Czy Wiara z nieWiarą może mieć wspólny mianownik? - wpis (trochę) ewangeliczny.

Bez wątpienia uświadomienie sobie tego, że życie pochodzi od Stwórcy, a z tym factem wiąże się to, że żyjąc musimy chcąc- niechcąc przyjąć do wiadomości i podporządkować się nie tylko prawu grawitacji i innym prawom fizyki, chemii, biologii, logiki….. ale konsekwencji prawom odnoszących się także do moralność a więc rzeczywistości która nie jest dotykalna fizycznie ale z działalnością codzienną związana i wywołująca dalekoidące skutki.

NIkt nie dyskutuje z prawem grawitacji lecz się do niego przystosowuje.

Podobnie jest z tym co nazywa się moralnością. Po prostu pewne prawidła np wynikające z dekalogu są jak siła grawitacji – można udawać, że ich nie ma ale to nic nie zmienia. One są i niestosując się do nich musimy się liczyć z konsekwencji takiego postępowania.

Innymi słowy uznając istnienie Boga lub nie nie ma to znaczenia dla Boga, gdyż Prawa wg których istniejemy, jesteśmy stworzeni poprostu nas dotyczą – zawsze.

W dzisiejszej Ewangelii można przeczytać, że:

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.

Słowo to mówi wprost o tym, że człowiek może zginąć i stracić życie. SKoro wcześniej posługiwałem się analogią do prawa grawitacji: nie licząc się z nim można po prostu złamać sobie kark wyskakując przez okno…. . Tutaj mamy mowę o niebezpieczeństwie utraty życia a właściwie możliwości cieszenia się nim w sensie wiecznym.

Jesteśmy istotami nieśmiertelnymi( mamy duszę ), a więc może być to dla nas zarówno wielką perspektywą jak i przekleństwem. Tak jak posiadanie samochodu: może nam służyć do biznesu, rodzinnych wycieczek za miasto, itp(błogosławieństwo) a może być przekleństwem gdy nieumiejętne posługiwanie się nim moze spowodować tragedię – np. jazda po pijanemu.

Dla mnie właśnie ten werset Pisma św. jest Słowem które wyraża troskę Boga o człowieka. Jako Stwórca – daje szansę aby mógł się on cieszyć życiem i korzystać z perspektyw jakie ono daje.

Daje Syna, któremu wierząc i naśladując go możemy właśnie te perspektywy życia urzeczywistnić wobec siebie i ludzi którzy żyją obok nas. Gdyż niemoralne życie godzi nie tylko w tego który je prowadzi ale w otoczenie: rodzinę, środowisko, społeczeństwo, państwo.

17Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

W Jego Synu nie ma potępienia, ale jest miłosierdzie i jakby świerza, pełna szansa na skorzystanie z pełni możliwości jakie przewidział Bóg dla człowieka – Stwórca dla swoich Stworzeń. A to zdanie odnosi się do życia ludzkiego mającego ciągłość – wieczną.

Ostatnie zdanie jest mocne gdyż sugeruje, że odrzucenie Jezusa i Wiary w NIego jest potępieniem się.

Ale przecież nie wszyscy mają taką możliwość aby powiedzieć Mu “NIE”, gdyż fizycznie nie każdy Go zna, i wiem Kim jest Syn Boży… .

Jednak znając Ewangelię musimy wiedzieć, że inna jest odpowiedzialność tego sługi który wiedział jaka jest WOLA OJCA i nie czynił jej a inna jest odpowiedzialność tego który nie wiedział jaka jest wola Ojca i jej nie czynił.

Z całą pewnością możemy powiedzieć, że ten kto ulega złu i wg niego postępuje już sam siebie potępia gdyż rezygnuje z perspektywy prawego, życia i tego co ono niesie dobrego także w sensie wiecznym jak i doczesnym.

“Potępiając się”, człowiek skazuje się na niepokój potępienia już tu na ziemi.

Stosunek do Syna ma dwa wymiary:

- osobisty(wierzę w NIego i żyję moralnie)

- moralny(można nie wiedzieć o Jezusie a być człowiekiem sumienia)

W każdym przypadku jest to jeśli nieświadoma wiara(moralny) to przynajmniej jest to wyraz postępowania wg jednego ducha. Gdyż działanie na rzecz bliźniego – a to przejawia się w przykazaniach dekalogu JEST działaniem wg jednego ducha któremu na imię Miłość.

MIłość jest tym co łączy ludzi wierzących z niewierzącymi – miłość praktyczna gdyż odnosząca się do sposoby bycia, życia i fiunkcjonowania. Ona wyraża sie także w przykazaniach Dekalogu. Miłość wspólnym mianownikiem który ogarnia wszystkich ludzi tak jak muzyka staje się uniwersalna i łączy.

Wniosek:

Na pewno Wiara w Syna dla Wierzącego oznaczać będzie moralne życie. A jeśli nawet ten kto nie wierzy w Niego ale dobro czyni wg możliwości jakie ma – jest z pewnością blisko Królestwa Niebieskiego.

Gdyż Wiara jest Łaską podobnie jak moc czynienia Dobra i prawego życia.

Jednak inna jest sytuacja tego który zna Jezusa ale przechodzi obojętnie obok a inna jest sytuacja tego który Go nie zna ale stara się żyć tak jakby Go znał.

Znał Go z głosu swojego sumienia i sposobu definiowania dobre wg którego organizuje swoje życie.

Pozdrawiam.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, niekoniecznie,

,,Bez wątpienia uświadomienie sobie tego, że życie pochodzi od Stwórcy, a z tym factem wiąże się to, że żyjąc musimy chcąc- niechcąc przyjąć do wiadomości i podporządkować się nie tylko prawu grawitacji i innym prawom fizyki, chemii, biologii, logiki….. ale konsekwencji prawom odnoszących się także do moralność a więc rzeczywistości która nie jest dotykalna fizycznie ale z działalnością codzienną związana i wywołująca dalekoidące skutki.”

Hm, niekoniecznie.
Można się jeszcze zbuntować i np. pomimo przekonania, że Bóg stworzył świat uważać, że jest zły. Takie tendencje np. w twórczości markiza de Sade się przewijały, znaczy elementy, bow Boga to on nie wierzył, tylko w bezwględną naturę, ale w jego powieściach były postacie, które świadomie odrzucały moralnosć, ba twierdziły, że Boga (Natury ) wolą jest własnie czynienie zła.

“Podobnie jest z tym co nazywa się moralnością. Po prostu pewne prawidła np wynikające z dekalogu są jak siła grawitacji – można udawać, że ich nie ma ale to nic nie zmienia. One są i niestosując się do nich musimy się liczyć z konsekwencji takiego postępowania.”

No, ale to banał, jak czynuiimy dobro tez trza liczyć się z jego konsekwencjami, zawsze trza liczyć się z następstwami.

A i jeszcze jedno, piszesz o Dekalogu czy o morlaności, ale tak naprawdę chyba nie ma jednej uniwerslanej moralności )może poza przykazaniem nie zabijaj.
Nie znaczy to że człowiek jest predysponowany do zła, bo pewnie nie jest, ale np. już przykazanie ,,Nie cudzołóż” można odrzucać, a nie wiem być dobrym człowiekiem,pomagac ludziom czy zwierzętom, robić coś, co jest ważnee co ma sens.

pzdr


Grześ

tecumseh

Hm, niekoniecznie.
Można się jeszcze zbuntować i np. pomimo przekonania, że Bóg stworzył świat uważać, że jest zły. Takie tendencje np. w twórczości markiza de Sade się przewijały, znaczy elementy, bow Boga to on nie wierzył, tylko w bezwględną naturę, ale w jego powieściach były postacie, które świadomie odrzucały moralnosć, ba twierdziły, że Boga (Natury ) wolą jest własnie czynienie zła.

Gdyby mówić w kontekście co jeszcze można – to są możliwe inne jeszcze sposoby “zachowania” – np agnostyczna: nie wiadomo jak jest, a to co wydaje się być nie jest pewne, że takie jest… .

Ja piszę nie o różnicach których jest wiele pomiędzy wierzącym niewierzących ale o części wspólnej zatem o tym co może lub jest wspólne. Ty się skupiasz na różnicach.
Ciekaw jestem co myślisz o podobieństwach.

No, ale to banał, jak czynuiimy dobro tez trza liczyć się z jego konsekwencjami, zawsze trza liczyć się z następstwami.

Oki – to jeden ze sposobów widzenia na moralność. Jednak ja pisałem o innym jej wymiarze – jako sposobowi Stworzenia wartości – kanonu postępowania mającego swoje źródło w Stwórcy a fajnie to opisuje opowiadanie o stworzeniu świata mówiac o człowieku, jako istocie stworzonej na “Obraz i podobieństwo Boże”. A więc podobny jest on Bogu nie w wyglądzie ale zdolności do MIłości która jest “duchem dekalogu”.

A i jeszcze jedno, piszesz o Dekalogu czy o morlaności, ale tak naprawdę chyba nie ma jednej uniwerslanej moralności )może poza przykazaniem nie zabijaj.

Zależy co nazwiesz moralnością: czy zestawy “przykazań”. czy tez ducha tych przykazań.
O moralności możemy mówić wg mnie wtedy gdy przedmiotem jej jest nakaz czynienia dobra wobec świata zewnętrznego oraz siebie samego. Różnie to dobro definiują różne kultury, religie, wspólnoty ludzkie stąd też różnice w akcentach – ale chyba masz na myśli etykę niż moralność.
Jednak spoiwem które łączy etykę jest MIłość ale często inaczej rozumiana i definiowana. W dekalogu mamy ujęcie Miłości której pełnia zajaśniała w osobie Jezusa z Nazaretu – jakby spersonifikowana.

Nie znaczy to że człowiek jest predysponowany do zła, bo pewnie nie jest, ale np. już przykazanie ,,Nie cudzołóż” można odrzucać, a nie wiem być dobrym człowiekiem,pomagac ludziom czy zwierzętom, robić coś, co jest ważnee co ma sens.

Człowiek na pewno jest predysponowania do korzystania ze swojej wolności a sposób w jaki z niej korzysta przejawia się w etyce, moralności, stylowi zachowania, itd.
Człowiek jest wolny i zakres moralności jaki chce stosować w życiu może być różny – może sobie wybierać przykazania, itp – które są mu wygodne lub nie, ale po co? Chyba tylko po to aby sobie ułatwić życie.
Pragnienia człowieka mogą być sprzeczne z moralnością i duchem dekalogu i musi więc wybierać pomiędzy miłością własną a Miłością.

Aby dobrze wybierać trzeba poznać Dobro. ABy wybierać Miłośc trzeba poznać MIłość. Gdyż jak możesz wybierać coś czego nie znasz…? Do każdego wyboru potrzebujesz wzorca.
Wzorcem dobra jest Bóg i jego przykazania – więc wybierasz wg tego wzorca.
Jeśli masz swoje prywatne dobro – wybierasz wg niego.
To jak opieranie swojego zycia albo na subiektywiźmie albo na obiektywiźmie. Tak jak w naukach przyrodniczych opieramy się na odkrytych prawach przyrody, tak też w dziedzinie moralności opieramy się na wiedzy i zdobyczach innych. Innymi słowy mając wiedzę o Jezusie nie możemy udawać, że jej nie mamy i nie znamy Ewangelii i przykazań.. . Jeśli udajemy to siebie oszukujemy.

Wpomniałeś o różnych systemach etycznych. Tak jak w mamy różne cywilizacje, tak równiez w dziedzinie etyki i moralności mamy różne cywilizacje. I nie mam na myśli tego aby mówić, że jedne są złe a drugie dobre lecz jedne są na wyższym poziomie cywilizacji i odkrywania DOBRA a inne są na niższym poziomie.

Poznanie człowieka i w tej dziedzinie postępuje – Ewangelizacja jest rodzaje właśnie edukacji i promocji etyki, moralności i Dobra które jest udziałem człowieka.

Pozdr.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Subskrybuj zawartość