Bla bla skandal i obraza moralności bla, bla rozpusta, bla objawienie muzyczne bla, oryginalność porażająca w swej odkrywczości… Taki mniej więcej przekaz medialny zalewa mnie od paru tygodni, gdy tylko zajrzę na jakimś portalu do działu „kultura” i przebrnę przez wynurzenia o majtkach Dody i biuście Joli Rutowicz (albo odwrotnie). Ewidentnie płyta Marii Peszek „Maria Awaria” to wydarzenie, jakiego nie widziała jeszcze galaktyka – a przynajmniej nasz zatęchły światek muzyczny. Przyznam, że skrajny rozrzut ocen mnie zaciekawił: jaka by ta płyta nie była, ewidetnie ludzie zachwycają się nią lub płoną świętym oburzeniem, ale nikt nie przechodzi obojętnie. To już coś, więc postanowiłem posłuchać.
Zaczyna się „Misiem” – sympatyczny tekst, w podkładzie jazzowe plumkanie przepuszczone przez Smolikową elektronikę, wokal pasujący do reszty… Podobało mi się. „Kobiety pistolety” – melorecytacja to delikatny wokal, zabawa słowem w stylu Kazika i Grabaża (taki słowny zlew – i to jest, jak dla mnie komplement), w tekście oburzające wielu „kolekcjonowanie wzwodów” tudzież „wydepilowane łono” – i fragment przeurokliwy, gdzie pani Peszek śpiewa o sobie „metr pięćdziesiąt dziko rosnącego nieba”.
Niestandardowe? Jak najbardziej. Ale to dobrze: nikt nie powiedział, że erotyka w muzyce ma oscylować między wzniosłym wzdychaniem a’la Anna Maria Jopek i AC / DC śpiewającymi „Let Me Put My Love Into You Babe”. „Rosół” wpadł mi w ucho już jakiś czas temu na Liście Przebojów Trójki, ale jakoś niezbyt mi się w głowie zadowomił. „Hujawiak” przykuwa, oczywiście, uwagę tytułem – ale warto przesłuchać nie tylko z tego powodu. Noga się giba przy rytmie, jest w tym numerze jakaś energia, choć ciężko tu szukać chwytliwego refrenu albo melodyjnych riffów.
Mój ulubiony kawałek to „Superglue” – nie umiem powiedzieć czemu, ale gdzieś pod koniec pierwszej minuty pomyślało mi się o Bjork (muzycznie) i o Fiszu (tekstowo). I absolutnie nie jest to zarzut o wtórność, raczej luźne skojarzenia z klimatami, które lubię. Potem mamy jeszcze na płycie „Rozpudę” – coś na kształt erotyku spod znaku wyśpiewanych przez Katarzynę Groniec, ale z dodatkiem własnego, indywidualnego pierwiastka pani Awarii.
I zamykające płytę „Muchomory”, gdzie znów mamy bardziej nowoczesne klimaty i słychać wyraźnie udział Smolika w tworzeniu tej płyty. Fajnie narastająca, sympatyczna piosenka o kłopocie jak śliwka w kompocie. Skoro już przy tym jesteśmy: atutem płyty są teksty, zwłaszcza jeśli ktoś lubi klimaty typu płynący ciąg skojarzeń. Wokal bywa cokolwiek manieryczny, ale może to kwestia moich uprzedzeń i braku odpowiedniego nastroju przy słuchaniu.
Ogólnie, ciekawa sprawa – bez rewelacji na miarę „Blood Inside” Ulvera (moje prywatne muzyczne objawienie ostatniego roku), ale oddech świeżego powietrza w zestawieniu z Gosią Andrzejewicz, Feel i jakie tam jeszcze badziewie wypluwa z siebie nasz szoł-biznes.
A potem podkusił mnie jakiś diabeł i postanowiłem przeczytać wywiad z panią Manią pod ach, jakże odważnym i nonkonformistycznym tytułem „Jestem trochę zdzirą”. Wprawdzie tego rodzaju wynurzenia kojarzyły mi się do tej pory raczej z Dodą, a nie z artystką robiącą za buntowniczą przedstawicielkę awangardy, ale trudno.
http://wyborcza.pl/1,81388,5704278,Jestem_troche_zdzira.html
Na początek mocne uderzenie „Jestem wojownikiem. Wykopałam topór wojenny. To jest antyfaszystowski projekt skierowany przeciwko ideologiom, które zniewalają.” – bunt, jakby kto pytał, pod auspicjami koncernu EMI. Kłaniają się małe komuszki z Rage Against The Machine, których płyty niszczące system wydawał koncern Sony. Bunt upupiony, proszę państwa – Gombrowicz wiecznie żywy.
„Ale za rządów PiS, którego decyzje opierały się na pogardzie wobec inności, czułam, że powinnam reagować. Broniłam Le Madame.” – i już wszystko jasne, prawda? Jeśli ktoś odmawia płacenia czynszu za wynajmowany lokal a władze miejskie przysyłają komornika, to jest to pogarda wobec inności. Prawem każdego buntownika jest bimbać sobie na system i jego prawa, w rodzaju egzekwowania dobrowolnie zawartych umów.
„Czuję, że kończy się tamta opresyjna dla inności rzeczywistość. Teraz, kiedy widzę ludzi, którzy są u władzy, uśmiecham się, lubię ich” – i już jest dobrze, już nie trzeba się martwić. Podobny przejaw, jak u amerykańskich buntowników w aerozolu
http://www.theonion.com/content/video/economists_warn_anti_bush
Ale przytłaczająca w swej świeżo odkrytej, drapieżnej kobiecości Maria Peszek ma też inteligentne spotrzeżenia natury estetycznej:
Uwielbiam Radka Sikorskiego. Kocham się w nim potajemnie. Uważam, że jest fantastyczny. Groźny, inteligentny, obezwładniający.
Donald Tusk. Może ma złe oczy, jak twierdzi Jarosław Kaczyński, ale co mnie to obchodzi, jeśli budzi moje zaufanie.
Sławomir Nowak, szef gabinetu premiera, atrakcyjny, dowcipny.
Szalona Pitera. Też lubię. Niska, ale sympatyczna.
Słyszałem już parę argumentów na korzyść tego rządu, z niektórymi można się zgodzić, z innymi średnio – wszystko kwestią priorytetów – ale z takim stekiem bzdur nie zetknąłem się od czasu, gdy stada lemingów zachwycały się Kwaśniewskim, bo jest taki wysoki i wykształcony. Ciężko po takiej laurce dodać coś więcej, więc dziennikarka prowadząca wywiad przechodzi na tradycję rodzinną. Jednak i tu wkrada się wątek cielesny wysoce „Powtarzałam litanię “do krwi Chrystusa, rodzącej dziewice, co wydawało mi się zmysłowe”.
Mój znajomy Jacek mawiał często, że „wsie boliezni żyzni woznikajut po dwiem priczinam: priejebki ili niedojebki” – czyli, w wolnym tłumaczeniu, wszystkie problemy w życiu biorą się z jednej z dwóch przyczyn: nadmiaru lub niedoboru rozkoszy cielesnych.
Kochająca swoje urodziwe ciało M-A ewidetnie potwierdza słuszność tej tezy.
Pozostając w ciągu skojarzeń i tematów potencjalnie kontrowersyjnych – jak seks, to ciąża i dzieci. Tu Maria-Awaria
opowiada o swoich fascynacjach i podziwie dla Alicji Tysiąc „Jest moją bohaterką. Musiała iść na wojnę z milionami zwolenników poglądu, że potomstwo jest najważniejsze”. Oj, jaka bohaterska. Normalnie tak hartowała się stal. A wymagać od „bohaterki” chwili pomyślunku, coby uniknąć niechcianej ciąży – to, przypominam, faszyzm i pogarda dla inności. W każdym razie mamy spójność w światopoglądzie M-A, a to cenne.
Całe szczęście, że Maria-Awaria „kocha swoje ciało, choć ma go niemało”. Zdołała zaakceptować siebie i polubić, choć „Jesteśmy trochę upośledzeni pod tym względem. Może wynika to z katolickiej tradycji, w której grzech, wstyd, strach są bardzo silne”. Mamy kolejnego winnego? Mamy. Zaczynam się wstydzić własnych słów o oryginalności napisanych w konkteście płyty w pierwszym akapicie – bo wtórność przemyśleń w tym wywiadzie wywołuje ból zębów.
Można by się jeszcze pastwić nad płycizną umysłową bijącą po oczach z co drugiego akapitu, ale w większej dawce jest to zajęcie cokolwiek jałowe. Przesłuchałem płytę i nawet mi się podobało, fragmentami przynajmniej – przy czym mam świadomość, że jako facet słuchający Waitsa tudzież Blind Guardian, nie zaliczam się do „targetu”. Z tym większą przykrością przeczytałem wywiad, w którym pani Peszek prezentuje płyciznę umysłową pozbawioną jakiejkolwiek treści.
I ludzie stawiają ją w jednym rzędzie z Nosowską? Śmiechu warte.
W okolicach drugiej klasy liceum, kiedy omawialiśmy na polskim romantyzm, wykłócałem się straszliwie z nauczycielką o Byrona. Nasza polonistka Okońska twierdziła, że należy rozdzielać twórcę od dzieła, bo mierni i mali ludzie często tworzą rzeczy wielkie i gdyby skreślać jak leci za wady w życiorysie, mało co by nam zostało. Jako pyskaty nastolatek byłem oczywiście święcie przekonany, że nie ma racji i twierdziłem, że za małżeństwo z nieletnią i podobne ekscesy należy Byrona wywalić z podręczników na zbitą twarz.
Minęło od tamtej pory paręnaście lat, trochę się uspokoiłem, wzrósł mi poziom cynizmu – i z tej perspektywy mogę powiedzieć: Sorko, przepraszam. Miała Pani rację.
komentarze
Bananie,
trochę odgrzewany ten temat:)
Znaczy juz o tym wywiadzie czytałem i na S24 i na niepoprawnych.pl, a sam o Marii Peszek napisałem, bo kilka piosenek lubię:
http://tekstowisko.com/tecumseh/56458.html
A w ogóle czy dopuszczasz możliwość, że ona się kreuje i lnsuje i w tym wywiadzie momentami to jest żart/kpina/prowokacja.
Zresztą nie wiem, czy w nim czy innym sama wskazuje na ten trop, mówiąc, że w każdej gazecie/czasopiśmie wypada/trzeba mówić coś innego.
A czyz “Wyborcza” nie jest najlepszym miejscem do psioczenia na Kaczyńskich i zachwytów nad PO (choć w sumie PO to oni się tak znowu bardzo nie zachwycają , znaczy w gazecie)
Więc nie traktowąłbym tego wywiadu smiertelnie poważnie.
A Nosowskiej mało kto dorówna, i klasą, i skromnością i talentem, i pisaniem dobrych tekstów.
Więc przed Marią Awarą jeszcze długa droga jakby co:)
Choć nie ukrywam, że niektórych utworów z “Miastomanii” czy tych nowych słucham z przyjemnością.
A i dzięki za recenzję i tekst, bo jak zwykle dobry jest.
pzdr
grześ -- 20.10.2008 - 09:29@grześ
Wiem, że płyta nie od wczoraj na rynku, ale zarobiony jestem mocno i parę rzeczy wyszło bardziej z mojej bajki (np Judas Priest – cienki niestety jak kompot z desek). Z tego powodu przesłuchać M-A nie miałem czasu, a i Twój tekst mi umknął.
“A w ogóle czy dopuszczasz możliwość, że ona się kreuje i lnsuje” – dopuszczam, ale to żałosne jest. Nie żebym padał na kolana przed twórczością Masłowskiej, ale ona przynajmniej ma coś do powiedzenia:
http://www.dziennik.pl/kultura/article251361/Polska_to_brzydka_dziewczyn...
“że w każdej gazecie/czasopiśmie wypada/trzeba mówić coś innego.” – jest na to określenie, to się nazywa koniunkturalizm.
“A i dzięki za recenzję i tekst, bo jak zwykle dobry jest.” – to dzięki i dobry, czy na pohybel wszechwiedzącym prawakom? Bo cosik się zdecydować nie możesz :P
pozdro,
Banan -- 20.10.2008 - 09:45k
Hm,
dobry to nie znaczy, że musze się z nim zgadzać.
grześ -- 20.10.2008 - 09:49A prawakom i tak na phybel czy jakoś tak.
:)
Apropo...
...to znamy jakieś polityczne wypowiedzi Nosowskiej? No bo jeśli, nie daj Bóg, pochwaliła Tuska…
jotesz -- 20.10.2008 - 09:50@jotesz
Nie chodzi o to, kogo się chwali lub nie – tylko o styl. Joe Strummer, na ten przykład, miał poglądy, z którymi się średnio zgadzałem, ale nie uskuteczniał żałosnej pozerki.
A płycizna opinii pani Peszek przyprawia mnie o ból zębów i tyle. O Steczkowskiej produkującej się u Kaczorów na wiecach wyborczych nawet nie pisałem, bo od czasu jej numeru z sesją pogrzebową skresliłem tę panią na amen i nie będę czasu na nią tracił.
Banan -- 20.10.2008 - 10:03Pozorna płycizna...
...tak sądzę, jak juz zasugerował Grześ. Jeśli teksty są inteligentne, a są, bo poruszają się z gracją po śliskiej krawędzi między erotyką a świntuszeniem, jeśli wyrasta się w rodzinie Jana Peszka i od dziecka ma się do czynienia choćby z formami teatralnymi Bogusława Schaeffera, to nie można farmazonić na poważnie przytoczonych przez ciebie landrynek. Stawiam na robienie jaj i bełtanie jajecznicy w męskich kudłatych mózgach. Podejrzewam raczej, że Maria ma politykę za ogolonym łonem, w okolicy…
jotesz -- 20.10.2008 - 10:43@jotesz
Naprawdę chciałbym, żebyś miał rację – choć po banalnych banialukach opowiadanych w telewizji przez (bardzo przeze mnie cenionego) Marka Kondrata, jestem raczej sceptyczny.
Banan -- 20.10.2008 - 10:46Każdy może...
...mieć słabszy dzień. Nawet prezydent! Byle nie za często…
jotesz -- 20.10.2008 - 10:52Właśnie,
maria peszek to aktorka, mi ten wywiad w “WO’ własnie taki aktorski, taką grą i lekką podpuchą się wydaje.
Oczywiście nie znaczy to, że Maria peszek wielbicielką PiS jest, bo pewnie nie, ale np. te wypowiedzi na temat polityków PO to już mi się wydaje, że to na 100 proc sobie kobieta jaja robi.
I niektórzy się nba to łapią.
Ale może się mylę.
A i jeszcze w ogóle mamy jeden tu problem, po co dziennikarze pytają każdego artystę/aktora/pisarza/piosenkarza o tematy polityczne/społeczne/filozoficzne?
Czesto bywa tak, że ktoś ma talent i śpiewa genialnie, ale lepiej by w wywiadach za dużo nie mówił czy w mediach się nie udzielał, bo wychodzi jego totalny prymitywizm, głupota itd np. Chylińska.
Czy to promowanie się Steczkowskiej na cmentarzu.
Czy przykładów wiele.
Mnie dziwi też, że odbiorcy traktują tak na serio poglądy artystów, ja np. nie zgadzam się nie raz z poglądami kazika czy Budzego, a nie przeszkadza mi to uważać ich za świetnych wokalistów/tekściarzy/muzyków.
I mnie w sumie nie obchodzi czy onie pieprzą głupoty przychylne PiS czy Peło.
Ważne, że Budzy to wokalista Armii.
A Armia to “Legenda”.
A kazik to płyty “Tata Kazika” i “Tata Kazika 2”.
Wobec tych faktów reszta , w tym polityka już znaczenia takiego nie ma.
Albo ma niewielkie.
pzdr
grześ -- 20.10.2008 - 10:54@grześ
Ja w mam PiS tam, gdzie słońce nie dochodzi, podobnie jak to, kogo popiera Maria Peszek – ale to po prostu żenada, żeby osoba potrafiąca wyśpiewać o “metrze pięćdziesiąt nieba” opowiadała takie mierne, wtórne banały. Naprawde bardzo chciałbym, żebyście obaj z joteszem mieli rację – ale nie bardzo w to wierzę. Z poglądami Kazika można się zgadzać lub nie, ale jak mu GW chciała ocenzurować felieton to się ukłonił i poszedł stamtąd. Pazura jest jaki jest, ale bardzo elegnacko wypunktował w programie Wojewódzkiego uwagi o RM i katolicyzmie.
Natomiast artyści jak Peszek, którzy w każdej gazecie mówią to, co akurat wypada, są po prostu żałośni.
a co do Steczkowskiej – akcja na cmentarzu przebija banały Peszek i chamstwo Chylińskiej razem wzięte.
“A i jeszcze w ogóle mamy jeden tu problem, po co dziennikarze pytają każdego “ – a tu akurat bardzo ładnym kontrapuktem jest cytat z Krzysztofa Zalewskiego: „Nasze wyobrażenie wywiedzione ze starożytnej Grecji, że piękno i dobro są ze sobą trwale powiązane, jest tylko życzeniem” – po prostu ludzie interpolują, że jak ktoś ładnie śpiewa, to musi mądry być.
A autor cytatu odszedł. Jednego faceta z jajami mniej.
http://www.rp.pl/artykul/2,207398_Stracilismy_wybitnego_artyste_z_zasada...
pozdro
Banan -- 20.10.2008 - 11:26