Miła memu sercu jest Pańska zachęta dotycząca blogerskich poczynań. Gdzie jednak mnie maluczkiemu do szwendania się między gwiazdami szybującymi nawet ponad wzgórzami Parnasu.
Czy kiedykolwiek mam choćby szanse otrzeć się o pył z butów twórców – a raczej twórczyń – zwięzłych w formie i awangardowych w treści poematów rewolucyjnych jak n.p. dzieło p.t. “Wypierdalaj”.
Ma ono pewną ułomność formalną – brak wykrzyknika. Podejrzewam jednak, że jest to wyraz twórczej intencji Autorki. Utwór jest dedykowany mej skromnej osobie i brak wykrzyknika ma zapewne mówić o mej osobie, na którą wystarczy kapiszonowiec.
Z wykrzyknikiem byłby to wystrzał z Parabellum kal. 9 mm. Nawet tego mi pożałowano.
W innym miejscu dowiedziałem się, że jestem “toksycznym facetem” i – jakby tego było mało – pełnym jadu.
Niech Pan – Panie Grzesiu – pomyśli, gdzie mi biedniaszce pchać się choćby do podstawy jednej ze ścian takiego Parnasu. W wyniku jakiegoś szczęśliwego zbiegu okoliczności wspiąłbym się na tę górę, rozejrzał wokół i – sięgnąwszy po Ekstra Mocnego bez filtra – powiedziałbym: – O kurwa, jak tu pięknie!
Czy można bardziej spostponować miejsce wypełnione uduchowionymi istotami, pełnymi cierpienia za całą ludzkość na przestrzeni znanej nam historii? Taki troglodyta jak ja i to w takim miejscu!
To pytanie retoryczne. Nie można. Wszystkie miejsca dla cierpiętników już zajęte.
Oprócz tego jest przeszkoda nieusuwalna – już nie palę i nie ma w handlu Extra Mocnych; także tych z filtrem.
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Czytałem komentarze pod Pańskim – skierowanym do mnie tekstem – i sam Pan widzi, że jestem wyłącznie inspiracją do twórczych uniesień. Parnas zajęty…
Widać u artystów in spe bez wroga nie idzie żyć – jak to u postępowców.
Panem Yayco nie jestem. Posiadam – jak to ustalono – własne pokłady toksyczności. Nie muszę się podszywać pod kogokolwiek. Jest to jednak oczywistość, która dla niektórych jest trudna do zrozumienia. W zacietrzewieniu młodzieńczym tak bywa…
Szanowny Panie Grzesiu!
Miła memu sercu jest Pańska zachęta dotycząca blogerskich poczynań. Gdzie jednak mnie maluczkiemu do szwendania się między gwiazdami szybującymi nawet ponad wzgórzami Parnasu.
Czy kiedykolwiek mam choćby szanse otrzeć się o pył z butów twórców – a raczej twórczyń – zwięzłych w formie i awangardowych w treści poematów rewolucyjnych jak n.p. dzieło p.t. “Wypierdalaj”.
Ma ono pewną ułomność formalną – brak wykrzyknika. Podejrzewam jednak, że jest to wyraz twórczej intencji Autorki. Utwór jest dedykowany mej skromnej osobie i brak wykrzyknika ma zapewne mówić o mej osobie, na którą wystarczy kapiszonowiec.
Z wykrzyknikiem byłby to wystrzał z Parabellum kal. 9 mm. Nawet tego mi pożałowano.
W innym miejscu dowiedziałem się, że jestem “toksycznym facetem” i – jakby tego było mało – pełnym jadu.
Niech Pan – Panie Grzesiu – pomyśli, gdzie mi biedniaszce pchać się choćby do podstawy jednej ze ścian takiego Parnasu. W wyniku jakiegoś szczęśliwego zbiegu okoliczności wspiąłbym się na tę górę, rozejrzał wokół i – sięgnąwszy po Ekstra Mocnego bez filtra – powiedziałbym: – O kurwa, jak tu pięknie!
Czy można bardziej spostponować miejsce wypełnione uduchowionymi istotami, pełnymi cierpienia za całą ludzkość na przestrzeni znanej nam historii? Taki troglodyta jak ja i to w takim miejscu!
To pytanie retoryczne. Nie można. Wszystkie miejsca dla cierpiętników już zajęte.
Oprócz tego jest przeszkoda nieusuwalna – już nie palę i nie ma w handlu Extra Mocnych; także tych z filtrem.
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Czytałem komentarze pod Pańskim – skierowanym do mnie tekstem – i sam Pan widzi, że jestem wyłącznie inspiracją do twórczych uniesień. Parnas zajęty…
Hodowca -- 14.02.2010 - 16:22Widać u artystów in spe bez wroga nie idzie żyć – jak to u postępowców.
Panem Yayco nie jestem. Posiadam – jak to ustalono – własne pokłady toksyczności. Nie muszę się podszywać pod kogokolwiek. Jest to jednak oczywistość, która dla niektórych jest trudna do zrozumienia. W zacietrzewieniu młodzieńczym tak bywa…