Eh, jęczałem, że tekstów w Tekstowisku ni ma, to teraz mam, jest duzo i to dobrych, a ja wpadam w kompleksy, że ja nie umiem.
I że znów sie powtarzam.
Bo tak:miałem napisać o wyobrażeniach, tzn. bez czego sobie świata nie wyobrażam a z czego brakiem sobie wyobrażam, ale przeradzać się to zaczęło w nudnawą wyliczankę, więc przestałem.
Miałem napisać o Fuentesie, a raczej zacytować liczne fragmenty z Fuentesa i opatrzyć komentarzem swoim, ale napisałem kilka zdań swoich i je wykresliłem (w ogóle na tekstowisku złym już zaczałem pisać 5 czy 6 tekstów, zaś ukazały się ostatecznie 3)
Nie podoba mi się to własciwie.
Poza tym co ja to miałem powiedzieć.
A, już wiem, miałem napisać tekst zaczynający się od zdania ,,Był sobie Oskar, bębnista” i miała byc to trawestacja cudownego rozdziału ,,Wiara, nadzieja, miłość” (nie jedno zdanie, ale cały tekst) z ,,Blaszanego Bębenka” Grassa, ale na razie nie napiszem, bo czytam se biografię Grassa, zresztą autorstwa mojego profesora i promotora moje przyszłej (aczkolwiek wiecznie nieistniejącej) pracy dochtórskiej. No, żeby napisać rzetelnie o Oskarze, to trza cos poczytać, no i przydałoby się po raz kolejny ,,Bębenekl” przeczytać.
W ogóle zaległości mam, no.
Bez sensu
Fuentes, opowiadania,napoczete, gdzieś na 100 stronie jestem, zacząłem z miesiąc temu
Grass, ,,Psie lata” , napoczęte, zacząłem gdzieś ze 4 miesiące temu, no i nawet chyba dwusetki nie oiągnąłem,
Hesse- ,,Gra szklanych paciorków”, nienapoczeta nawet, straszy na pólce.
Janion ,,Wampir symboliczny”, no teoretyczna część za mną, ale teksty z antologii prozy wampirycznej nienapoczęte
Frederrick Marryat ,,Statek widmo”, straszy na półce, nie trzeba chyba wspominać, że nienapoczęty.
Kurwa, no i co mam się pocieszać, że ,,Rose Madder” Kinga za mną? I ,,Opactwo Northanger“Jane Austen? I ,,Sprzysiężenie osłów” Toole`a.
Czas się wypisać, znaczy trza się się wypisać ze Świata Książki,bo nie dość, że kasy nie ma, to i jeszcze straszą na pólkach Władysław Bartoszewski-wywiad rzeka (kurwa,czuję się jak jakiś pisowiec, bo ich Bartoszewski tyż ciągle straszy), straszy ,,Gułag” Anne Applebaum (a nie, nie straszy, bo sprezentowałem i powędrował na pólki gdzie indziej)
Nie mówię już o takich oczywistych oczywistościach, że straszy niemieckie wydanie ,,Amerikan Psycho” ( z 50 stron za mną, napoczete dawno) i klika innych pierdól i kilka wąznych w sumie rzeczy ksiązkowych.
No i co tu powiedzieć, uwsteczniam się...
A teraz trza zapytac przez kogo to?
No najpierw przez tych, złych, Jankesów( czyliw wrednych gringos), a teraz doszli kolejni, Igła znaczy, i ten, jak mu , drugi, kompan, że jego niby, a już wiem, Jarecki (czy ktoś kojarzy odcinek ,,Poszepszyńskich” w którym się ,,Ślepy Leon” po raz pierwszy pojawia, tam cuś o Jareckim jest, zaraz znajdę... , znalazłem, teraz słucham, więc przerwa w pisaniu z przyczyn ode mnie niezależnych, może przewinę, bo na pewno szeroka publika jak najszybciej mój tekst zobaczyc chce, o pojawił się Leon w osobie własnej czyli Stefana Friedmana osobie a raczej głosem Friedmana będący,kurde, rozwaliłem opakowanie płytki, no i co, kogo, to wina? No, ale dobra, poświęcać się trza dla literatury, znaczy grafomańskich tekstów, jest już o Jareckim:)
,,- Szamaj, Jarecki, szamaj”(Ślepy Leon do Dziadka Jacka)
- Ja bardzo przepraszam, nazywam się Poszepszyński (Dziadek Jacek)
- Dziadku, niech się dziadek nie kompromituje, Jarecki to znaczy ojciec w
gwarze więziennej (Maurycy)
-Ty, co ty tam szemrzesz małolat (Ślepy Leon) – Kształcę cwela (Maurycy)
-Jareckiego? On mnie git pasuje, jakby mój Jarecki żył, to by miał tyle pajdek
co on” (Ślepy Leon)”
No to wystarczy, idę szukac coś o Igle, bo tyż mi podpadł.
P.S. A na salonie znowu toxic, kolejny geniusz wie wszystko o tekstowisku, eh, nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać.
No to tyle…
Zapraszam niedługo na tekst o Oskarze albo o świecie wg Oskara-bębnisty.
P.P.S. Dziadek Jacek uczy się połykac łyżku, tfu, nie dziadek Jacek tylko Jarecki. Tez Jacek zresztą.
O i jeszcze jedno na zakonczenie:
,,Rozmowy nie było, nie wstydź się pan, panie Jarecki, ja też żaden orzeł nie jestem…“
Hm, Poszepszyńscy dobrzy na wszystko?
Pewnie tak…
komentarze
Poszepszyńscy najlepsi na wszystko
...
Futrzak -- 18.12.2007 - 23:44Grzesiu Szanowny
A “Turbota” nie lubisz?
Pozdrawiam na nowej, doktorskiej drodze życia
Lorenzo -- 18.12.2007 - 23:54HHm,
co do ,,Turbota” tak jestem nie do końca przekonany, ale tez nie jestem na nie.
grześ -- 18.12.2007 - 23:56A i w ogóle, to ja Grassem się nie interesuje zbytnio, ostatnio czytam, bo tekst pewien napisac muszem, ale niezwiążany z pracą, a co do powodzenia, to nie wiem, bo motywacji nie mam.
Futrzaku, no racja.
Panie Grzesiu
Ja tam widzę jedno.
Wyście pijak i nicpoń ( zbieżność słów nieprzypadkowa ).
Gdyby nie to, że Jarecki ( ten prawdziwy), umył nogi i poszedł se spać, to ja bym wam już tę darmową promocje na txt ( na smędzenie ) zara odciął. A tak muszę czekać do rana aż Jarecki wstanie i zęby umyje.
Do konsultacji z mną, znaczy.
Bo rano strasznie mu z gęby jedzie, po przepiciu.
No.
I weźcie wreszcie cuś porządnego napiszcie.
Żeby to było jak obiad i składało się z zupy, drugiego i deseru.
Znaczy wstępu, rozwinięcia i zakończenia.
Uffff, jak mawiał Czerwona Chmura do Siedzącego Byka albo odwrotnie.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 18.12.2007 - 23:57Panie Igło, ma pan rację, no,
napiszem. Kiedyś.
grześ -- 19.12.2007 - 00:00grześ
dobrze dałeś, leń z Ciebie prawie tak dobry jak ja:)
max -- 19.12.2007 - 10:52grzesiu
wpadnij do mnie kontynuowac dyskusje o wilku stepowym i pidzamie. Mowisz ze pamietasz jakies jeszcze fajne cytaty z WS ? Pokaż :)
stian -- 19.12.2007 - 13:54Grzesiu,
ja w ogóle nie wiem, kto zacz ten Poszepszyński (tzn. teraz już trochę wiem, bo znalazłam w necie) i o co chodzi;)
Nie znam żadnej z radionoweli, bo radiowa się zrobiłam dopiero niedawno, a i nie przepadam za radiowymi nowelami. Teatr w radiu, to i owszem, szczególnie jak się nocą jedzie, ale na resztę to ja wybredna jestem…
Ale, ale skoro już o radiu… Kilka dni temu usłyszłam jak pan mówi w audycji “Teraz wysłuchamy ballady o Nicponiu”. Nastawiłam uszy, by móc później treść przekazać Arturowi i poprzez niego jego najbliższym (w końcu ballad o własnej rodzinie nie słucha się zbyt często w PR, prawda?), a tu zabrzmiala melodyjka i męski głos zaczął śpiewać... po niemiecku. I tak pół godziny!
Chyba zdygresjowałam rozmowę, wybacz;)
Mo -- 21.01.2008 - 20:26