“Wie Pan, co mi tak naprawdę najbardziej przeszkadza w debacie publicznej? Sprowadzenie wszystkiego do dychotomii PiS – PO.”
Nie. To, co uniemożliwia rzeczową debatę to awersja do niewygodnej prawdy. Ustalenie stanu faktycznego, które powinno być punktem wyjścia do dyskusji, jest u nas traktowane samo w sobie jako polemika i to najczęściej “antypolska” (co w sumie nie dziwi, bo przez ten brak debaty kraj nie może iść do przodu, a w związku z tym stan faktyczny jest coraz mniej korzystny). Przez to podmioty dyskusji z miejsca stają się jej przedmiotami i zaczyna się cyrk.
Bananie
“Wie Pan, co mi tak naprawdę najbardziej przeszkadza w debacie publicznej? Sprowadzenie wszystkiego do dychotomii PiS – PO.”
Nie. To, co uniemożliwia rzeczową debatę to awersja do niewygodnej prawdy. Ustalenie stanu faktycznego, które powinno być punktem wyjścia do dyskusji, jest u nas traktowane samo w sobie jako polemika i to najczęściej “antypolska” (co w sumie nie dziwi, bo przez ten brak debaty kraj nie może iść do przodu, a w związku z tym stan faktyczny jest coraz mniej korzystny). Przez to podmioty dyskusji z miejsca stają się jej przedmiotami i zaczyna się cyrk.
TNM -- 18.08.2008 - 15:58