D jak Dżem czyli alfabetu muzycznego część VIII w 15 rocznicę smierci Ryszarda Riedla

Właściwie od dawna myślałem, by napisac o Dżemie i Riedlu.

Dziś przypadkiem rano znalazłem wpis na S24, który mi uświadomił, że dziś mineło 15 lat od śmierci Riedla, pomyślałem więc, że tym bardziej okazja do napisania o kilku moich ulubionych utworach jest.

Dżemu słuchało się od zawsze, więc gdzies od początku liceum, opracowałem kiedyś nawet teorię własną:) (acz Nobla za nią mi nikt nie dał), że są tak zwane zespoły licealne, których słucha się w LO i które jakoś szczególnie popularne wśród młodych są. Niezależnie od tego jakiej muzy się słuchało, to każdy jakoś tam znał i lubił Dżem, Kult, T.Love, SDM, Hey itd

Nigdy jakos nie byłem ich tak zwanym fanem, znaczy nie umiałbym wymienić tytułów kilku płyt czy powiedzieć z której płyty jest utwór (co np. nie sprawiało mi trudności w przypadku Closterkellera, Armii czy Lacrimosy), ale zawsze miałem swoje ukochane utworki dżemowe.

No i oczywiście pisząc o Dżemie, chyba jak każdy myślę o tym z Riedlem.
Choc nic nie mam do kolejnych wokalistów, to jednak to już nie to, tak jak bez Freddiego Mercury nie ma Queen czy bez Jima Morissona nie ma Doorsów.

Jakoś to oczywiste.

Dobra, dobra, ale my tu gadu, gadu, a muzyki ni widu, ni słychu:)

Ale zanim muzyka, to tak, polecam książkę Jana Skaradzińskiego “Rysiek”, czytałem ją jakis rok temu i ciekawa to strasznie rzecz, acz smutna totalnie i przygnębiająca, szkoda, że wtedy nie napisałem o Dżemie czy Riedlu, bo jakoś tkwiło to we mnie przez chwilę, ta tematyka.

A na TXT oczywiście trudno być w jakims temacie pierwszym:), kiedys już o muzyce Dżemowej Sajonara pisał.

Więc tak, dla mnie “Dżem” to przede wszystkim teksty, Riedla, ale nie tylko, jak to możliwe, że najbardziej “Ryskowy” tekst jest autorstwa kogo innego?

Dla mnie to po prostu magiczny utwór jest, równie magiczny jest jednak ten, dawnom temu go usłyszał, chyba właśnie 29 lipca w urodziny moje, 2000 rok to był, a w Trzeciej Fali (kto pamieta Trzecią Falę jeszcze?) Tomek Żąda puścił “Dzień w którym pękło niebo”, a może to inny dziennikarz był, jakie to ma w sumie znaczenie?

Jak to było? Zespól licealny? W tym czasie ludzie sobie zadają pytania kim sa, niektórzy to tacy pogubieni i pokręceni są, że do dziś/do nigdy nie wiedzą.

Hm, by być sobą to pewnie trzeba zrzucić klosz, który uwiera czasem:

Chyba najbardziej depresyjna to była piosenka ich autorstwa, jakos zawsze przejmująco ona brzmi dla mnie, i jak on ją śpiewa…

A jak slucham tego to zawsze myślę o jakiejś ucieczce, Bieszczadach itd
Po prostu fajnie mieć swoją aleję róż, cokolwiek nią jest.

Tak sobie myślę, że chyba “Wehikuł czasu”, “Paw”, Whisky” zbyt jednak zgrane sa i znane, więc ich nie będzie.
Zresztą taki “wehikuł czasu” grają nawet na weselach, co dla mnie lekka profanacją jest, i pewnie jeszczo myślą wszyscy, że to wesoła piosenka jest…

Ale będzie naiwnie teraz (ale jakaś mniej znana wersja mi się znalazła, wow:))

No i co?
Zakończymy?

No jeszcze nie, nie może byc opowieści o Ryśku i o moim słuchaniu Dżemu bez tego utworu (zresztą bez dwu nastepnych tez nie, ale to za chwilę)

Przejmujący tekst i taki pełen strachu, zagubienia, niepewności?
Chyba usłyszałem go pierwszy raz w Radio Rzeszów, taka audycja Dinotop była, znaczy Lista dla Dinozaurów:)

Był Bóg, będzie więc modlitwa, nie moja, bo ja się modlić nie umiem, ale słucham jej z przejęciem zawsze:

To chyba sztuką jest największą zaśpiewać tekst patetyczny tak, by kiczu nie było czuć.
Prosty i piekny, acz przecież patosu w nim dużo.

Hm, zapytałbym czy ktoś teraz takie teksty pisze, ale po co?

No i na koniec nie może byc nic innego niż to:

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Grzesiu

Mój kłopot z Ryśkiem polega na tym, że doceniam jak najbardziej, uważam większość tych kawałków za mistrzostwo świata… Ale też uważam, że miłość milionów (?) fanów pozwalała mu się zabijać.
On sam, dawał przykład, jak najgorszy. To mówię śmiertelnie poważnie.

Patrzę i widzę uzależnionego, umierającego narkomana. Większość tych piosenek jest śpiewana w totalnym naćpaniu.

Rysiek nie żyje, nie żyje, bo sobie nie poradził. W związku z tym, trudno mi tak sobie tych piosenek słuchać, choć je uwielbiam.

Tydzień temu umarł mój pacjent, bo był w ciągu i go ktosie pobiły. Zapadł w śpiączkę, z której już nie wyszedł. Nie ma Kazia.

Nie ma Ryśka.

Niespełnione tęsknoty…

Skończone życia…

Po Kaziu zostały słowa w kilku osobach.

Po Ryśku, w wielu tysiącach ludzi.

To jest jedna z najważniejszych dla mnie… Na własnej skórze przerobiłam. Kocham Ryśka za tę piosenkę. Za kilka innych też. Zapomniałeś o cegle :)

W moim domu trwa zażarta dyskusja, czy to tak może być, czy nie. Ja uważam, że może, a nawet nie ma w tym nic złego. Nie spotykam się ze zrozumieniem. :)
Otóz to jest dla mnie przepiękny ukłon w stronę Ryśka, na dobrym poziomie, jak należy. Posłuchaj, choć pewnie słyszałeś.

Piękne.


moje wspomnienia

Ja miałem to szczęście, że w czasach kiedy byłem młodszy, Dżem był akurat pod skrzydłami estrady w mieście, w którym studiowałem. Z jakichs tam przyczyn Katowice (Dżem to zespół ze Śląska) ich Krakowowi “sprzedały”.
Więc co miesiąc w Rotundzie dawali koncert. No i parę razy miałem okazję ich słuchać na zywca.
Siedzieliśmy zawsze z kumplami na górze, na balkonie. Raz na dole powstało tyle oparów, że nawet my na górze bylismy “na haju”.:)
Ale koncerty były niezapomniane.


W TRójce właśnie

“Mała aleja róż”, świetne to jest, ja zaś za chwile odpowiem na komentarze.

Pozdrówka.


HareMie,

witam serdecznie, tym bardziej, że chyba cię w moim blogu jeszcze nie było albo ja nie pamietam:)

Hm, ale to Dżem z Riedlem był czy ten późniejszy?
Bo jak z Riedlem to zazdroszczę, Dżem póxniejszy kilka razy na żwyo widziałem.


Gre, powiem tak,

“Autsajder” to wiadomo jest podstawa.

“Pawia” lubię też strasznie, “Cegłę” (Chodzi ci o “Czerwony ja cegła”?) juz mniej.

Co do Riedla samego, wiesz, ja to mam tak, nie wiem, czy to dziwne, że ja jakoś słuchając jego czy tych piosenek zupełnie nie myślę o narkotykach i o nałogu.

Nie licząc kilku, które o tym opowiadają, większość jest dla mnie uniwersalna zwyczajnie.

Ale, fakt, mimo wszystko, mimo uwielbienia i sławy, to jednak przegrał on w jakiś sposób.
Szkoda i smutne to, jak nie czytałaś, to polecam tę książkę “Rysiek”.

Pozdrówka.


grzesiu

Oczywiście, ze z Riedlem! Co to za Dżem bez Riedla? Przeciez to nie Dżem. Marmolada najwyżej. Jak Rysiek był na odwyku i śpiewali (np. w “Siódemce” na miasteczku) z Nalepą to też to był tylko ersatz.


No fakt,

racja, ale ja jak Riedel zmarł, to 12 lat miałem i na koncerty nie łąziłem, zresztą nawet nie wiem, cyz na prowincji podkarpackiej Dżem grywał wtedy.

pozdr


Grzesiu

Tak, o tę czerwonego jak cegłę, mi chodzi :)

Pewnie mam jakieś zboczenie z tym uzależnieniem, ale oczywiście teksty są uniwersalne.
Precyzując, chodziło mi o to, że kiedy patrzę na koncertowe wykonania, widzę Ryśka Riedla, często ledwie stojącego na nogach, nieobecnego. Żal, naprawdę żal.
Wiadomo, że reszta zespołu wiele razy nie miała pewności czy uda im się wystąpić, czy on da radę wyjść na scenę. Czasami o tym śpiewał...

Nie zmienia to niczego w tym, że większość jego piosenek kocham zwyczajnie.
Tę, to już bezgranicznie.

...


Grześ

Miałem szczęście wpaść w środowisko dżemowców, więc się nasłuchałem:)
Kiedyś całą noc przesiedziałem przy kielichu z jednym dżemowcem. On cały czas mówił, ja próbowałem czasem coś wtrącić.
Szkoda Riedla.


Riedel

Rysiek Był wielkim artystą nie dlatego że ćpał lecz Pomimo TEGO!


Sim, zgoda,

nałóg raczej spowodował, że nie mógł być zbyt długo tym artystą .

Pozdro.


"Detox" przejmujący jest strasznie,

tej drugiej piosenki nie znałem, dzięki za obie.


DYmitrze,

ano dżemowców ci u nas w kraju dostatek:)

pzdr


nie było źle

Ja każdy koncert Dzemu, a byłem nierzadko, wspominam dobrze. Wśród tych koncertów nie było żadnego kiepskiego. I Rysiek tez się trzymał. Czasem mikrofonu, ale na tyle mocno, że było ok.
Życzę innym zespołom, żeby miały choc połowe równie udanych koncertów.
PS
Piszę oczywiście o czasach kiedy spiewali w najsilniejszym składzie. Obecnego Dżemu nie znam.


HareM,

No bo magnetyczny on był.
I w tym jak śpiewa i w tym jak wygląda.

Skazany na bluesa

Jeden z wazniejszych utworów Dżemowych, którego w moim przeglądzie i w komentarzach zabrakło.


Grzesiu

Jeszcze ta być powinna…


A teraz się zorientowałam

że nie ma Wehikułu czasu . To bardzo źle, trzeba to naprawić.

Nie może być tekstu o Dżemie, bez tego kawałka. Bardzo dżemowy jest.

Pozdrowienia, już chyba nic nie przyjdzie do mojej głowy. Ale jakby, to wrócę.

:)


Hm,

no tak, najbardziej oczywisty utwór na sam konniec:), ale sam go przekornie nie dałem w tekście, choć go uwielbiam.

Acz trochę mam wrażenie, że jego zbytnia popularność mu krzywdę zrobiła.

Ale to taki Dżemowy hymn, choć jeden z kilku w sumie.


:)

Tekst naprawdę dobry i ciekawy. Ze swej strony dodam, że Dżem i T.Love są nadal popularne wśród młodzieży licealnej. :)


Subskrybuj zawartość