Nie, nie, Kevina nie będę opisywał, więc można czytać dalej śmiało.
Nie wiem, czy wam też święta kojarzą się z kilkoma filmami dobrymi i starymi?
Albo Sylwester, ja tak mam.
Pierwszy raz dawno temu w Sylwestra obejrzałem “Siedmiu wspaniałych” chyba, dawno temu w jedne święta obejrzałem jakiś film (pierwszy) z Katherine Hepburn. Oczywiście jest cała kategoria filmów świątecznych, w święta się dziejących i o świętach.
Nawet horrory w święta się dzieją czasem, ale nie o tym.
Dziś film znowu w miarę nowy, bo z roku 2003.
Chyba moja ulubiona komedia (nie licząc oczywiście Woodyego, starego dobrego Louis de Funesa i współczesnych francuskich komedii) czyli , no właśnie, To właśnie, co to właśnie, no jak to co, to:)
“To właśnie miłość” (Love actually) film w reżyserii Richarda Curtisa( “Bridget Jones” czy “Cztery wesela i pogrzeb”)
Film ma same zalety, jedną z nich jest angielskość, w przeciwieństwie do amerykańskich komedii ma klimat, ma ducha:), nie jest płytki, nie jest głupi choć głupawych i śmiesznych i zabawnych momentów w nim mnóstwo.
Film umiejętnie przeplata smutek z radością, miłość z rozczarowaniem, poszukiwanie z traceniem, tęskonotę i nadzieję ze znużeniem i odrzuceniem.
Film o uczuciach i uczuć pełen.
Film pełen też świątecznych klimatów, świątecznych piosenek, pełen ciepła, pełen wzruszeń i pełen zwariowanych historii (bo to nie jest klasyczna fabularna historia tylko zestaw nowelek-historii,niekiedy splatających się ze sobą i których przewodnim motywem miłość jest i jej poszukiwanie)
Warto obejrzeć, nie tylko w święta.
Świetne też dialogi, zabawne sceny, trochę bajkowo-nieprawdopodobny film momentami, ale chce się wierzyć, że w sumie w życiu jak w tym filmie. Co do dialogów, to rozbrajający jest 11-latek przeżywający pierwszą miłość i jego rozmowy z ojczymem i w spólne oglądanie “Titanica”, po prostu i ciepłe i zabawne:)
Ale by wprawić się w dobry humor, to polecam zacząć od Billly Macka:
http://www.youtube.com/watch?v=EWjl80WFBzY
Jeszcze ktoś by chciał świąteczną piosenkę?
A czemu nie:
A to jedna z najpiękniejszych scen, ktoś pisze na yutube, że najlepsza, ale nie wierzcie, najlepsza będzie później, ale ta jest dobra też:)
No i smutna, no bo być zakochanym w ledwi co poślubionej żonie najlepszego kumpla to nie jest pewnie fajne doświadczenie:)
Co tu dużo gadać, ci co mnie uważnie czytali dawno temu, wiedzą, jak skończę i wiedzą że inaczej skończyć bym nie umiał.
Ale nim skończę i nim posłuchacie głosu cudownego i zobaczycie najsmutniejszą i nabardziej dla mnie ważną scenę w filmie, to jeszcze kilka słów.
Bo nie wspomniałem o mnóstwie rzeczy zabawnych i fajnych, o plecaku pełnym prezerwatyw który trza zabrać do USA, o zabawnych perypetiach pisarza pewnego i miłości, która ponadjęzykowa jest i bariery niezrozumienia przekracza, o rozbrajających aktorach filmu porno, nieśmiałych i zagubionych ale siebie na planie odnajdujących, o niewkurzającym tu Hugh Grancie jako premierze zwariowanym i uroczej Natalie, o miłości pewnej nieśmiałej kobiety, co brata chorego psychicznie ma i dwa lata próbuje koledze z biura miłość wyznać, ale jej nie wychodzi. Itd itp.
No a teraz scena, która jest numerem jeden w filmie:
A że jak wiadomo od Joni się nie stroni, to co by nie, jeszczo raz, teraz wersja pełna:
Na chandrę albo na pustkę, na samotność albo na czas we dwoje,na nudę, na zimny wieczór za oknem i śnieg (nie)padający idealny, zapuszczamy film, gramolimy się pod koc czy cuś, w ręku trzymając kakao/grzańca/wino/ herbatkę jakąś z dodatkami na zimę (niepotrzebne skreślić), czymś pogryzamy i życie na dwie godziny staje się bardziej znośne:)
To tyle.
komentarze
Grześ
jak o Joni pisałeś to też komentowałem:)
świetny film, świetna gra aktoraska, super muza:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 18.12.2008 - 23:27Nom,
słusznie prawisz:)
pzdr
grześ -- 18.12.2008 - 23:30Nie dalej jak w niedzielę
włączyłam sobie ten film do pakowania prezentów choinkowych :) Właśnie chciałam napisać, że mam kilka ulubionych scen w tym filmie, ale chyba nie mam – cały jest świetny. Bardzo wzrusza mnie moment kiedy pan z biura mówi pani z biura, że jest piękna. Albo kiedy Liam Neeson żegna swoją żonę.
No a jak widzę ten ślub to mi się normalnie zaobrączkować chce (to na szczęście mija).
To jest film o miłości.
Pozdrawiam actually,
anu -- 19.12.2008 - 00:05No proszę
nie oglądałem. Ale zachęciłeś mnie do poszukania go. Napewno spodoba się mojej Kasi więc dodatni plus, :-)))
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 19.12.2008 - 00:12polecam: http://prowincjalka.salon24.pl/56865,index.html
Anu, o no to trafiłem
czasowo widzę:), ja oglądałem ze 2 tygodnie temu po raz kolejny go.
Po toby opisać, ale jakoś się wolno zbierałem, ale teraz jest.
No a te sceny, co napisałaś, fakt, też się zapamiętać dają.
Poldku, warto, na pewno:)
pzdr
grześ -- 19.12.2008 - 07:10Grześ
Niezły. Wyszedł z tego filmu cały SUNDTRACK, ale ten jeden utwór w nim dominuje. Na wielki plus – film nie do końca hurra optymistyczny, chwilowe przesłodzenia (choćby z Hugh) skutecznie neutralizowane łyżkami dziegciu. Czasem – chochlami.
Keira oczywiście nie dorasta do pięt Emmie i raczej się to nie zmieni. No zwyczajnie nie ten potencjał. Na Święta – film akurat.
Z trochę innej bajki, ale podobny klasa: “Inwazja barbarzyńców”.
Griszeq -- 19.12.2008 - 10:02O soudtracka
z chęcią bym dorwał, bo muzycznie choć strasznie popowo, to fajnie jest.
Np. chyba Dido, którą pewien mój wspólokator na studiach ciągle słuchał, co mnie wkurwiało z lekka bo choć pojedyncze utwory lubię, to cała płyta strasznie nudna jest:)
http://www.youtube.com/watch?v=Zk-EboYtFPc
Ale z tą “Inwazją...” to trochę poleciałeś, znaczy jednak dla mnie “Love actually” to znacznie lżejszy kaliber.
A “Inwazję barbarzyńców” może kiedyś opisze, bo to jeden z moich ulubionych filmów wszech czasów, że tak górnolotnie powiem.
Tyle że nie mam go ni na dvd ni na dysku, a przed opisaniem filmów oglądam jke jeszcze raz,by to w miarę rzetelne teksty były (widzicie, jak was, tekstowicze, poważnie traktuję:)).
pzdr
grześ -- 19.12.2008 - 11:22Grzesiu
Film świetny, mnie za każdym razem (do tej pory chyba ze cztery były) leczy i szczerze śmieszy. Anglicy potrafią w komedii takie subtelności wpleść, że palce lizać.
Wybiórcza go teraz dodaje na Wigilię za 8 zeta.
A Joni, jak to mówi mój znajomy, RULEZ!!!!!
=> Griszeq
“Inwazja barbarzyńców” to jest temat na osobny wpis ;)
Po prostu piękny film. Chociaż o umieraniu to jednak bym go polecił na Święta, bo ma wiele ciepła, dobrego humoru i jednak optymizmu.
Pozdr
RafalB -- 19.12.2008 - 11:36O Rafale, kiedy będzie dokłądnie z "GW"?
Dziś?
A co do “Inwazji” masz rację totalnie:), weź cuś napisz z czym się znie zgodzę czasem, co?
pzdr
grześ -- 19.12.2008 - 12:06we Wigilię dokładnie będzie
a poszukam jakowegoś tematu kontrowersyjnego, poszukam…
może cóś na Żydów napiszę, hę?
;););)
Pozdr
RafalB -- 19.12.2008 - 13:38Rafale
Dlatego właśnie zestawiam go z “To własnie miłosc”. Wprawdzie narracja poprowadzona inaczej, brak wielowątkowości i tego przesłodzenia komediowego, natomiast optymistyczne, ogólonludzkie przesłanie – to dokładnia ta sama barwa emocji.
Griszeq -- 19.12.2008 - 13:39Grzesiu
Tam zaraz poleciałem. To są filmy dokładnie na tą samą półkę w domu i filmografii.
Griszeq -- 19.12.2008 - 13:41Dołozyłbym tam jeszcze, acz bardziej w leweo, świetny ostatnio oglądany: Drużnik. Choć w nim elementów komediowych w sumie jest najmniej.
Niemniej – to w ciąż ten sam nurt.
O, Dróżnik
genialna rzecz, dawno temu w WDK-u w Rzeszowie oglądałem.
Zresztą takie niezależne kino amerykańskie jak “Dróżnik” to w ogóle jesst świetna rzecz.
Widzę, że podobne filmy lubimy, ale jak dla mnie wszystkie te filmy jednak inne jakoś są.
pzdr
grześ -- 19.12.2008 - 13:42Grześ
No jasne, że sa inne. Ale nurt zasadniczo ten sam, choć Drużnik i Barbarianie jednak znacznie ambitniejsi.
A w Rzeszwie to sa świetne zapiekanki. Najlepsze w kraju. Niestety, reszty Rzeszowa nie poznałem.
Griszeq -- 19.12.2008 - 14:11A "Mrocznego rycerza" obejrzałeś w końcu?
Jestem dumnym damskim bokserem
Mad Dog -- 19.12.2008 - 18:14Nie....
pzdr
grześ -- 19.12.2008 - 22:23Drużnik
był dobry, rzeczwiście. No a wiem skądinąd, że najlepsze zapiekanki to są w Olsztynie na dworcu, ale mogę nie być obiektywna :)
anu -- 19.12.2008 - 23:01E tam, wszyscy twierdzą że w Rzeszowie,
a ja tę plotkę rozpowszechniam zawsze, ale to prawda, Griszeq jako obiektywny, bo z Rzeszowem nie związany potwierdził.
Inni też potwierdzają:)
A w Olsztynie w sumie byłem tylko raz przejazdem chyba, bo tak się składa, że niedaleko Dobrego Miasta mam rodzinę właściwie, znaczy kuzyna.
pzdr
grześ -- 19.12.2008 - 23:38No dobra,
jestem w mniejszości z tymi zapiekankami, zresztą nie przepadam i tak :)
Smacznego,
anu -- 19.12.2008 - 23:55anu
z dobrego źródła wiem że te na dworcu w Olsztynie skiepsciły się trochę,
lepsze robi taki sympatyczny pan w okolicach Manhatanu:))
prezes,traktor,redaktor
max -- 20.12.2008 - 10:01Manhatanu,
kurczę nawet nie wiem jak to wszystko tam teraz wygląda, ostatni raz byłam jakieś trzy lata temu i było zupełnie inaczej niz kilka miesięcy wcześniej.
No, ale zapiekanki olsztyńskie znasz, znaczy dobre były :)
anu -- 20.12.2008 - 11:16Anu
a były, były :)
a film dzisiaj w TV był to sobie obejrzałem kolejny raz
nie wiem czemu ale najbardziej śmiałem się jak Premier zapytał :” Kogo musze przelecieć żeby dostać herbatę i ciastka?”
No i Natalie weszła sobie,
to przewnie przez tą nierealność
a no i jak pieśniarz wyznawał miłość menago po 5 minutach imprezy u Eltona
:)
fajne były te przeplatania losów…
sąsiadką dziewczyny premiera była podlotka filująca do meża jego siostry :))
piękne:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 21.12.2008 - 00:36Nie wiem jaki masz pomysł na ten swój notatnik bo opisujesz
filmy z różnych bajek, że się tak wyrażę i świetne w tych bajkach, i to nie jest zarzut oczywiście, choć mają jednak wspólny mianownik to jest nadzieja, że będzie lepiej, że się uda dalej iść i nawet przywołana nie pamiętam przez kogo “Inwazja barbarzyńców”- najlepszy dla mnie film który w tym roku obejrzałam też do Twojego notatnika pasuje, choć kończy się wiadomo jak ale jest pochwałą ŻYCIA!!!!.
arundati.roy -- 28.12.2008 - 22:00Pozdrawiam serdecznie poświątecznie mimo wszystko.
Arundati,
jaki klucz?
Pisałem chyba w pierwszym odcinku, albo w jakimś komencie.
Filmy, które mnie poruszają, które są mi bliskie, które są może nie najwybitniejsze nie najpopularniejsze ale mają te kilka scen, które zapadają.
“Inwazja” będzie prawdopodobnie też opisana.Ale jeszcze nie teraz, bo jej na razie nie posiadam, a by cuś rzetelnie opisać, trza to po raz kolejny mi obejrzeć.
Mogę zdradzić, że na pewno niedługo coś ze Skandynawii:) i dwie albo więcej rzeczy z kręgu kultury iberyjskiej czy nawet iberoamerykańskiej, choć nie tylko.
A może wcześniej zupełnie coś innego?
kto wie:)
pzdr
grześ -- 28.12.2008 - 22:52czyli klucz jest taki, że nie ma klucza
no i dobrze, przecież niczego nie zarzucam, ale tę “inwazję..” to sobie znów obejrzę, nawet jutro, jak znajdę czas.
arundati.roy -- 28.12.2008 - 22:58Pozdrawiam i ...czekam
Grzesiu
To się śpiesz, bo też sobie ostrzę zęby na kilka filmów a podobają nam się podobne jak widzę ;););)
Pozdr
RafalB -- 30.12.2008 - 18:20Rafale,
spoko, ja tam mam w planie opisać moje ulubione wybrane filmy, jak ty napiszesz o którymś też, to tylko się ucieszę, bo będzie to na pewno świetne uzupełnienie moich grafomańskich wynurzeń:)
Pozdrówka i czekam na twoje filmowe wpisy, bo świetne są, co tu dużo mówić.
grześ -- 02.01.2009 - 23:40Szkoda że jeszcze Timmy na TXT nie bloguje, by był mocny team filmowy.