No i wpadłem na chwilkę by coś skrobnąć. Nie było mnie długo ze względu na Wielki Post którego jakoś specjalnie nie musiałem aranżować. Poprostu wieli post jakby zapanował sam we mnie… .
W jakiś sposób wewnętrznie przez dłuższy czas czułem się bardzo rozbity i pusty…. – moze to dziwnie brzmi ale tak właśnie bylo: jak pusty dzban, jak samochód z pustym bakiem. Obiektywnie nie pustym ale z poczuciem że pustym jest. Taki stan w którym doświadczas pustki ale się na nią nie godzisz i jej nie akceptujesz lecz pragniesz zupełnie czego innego.
Najgorsze jest to, ze robisz to jakby intuicyjnie jakby wbrew sobie i temu co czujesz. Czekałem i szukałem “czegoś” nie wiedząc jak “to” znaleźć.
*****************
No i stało się to na co czekałem…. . Tym wydarzeniem które przyniosło powiew świeżości wewnętrznej było przyjęcie Szkaplerza św.
To jak odbnowienie przymierza… , jak zbliżenie się mocniej do Boga i ściślejsze się z NIm związanie. I to jak uzyskanie potwierdzenia, że On jest i chce być w moim życiu. Nie chodzi o jakąś rewolucyjną zewnętrzną zmianę, ale o to, że na swoje codzienne życie patrzę w trochę innym świetle. Swietle pokoju, pokory, nadziei, zaufania i poczucia pewnego sacrum w codzienności w zwykłych i najzwyklejszych czynnościach i rzeczach.
Przyjęcie Szkapleża było – może to brzmi dziwnie – jak wlanie wina do bukłaków… .
Podczas Mszy po której doszło do przyjęcia szkaplerza zobaczyłem o.Jana Ewangelistę (karmelitę) którego kilkanascie lat termu spotkałem w Czernej. To było jak blysk światła. Nie omieszkałem po Mszy św. poprosić o modlitwę wstawienniczą.. .
Powiem szczerze, że było to doswiadczenie żywe i mocne. Było tym czego podświadomie poszukiwałem przez długi czas, czemu też dawałem wyraz na blogu pisząc o tęsknocie wewnętrznej, szukanie wewnątrz swojej duszy “dna” czyli Bożego Ducha na którym można się oprzeć.... .
Mogę powiedzieć, że ta odpowiedź której szukałem padła własnie za przyczyną Szkaplerza…. . W jakiś dziwny sposób wszystko wewnątrz się uspokoiło, “kurz opadł” i zamieszkała we mnie z dziwnym spokojem także pewna delikatna moc.
Moc która pozwala patrzeć na życie i jego troski jeszcze innym świetle – jak na pewne misterium w którym niebo styka się z normalnością i powszedniością ludzkiego istnienia.
Sam Szkaplerz jest zewnętrznym znakiem przynależności do Boga poprzez Maryję... . Jest jak powiedzenie i zdecydowanie się na bliskość Boga na codzień. Jest jak powiedzenie mu: PRZYJDŹ! i pozostań.
Jest więc dobrze: “dno znalezione”, Wielkanoc tuż tuż, no i dzieciątko niedługo się narodzi.
Jest dobrze, :-)))
Pozdrawiam!
p.s.
A z tym dnem to trochę jak z poszukiwaniem i nie znalezieniem tam nic, co by uszczęśliwiało i dawało moc. Bo niby MOc w duszy mieszka, ale ta moc właśnie jest spoza duszy. Jest czymś na wskroś z zewnątrz, przychodzi “kiedy chce”, a czasem człowiek musi się natęsknić...... . :-))))
komentarze
Niby moc jest,
ale nie zawsze się jest jej świadomym.
No i łatwiej z niej czasem nie korzystać.
Tylko se tak wegetować, nie żyć prawdziwie.
Bo strach, że znowu albo że w ogóle się nie uda.
I w ogóle, że lipa będzie.
No i cóż, zostaje to co zwykle, egzystencja, bo przecież nie życie:)
Budzy tak śpiewa chyba.
Pozdro i sorry za chaotyczny wpis.
grześ -- 28.03.2009 - 00:20Witaj Grześ, :-))
nie wiem jak to jest u innych ale to się czuje wyraźnie i mocno – co się nosi w sobie. Rzeczywiście można sobie zdawać sprawę z tego lub nie albo dać sobie z tym spokój i się tym nie zajmować – tak też można.
Ja sobie tak myślę, że moc szuka nas…. – i szuka sposobności by dać o sobie znać. Troche podobnie jak potrok górski który szuka każdej szczeliny by płynąć ku… .
Jednak to jest proces(nasze odwalanie kamieni..) aby ten potok wpuścić do środka.
Czy łatwiej nie korzystać? Ja wiem, dla mnie nie. Ja się bez niej czuję poprostu źle, niepotrzebny sobie, z zyciem bez celu, ładu i składu… i jej szukam jak powietrza.
Ostatnio wracajac z Krakowa póxno samochodem słuchałem własnie radia eM, jakiejś listy przebojów którą prowadzą i super mówią Malejonek i jacyś tam.
To bardzo krzepiące – bo przecież warto coś w życiu robić, na coś się zdecydować, realizowac ten cel i czerpać z tego przyjemnośc i radość. Tylko stanie w miejscu wywołuje niezbyt korzystny stan… i brak wewnętrznej przestrzeni.
Wojownikami jesteśmy i chyba tak powinniśmy żyć. Wojownikami dobrych spraw i dobrych idei… – inaczej marazm i stagnacja. No bo po co warto zyć... ?
pozdr.
************************
poldek34 -- 28.03.2009 - 00:30“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”
Grześ, cd.
..jeszcze jedno zdanie:
Z tą mocą jest tak, że jak raz skosztujesz jej – już jej nie zapomnisz.
Pozdrawiam, :-)))
************************
poldek34 -- 28.03.2009 - 11:28“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”