Skowyt ze śmietnika

Seweryn Blumsztajn to taki John Yossarian na miarę naszych możliwości. Hellerowski bohater walczył podczas II WŚ z nazistami, a Blumsztajn bohatersko szukał sprzeczności w systemie komunistycznym. Yossarian nie zgadzał się na otaczającą go rzeczywistość przepełnioną absurdem (w “Ostatnim rozdziale” nie zgadzał się wręcz zawodowo, jako podwładny M.) – Blumsztajn też się nie zgadza, też jako podwładny M.

I tu niestety podobieństwa się kończą: John Yossarian demonstrował na każdym kroku cynizm, a tak naprawdę głęboko wierzył w pewne wartości – Blumsztajn robi wrażenie zgoła odwrotne. Yossarian sprzeciwiał się poglądom Milo, Blumsztajn karnie maszeruje pod dyktando Michnika. Wreszcie: bohater “Paragrafu 22” dożył klęski tych, przeciwko którym walczył, a dzielny redaktor “Wyborczej” wciąż nie może przeboleć, że PiSu wraz ze wszystkim byłymi, obecnymi i przyszłymi członkami nie trafił szlag.

I cierpi Sylwester, cierpi za miliony – a zapis tych cierpień Wertera drugiej świeżości można na przykład znaleźć w czwartkowej “Gazecie”:

http://wyborcza.pl/1,75968,6027879,Marcinkiewicza_prosze_dac_gdzies_indz...

Odnośnie wyborów prezydenta Warszawy w 2006 dowiadujemy się, że „To bardzo często nie był wybór personalny, tylko deklaracja przeciw PiS.”. I wszystko jasne, prawda? Furda kwalifikacje merytoryczne (inna sprawa, że wybór między Marcinkiewiczem, Gronkiewicz-Waltz a bodajże Borowskim do najłatwiejszych nie należał – i to bynajmniej nie z racji nadmiaru kompetencji w tym składzie), furda doświadczenie – wszystkie ręce na pokład, odsuwamy Kaczorów. Autorytety orzekły, że Kaczory są złe, i kropka.

„Jeszcze wszyscy pamiętają liczne wspólne konferencje premiera Kaczyńskiego i komisarza Marcinkiewicza, na których obiecywano mieszkańcom stolicy wszystko, a nawet jeszcze więcej.” – ciekawe, że nikt nie pyta Hanki Parafianki (choć rządzi już drugi rok) o szybki tramwaj na Białołękę, Most Północny, ślimaczącą się budowę metra… Jedyne co w miarę przebiło się w mediach to prezent dla ITI w postaci stadionu Legii – ale i ta informacja była dla wielu serwisów mniej istotna od raportu Pitery o zbrodniach CBA.

Kazimierz Marcinkiewicz jest szczególnie popularny wśród osób starszych i mniej wykształconych. Nie zajmuję się doradzaniem Platformie, to nie moje zajęcie. Lepiej jednak bym się poczuł, gdyby PO rzuciła Marcinkiewicza na przykład na ścianę wschodnią albo do rodzinnego Gorzowa.” – gdyby ktoś miał jeszcze złudzenia, skąd biorą się stereotypy przedstawiające warszawiaków jako nadętych, aroganckich ludzi patrzących z pogardą na resztę kraju, raczej te złudzenia straci. Oto, proszę państwa, przemówiła elita: nam tutaj, w stolicy, nie potrzeba takiego elementu jak Marcinkiewicz, on jest może dobry dla bystrych inaczej staruszków, ale nie dla nas.

I nie chodzi mi o obronę Pięknego Kazimierza – ten człowiek to wyjątkowa miernota, nawet na tle bogatej galerii podobnych typów w ostatnich dwóch kadencjach Sejmu. Tu idzie o zasadę: jakim prawem Seweryn Blumsztajn traktuje z taką pogardą ścianę wschodnią czy Gorzów? Bo stolica to coś lepszego, warszawski meldunek od razu podnosi człowiekowi status społeczny, czy jak? Żenada.

A na deser cytat, który ujął mnie swoją szczerością – co rzadkie w sytuacji, gdy czytam jakikolwiek tekst na łamach „Gazety”: „Jako warszawski wyborca mam jednak poczucie, że ktoś mnie traktuje jak śmiecia. Najpierw mi się każą mobilizować przeciwko Marcinkiewiczowi, a trzy lata później chcą, żebym na niego głosował.”

Wie Pan co, panie Sylwestrze? I bardzo dobrze. To w sumie nieistotne, czy sprawa idzie o Kaczorów, Tuska czy Borowskiego z Millerem. Człowiek, który zamiast zastanowić się nad ofertą kandydata głosuje w określony sposób, bo mu „kazano” powinien być traktowany jak śmieć. Bo na nic lepszego nie zasługuje – idąc jak baran za prikazem z góry, uczciwie sobie na tego rodzaju traktowanie zapracował.

Sam tego chciałeś, Sylwestrze B.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Czytanie ze zrozumieniem...

...albo przychodzi tobie z trudnością, albo zakładasz, że takie trudności ma ktoś, kto przeczyta twoją tyradę. Tu, we Wrocławiu, na głębokiej prowincji, odczytanie słów, wyrzuconego przez ciebie na śmietnik skowyczącego Seweryna, nie jest tak trudne. Na takim odbiorze można się poślizgnąć jak na skórce…

Wyjący pies na śmietniku historii – jakie to wdzięczne!


@jotesz

Przeze mnie? Sam się wyrzucił, w cytowanym przeze mnie akapicie…


No pewnie...

...ty cytujesz, a wytypowany się wyrzuca na śmietnik. Jeśli nawet nie osobiście, to w mniemaniu odczytującego twój obiektywny i bezstronny komentarz. Chodzi mi o to, ze do mnie takie manipulo nie trafia i zastanawiam się, do kogo to skierowałeś, właśnie tu, w TXT. Niech się inni wypowiedzą w swoim imieniu – ja tylko zaznaczyłem, że do mnie nie trafia i nie mam zamiaru tłumaczyć dlaczego, bo mam wrażenie, że dobrze wiesz, gdzie naginasz…


-->Banan

A ja, ilekroć czytam takie teksty, utwierdzam się w przekonaniu, jak wielkim i dobrym określeniem jest nasz poniewierany “wykształciuch”. Pan Seweryn, to typowy wykształciuch. On coś tam wie, powiedzieli mu co jest “tak”, co jest “nie”, tylko biedaczek nie rozumie po co to wszystko i bywa że się gubi… Dużo radości z Seweryna.

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


-->

Jeszcze jedno, ja referent Bulzacki czuję się na txt odbiorcą tekstu Pana Banana. Tekstu o Sewerynie wykształciuchu Blumsztajnie.

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


jotesz

No i widzisz, do referenta Bulzackiego to manipulo trafia, czuje się odbiorcą. Podatny na manipulo. I szczodry w rozdawaniu “wykształciuchów”. Pocieszne.


-->nyom

Pan też może sobie jednego wziąć. Duża część tzw. społeczeństwa uważa, że to nie jest wstyd, że to dobre, kiedy jest się wykształciuchem. Jeśli się Pan poczuwa, proszę się nie ograniczać.

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


referent Bulzacki

Może bym i wzięła, ale nie od kogoś podatnego na manipulo, bo nie ma taki ktoś żadnych kompetencji do przydzielania czy udzielania :>


-->nyom

Szkoda.

Przepraszam za zmianę płci. Jak sądzę.
——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


referent Bulzacki

“Szkoda”? Nie wydaje mi się.


Referencie...

...sam siebie potrafię klasyfikować, znając najlepiej dostatki i niedostatki, możliwości i ograniczenia. Gratuluję dobrego samopoczucia z powodu niebycia wykształciuchem, cokolwiek miałoby to znaczyć wedle propagandzistów, którzy spopularyzowali swoim manipulowaniem tę definicję. Jeśli ma to cokolwiek wspólnego z pobieraniem wykształcenia do poziomu dyplomu magistra czy inżyniera, to rzeczywiście jestem wykształciuchem i może jeszcze trochę.

Ja, w odróżnieniu od propagandzistów, uważam, że wykształcenie daje mi także możliwości własnej oceny zjawisk, idei i polityki a zwłaszcza tego, co mi politycy i propagandziści usiłują wcisnąć do czaszki. Dlatego twój komentarz, od razu usłużnie podsuwający mi odpowiednio przeżutą papkę, odsunąłem i zdystansowałem się. Inaczej odczytuję te same słowa. I nie potrzebuję do tego ani prezesa ani premiera, ani gazety ani radyja, ani Michnika ani Ziemkiewicza. I Banana też... Bez obrazy. Lubię myśleć po swojemu i nie narzucam tego nikomu. Niekiedy się podzielę albo odsłonię, co myślę. Dlatego tak lubię różnić się na przykład z Yaycem, bo czuję, że różniąc się zachowujemy wzajemny szacunek i autonomię.


-->jotesz

Oczywiście, bo ja jestem propagandzistą, naruszam pana autonomię i narzucam Panu własne zdanie (“papkę”). I ma Pan ze mną takie doświadczenia, które to potwierdzają. Niniejszym wyjaśniliśmy sobie, ja się oczywiście przyznaję i jest git.

Pozdrawiam,
referent
——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Pozostaje...

...się nie zgodzić i rozejść z uśmiechem…


jotesz

Najzabawniejsze jest to, że referent Bulzacki wpadając w tę retoryczną przesadę i demagogię, ma – chyba wbrew intencjom – w zasadzie rację. Pozostaje zatem się zgodzić. I rozejść się z uśmiechem.


W zasadzie...

...to ja nie uznaję wykształciuchów jako kryterium jakichkolwiek podziałów. Ciekawe jest, że to wykształceni zmanipulowali to słowo dla własnych machinacji i z człowieka wykształconego zrobiono wykształciucha. Czyż Ludwik Dorn początkując nowe użycie tego słowa w 4erpe nie brał wzoru gotowego?


jotesz

Oczywiście, Dorn brał wzór gotowy. Ta zbiorowa kategoria, można powiedzieć – socjologiczna, ma jakiś tam sens np. w dyskusjach o etosie inteligenckim, jego przemianach, a może nawet pewnym zmierzchu. Albo w dyskusjach o tym, że wykształcenie egalitaryzuje się, a inteligent z pretensjami ;) przemienia się w moralistę.

Dorn jednak odgrzał tę kategorię do celów politycznych, powiedziałabym – po leninowsku. I sam, socjolog z wykształcenia, z dyplomem, który zdobył na dość elitarnej PRL-owskiej uczelni, sprzeniewierzył się inteligenckiemu etosowi, wpadając w jakiś umysłowy bolszewizm. Myślę jednak, że gdyby Dorna przyprzeć do muru, zdobyłby się na przyznanie do nadużycia. Gorzej z Dorna (uwaga! znowu słowo z przeszłości!) poputczikami. Co ilustruje przykład referenta Bulzackiego.


"Dorn jednak odgrzał tę kategorię do celów politycznych,

powiedziałabym – po leninowsku.”

pozwolę sobie przybić piątkę. :)


O to mi chodziło!

Dlatego wstawki, sugerujące mi/nam wykształciuchostwo, uznałem za niefajne. To kiepski argument w dyskusji. To argument w zasadzie ucinający rozmowę...


Subskrybuj zawartość