Apolityczne słowo na sobotę

Wybory do Parlamentu Europejskiego już za nami, przed nami natomiast jeszcze wiele innych wyborów, nawet tych niepolitycznych, małych codziennych – chociażby w rodzaju: “Czy kupić chleb ziarnisty czy zwykły…”. Problem egzystencjalno-ważko-emocjonalny. Ale dla wielu Polaków ważniejszy od jakichś-tam-wyborów.

Dyskusja o owych (vide: wyżej) dotarła nawet do naszego blogowiska i wywołała burzę bez mała taką jak Pani Kataryna. Można się z tą burzą zgadzać lub nie, prawda jest taka, że najważniejsze decyzje polityczne NIE zapadają na forum PE. O tym jednak w ferworze walki łatwo zapomnieć.

Zastanawia mnie tylko jedna rzacz (a wypowiadam się z perspektywy osoby, która w wyborach uczestniczyła) – na ile Polacy ogarnięci są polityczną obsesją? Norman Davies swego czasu powiedział w jednym z wywiadów, że dziwi się, że w pewnej znanej (“Pierwszej w Polsce”) stacji informacyjnej podawane są właściwie informacje tylko z krajowego podwórka, włącznie z nieustannymi relacjami z polskiego parlamentu, podczas gdy w BBC ( i to może sprawdzić każdy ) dziennikarze skupiają się na kwestiach globalnych, relacji z House of Commons (tudzież House of Lords) praktycznie nie ma. Można to zrzucić na karby kondycji polskiego dziennikarstwa lub różnic kulturowo-mentalnych między naszymi rodakami a Brytyjczykami, ale, moim zdaniem, wynika to z nieustannej obawy, wynikającej w naszym kraju z doświadczeń aferowych, iż “elity polityczne” “coś na boku ukręcą” i dlatego chcemy ich nieustannie kontrolować.

A czasem nie warto. Po co sobie nadmiernie psuć krew? Aurea mediocritas, moi Państwo. Horacy, moi Państwo.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, to w mediach to wyraz

nie tyle obawy czy obsesji społeczeństwa, co prowincjonalizmu polskich mediów, które i przy okazji w symbiozie z politykami żyją i tak piszą o tym światku, nie za bardzo mają chęć i ochote wyjść poza niego.

pzdr


Pani Cierniu!

BBC jest stacją rządową, więc porównywanie jej do mediów komercyjnych jest lekkim nadużyciem. Ja miewam do czynienia z brytyjskim tabloidami (najczęściej „Metro” w autobusie) i wiadomości dotyczące zagranicy, to wiadomości dotyczące anglosaskich celebrytów przebywających poza Zjednoczonym Królestwem. Dlatego zajmowanie się lokalnym podwórkiem traktowałbym jako objaw normalności.

Pozdrawiam


Zapewne

nie zauważyła pani, że świat jest opasany krajami anglosaskim, które rządzą.
Ot takie USA, Kanada, macierzysta WB, RPA, Australia i N.Zelandia.

Dodajmy jeszcze takie drobiazgi jak anglojęzyczne Pakistan, Indie, Singapur ( tak dla paninej wiedzy te miasteczko ma kilka razy silniejszą flotę i lotnictwo, jak Polska ), Hong Kong i coś tam jeszcze by się znalazło.
No to może resztę pani sobie dopowie?


BBC

Z BBC sprawa jest w ogóle inna – ta stacja jest faktycznie dotowana z budżetu państwa, przez co nie wyświetla reklam, podobnie jak radia BBC1 i tak dalej. Wystarczy jednak porównać BBC News i TVN24, żeby zobaczyć, że nawet, gdy wziąć pod uwagę różnice w funkcjonowaniu, istota podawania informacji jest zupełnie inna.

Panie Igło, obawiam się, że era panowania języka angielskiego i krajów anglosaskich niedługo się zakończy.


Pani Cierniu!

Myślę, że kres panowania w kulturze anglosaskiego prymitywizmu powinna napawać radością, a nie obawą.

Natomiast odnośnie różnicy pomiędzy tvn24 a jakąkolwiek stacją informacyjną jest taka jak między informacją a propagandą. :)

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość