Zacznę od rąk – zdejmę sikorę (zakładam, że złota), będę jechał dalej – cmoknę w policzek i znikną klipsy (zakładam, że złote), potem wezmę się do porządnego całowania, aż pokaże się dziura po sztucznej szczęce (zakładam, że złotej). Jeszcze raz, Igło, wszystkiego dobrego!
Łobetrzyj łzy, ja kocham cały rok, nie tylko w święta.
kwiatek nie dość, że niczego sobie, to jeszcze bardzo stary. Pomyślał go ktoś, nie wiadomo dokładnie kto, w wiekach ciemnych albo średnich, jako fragment ornamentu królewskiej tkaniny. Że tak powiem i nawet mocno nie skłamię.
Zatem, wszystkiego dobrego raz jeszcze; uprzedzam wypadki, które niechybnie skończą się katastrofą, ale jutro mnie, prawda, nie będzie.
Jest to kwiatek wyjątkowy. Nie dość, że stary co przecież można poczytywać za zaletę, to jeszcze zupełnie niezwiędnięty .
Połączenie tych dwóch atrybutów, czyni go już niemal cudownym.
Stary, a świeży. Nieprawdopodobne.
Jak na kwiatka, ma się rozumieć.
Skoro chwilowo Pan nie całuje Pani Igły, to podziękuję za życzenia. Co prawda nerwowo rozglądam się za zapowiadaną katastrofą, psując sobie komfort delektowania się całością, ale cóż. Nikt nie obiecywał, że można mieć wszystko.
Przeciwnie nawet, o ile dobrze pamiętam.
Kwatek jak juz ustalono stary, wyjątkowy i niejednej kobiecie radość musiał sprawić.
Ustawiam się zatem na odległym końcu szpaleru wdzięcznych istot i wyrazy dziękczynne przesyłam:)
Referentowa się na mnie pogniewała, trochę pogniewała, bo zaproponowałem, że w ramach święta pójdę po ziemię, żeby przesadzić kwiaty z największą potrzebą. “Do kwiaciarni jutro podejdę” – powiedziałem. Nie spotkałem się ze zrozumieniem, a nawet pojawił się zarzut, że jest [referentowa] traktowana gorzej niż Panie piszące na txt. Nie ma rady, ziemia do kwiatów raczej nie przejdzie…
Z katastrofami jest zazwyczaj tak, że przychodzą zaraz po tym, kiedy wydaje się, że można odpocząć. Dam przykład. Zamiast robić robotę referencką, prawda, za którą mi poniekąd płacą, i za którą na własne życzenie ręczę słowem (a słowo, jak wiadomo, “droższe pieniędzy”), wziąłem się do czytania przygód porucznika Hornblowera, z czego nie będę miał nic, no… może poza chwilą higieny mózgu (pardą) i łżepodróży po wodach wschodnioindyjskich. Tenże porucznik ponosił klęskę za klęską, od pierwszej strony powieści że tak powiem, aż wreszcie udało mu się pochwycić sukces w postaci zatopienia dwóch statków Hiszpanów. Sama Pani widzi, katastrofa musiała się pojawić, bo inaczej być nie mogło. U mnie jest tak jak u Hornblowera, tylko jestem cykl do tyłu. On zaczął od katastrofy, ja na nią, prawda, że tak powiem wyczekuję. Potem szybko ją załatwię (jak sądzę, prawda) i od nowa. Albo nie.
szczególnie gdyby kilka pierwiosnków do tej ziemi Pan dołożył.
Ale rozumiem Panią Referentową, onegdaj poradziłam swemu Tacie
przed gwiazdką żeby zawiązał piękną kokardę na nowo zamontowanym
prysznicu ( no że niby taki upominek gwiazdkowy – rodzice mieszkali już
wtedy sami, budżet pękał z powodu innych przedsięwzięć finansowych).
Ale chryja była, On oberwał od Mamy a ja od Niego – za nietrafione rady :)
komentarze
Pan to się znasz
na kobietach.
Igła -- 07.03.2009 - 12:39->Igła
Pani też składam wszystkiego dobrego! Całuję,
referent Bulzacki -- 07.03.2009 - 12:41Jak po rencach
to muszę o fartuch obetrzeć.
Igła -- 07.03.2009 - 12:43-->Igła
Zacznę od rąk – zdejmę sikorę (zakładam, że złota), będę jechał dalej – cmoknę w policzek i znikną klipsy (zakładam, że złote), potem wezmę się do porządnego całowania, aż pokaże się dziura po sztucznej szczęce (zakładam, że złotej). Jeszcze raz, Igło, wszystkiego dobrego!
Łobetrzyj łzy, ja kocham cały rok, nie tylko w święta.
referent Bulzacki -- 07.03.2009 - 12:48Dzień dobry
Nie chciałabym Państwu przeszkadzać więc tylko powiem, że nadzwyczajnie urodziwy kwiatek.
No i te życzenia!
Proszę sobie nie przeszkadzać, już znikam.
Gretchen -- 07.03.2009 - 12:54Pani Gretchen,
kwiatek nie dość, że niczego sobie, to jeszcze bardzo stary. Pomyślał go ktoś, nie wiadomo dokładnie kto, w wiekach ciemnych albo średnich, jako fragment ornamentu królewskiej tkaniny. Że tak powiem i nawet mocno nie skłamię.
Zatem, wszystkiego dobrego raz jeszcze; uprzedzam wypadki, które niechybnie skończą się katastrofą, ale jutro mnie, prawda, nie będzie.
——————————————
—>Igła
Kocham Panią.
referent Bulzacki -- 07.03.2009 - 13:00Ja nie mogę być drugą
po pani Referentowej.
Igła -- 07.03.2009 - 13:02-->Igła
Druga jest Maria Kaczyńska, w której kocham się miłością niewinną i czystą. Przepraszam. Może być Pani trzecia. Będzie Pani zadowolona. Całuję,
PS. Zapytam jeszcze referentową, ale jest szansa, że się zgodzi.
referent Bulzacki -- 07.03.2009 - 13:06Panie Referencie
Jest to kwiatek wyjątkowy. Nie dość, że stary co przecież można poczytywać za zaletę, to jeszcze zupełnie niezwiędnięty .
Połączenie tych dwóch atrybutów, czyni go już niemal cudownym.
Stary, a świeży. Nieprawdopodobne.
Jak na kwiatka, ma się rozumieć.
Skoro chwilowo Pan nie całuje Pani Igły, to podziękuję za życzenia. Co prawda nerwowo rozglądam się za zapowiadaną katastrofą, psując sobie komfort delektowania się całością, ale cóż. Nikt nie obiecywał, że można mieć wszystko.
Gretchen -- 07.03.2009 - 13:14Przeciwnie nawet, o ile dobrze pamiętam.
Do tego kwiatka
oprócz życzeń, rzecz jasna, dorzuciłbym jeszcze kożuch jaki stosowny :)
MarekPl -- 07.03.2009 - 13:19Panie Referencie
Kwatek jak juz ustalono stary, wyjątkowy i niejednej kobiecie radość musiał sprawić.
Agawa -- 07.03.2009 - 13:27Ustawiam się zatem na odległym końcu szpaleru wdzięcznych istot i wyrazy dziękczynne przesyłam:)
Przyłączam się do podziękowań,
choć z obawą pewną w związku ze wspomnianą katastrofą.
Kwiatkowi się przyjże dokładniej bo skoro to antyk to trzeba go
pokontemplować :-)
pozdrowienia,
dla p.Referentowej podwójne.
ps.
Bianka -- 07.03.2009 - 15:42a Igła to facet chyba, tak mi się przynajmniej do tej pory zdawało :?)
przyjrzałam się,
ten kwiatek nie tylko urodziwy ale przemyślny
bym powiedziała nawet.
dziękuję z dubla :-)
Bianka -- 07.03.2009 - 15:46Kwiatek?
A gdzie tradycja?
To jest tradycja jutrzejszego święta. Szkoda tylko, że to niedziela.
thorgal -- 07.03.2009 - 20:01-->thorgal
Tak.
referent Bulzacki -- 08.03.2009 - 08:38-->Bianka
Referentowa się na mnie pogniewała, trochę pogniewała, bo zaproponowałem, że w ramach święta pójdę po ziemię, żeby przesadzić kwiaty z największą potrzebą. “Do kwiaciarni jutro podejdę” – powiedziałem. Nie spotkałem się ze zrozumieniem, a nawet pojawił się zarzut, że jest [referentowa] traktowana gorzej niż Panie piszące na txt. Nie ma rady, ziemia do kwiatów raczej nie przejdzie…
referent Bulzacki -- 08.03.2009 - 08:43-->Bianka
Zapomniałem. Też słyszałem, że Igła to facet, ale kto go tam wie… Jaki jest naprawdę nie wie nikt.
referent Bulzacki -- 08.03.2009 - 08:44-->Agawa
Wszystkiego dobrego, prawda, że tak powiem, poniekąd wszystkiego. :-)
referent Bulzacki -- 08.03.2009 - 08:45-->Gretchen
Z katastrofami jest zazwyczaj tak, że przychodzą zaraz po tym, kiedy wydaje się, że można odpocząć. Dam przykład. Zamiast robić robotę referencką, prawda, za którą mi poniekąd płacą, i za którą na własne życzenie ręczę słowem (a słowo, jak wiadomo, “droższe pieniędzy”), wziąłem się do czytania przygód porucznika Hornblowera, z czego nie będę miał nic, no… może poza chwilą higieny mózgu (pardą) i łżepodróży po wodach wschodnioindyjskich. Tenże porucznik ponosił klęskę za klęską, od pierwszej strony powieści że tak powiem, aż wreszcie udało mu się pochwycić sukces w postaci zatopienia dwóch statków Hiszpanów. Sama Pani widzi, katastrofa musiała się pojawić, bo inaczej być nie mogło. U mnie jest tak jak u Hornblowera, tylko jestem cykl do tyłu. On zaczął od katastrofy, ja na nią, prawda, że tak powiem wyczekuję. Potem szybko ją załatwię (jak sądzę, prawda) i od nowa. Albo nie.
referent Bulzacki -- 08.03.2009 - 09:08Panie Referencie
To ja, jeżeli Pan pozwoli, chętnie skorzystam z ziemi.
Cóż poradzić – wzdycham żałośnie – taka już praktyczna jestem. Aż wstyd, proszę Pana. Normalnie, wstyd. :)
Magia -- 08.03.2009 - 15:54Ja tam podobnie jak Magia,
szczególnie gdyby kilka pierwiosnków do tej ziemi Pan dołożył.
Ale rozumiem Panią Referentową, onegdaj poradziłam swemu Tacie
przed gwiazdką żeby zawiązał piękną kokardę na nowo zamontowanym
prysznicu ( no że niby taki upominek gwiazdkowy – rodzice mieszkali już
wtedy sami, budżet pękał z powodu innych przedsięwzięć finansowych).
Ale chryja była, On oberwał od Mamy a ja od Niego – za nietrafione rady :)
kłaniam
Bianka -- 09.03.2009 - 00:48