Dawno już mnie nie było w salonie ze względu na “krzyż” z jakim przez ostatnie tygodnie się zmaga, a który został mi dany. Zmieniam zawód więc dużo czasu poświęcam na wejście w nową profesję.
Pewnie się ktoś zdziwi dlaczego krzyż napisałem, :-) To w związku z wczorajszą niedzielą która była świętem podwyższenia Krzyża.
Nie będę pisał o co historycznie chodzi w tym święcie ale o krzyżu. Krzyż w chrześcijaństwie jest znakiem zwycięstwa. Z jednej strony “po ludzku” oznacza wyżeczenie, wysiłek, pracę nad sobę a z drugiej coś pozytywnego – zwycięstwo.
Pozytywnego, gdyż ten znak wysiłku, wyrzeczenia, przemodelowania swojego życia jest drogą do zwycięstwa nad sobą i nad złem. Tak więc w kontekście nowej pracy – jeśli chcę odnieść sukces: muszę popracować, poznać, wejść w nowe obowiązki i być solidnym. Często mi się nie chce, mam obawy, stresy… . Wiąże się to z wysiłkiem, starannością, obowiązkowością i konsekwencją. Więc jest to pewien krzyż.
W wierze, ten krzyż nawracania, odkrywania tego co w moim życiu jeszcze – jak balast dla balonu który nie pozwala wznieść mu się ku górze, tak moje grzechy i lenistwo duchowe i cielesne nie pozwalają mi wyruszyć ku Bogu a jeśli już pada ta decyzja to zniechęcają aby za tym wyborem podążać.
I tak się dzieje, że te przywiązania do “lekkości życia”(cokolwiek to oznacza), i wysiłek stania się człowiekiem wg Boga wiąże się z wysiłkiem a więc krzyżem. Jednak w Krzyżu Jezusa te moje małe krzyże tracą swój ciężar i przestają być tak uporczywym ciężarem. Gdy doświadczając smutku, zmęczenia, opuszczenia, strachu, słabości właśnie spoglądając na Krzyż Jezusa umęczonego za mnie, ten mój krzyż staje się lżejszy i zaczyna być postrzegany(przeze mnie) jako środek i droga do celu – do “wywyższenia” niż do uciemiężenia.
Te negatywne rzeczy w perspektywie krzyża Jezusa zmieniają swoją substrancję tak jak natruralny nawóz. Niby śmierdzący a gdy zostanie on zaakceptowany i złożony w ogrodzie na nim wyrosną piękne, dorodne owoce.
Tak jest też z krzyżem. Ten kto nie rozumie krzyża dla niego on jest “zgniłym nieopotrzebnyn do życia jajem”. Dla tego zaś, kto wie po co zyje i ku czemu podąża jest drzewem życia( Wielkanocnym Jajem”). A na tym polega miłość Jezusa, że on umarł za mnie nie na moje zyczenie – gdyż ja Go o to nie prosiłem. Ale zrobił to bezinteresownie dla mnie – chociaż go nie znałem, nie miałem o NIm pojęcia i nie miałem na “Krzyż” ochoty… .
Ten tydzień może się jawi dla kogoś jako przygniatające 5 dni. Nie tak straszno, popatrzeć na Jezusa… i przytulić swój codzienny krzyż dla Jego miłości, dla Jego Królestwa, dla Jemu podzięki.
Kto nie bierze swojego Krzyża nie jest Go godzien… . Bo ten jest uczniem który nie wybrzydza ale nasladuje Jezusa.., w dźwiganiu krzyża zachowując godność i mocną nadzieję.
Tygodnia więc dobrego!
komentarze
POLDEK
pewnie to znasz ale przypomna stara opowieść:
Był sobie kiedyś człowiek, któremu nie odpowiadał jego krzyż.
Poszedł, więc do Jezusa z prośbą.
„Mam problem, mój krzyż mi nie pasuje, chciałbym go zmienić”.
“Wedle twojej woli” , rzekł mu Pan i zaprowadził go do Sali pełnej krzyży.
Były tam złote, pełne bogactwa i przepychu, były szklane, tkane, małe i duże- do wyboru cała masa.
Człowiek zakrzykną: „To jest to!”
I wziął ładny wypolerowany krzyż.
Po tygodniu wraca: „Wiesz, co Jezu, ten krzyż mocno wpija się w ramię. Mogę zmienić na porcelanowy?”
„Oczywiście, bierz, który ci się podoba”
Po kolejnym tygodniu znowu sytuacja się powtarza, i znowu zmienił krzyż
Minęło znowu kilka dni, i znowu człowiek się pojawił z tym samym problemem.
„Wiesz, wezmę sobie ten drewniany, mam uraz do tych zdobionych złotem, sa za cięzkie przez to”
I wziął nie pytając już o zgodę.
Po tygodniu Jezus, spotkał tego człowieka.
„No i jak? Nie zmieniasz krzyża w tym tygodniu?”
„Nie ma mowy! Ten jest super, może nie błyszczy jakoś specjalnie, ale jest świetny, za nic go nie oddam!”
Jezus uśmiechnął się pod wąsem: „Mnie to nie dziwi, przecież to Twój stary krzyż”
:)))
prezes,traktor,redaktor
max -- 15.09.2008 - 09:05Maxie
świetna historia. Ale nie wiem czy pamiętasz taką bajkę jak to jakiś miś albo jeżyk wybrzydzał i zmieniał ciągle futerka. Raz tu na niedźwiedzie, mysie, itp. Spiewał sobie taką piosenkę: “To futerko jest lepsze, to futerko mieć wolę.... “.
Wbrew pozorom, to zaakceptowanie codziennego krzyża, a może to być także własna osoba, osobowość, talenty lub ich brak to też element brania krzyża na swoje ramiona… . I okazuje się, że dotyczy “to branie” każdego człowieka.
Aby się stać “bardziej” po każdym względem, wbrew pozorom należy się ze sobą za bary chwytać i spełniać to co w “uszy gra”. Właściwie Jezus nadaje tylko życiu wiecxzną pespektywę. Zaś “branie krzyża” to dla każdego chleb z masłem – bez tego nie ma postępu.
No i na koniec. Wcale krzyż nie musi oznaczać coś negatywnego, np. lubię jeździć samochodem – odmawiam sobie, haruję by go kupić.... .
A więc “krzyż” jest inwestycją i metodą do celu – wtedy przestaje być uciążliwy.
W sensie duchowym także przestaje.
Pozdrawiam.
p.s.
Jak to jest, że wszyscy w pracy a siedzą w necie, :-))))
************************
poldek34 -- 15.09.2008 - 09:44Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
ciiiiii bo się wyda:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 15.09.2008 - 10:11E tam,
ja już po pracy:)
A meritum nie skomentuję, bo weny jakoś nie mam.
pzdr
grześ -- 15.09.2008 - 10:55Maxie
txt jako forma relaksu – może szef przymknie oko jak się dowie, :-)
Pozdr.
************************
poldek34 -- 16.09.2008 - 06:30Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
Grześ
widzę, żeś zmęczonym po pracy… , bo kogo jak kogo ale Ciebie o brak weny nie posądzałbym.
Pozdr.
************************
poldek34 -- 16.09.2008 - 06:31Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
E tam, zmęczony,
moja praca wczoraj polegała na siedzeniu godzinę na lekcji i obserwacji jej, póxniej rozmowie z nauczycielem -opiekunem studenta na praktyce i rtozmowie z drugim nauczycielem i wizycie w dyrekcji, ogólnie mniej niż 2 godziny, tylko dojechać do szkoły trza mi było, bo wczoraj i dziś pracę w terenie mam.
Dziś, to w ogóle z pól dnia mi zejdzie
A weny nie mam od dłuższego czasu.
pzdr
grześ -- 16.09.2008 - 07:22Grześ
.. to napisz coś o braku weny – znaczy się w kontekście notki(mojej). To wszak też krzyż dla blogera, :-)
p.s.
z tego co piszesz to “bawisz się” w hospitacje nauczycieli – tak to w średniaku się odbywało. To w sumie nudne może być (jak dla mnie) – weźmy taką pogodę jak dziś: ciemno, deszczowo i jeszcze w ławce siedzieć.... . Odwykłem od szkolnych klimatów.
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 16.09.2008 - 07:31Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
No w sumie
w hospitację przyszłych nauczycieli, bo studentów na praktyce w szkole.
Więc prawie zgadłeś:)
No nudne, fakt, szczególnie, że trudno po jednej godzinie coś wywnioskować i napisać sensownego jak ktoś prowadzi lekcje i jak uczy.
No a dzisiaj, to w ogóle 2 godziny mi dojazd zajmie, bo na jakąś wioskę daleko muszę jechać:(
Dobra, idę, bo się spóźnię, jak się rozgadam za bardzo.
pzdr
grześ -- 16.09.2008 - 07:47Grześ
Pamiętam w średniaku to lubilismy lekcje z praktykantami bo luźne były i nie odpytywali. A i jak jakaś ładna studentka się trafiła to od razu poruszenie w klasie, :-)))
No to “dobrych wiatrów” życzę!
Pozdr.
************************
poldek34 -- 16.09.2008 - 07:51Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
No to powiem ci, że
dzisiaj hospitowałem taką, że w liceum z chęcią mógłbym mieć z nią lekcje.
Najlepiej prywatne:)
Dobra, idem już, by tu nie szerzyć jakichś bezeceństw i takich tam.
pzdr
grześ -- 16.09.2008 - 15:51jak zwykle z
poślizgiem ale chcę wtrącić dwa słowa bo w poprzednią niedzielę podobało mi się
Bianka -- 21.09.2008 - 21:54krótkie i zwięzłe kazanie u św.Józefa na warszawskim Kole(taka dzielnica).To była
msza dla dzieci więc byłam ciekawa jak też ksiądz poradzi sobie z dość trudnym
tematem dla dzieci.
Spytał na początku, znakiem czego jest krzyż. Zaległo milczenie na tyle długie,że
zdążyłam sobie w myśli odpowiedzieć parę razy:
cierpienia
ofiary
wyrzeczenia…itp
Dzieci nie wyrywały się więc ksiądz odpowiedział:
Krzyż to znak…m i ł o ś c i – to nie przyszło mi do głowy.
I podał szkolny przykład o chłopcach z liceum którzy zobowiązali się (i zobowiązanie
wypełniali przez 3lata) wnosić i znosić swego niepełnosprawnego kolegę w wózku inwalidzkim żeby mógł z nimi skończyć szkołę (w budynku nie było windy).
Rozpisali tygodniowy grafik i wzięli na siebie ten krzyż-dar dla drugiego człowieka.
Na koniec zachęcał byśmy dostrzegali krzyże innych ludzi i pomagali je dźwigać.
Pięknie,krótko- byłam zbudowana.
Dzięki Poldku za twoje rozważania, jest w nich coś tak iego,że czyta się i czyta
i nie chce przestać.Nie o wszystkim myślę tak samo ale chyba dzięki temu czytaniu
uświadamiam sobie,że myślę inaczej.
Od niedawna mam wreszcie swojego “topa” więc się uaktywnię.
Dzięki,raz jeszcze.
Bianka
napisałaś: ..Nie o wszystkim myślę tak samo ale chyba dzięki temu czytaniu
uświadamiam sobie,że myślę inaczej. .
Napisz co rozumiesz inaczej gdyż to ważne, :-)))
p.s.
To ja dziękuję za Twoje Twoje zachęty do pisania, gdyż w jakiś sposób mnie zachęciłaś i w pewnym sensie utwierdziłaś, że warto!, :-)))
Pozdrawiam serdecznie!
***********************
poldek34 -- 22.09.2008 - 19:20Tyle cudów i prezentów, jak wysławić Ciebie Boże… .