Buddyzm to skomplikowana sprawa, jak każda religia.
Cierpienie to tylko pewien stan, który wynika z nas, z naszego przywiązywania się do spraw, o których buddyści mówią, że są tylko niewiele znaczącym mirażem .
Pewnie mają rację, ale nie każdy zaraz i od razu, staje się buddą, choć każdy właściwie nim jest.
Cierpienie w buddyźmie nie jest ani lepsze, ani gorsze od szczęścia. Jest.
Jest sygnałem, informacją, wiadomością. Zazwyczaj o tym, że coś się w nas zaplątało, że gdzieś popełniliśmy błąd.
Ja nie słyszałam nigdy, żeby wedle nauk buddyzmu, człowiek rodził się i żył po to, by cierpieć, choć chce czy nie, doświadczy cierpienia.
No chyba, że pozna buddę w sobie.
Panie Jerzy
Buddyzm to skomplikowana sprawa, jak każda religia.
Cierpienie to tylko pewien stan, który wynika z nas, z naszego przywiązywania się do spraw, o których buddyści mówią, że są tylko niewiele znaczącym mirażem .
Pewnie mają rację, ale nie każdy zaraz i od razu, staje się buddą, choć każdy właściwie nim jest.
Cierpienie w buddyźmie nie jest ani lepsze, ani gorsze od szczęścia. Jest.
Jest sygnałem, informacją, wiadomością. Zazwyczaj o tym, że coś się w nas zaplątało, że gdzieś popełniliśmy błąd.
Ja nie słyszałam nigdy, żeby wedle nauk buddyzmu, człowiek rodził się i żył po to, by cierpieć, choć chce czy nie, doświadczy cierpienia.
No chyba, że pozna buddę w sobie.
No sam Pan widzi…
:)
Gretchen -- 23.08.2009 - 20:37