Obiecana historia.Było to pod koniec lat 70 na polowaniu hubertusowskim które jak każe tradycja kończy sie ogólna pijatyką i” łapy z daleka od broni”.Do koła łowieckiego mojego dziadka gdzie ja robiłem za etatowego naganiacza(Taki gnojek co lata cały dzień po polu i płacą mu za to jakieś grosiki(bo dziś obawiam się ze to slowo znaczy tak jakoś trochę inaczej)).Wieczór las ,siedzą sobie gentelmani przy ognisku pija wódke i gadają.Część pojechała do domu zostało kilku najstarszych.Jeden z nich gość na polowaniu Józef B. nie należący do koła łowieckiego słucha wojennych bajdurzeń mojego dziadka i jego dwóch kumpli z których wynika że że gdyby Churchil Stalin i Rosvelt nie przeszkadzali to ci starsi panowie sami nakopaliby Hitlerowi do dupy.I wraz z ilością wypitej nalewki wzrasta ilośc pogromionych hitlerowców.Dziadek opowiadał pamietam o wrześniu 1939 pan S o Monte Casino i rytualnie pokazywał swoje trzy odłamki które jak relikwie nosił ze soba wszedzie.Żelastwo to wyjeli z niego jak już znieśli go z Albannetty.A pan U. swoim zwyczajem psy wieszał na Świerczwskim że kutas był pijak a nie dowódca i przez niego tak strasznie w dupę dostali pod Budziszynem.Pan Józef B słuchał i wpewnym momencie nie wytrzymał i zaczął opowiadać że esaułem był u Burłaka.I jak sie przebijali do Wiednia do Bandery właśnie.Słuchałem tego tak jakoś jak zawsze słuchałem tych dziadkowych opowieści.No i nagle coś sie zakotłowało Nawet nie zauważyłem jak po kilku chwilach dziadek i pan S przytrzymywali pana B za ręce a pan U stary wilniuk skądś wyciągnął nóż myśłiwski zrobiony z bagnetu od kałacha no i gdyby nie interwencja paru co trzeźwiejszych osobników to polowanie miałoby jeszcze jedną ofiarę.Do dziś dnia nie wiem czemu po co i dlaczego akurat wtedy facet powiedział to co powiedział,nie wiem nawet czy prawdę mówił.Próbowałem potem wiele razy pogadać z dziadkiem na ten temat ale jakoś nie był szczególnie chętny a ja wiedziałem że jak zacznę sie upierac to będzie kiepsko.Pana Jóżefa B nie spotkałem już nigdy więcej.Z tego co udało mi sie ustalić pracował jako zwykły robotnik u jakiegoś jak sie wtedy mawiało badylarza.Nie miał rodziny pojawił sie jakiś czas po wojnie bez dokumentów i jak to mówia zaczął wszystko od nowa.
I tak sobie myślę że to całe gadanie o rajdzie Bandery o dupę potłuc.Jaj nam brakuje flagi będziemy wieszać znicze palić i co z tego.Gdyby żyli mój dziadek i załoga to myśłę że rajd przejechałby przez Polske chyba po nich bo obok nich na pewno nie.A jakby przyszło co do czego to pewnie chłopaki z dubeltówkami wybraliby sie Lwów i Wilno odbijać oczywiści po odpowienio dużej dawce wiśniówki albo pigwówki produkcji mojej babci.Bo po dereniówce to cholera mogliby i na Moskwę śladamiŻólkiewskiego sie wybrać a co .Raz maty rodyła
dreptak
Obiecana historia.Było to pod koniec lat 70 na polowaniu hubertusowskim które jak każe tradycja kończy sie ogólna pijatyką i” łapy z daleka od broni”.Do koła łowieckiego mojego dziadka gdzie ja robiłem za etatowego naganiacza(Taki gnojek co lata cały dzień po polu i płacą mu za to jakieś grosiki(bo dziś obawiam się ze to slowo znaczy tak jakoś trochę inaczej)).Wieczór las ,siedzą sobie gentelmani przy ognisku pija wódke i gadają.Część pojechała do domu zostało kilku najstarszych.Jeden z nich gość na polowaniu Józef B. nie należący do koła łowieckiego słucha wojennych bajdurzeń mojego dziadka i jego dwóch kumpli z których wynika że że gdyby Churchil Stalin i Rosvelt nie przeszkadzali to ci starsi panowie sami nakopaliby Hitlerowi do dupy.I wraz z ilością wypitej nalewki wzrasta ilośc pogromionych hitlerowców.Dziadek opowiadał pamietam o wrześniu 1939 pan S o Monte Casino i rytualnie pokazywał swoje trzy odłamki które jak relikwie nosił ze soba wszedzie.Żelastwo to wyjeli z niego jak już znieśli go z Albannetty.A pan U. swoim zwyczajem psy wieszał na Świerczwskim że kutas był pijak a nie dowódca i przez niego tak strasznie w dupę dostali pod Budziszynem.Pan Józef B słuchał i wpewnym momencie nie wytrzymał i zaczął opowiadać że esaułem był u Burłaka.I jak sie przebijali do Wiednia do Bandery właśnie.Słuchałem tego tak jakoś jak zawsze słuchałem tych dziadkowych opowieści.No i nagle coś sie zakotłowało Nawet nie zauważyłem jak po kilku chwilach dziadek i pan S przytrzymywali pana B za ręce a pan U stary wilniuk skądś wyciągnął nóż myśłiwski zrobiony z bagnetu od kałacha no i gdyby nie interwencja paru co trzeźwiejszych osobników to polowanie miałoby jeszcze jedną ofiarę.Do dziś dnia nie wiem czemu po co i dlaczego akurat wtedy facet powiedział to co powiedział,nie wiem nawet czy prawdę mówił.Próbowałem potem wiele razy pogadać z dziadkiem na ten temat ale jakoś nie był szczególnie chętny a ja wiedziałem że jak zacznę sie upierac to będzie kiepsko.Pana Jóżefa B nie spotkałem już nigdy więcej.Z tego co udało mi sie ustalić pracował jako zwykły robotnik u jakiegoś jak sie wtedy mawiało badylarza.Nie miał rodziny pojawił sie jakiś czas po wojnie bez dokumentów i jak to mówia zaczął wszystko od nowa.
dreptak -- 07.08.2009 - 06:40I tak sobie myślę że to całe gadanie o rajdzie Bandery o dupę potłuc.Jaj nam brakuje flagi będziemy wieszać znicze palić i co z tego.Gdyby żyli mój dziadek i załoga to myśłę że rajd przejechałby przez Polske chyba po nich bo obok nich na pewno nie.A jakby przyszło co do czego to pewnie chłopaki z dubeltówkami wybraliby sie Lwów i Wilno odbijać oczywiści po odpowienio dużej dawce wiśniówki albo pigwówki produkcji mojej babci.Bo po dereniówce to cholera mogliby i na Moskwę śladamiŻólkiewskiego sie wybrać a co .Raz maty rodyła