Po referatach krąży plotka, że podczas obowiązkowych ochlajów organizowanych przez ministra spraw wewnętrznych i administracji, albo któregoś z jego rękodajnych, zawsze przychodzi taki moment, kiedy minister zaczyna siłować się na rękę, a kolejni zawodnicy boją się wygrać, żeby nie narazić się na bliższe zainteresowanie szefa.
Idąc za tą opowieścią wpadła mi w ręce nowa publikacja Instytutu Spraw Publicznych (ISP), pozarządowego i niezależnego ośrodka badawczo-analitycznego, który od lat przedstawia różnego rodzaju raporty i inne opracowania o stanie społeczeństwa obywatelskiego, organów władzy publicznej i generalnie — demokracji w Polsce. Przez lata ISP kształtował opinię publiczną, oceniał i interpretował działania kolejnych rządów, co przychodziło mu tym łatwiej, że miał dobre przełożenie na media wszelakie i starannie dobranych autorów, którzy nieśli zbożną myśl Instytutu pod strzechy gdziekolwiek się dało. Szefową ISP jest eurodeputowana (co za dziwoląg językowy!) Platformy Obywatelskiej (partia rządząca) — Lena Kolarska-Bobińska, co oczywiście nie ma żadnego znaczenia, a jeśli nawet ma, to tylko wzmacniając niezależność, neutralność, bezstronność i obiektywizm fundacji.
W rzeczonym raporcie (Demokracja w Polsce 2007-2009) jest kilka ciekawych tekstów, choć w sumie płytkich i wyglądających na typową robotę za pieniądze z grantu, niemniej — wartych uwagi choćby ze względu na, prawda, szokujące konkluzje (raportu jeszcze nie ma w Internecie; trzeba poczekać, wydawanie pieniędzy wydaje się bezsensowne). Autor artykułu Stanowienie prawa w pierwszym okresie rządów PO-PiS, jak na eksperta, badacza i wykładowcę Uniwersytetu Warszawskiego przystało, wcale nie kryje co sądzi o rządach premiera Kaczyńskiego i jego adiutantów (pisze np. o okresie szaleństwa prawnego, kiedy Ministrem Sprawiedliwości był Ziobro), mimo to ze smutkiem punktuje niekompetencję i nieudolność organizacyjną nowej władzy. Coś mi się wydaje, że już nie tylko artyści tracą wiarę w partię.
I tak, zdaniem autora, rząd w ogóle nie planuje procesu legislacyjnego, nie zreformował centrum legislacyjnego państwa (takiego centrum zresztą de facto dziś nie ma), nie potrafi ustawić priorytetów ustawodawczych, przysyła do Sejmu przepisy źle przygotowane, nie unifikuje prawa tylko pogłębia „fragmentaryzację”, nie rozumie istoty implementacji prawa UE, nie zlikwidował problemu tzw. resortowego tworzenia prawa, co oznacza że ustawy dalej nie mają jednego gospodarza odpowiedzialnego za jakość i spójność regulacji, Sejm okazał się wielkim nowelizatorem i małym ustawodawcą. I tak dalej, i tak dalej… Śródtytuły jego tekstu to: Świat ustaw zamierzonych, Legislacyjny trójkąt bermudzki, Rewolucja październikowa, Ustawy niedokonane, Tworzenie nierzeczywistości legislacyjnej, Ustawodawcze pustkowie, znowu — żeby wymienić co smaczniejsze.
Krótko mówiąc, jest marnie. Grunt, że wicepremier mocno silnoręki.
komentarze
Referencie
Zasadne jest pytanie- kto jest szefem silnorękich?
Nicpoń (gość) -- 10.08.2009 - 12:12Bo nie ma tak, żeby silnoręcy nie mieli szefa.
-->A. Nicpoń
Palikot, Bochniarz, Walter… ci, co “stawiają”. Czempiński, Dukaczewski…, ci co mają zagwarantowany “spokój”. Zresztą nie wiem, zadajesz trudne pytania; pojęcia nie mam.
;) Pozdrawiam,
referent Bulzacki -- 10.08.2009 - 12:19referent
Panie Referencie,
małe sprostowanie, choć biorąc pod uwagę skład Instytutu, nieistotne.
Prof Lena chyba już nie jest jego szefem.
Jest to bez znaczenia, bo i tak większość tej szacownej fundacji to publicyści, dotychczas popierający silnorękich. Taktycy.:)
Widać nawet oni, zaprawieni w boju weterani, nie maja nerw ze stali.:)
Widzę, że dał Pan także linka do skandalicznej wypowiedzi Orzechowskiego. Według red. Wołka dobitnego przykładu zdziczenia żurnalistyki – wybicia szamba:)
Dowód małej wiary i mizernej kondycji psychicznej środowiska artystycznego:)
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 10.08.2009 - 12:52-->Yassa
Tak, jest już tylko w Radzie Programowej Fundacji (jeśli chodzi o organy statutowe). Przy czym raport, który przywołałem jest pod jej redakcją i z jej wstępem. Rozumiem, że redagowano go w czasie wyborów do PE, a opublikowano już po wyborach. Wcale nie sugeruję, że to taktyka ;)
referent Bulzacki (gość) -- 10.08.2009 - 12:59