- Oj, przydałby się nam teraz twój, prawda, podjezdek – powiedział wujek Janek.
- Koń znaczy się, rozchodzi ci się o konia mojego…
- A o co? Nosorożca!
- Nie, no o konia ci się rozchodzi, wiem… – Marcjanik pokiwał ze smutkiem głową i zaczął wzdychać.
- Przestań wzdychać, bo mnie to denerwuje – zbolałym głosem odezwał się wujek Janek. – Ratunku szukaj, prawda, czy czegoś... Albo lepiej picia przynieś. Siedzisz jak z diabła skóra… W ogóle nie mam z ciebie pożytku…
- Wody przyniosę...
- Wody możesz dać swojemu koniowi! Nie jestem zwierzem, że zwierzem. Piććć...
Wujek Janek leżał pod bzem poobijany i litościwy; co jakiś czas cicho pojękiwał i martwił się o lewy bok, który zsiniał, a pocierany zmieniał w tajemniczą mozaikę z purpurowych łat. “Sztacheta to jednak potężna, prawda, i mocno niedoceniona broń; zwłaszcza kiedy dostanie się w krzepkie wiejskie łapy… Uczyniwszy w walce przewagę wraca na miejsce w płocie, jakby, prawda, nigdy nic, czekając na następną okazję... Niby dżin…”
- Tadziuuu… No, idźże wreszcie po coś do picia, bo szlag mnie trafi, że trafi… – niecierpliwił się wujek Janek. – Ze stołu mogłeś coś, prawda, ściągnąć...
- Sam mogłeś... – Marcjanik podniósł głos. – Zamiast szarpać się z ćwokiem i gadać głupoty do druhny mogłeś...
- Żebyś wiedział, że już miałem brać, kiedy opadła mnie szarańcza ze sztachetami!
- Jaka szarańcza? Przecież to był młody Skwara z bratem…
- Skwara! – wujek Janek chciał ryknąć, ale skulił się z bólu i przez gardło przeszedł mu tylko pisk myszy. – Skwara! A gówno! Nie widzisz najprostszych rzeczy takimi jakimi są! Opadła mnie kupa, z pałami, kijami, sztachetami, gumowymi pałami, gazem, ZOMO... Nastają na naszą wolność, co ty mówisz, Tadziu, bój się Boga… Ale ja nie pozwolę! Słyszysz! Nie po-zwo-lę! Pawełek by mi tego nie wybaczył. Kiedyś mnie spyta, wujku, czy to ty walczyłeś o tę wolność dla mnie i dla babci, odpowiem: tak, Pawełek, ja walczyłem, a pan Marcjanik szukał w tym czasie swojego konia. Słyszysz! Tadziu…. Słyszysz… Tadziuuu…
Marcjanik nie słyszał. Chwilę wcześniej poszedł do nocnego i jak się miało okazać spotkał się z wujkiem Jankiem dopiero z rana, kiedy podłożył mu pod głowę siatkę pachnącą owocowym winem. Mniej więcej w tym samym czasie referent jeszcze dziecko jadł śmietankowy budyń zrobiony na sztywno z dwóch torebek w garnku w kolorze champagne silver. Do kuchni weszła babcia, która szukała zapodzianych słoików do ogórków.
- Jedz, jedz… – powiedziała, po czym zeszła do piwnicy i nie było jej przez pół godziny.
————————
Wcześniejsze “odcinki” na mojej stronie blogspotowej (dla zainteresowanych losem wujka Janka).
komentarze
Hm, ale czemu wujek janek i inne teksty w archiwum?
W ogóle Referencie szanowny, jak tak patrzę na prawą stronę po prawej, to dochodzę do wniosków, że ty imponującą liczbe archiwów posiadasz:)
grześ -- 12.07.2009 - 17:50Szanowny Referencie
Dlaczego zniknął mój komentarz?
Gretchen -- 13.07.2009 - 00:21-->Gretchen
Wykasowałem całą poprzednią notkę, gdyż po krótkim przemyśleniu uznałem, że nie była dobra. Była też, w sumie, bez znaczenia. Stąd, wraz z notką, zniknęły również komentarze, włącznie z tymi, które napisała Pani. Za stratę przepraszam. Innych stratnych kolegów również przepraszam.
referent
referent Bulzacki -- 13.07.2009 - 07:21Ups!
coś zniknęło? Maszyna robiła wieczorem przeprowadzkę z Paryża do Londynu, ale nic nie jadła w trakcie, poza kanapkami!
Na marginesie: zwyczaj pisania w archiwum ma na TXT wyjątkowo złą sławę :-)
Niech się Pan nie przyzwyczaja!
Pozdrowienia z Angoli ;)
Maszyna TXT -- 13.07.2009 - 07:24-->maszyna
Paliwoda na swojej stronie daje 14 dni na komentowanie każdego tekstu, potem nie wiem co się dzieje, bo nie sprawdzałem (jeszcze nie sprawdzałem). Postanowiłem być lepszy od Paliwody (jeszcze lepszy) i dałem 12 godzin. W przeciwieństwie do Paliwody wiadomo jednak co się dzieje z moim tekstem po upływie wspomnianego terminu – trafia do archiwum. A tak na marginesie, nie ma co katować czytelników (?:) i rozpychać się, prawda, łokciami. Wujkowi Jankowi najwidoczniej pisane jest inne miejsce. Stąd archiwum; to nie jest żadna manifestacja. W żadnym razie, aż takim megalomanem nie jestem, żeby powtarzać ten numer ;)
referent Bulzacki (gość) -- 13.07.2009 - 07:28Aha,
w takim razie Maszyna doda, że nie byłaby sobą, gdyby nie posiadała super odpornego archiwum-archiwum. Do usług!
Maszyna TXT -- 13.07.2009 - 07:29-->maszyna
Dziękuję bardzo maszynie. Chyba nie będzie potrzebne, chociaż kto to może, prawda, wiedzieć... ;)
referent Bulzacki (gość) -- 13.07.2009 - 07:31Eeee... tam
na miejscu Wujka Janka byłbym na Pana strasznie zły!
Żeby rodzonego Wujka, prawda, upychać w archiwum… ;)
To mówił Serwer z Angoli
Maszyna TXT -- 13.07.2009 - 07:32-->maszyna
Wujek jest literacki. Rodzony poniekąd nie do końca. Kto by chciał mieć takiego wujka, a nawet jeśliby już miał, kto by się do niego publicznie przyznał, prawda… Takich głupich u nas nie ma.
referent Bulzacki (gość) -- 13.07.2009 - 07:35Referencie
Nie to, żebym chciała się skarżyć i lamentować, ale tutaj prawda napisałam komentarz.
Podejrzana jest Maszyna, która w ferworze przeprowadzki zgubiła drobiazg, ale to się zdarza, przy sporej ilości rozmaitych kufrów podróżnych.
Pisałam coś tam coś tam, między innymi, że każdy przyzwoity Referat musi mieć archiwum. :)
Pozdrawiam Pana, wujka Janka i Maszynę (mimo wszystko).
Gretchen -- 13.07.2009 - 11:19