Wybory do Parlamentu Europejskiego już za nami, przed nami natomiast jeszcze wiele innych wyborów, nawet tych niepolitycznych, małych codziennych – chociażby w rodzaju: “Czy kupić chleb ziarnisty czy zwykły…”. Problem egzystencjalno-ważko-emocjonalny. Ale dla wielu Polaków ważniejszy od jakichś-tam-wyborów.
Dyskusja o owych (vide: wyżej) dotarła nawet do naszego blogowiska i wywołała burzę bez mała taką jak Pani Kataryna. Można się z tą burzą zgadzać lub nie, prawda jest taka, że najważniejsze decyzje polityczne NIE zapadają na forum PE. O tym jednak w ferworze walki łatwo zapomnieć.
Zastanawia mnie tylko jedna rzacz (a wypowiadam się z perspektywy osoby, która w wyborach uczestniczyła) – na ile Polacy ogarnięci są polityczną obsesją? Norman Davies swego czasu powiedział w jednym z wywiadów, że dziwi się, że w pewnej znanej (“Pierwszej w Polsce”) stacji informacyjnej podawane są właściwie informacje tylko z krajowego podwórka, włącznie z nieustannymi relacjami z polskiego parlamentu, podczas gdy w BBC ( i to może sprawdzić każdy ) dziennikarze skupiają się na kwestiach globalnych, relacji z House of Commons (tudzież House of Lords) praktycznie nie ma. Można to zrzucić na karby kondycji polskiego dziennikarstwa lub różnic kulturowo-mentalnych między naszymi rodakami a Brytyjczykami, ale, moim zdaniem, wynika to z nieustannej obawy, wynikającej w naszym kraju z doświadczeń aferowych, iż “elity polityczne” “coś na boku ukręcą” i dlatego chcemy ich nieustannie kontrolować.
A czasem nie warto. Po co sobie nadmiernie psuć krew? Aurea mediocritas, moi Państwo. Horacy, moi Państwo.
komentarze
Hm, to w mediach to wyraz
nie tyle obawy czy obsesji społeczeństwa, co prowincjonalizmu polskich mediów, które i przy okazji w symbiozie z politykami żyją i tak piszą o tym światku, nie za bardzo mają chęć i ochote wyjść poza niego.
pzdr
grześ -- 19.06.2009 - 21:51Pani Cierniu!
BBC jest stacją rządową, więc porównywanie jej do mediów komercyjnych jest lekkim nadużyciem. Ja miewam do czynienia z brytyjskim tabloidami (najczęściej „Metro” w autobusie) i wiadomości dotyczące zagranicy, to wiadomości dotyczące anglosaskich celebrytów przebywających poza Zjednoczonym Królestwem. Dlatego zajmowanie się lokalnym podwórkiem traktowałbym jako objaw normalności.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 20.06.2009 - 12:17Zapewne
nie zauważyła pani, że świat jest opasany krajami anglosaskim, które rządzą.
Ot takie USA, Kanada, macierzysta WB, RPA, Australia i N.Zelandia.
Dodajmy jeszcze takie drobiazgi jak anglojęzyczne Pakistan, Indie, Singapur ( tak dla paninej wiedzy te miasteczko ma kilka razy silniejszą flotę i lotnictwo, jak Polska ), Hong Kong i coś tam jeszcze by się znalazło.
Igła -- 20.06.2009 - 20:42No to może resztę pani sobie dopowie?
BBC
Z BBC sprawa jest w ogóle inna – ta stacja jest faktycznie dotowana z budżetu państwa, przez co nie wyświetla reklam, podobnie jak radia BBC1 i tak dalej. Wystarczy jednak porównać BBC News i TVN24, żeby zobaczyć, że nawet, gdy wziąć pod uwagę różnice w funkcjonowaniu, istota podawania informacji jest zupełnie inna.
Panie Igło, obawiam się, że era panowania języka angielskiego i krajów anglosaskich niedługo się zakończy.
cierńcyprysu -- 21.06.2009 - 13:58Pani Cierniu!
Myślę, że kres panowania w kulturze anglosaskiego prymitywizmu powinna napawać radością, a nie obawą.
Natomiast odnośnie różnicy pomiędzy tvn24 a jakąkolwiek stacją informacyjną jest taka jak między informacją a propagandą. :)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 21.06.2009 - 15:40