polskiej tradycji. Nie kazdy musi,chce i może być generałem. Odnośnie polityka to nieważne, czy kogoś do tego przekonałem, wcale nawet nie miałem takiego zamiaru. wazne jest, ze ja tak uważam, a wszyscy inni mają pełne prawo uważac inaczej. Swoim zdaniem na ten temat tylko podzieliłem się w tym miejscu z komentatorami. W sprawie historii to może nieprecyzynie sie wyraziłem, wyborca ma prawo oczekiwać równiez zaniechań, ale na miłość Boską, nie może ograniczać zainteresowań polityka. Historia jest przedmiotem nauki, a nie żadnym narzedziem zbrodni. To, ze zbrodniarze polityczni używają ją do swoich haniebnych celów nie oznacza wcale, ze wszystkim politykom mozna zabronić zajmowania się historią. Czy nawet jeżeli pomysł ten wejdzie w życie, politycy będa musieli zejść z historią do podziemia? To chyba obłęd. Są chyba też jakieś granice wymagań wyborcy względem polityka. Powiem ze swojej strony, że znam sympatycznych polityków tak z lewej, jak i z prawej strony i odwrotnie. Otóz, kiedys moi fani zauwazyli jak witam się serdecznie z moim przeciwnikiem politycznym, jak wspólnie śmiejemy sie z jakichś dowcipów itp. Zgłosili w tej sprawie protest jako wyborcy. Oni nie zyczą sobie abym z tym człowiekiem utrzymywał jakiekolwiek stosunki koleżeńskie. Na co odpowiedziałem, ze nikt mi nie będzie dyktował komu mam podawać rękę i z kim mi wolno rozmawiać. To samo odnoszę do dyskusji na temat historii. Nikt nie będzie mi dyktował, czy wolno mi czy nie zajmowac się historią i wszelkimi innymi dziedzinami nauki, literatury, kultury itp.itd.
Pozdrawiam serdecznie


Dwie uwagi

(1) Polityka, nie politycy.
Polityk może się interesować i zajmować czym chce. Pogłębiona wiedza może mu się w działalności publicznej jedynie przydać. Politykowanie nie musi też odbierać mu predyspozycji naukowych.
Przykład — Geremek:
Polityk i historyk.

Ale rozdzielność polityki od historii, to idea równie piękna jak rozdzielność polityki od religii.

(2) Obawiam się, że znacznie bardziej utopijna.


Odys

Dziękuję za zrozumienie moich intencji wyrażonych w tekście. Jestem tego zsamego zdania zarówno w kwestii (1), jak i (2).
Pozdrawiam.


Panowie Adamie i Dymitrze!

Mam wrażenie, że wszystko pochodzi od różnej interpretacji dwóch pojęć.

Po pierwsze: polityk dla Pana, Panie Dymitrze, jest to osoba zajmująca się zawodowo polityką, prawdopodobnie na szczeblu centralnym, choć być może wojewódzki też jest do zaakceptowania, natomiast dla Pana, Panie Adamie jest to każdy zainteresowany polityką bieżącą. Myślę, że już ta różnica wystarczy by powstały nieporozumienia.

Po drugie: ręce precz od… Pan, Panie Adamie rozumie przez to zakaz zajmowania się wiedzą z zakresu…, natomiast jak rozumiem Pana, Panie Dymitrze, to chodzi o odmowę manipulowania wiedzą z zakresu… w celu doraźnych politycznych rozgrywek.

Mam nadzieję, że oba stanowiska odczytałem w miarę poprawnie, więc pozostaniemy nadal przyjaciółmi.

Pozdrawiam


Niezręczności

Wszystko jest O.K. Będę się nadal zajmował historią. Nie jestem generałem i zakaz mnie nie dotyczy, choć ponoć każdy szeregowiec nosi buławę w tornistrze. Wydaje mi się, że chodzi tu głównie o nieporozumienie dotyczące w ogóle zakazywania zajmowania się czymkolwiek i komukolwiek. Bo gdzie jest wtedy podstawowe prawo wolności? Jakie są kryteria , aby jednym na studia w jakiejś dziedzinie pozwalać, a innym nie? Szczególnie niezręczne jest to w stosunku do różnych dziedzin wiedzy, a szczególnie do historii, która rzekomo jest mater et magistra. Po prostu chodzi mi o to aby się tez trochę zastanawiać nad tym co się pisze, a nie heroicznie potem bronić straconych pozycji.


Panie Adamie!

Zgadza się, ale niektórzy manipulatorzy muszą liczyć się z krytyką, a ona może być wyrażana w formie:

Ręce precz od…!

Pozdrawiam


Panie Jerzy

trafnie to Pan odebrał, choć w przypływie złości na marszałka Komorowskiego chciałem mu zabronić zajmowania się historią w ogóle.


Subskrybuj zawartość