Przed chwilą wysłuchałem wywiadu prof. W.Sadurskiego w TOK FM w temacie konstytucji.
Teza ( profesora ) brzmi:
Sadurski jest zaniepokojony dochodzącymi do niego głosami polityków o konieczności zmiany tejże
Sam ( Sadurski ) uważa, że dualizm polskiej konstytucji jest dobrem samym w sobie.
Problemem jest niedojrzałość polityków, którzy nie potrafią się dogadać na gruncie.
Redaktor z TOK-a był zachwycony. Jako europejski tubylec tego kraju.
Ja całkiem odwrotnie. To co jest dobre dla medialnych najmitów nie jest dobre dla nas.
A do prof. Sadurskiego mam pytanie.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Oczywiście pomijam już opinię dziennikarzy Agory i TVN-u.
Moim zdaniem przekroczyli granice dobrego smaku.
P.S. – Jestem szybszy niż Leski.
:)
komentarze
Igła
własnie, samo dobro, tyle że nie chodzące ale za pazuchę podesłane przez Kwaśniewskiego:)
jakbym był podejżliwy to:
zastanowiłbym się czy El Proffessore nie jest jednym z współautorów, no chyba że…
Swoja drogą bezpłatne konto może odpalić prawda?
Napisz do Marty W, może ma jakiś adres:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 15.10.2008 - 13:52Panie Iglo
Problemem nie jest Konstytucja. Problemem nie jest nawet spór pomiędzy Prezydentem a Premierem. Problemem jest polityczne starcie Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim.
Sadurski słusznie jest zaniepokojony, bowiem narastające głosy, że Konstytucję nalezy zmienić, bowiem dana dwójka ludzi nie potrafi się porozumieć, brzmią paranoicznie.
Wyobraża Pan sobie, jak szczegółowa musiałaby być Konstytucja i jednocześnie – jak często modyfikowana (choćby każda zmiana warunków zewnętrznych, w których ściśle i co do centymentra trzeba okreslić, co kto może i kiedy)?.
W dodatku jeśli ma Pan na myśli jakąkolwiek kontrolę Prezydenta nad Premierem lub Premiera nad Prezydentem, lub jakikolwiek podział kompetencji, to każda odrobina złej woli wystarczy, by wzbudzić konflikt. Chyba, że zapiszemy, że Prezydent może siedzieć w Pałacu i to wszystko. Albo – Premier może siedzieć w Pałacu i to wszystko.
Pomimo super silnego urzędu prezydenckiego we Francji, w czasach Chiraca i Jospina – nienawidzących się na podwórku wewnętrznym, konflikt dotyczył tylko zabaw u siebie, w dodatku nie powodował paraliżu państwa. Zmiana Konstytucji z uwagi na konflikt osobowości? Bez jaj. Trzeba zmienić właścicieli tych osobowości.
Griszeq -- 15.10.2008 - 15:13Griszqu
Masz zdecydowanie rację.
Agawa -- 15.10.2008 - 15:32Bardzo dobry przykład rzadów koabitacyjnych we Francji. Chirac cierpiał straszliwie, sam sprowokował tę sytuacje rozpisując przedwczesne wybory parlamentarne.
Cierpiał i realizowal politykę wiekszości parlamentarnej.
Panie Griszku
Jak zwykle pozostając pełen podziwu ( wobec pańskiej dyscypliny ) w kwestii językowej oraz porządkowej odpowiem niedbale.
Wedle bez/reguł języka potocznego.
I na dodatek raczej stawiając pytania otwarte, niż zamknięte.
Otóż problemem jest właśnie konstytucja.
Bo bez jej rozmieszania nie byłoby problemu w takiej skali.
Tak samo jest dla mnie jasnym, że spór idzie wewnętrznie a pierdoły dmuchane przez medialnych najmitów są sprawą wtórną i nikogo poza nami/nimi nie interesującą ale wykorzystywaną wewnętrznie.
Sadurski się myli.
Dlaczego?
Otóż dlatego, że wpisuje się w wojnę medialną, zupełnie świadomie.
Bo jest doskonałym publicystą, i to takim, który potrafi publikować i w Rzepie i w GW.
I teraz.
Jest wykorzystywany, bo pisząc liberalnie doskonale otwiera pole do bitki dla obu stron najmitów, a poza tym myli się bo na jego oczach pęka dotychczasowy układ funkcjonujący poza nią ( konstytucją).
Teraz idzie wojna.
Albo będzie ustrój prezydencki albo parlamentarny?
Tymczasem Sadurski struga wariata.
Jemu patrzącemu z oddali jest dobrze.
Tak ląduje po stronie dziennikarza-autochtona-najmity patrzącego na ten kraj z obrzydzeniem.
Czy (on – Sadurski ) patrzy na ten kraj z obrzydzeniem?
Wątpię.
Ale już już siedzi w sidłach.
I co do konstytucji.
Wystarczy, że zdecydujemy.
Jest ustrój prezydencki – albo parlamentarny.
Mamy rozstrzygnięte sprawy, i to nie te samolotowe.
Tylko zasadnicze.
Moja opcja, to ustrój prezydencki.
Dlaczego ?
Napisałem wyżej.
A media?
Igła -- 15.10.2008 - 15:50A to oddzielna sprawa jest.
Dla mnie kryminalna.
A może dymisja?
Generał de Gaulle twierdzil ze powstanie koabitacji oznacza brak zaufania narodu do glowy Panstwa i w konsekwencji powinno prowadzic do dymisji Prezydenta.
Agawa -- 15.10.2008 - 16:05@Agawa
Przepraszam a z jakiego powodu?
Braku biletu na samolot, czy z powodu tego co RRK wypisuje?
A co do kohabitacji?
Igła -- 15.10.2008 - 16:09To kto był pierwszy wybrany?
Prezydent, czy kohabitacja?
Acha..
Spadam na pół ha.
Igła -- 15.10.2008 - 16:21Ciapek wie co mówi.
Panie Igło
Czy Ciapek w dobrym zdrowiu?
Agawa -- 15.10.2008 - 17:50Mial klopoty bidulek niedawno.
Tak
Przekroczyli granicę dobrego smaku. Szczególnie Kaczyński. Żałosne? Brakuje słów.
Konstytucja powinna być zmieniona. Ale kto ma zmienić? Oni sami?
PS. Maksie: il Professore:)
Dymitr Bagiński -- 15.10.2008 - 19:35No niech mu będzie Il
:))
ale nie poprawię bo nie będzie się z czego śmiać:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 15.10.2008 - 20:23Tak, niedojrzałość jest problemem
wiemy to nie od dziś.
Naród – do demokracji.
Politycy – do konstytucji.
Prawnicy – do adwokatury.
Nos – do tabakiery.
W ogóle, tyle u nas niedojrzałości, że ho-ho.
A że z krajów liczących się na świecie, jedynie Francja ma porównywalną paranoję ustrojową (choć mimo wszystko, z bardziej klarownym podziałem ról) — to cóż tam.
odys -- 15.10.2008 - 20:40Maxie,
akurat on nie był.
Ale to nic nie zmienia.
Takie wypowiedzi zawsze przypominają mi słowa Bertolda Brechta:
Niech partia rozwiąże społeczeństwo i wybierze sobie nowe.
Pozdrawiam
PS Za cytat nie ręczę. Postanowiłem sprawdzić w googlu, ale googiel wypluł mi to
I już nie wiem, czy to ja cytuję Brechta, czy samego siebie cytującego Brechta, czy co?
yayco -- 15.10.2008 - 20:58Griszku
Chyba, że zapiszemy, że Prezydent może siedzieć w Pałacu i to wszystko. Albo – Premier może siedzieć w Pałacu i to wszystko.
O to chodzi właśnie. Żeby tak zapisać.
Pezydent Niemiec może siedzieć w pałacu i to wszystko.
Brytyjska królowa tak samo (choć tam obyczaj jest konstytucją).
Jakoś im to ujmy nie przynosi.
Podobnie było z premierem uprzednio na Ukrainie, ale zmienili ustrój — i mają wojnę Juszczenki z Tymoszenko. Lepszą niż nasza. Czy ta wojna im przynosi korzyść – oceń sam.
A takie USA mają prezydenta za premiera i kwita. Jakoś im się udaje funkcjonować. Bez zmian prostackiej konstytucji od 200 lat. Nawet pewne sukcesy udało się temu dziwnemu krajowi odnieść.
odys -- 15.10.2008 - 20:58I nawet jakoś tak lepiej przez te 200 lat przędą niż Francja… A zaczynali w nienajlepszym punkcie.
Może by warto wzorować się bardziej na tej konstytucji niż na tamtej? Zwłaszcza, że nasza przypomina ponoć raczej ustawę zasadniczą Francji nie dzisiejszej a przedwojennej , tej która miała dwie – trzy zmiany rządu przez kilka dekad… O ile pamiętam opinie specjalistów…
Samego siebie
to byłoby coś, :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 15.10.2008 - 21:27Odysie
Dobrze Odysie – tylko po co mi taki Prezydent albo taki Premier? Była niegdyś na ten temat gaduła pod postem Pana Yayco.
Pozbawienie Premiera możliwości rządzenia, powoduje że jest nam on zbędny. Pozbawienie Prezydenta uprawnień kontrolnych nad rządem oraz możliwości prowadzenia własnej polityki, uczyni z niego laleczkę w pałacu. Po co mi taka laleczka, opłacana z moich podatków? Przecież to są kolosalne pieniądze – lepiej za te pieniądze wybudować trochę autostrad. Nawet jeśli uda się przy “polskich” cenach wybudować za to jedynie 42,3 cm nowej drogi.
System Prezydencki? W porządku. Ale o pieniądzach decyduje Parlament. A wybry w trybie uzupełniającym – wymiana 1/3 co dwa lata. W wyborach bezpośrednich. To tak na gorąco…
Griszeq -- 16.10.2008 - 08:21Panie Igło
Pan chyba żartuje pisząc ponizszy tekst?
‘To kto był pierwszy wybrany?
Prezydent, czy kohabitacja?’
Opcja polityczna, która wyniosla Prezydenta na to stanowisko straciła poparcie spoleczne czego wyrazem byl wynik wyborów parlamentarnych.
Pozostają dwa wyjscia:
honorowa dymisja (malo prawdopodobna)
akceptacja koabitacji i realizowanie programu partii majacej większość w parlamencie.
System prezydencki niczego w tej materii nie zmienia, co widać wyrażnie na przykładzie Francji.
Dlaczego zatem optuje Pan za systemem prezydenckim? By zapewnic pozornie wieksze mozliwości decyzyjne Prezydentowi, ktory nie ma poparcia spolecznego?
Agawa -- 16.10.2008 - 09:08@ Agawa
Mała uwaga na marginesie tematu głównego.
Przepraszam bardzo ale moim zdaniem to we Francji mamy do czynienia z systemem “quasi/semi- prezydenckim”, czyli czymś, co już nie jest systemem parlamentarnym ale z drugiej strony nie można tego nazwać systemem prezydenckim.
Podobnie jest też w Rumunii i jeszcze gdzieś, ale zapomniałem gdzie.
Pzdr.
Kazik -- 16.10.2008 - 09:25Kazik
Zaskoczyleś mnie stwierdzeniem ze ‘we Francji mamy do czynienia z systemem “quasi/semi- prezydenckim”, czyli czymś, co już nie jest systemem parlamentarnym ale z drugiej strony nie można tego nazwać systemem prezydenckim.’ (edit)
Prawdą natomiast jest że jest to system semiprezydencki, czyli forma rządów pośrednia między systemem parlamentarnym a prezydenckim.
Agawa -- 16.10.2008 - 09:59http://pl.wikipedia.org/wiki/System_semiprezydencki
@ Agawa
Dziękuję za linka, przeczytałem i nie wydaje mi się, żebym napisał coś innego.
Kazik -- 16.10.2008 - 09:50Tym bardziej, że zacytowała Pani tylko kawałek zdania, który bez drugiej jego części jest mało sensowny.
Hm…
Kazik
Nieuwaznie skopiowalam, juz zmienilam (edycja).
Agawa -- 16.10.2008 - 10:08Pani Agawo
Kohabitacja to jest współżycie, oględnie mówiąc.
Igła -- 16.10.2008 - 10:23Ustrój prezydencki – to ustrój organizacji najważniejszych organów państwa i ich ważności.
A obecny prezydent nie ma obowiązku oddawać władzy do której został wybrany, tylko dlatego że paninej koleżance RRK nie podoba się jego zgryz, maniery, podły wzrost i krzywy uśmiech.
Mnie np nie przeszkadza.
I honor nie ma tu nic do rzeczy, szczególnie przypisywany wedle optyki Kalego.
Panie Igło
Jeśli dobrze rozumiem chciałby Pan wprowadzić teraz w Polsce ustrój prezydencki (nie mylic z semiprezydenckim, o ktorym przyznam myślalam) aby wzmocnić władzę
LK ?
Bardzo ciekawa koncepcja. Skoro w wyborach sukcesu nie można osiagnąć to trzeba zmienic szybko Konstytucję. I prezydent nie bedzie musial jezdzic z własnym krzeselkiem do Brukseli.
To de Gaulle mowłl o honorze i niemożności realizacji własnych koncepcji politycznych przy braku poparcia spolecznego. On nie był moją kolezanką :)
Agawa -- 16.10.2008 - 10:55Pani źle zrozumiała
Co zresztą mnie nie dziwi.
Bo pani wszystko miesza a na końcu zamieszania stoi Kaczyński.
De Gaulle też nie był pani kolegą a przeciw rządom Kaczyńskiego nikt na ulicę nie wychodzi.
Więc z fobiami to proszę do koleżanki.
A mnie ustrój prezydencki kojarzy się tylko z ustrojem konstytucyjnym i jego skutkami/obowiązkami dla tego który wygrał w takich wyborach.
Igła -- 16.10.2008 - 11:01Kto to będzie – nie wiem?
Panie Igło
Czemu Pan ciągle o moich koleżankach? Fobie?
Mnie sie byc moze pomieszlo: Honor, etyka, polityka, koncepcja panstwa i prawa, sprawiedliwosc.
Agawa -- 16.10.2008 - 11:24Ciesze sie ze Pan nie ma z tym klopotu.
Nie nie mam
Bo ja oddzielam to co sądzę o ustroju politycznym, od tego co sądzę o dzisiejszych politykach.
Pani sobie urządza dowolne jazdy wedle swoich sympatii/antypatii.
Co więcej, pani stawia się w roli kapłanki rozdzielającego przymioty etyczne.
Niestety tylko i wyłącznie wedle swoich kryteriów i sympatii politycznych.
Mnie to tyle drażni, co bawi.
Czysta technika Kalego albo babci Pawlakowej.
Igła -- 16.10.2008 - 11:34Nasi dobrzy i mają rację inni to złodzieje i łajdacy na dodatek szkaradni i śmierdzi im z gęby.
I potem wedle tych kryteriów pani koleżanka wypisuje swoje fantasmagorie a pani ją wspiera.
Panie Igło
Ciekawie się z Panem rozmawia. I ten dreszczyk emocji, bo nie wiadomo w jakiej roli Pan występuje.
Sprowadził mnie Pan gdzieś w okolice parteru, albo co gorzej wtłoczył do szuflady z napisem Koleżanka.
Myślałam że rozmawiamy o koabitacji. A trudny to temat.
Agawa -- 16.10.2008 - 12:43Miło mi
A w jakiej roli, niby?
Ja zawsze jestem Igłą.
Pszę pani.
Co do szuflady?
To ja preferuję aby każdy miał własną.
Nie kopiowaną i opartą/lub/odartą z rozsądku.
Inaczej, własne sympatie to jedno, drugie to rozszyfrowanie cudzych intencji i odnalezienie celu.
Igła -- 16.10.2008 - 12:49Panie Igło
Ja do żadnej się nie zmieszczę. Szuflady.
Agawa -- 16.10.2008 - 13:03Nawet własnej.
Poznanie Pańskich intencji to dopiero zadanie.
Panie Iglo
A nie da sie jakoś gadać bez wycieczek osobistych? Wiem – mi Pan akurat nie przywala, ale czasem się zastanawiam, kiedy to się zmieni.
Nie do końca załapałem, o co chodzi z tym Sadurskim. Dla mnie akurat Sadurski jest osobą bardzo precyzyjnie określąjącą swoje polityczne sympatie. Nie potrafię ocenić, kto mu płaci żołd i czy w ogóle płaci – ale pod płaszczykiem żartu i wysokiej klasy erudycji, kryje się jednak zawodnik wagi ciężkiej starający się nokautować określonych ludzi z określonych opcji. W wojnie medialnej – zgadzam sie w tym zakresie z Panem – Sadurski bierze udział calkiem świadomie.
Nie znam przesłanek nim kierujących – ale ja akurat podzielam jego zdanie: to nie najlepszy czas na zmianę Konstytucji. Właśnie dlatego, że idzie wojna, jak to Pan napisał. A w czasie wojny nie ma szans na to, by ta konstytucja napisana została dobrze. A nawet jeśli dobrze zostanie napisana, to i tak nie przejdzie w obecnym parlamencie. NIE DA RADY.
Co do mediów – rozmawialiśmy o tym nie raz. I zgadzamy sie myślę w opinii, że nie ma mediów niezależnych. Samo myślenie w ten sposób o mediach, jest moim zdaniem naiwnością. Trzeba sie pogodzić z myślą, że media każdorazowo pokazują fakty w pewnym świetle, ktorego barwa jest zależna od właściciela. I tyle. Po co się stresować?
W kwestii wyboru ustroju: prezydenckiego czy parlementarnego. Miałem kiedyś pomysł, aby zostawić całą władze w jednych rękach, ale ugiąłem sie pod argumentami – wówczas akurat Pana Yayco, że to jednak rozwiązanie dla społeczeństwa groźne i mechanizmy kontroli należy zapewnić. Choć niestety tamta dyskusja nie skończyła się konkretnymi wnioskami, jak miałoby to wyglądać...
Griszeq -- 16.10.2008 - 13:06Proszę Griszka
A kiedy, niby będzie najlepszy czas?
No nie da się.
Życie polityczne się toczy.
Dlatego ja wspomniałem coś o Konstytuancie.
Pozostają kryteria doboru.
Do niej.
Ja przyjmuję nawet poza demokratyczne, chociaż ugrane przy stoliku, przy którym siedzą decydenci.
Tyle, że mamy doświadczenie Okrągłego Stołu.
Tam nie było doboru demokratycznego ale potrafiono zaspokoić i ambicje, i wpływy i rozsądek.
No to kto?
Igła -- 16.10.2008 - 13:23Kościół? Uniwersytety?, sitwy/stronnictwa?, biznes?.
Niech ci zakreślą kryteria doboru.
Do Konstytuanty.
Szanowni dyskutanci,
jak wam zależy na uściśleniach to 20 października ma być w Instytucie Francuskim debata dyskusjach konstytucyjnych.
Zaproszenie wyrzuciłem do kosza, więc nie wiem kto będzie debatował i z kim. Ale pamiętam, że gwarantują tłumaczenie symultaniczne.
Pozdrowienia
yayco -- 16.10.2008 - 13:41Panie Yayco
Pan się lenisz.
Albo we własną urodę nie wierzysz ( czytaj domyślnie – niewielki, łysiejący, sprawny, wymowny – w typie Brada Pitta)
Po 1 primo, ja nie umiem po francusku.
Bo się wstydzę.
A po 2 primo to symultanicznie brzmi groźnie.
Igła -- 16.10.2008 - 13:47Znaczy np, że nie dadzą kanapek ale każą zapłacić za mcdonaldsa.
Panie Igło,
nie lenię się, tylko akurat francuski konstytucjonalizm interesuje mnie wcale. Na dodatek nie lubię Francji i polskiej konstytucji, która jest zepsutą francuską (cóś jak Dacia 1300, o wiele Pan pamięta).
A ponadto croissanty się mnie kruszą na klapy od pidżaka i wyglądam nieco niewyględnie wtedy.
Ponadto już mnie raz z takiej konferencji wyprowadzili, bo zjadłem obficie, krew z mózgu poszła trawić i chrapałem.
Pozdrawiam jednakże
yayco -- 16.10.2008 - 13:54Panie Yayco szanowny
Leni się Pan. Nie, żeby w ogóle, ale akurat w tym temacie. Czas odgrzebać notatki i o Konstytucji nas laików trochę podszkolić.
Już Pan kiedyś pisał, że są od Pana znacznie lepsi w tym temacie. Ale tak się sklada, że tu nie bywają. Może Pan stwierdzić oczywiście, że to problem pozostałych Konfederatów, a nie Pana. Ale nam po prostu przydałalby się jakaś baza. Dobra baza.
Panie Yayco?
Griszeq -- 16.10.2008 - 14:05Panie Griszqu,
jak chce Pan to nazywać lenieniem się, to ok. Niech tak będzie.
I nie, nie sadzę, żeby to był czyjkolwiek problem.
Pozdrawiam
yayco -- 16.10.2008 - 14:09Czyj kolwiek?
Otóż panie Yayco, do niedzieli.
Kiedy pan’eś już lekcje odrobisz.
Nie bierz się od razu za oglądanie westernów tylko za obowiązki.
Igła -- 16.10.2008 - 14:15Psze pana.
Żebyś Pan, Panie Igło,
się w tę niedzielę nie zdziwił...
Nie, żebym zaraz straszył, ale ogólnie sprzątam ostatnio i jakoś ta na remanenty mnie naszło.
Ale może nie będzie mi się chciało?
No.
Pozdrawiam
yayco -- 16.10.2008 - 14:34Panie Yayco
Widziałem co się stało ostatnio. Akurat pod tekstem, który osobiście był dla mnie ważny. Żalowałem, że tak się stało. Nic na ten temat powiedzieć mądrego nie potrafię. I nie zamierzam. Nie twierdzę, że Pana rozumiem, mogę się co najwyżej domyślać części powodów milczenia. Z naciskiem na “domyślać”.
I nie zgadzam się z Panem, że problemu wartościowego opracowania nie ma. Pan sądzi swoje, ja sądzę swoje. Kłopot jest po mojej stronie, bo jak Pan nie napisze, to słabo widzę szanse że takowe się pojawi. W setkach tematów Pańska wiedza może mieć znaczenie średnie lub żadne, ale w tym akurat mam wrażenie jest na TXT największa. Pozostaje kwestia pańskiej dobrej woli i chęci. Tyle. Aż tyle.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 16.10.2008 - 14:39Ależ Panie Griszqu,
ja nie milczę.
Nie mam czasu pisać rzeczy nowych i jeszcze przez czas jakiś nie będę miał. To, że mi się nie chce (a, w rzeczy samej, nie chce mi się) ma znaczenie drugorzędne. Jak będę miał czas, to się zorientuję w sprawie chcenia.
Ale nigdzie nie znikam przecież. Po pierwsze, komentuję. Wybiórczo, ale systematycznie. Mam nadzieję,że moje komentarze różnią się od komentarzy tych, którzy… No dobrze, tym razem bez jadu: od niektórych innych komentarzy.
Po drugie, jakąś metatwórczość planuję, choć z góry już jestem z niej niezadowolony.
To o czym Pan wspomina, to drobiazgi są. Implozja zwykle przypomina eksplozję, zanim się człowiek nie zorientuje. Przez chwilę się zdawało, że moda na żądanie od obrażanych aby przepraszali za to, że ich obrażono, się rozszerzy. Byli nawet chętni do domagania się. Ale jakoś na razie zdechło. I dobrze.
I proszę zrozumieć, że ja pisuję i komentuję na TXT dla przyjemności. Piszę o tym, o czym mam ochotę napisać. Wtedy, kiedy mam ochotę. Może kiedyś będzie tak, że będę miał ochotę o konstytucji. Na razie się nie zapowiada.
Pozdrawiam
yayco -- 16.10.2008 - 14:58Panie Yayco
Zdechło i w porządku. Co jakis czas więcej gadania jest o Konfederatach niż o rzeczywistości pozakonfederackiej, potem proporcje się odwracają. Taki urok tekstowiska. Na szczęście mnie to omija.
Ja natomiast tak mam: jak gadaja o tym całym efekcie cieplarnianym z przełożeniem na energetykę, to szukam tekstu Pana Lorenzo. A jak chce poczytać co tam w kinie, to szukam Rafala (nowy Konfederata z doskonalymi recenzjami). Historia (zwłaszcza w kontekscie tożsamościowym) i sprawy “okołopaństwowe” (oraz wino) – to wizyta u Pana. O tym czym jest kryzys poczytałbym u Magii (ale nie poczytam), bo Bloxer coś się nie angażuje. Kresy – Dymitr. Śląsk (moja mała ojczyzna) – to Pan Podróżny. Coś z zakresu ocierającego sie o wiarę i KK – Odys…
Można by tak wymieniać.
Chodzi o to, że jak pojawia się problem z Konstytucją, to automatycznie zaczynam się rozglądać za Pańskim tekstem. Z nadzieją, że się Panu “zachciało”. Bardzo więc mi nie w smak, że “się nie zapowiada”. Ale jak to mówią: sytuacja jest dynamiczna. Problem Tusk/Kaczyński bedzie się pogłębiał, więc o Konstytucji jeszcze będziemy gadać, gadać, gadać... może się Pan odmieni. Zwłaszcza, jesli poprawi się u Pana z czasem.
Na co licząc, pozdrawiam.
Griszeq -- 16.10.2008 - 15:31Griszku
Po co malowany prezydent?
Hmm…
Sam się zastanawiam.
I nie namawiam do tego.
Ale tyle narodów doceniło i wprowadziło takie zjawisko, że tak ad hoc nie wyrzucę go na śmietnik. Może po prostu potrzebny jest taki niby-król, symboliczne uosobienie państwa… Może. Jest to też w takich systemach, jak rozumiem, element stabilizujący.
W naszym — wręcz przeciwnie. I to nawet, jak prezydentem jest równiacha Kwaśniewski, który ma zawsze gładką gadkę etc, a premierem jest jego szorstki przyjaciel. Nawet wtedy trudno było mi uznać, że prezydent nasz ustrój stabilizuje. Ogromna zaś sfera niedomówień w kwestii kompetencji obu ośrodków władzy, jest wspaniałym inkubatorem mafii.
Amerykański ustrój prezydencki, ze ścisłym rozdziałem władzy wykonawczej od ustawodawczej, oraz tą niespotykaną 1/3 – kadencyjnością parlamentu rzeczywiście mnie fascynuje.
Pytanie na ile daje się wzorzec z dużego organizmu federalnego przetransponować na niewielkie państwo unitarne?...
Nie na moją to głowę.
odys -- 16.10.2008 - 18:26Agawo
Oczekiwanie dymisji prezydenta ze względu na spadek poparcia jest groteskowe.
Gdyby rzeczywiście rządzić w demokracji miał jedynie ten, kto jest aktualnie popierany, kadencje trzeba by skrócić do jednomiesięcznych lub dwutygodniowych.
Albo w ogóle zlikwidować wybory, i aktualny parytet w parlamencie, rządzie itd. obliczać codziennie na bazie zaawansowanych sondaży…
To przecież nonsens.
Prezydent ma działać całą kadencję, poza przypadkami ściśle (i niegłupio) przez konstytucję określonymi.
Rząd ma działać tak długo, jak długo ma poparcie w parlamencie (a nie w sondażach), a ściślej — jak długo parlamentarna opozycja nie jest w stanie powołać nowego rządu.
I, sorry bardzo, honor tutaj akurat nie ma wiele do rzeczy.
A sytuacja de Gaulla była także zupełnie inna. Wiązała się z tym, że jego projekt radykalnych zmian ustrojowych napotkał mur oporu społecznego. De Gaulle zrezygnował, o ile mi wiadomo, nie dlatego, że naród go nie lubił, ale dlatego że nie był w stanie zrealizować swojego projktu politycznego.
Na razie niezbyt jasno się rysuje jakikolwiek projekt Lecha Kaczyńskiego i nie bardzo widać, by ten projekt był skutecznie udaremniony.
odys -- 16.10.2008 - 18:41Co zresztą nie czyni go wyjątkiem wśród polskich polityków…
Odysie
No i to jest nasz problem najpoważniejszy… Bo co chwilę sam łapię się na tym, że myśle “a w USA”, “a w Szwajcarii”, “a w Wielkiej Brytanii”. Tymczasem tamte wzorce są nieprzekładalne na nasz śmietnik, co wielu już i na TXT podreślało…
Mieszana kadencyjność Parlamentu ma swoje niewątpliwe plusy – choćby to, że uzupełnia go w oparciu o aktualne poparcie, a nie zamraża na cztery lata. Natomiast są to powiększone koszty, sytuacja ciągłej kampanii wyborczej (a tym samym paraliż przed niepopularnymi acz koniecznymi zmianami oraz nieustająca kiełbasa wyborcza) oraz – co ma w naszym nieobywatelskim społeczeństwie niebagatelne znaczenie – zmęczenie obywateli i frekwencja na poziomie 20%.
Odysie, ja nie potrzebuję tego wspomnianego przez Ciebie niby-króla. Polskę może dla mnie reprezentować równie godnie Premier albo Marszałek Sejmu. Prezydent bez uprawnień nie będzie niczego stabilizował, bo niby jak?
Ale z drugiej strony – pozostawienie Premiera bez kontroli na cztery lata… Zwłaszcza w systemie dwupartyjnym, do ktorego zmierzamy… Brrrr….
Pozdrawiam zdezorientowany
Zgadzam się z Tobą, to nie na nasze głowy…
Griszeq -- 17.10.2008 - 07:54Griszku
Argument o kosztach wyborów mnie nie przekonuje.
To retoryczny listek figowy.
Tu nikomu nie zależy na kosztach, wiem, bo tyle razy brałem udział w komisji wyborczej — to wszystko funkcjonuje jak za króla ćwieczka.
Natomiast rozważania o kosztach prowadzą do zapytania czy nie ograniczyć państwowej administracji skoro współtworzymy UE.
Przykład z nieco innej beczki: ojciec kolezanki pracuje w PKN (Komitecie Normalizacyjnym, nie w Orlenie). Ponoć obecnie instytucja ta zajmuje się w zasadzie wyłącznie tłumaczeniem norm ISO. A jakoś nie maleje.
Warto by porównać skalę parlamentów i rządów takiego wielkiego i bogatego państwa jak Teksas, albo choćby Bawaria z Polską.
No i wreszcie: co tu dziwić się, że rozpływa nam się we mgle wizja ustroju dla Polski, skoro nie jest możliwe ukonstytuowanie Unii Europejskiej.
Ale tu już wycofuję się, nim obrońcy niezawisłosci zorganizują na mnie zamach ;)
Chyba muszę wrócic do lektur archiwalnych rozwazań konstytucyjnych, skoro na świeże nie pora.
Pozdrawiam tonąc we mgle.
odys -- 17.10.2008 - 08:13Odysie
Przykro mi że niewiele zrozumialeś z moich komentarzy. A wręcz wydaje mi sie że je świadomie deformujesz.
Postać de Gaulle’a przywolałam jako kontrast. Mąż stanu a mierny polityk
Kilka odejść i ich powody
“Marsz przez pustynię” (1946-1958)
Francuzi zaakceptowali w referendum nową konstytucję IV Republiki. 7 kwietnia 1947 w Strasburgu de Gaulle ogłosił utworzenie Zgromadzenia Narodu Francuskiego – Rassemblement du Peuple Français (RPF), które szybko zdobyło duże poparcie i wygrało wybory samorządowe w październiku. W wyborach 1947 roku uzyskało 40% głosów, ale w 1951 już tylko 22,30%. Po porażce wyborczej w 1953 roku de Gaulle ogłosił wycofanie się RPF z życia politycznego i publicznego. Ostatecznie w 1955 de Gaulle ogłosił własne wycofanie się z życia publicznego.
Odejście (1968-1970)
W maju 1968 r. wybuchły manifestacje studenckie i związana z nimi ogólna fala strajków. Partia de Gaulle’a zmieniła nazwę na Unia na rzecz Republiki (UDR) i dostała najwięcej głosów w wyborach czerwcowych, przy miażdżącej porażce lewicy. Mimo to, po przegranym referendum w sprawie reformy Senatu, 28 kwietnia 1969 roku de Gaulle podał się do dymisji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Charles_de_Gaulle
Twoje zdanie:
‘Na razie niezbyt jasno się rysuje jakikolwiek projekt Lecha Kaczyńskiego i nie bardzo widać, by ten projekt był skutecznie udaremniony.’
To ciekawe.
A ja mialam wrażenie że miał ochotę stworzyć IV Rzeczpospolita. I ma wizje państwa i prawa. Rozwialeś moje wątpliwości.
A śmieszny jest po prostu fakt dyskusji o zmianie Konsytucji w kontekscie obecności na szczycie w Brukseli.
Agawa -- 17.10.2008 - 09:20Odysie
To, że komuś tam nie zalezy na kosztach, nie znaczy że nam nie powinno.
Co do współtworzenia UE… Nie ja to zauważyłem, ale gdy to zostało wskazane, to opinię miałem i mam zgodną – kryzys odwrócił trend. Zadziałały Państwa i rządy, a instytucje unijne całkowicie się nie sprawdziły. I nie chodzi o to, co mogły zrobić. Tylko o to, że w ogóle nic robić nie zaczęły. To, co Angela Merkel czy Gordon Brown przeprowadzili w dni, a rządy Holandii i Belgi ratując Fortisa nawet w godziny, nawet w USA (i to w gorszym stylu) zabrało tygodnie. A w instytucjach UE w ogóle nie zostało podjęte.
Oczywiście, pojawia się pytaniem, czy zwarty organizm polityczno-gospodarczy (jakim ma być w przyszłości UE) nie zachowałby sie w swojej skali jak Wielka Brytania czy Niemcy? Ale odpowiedź mam wrażenie przestaje niektórych ważniejszych graczy interesować. Okazuje się, że najlepszy pomysł miał Gordon Brown, otrzeźwiony w porę przez Angele Merkel. A qusi unijny pomysł Sarkozy’ego to był straszliwy chłam.
Jak to powiedział mój kolega, czym wbił mnie w wielką zadumę – ważą się losy tego, czy będziemy Konfederacją czy Unią. W USA zakończyło się to wojną secesyjną...
I Ty mi tu w żadnej mgle nie toń Odysie… ;-)))) Pamiętaj, Odyseusz znalazł sposób na Troję. Wiec powinien nadal skupiac się na szukaniu niekonwencjonalnych rozwiązań...
Griszeq -- 17.10.2008 - 09:20Pani Agawo
Pani rozumowanie przypomina mi stary, komuszy sposób.
Wedle pani prawo należy dostosować do osoby/polityka którego się lubi a jeżeli go się nie lubi to należy mu odebrać wszelkie prawo oraz wsadzić do więzienia.
Jeżeli nasz przeciwnik zwycięży w demokratyczny sposób należy go tak często opluwać, za to że istnieje aż utonie w ślinie.
Choć by popadając w śmieszność.
Igła -- 17.10.2008 - 09:33Panie Igło
Jaki przeciwnik Panie Igło? Niedoszły twórca IV Rzeczpospolitej? Jego ma Pan na myśli?
Agawa -- 17.10.2008 - 09:52Nic nie poradzę Panie Iglo że wolę mężow stanu od nieudacznikow. A to chyba jest zaprzeczeniem komuszej selekcji negatywnej?
Ale niech
mi pani powie, co wspólnego ma historia de Gaulle z Kaczyńskim?
Igła -- 17.10.2008 - 10:02Nic.
A, że pani woli mężów stanu od nie mężów, no to zgoda, ja też wolę.
A widzi pani w Polsce jakiego?
I czy to oznacza, że obecnego prezydenta można opluć nawet za to, że lato było zimne i urlop nieudany?
Czy pani naprawdę nie widzi ludzi chorych na Kaczyńskich?
I oskarżających ich o wszystkie grzechy świata oraz wypisujących brednie.
Po drugiej stronie jest tak samo.
Ślepa miłość odbiera rozum.
Panie Igło
Ja widzę pewna analogię pomiędzy Kaczynskim(i) a de Gaulle’m. Kaczyńscy zaproponowali zmianę, projekt nowego kraju, przestawienie fundamentów. Wygrali w oparciu o tą wizje Nowej Polski wybory parlamentarne. Także w oparciu o to wygrał Lech Kaczyński.
Nie oceniam samego pomysłu, ani dlaczego nie udało sie go wdrożyć. Faktem jest, że w kolejnych wyborach, wizji Nowej Polski obywatele powiedzieli: “dobranoc”. Można załozyć i ja się pod tym podpisuję, że de Gaulle, jako osoba firmująca swoim nazwiskiem (soba samym) propozycje zmiany, która została odrzucona, złożyłby urząd. Taka jest analogia pomiędzy tymi dwoma politykami.
Griszeq -- 17.10.2008 - 10:19No ale od kiedy to od polityków wymaga się czegoś, co nazywamy “honorem”?
Panie Igło
PS – żeby nie było – Tusk był cwany i żadnej Nowej Polski nie zaproponował. Stare, niewygodne, ale znane, zwyciężyło.
Griszeq -- 17.10.2008 - 10:20Ja nie widzę
Bo Generał miał trochę inne otoczenie.
U nas nie ma wojny algierskiej, OAS-u oraz pół miliona studentów bijących się na ulicach z żandarmerią i policją.
Pis doszedł do władzy ze swoim projektem IV RP, jak go realizował to obaj wiemy.
I co zrobił JarKacz?
Czy nie przedterminowe wybory przypadkiem?
A przecież to wedle Starego a już RRK szczególnie to jest skrzyżowanie faszysty z bolszewikiem.
Tacy nigdy nie oddają władzy. A jak oddali to na pewno stoi za nimi perfidny plan co oboje wspomniani codziennie potwierdzają pisząc, że Pis rządzi dalej.
A wedle mnie to rządzi Bierut i mamy wiosnę ’54r, przynajmniej tak mi się wydaje jak słucha swojego ulubionego radia.
Igła -- 17.10.2008 - 10:22Panie Igło
Histoira de Gaulle mogla by miec zwiazek z Kaczynskim. Przyznam ze odbieralam go w poczatkowej fazie jego rzadow ( Kaczynskiego nie de Gaulla) jako czlowieka z pewna charyzma i z pewna wizja panstwa i prawa.
Rozczarowanie bylo wielkie wynikajace prawdopodobnie z mojej naiwnosci i szczatkowej wiedzy dotyczacej jego przeszlosci politycznej.
I to nie jest kwestia sentymentow. On sam sie dyskwalifikuje.
Jest nieskuteczny. A to duza wada u polityka.
Jest niebezpieczny bo ma zasciankowa wizje swiata co stawia Polske w niekorzystnej sytuacji.
Jest malostkowy.
Czy zna Pan francuski? Moglabym zalaczyc pare linkow jak satyrycy przedstawiaja Sarkoziego. Zapewniam ze nie zostawiaja na nim suchej nitki i to czasem na pograniczu wulgarnosci.
Agawa -- 17.10.2008 - 10:23Polityków nie ma co oszczędzać, zwlaszcza wtedy gdy nie realizuja naszych żądań i postulatów wyborczych
A kogo ja tu oszczędzam?
A jest nieskuteczny w czym?
Nie znam francuskiego.
I potrafię odróżnić faktyczne błędy polityka od bluzgów, jadu i bredni lanych przez jego przeciwników, tak samo jak i od peanów pisanych przez matołków obecnych głównie w S24.
I żeby było weselej, to ja głosowałem na Tuska.
Igła -- 17.10.2008 - 10:30I już nie będę.
Panie Igło
Tego, czy Pan nie bedzie głowoal, to Pan nie wie. Czsem oddanie głosu “przeciw” temu gorszemu, jest ważniejsze niż niechęć do tego “mniej złego”. I nie pisze tu o zderzeniu Tusk / Kaczyński, tylko w ogóle. Kto jak kto, ale Pan wie doskonale, że bojkot wyborów to także wybór.
JarKacz nie miał wyjścia. Stracił większość parlamentarną. Stracił możliwość rządzenia. Poległby podczas pierwszego wotum zaufania. PO również parła do wyborów. Wybory więć się odbyły, bo nie było innej możliwości. Sensownej.
De Gaulle mógł odstąpić od planów reformy. Demonstracje studenckie by wygasły, z OAS sobie poradził, a on w spokoju rządzłby sobie dalej. Wiekszość miał. To była ewidentnie sprawa “honorowa”.
Griszeq -- 17.10.2008 - 10:45No dobrze
Niech będzie honorowa.
Tyle, że on miał 100 lat i chyba 2 lata potem zmarł.
Więc odszedł z twarzą.
Tak sądzimy teraz, bo wtedy był opluwany.
Twarzą projektu IV RP był JarKacz. Oddał władzę.
A jaki powód do oddania mandatu ma Lech?
Nie ma.
Ten sam np Lis&Żakowski, gdyby Lech siedział cicho i wręczał im ordery, to pialiby z zachwytu nad skuteczną i powagi godną prezydenturą.
Wszystko rozgrywa się w wirtualnym świecie mediów, tymczasem Lech zaczął nazywać pewne rzeczy po imieniu.
Igła -- 17.10.2008 - 10:51No to najmici ruszyli do akcji.
Panie Igło
Toz to prawdziwe zwierzenia. Na Tuska? A ja na Sarkoziego.
Demokracja i wolnosc slowa ma swoje zady i walety. A Pan wrazliwy bardzo. Na pewien typ krytyki.
Agawa -- 17.10.2008 - 10:53We Francji dziala dalej Partia Komunistyczna. A nawet trockistowska. Walcza z kapitalizmem. Nieustajaco. I co Pan na to? Nikt do nich nie strzela. A nawet trzeba tego wysluchiwac w czasie kampanii wyborczych.
Demokracja. Roznorodnosc.
A Polska.
Bardzo trudny jest proces wyjcia z komunizmu. Dlugi i zawily. Wkurzajacy.
Niesprawiedliwy. Zdecydowanie brakuje mezow stanu. A jeszce bardziej kilku uczciwych i pracowitych.
Jestem owszem
wrażliwa, jak to kobita.
A wrażliwa jestem na to, że prezydent reprezentuje RP, jej godność, ciągłość i majestat.
Igła -- 17.10.2008 - 10:58Nawet jak ten prezydent nie jest czymś najlepszym co by się nam mogło przydarzyć.
I wrażliwa jestem na fanatyczne obszczywanie.
Panie Igło
Z Pana to naprawdę marzyciel. Który z tych polskich prezydentów byl majestatyczny?
Agawa -- 17.10.2008 - 11:22Na szacunek trzeba sobie zaslużyć że tak się wyrazę, banalnie zresztą,
Panie Igło
Czy ta definicja tolerancji wydaje sie Panu możliwa do zaakceptowania?
Tolerancja (łac. tolerantia – “cierpliwa wytrwałość”; od łac. czasownika tolerare – “wytrzymywać”, “znosić”, “przecierpieć”) to w mowie potocznej i naukach społecznych postawa społeczna i osobista odznaczająca się poszanowaniem poglądów, zachowań i cech innych ludzi, a także ich samych.
– Tolerancja nie oznacza akceptacji (por. łac. acceptatio – przyjmować, sprzyjać) czyjegoś zachowania czy poglądów. Wręcz przeciwnie, tolerancja to poszanowanie czyichś zachowań lub poglądów mimo że nam się one nie podobają.
-Tolerancja jest postawą, która umożliwia otwartą dyskusję. Bez tej postawy dyskusja zamienia się albo w zwykłą sprzeczkę albo prowadzi do aktów agresji.
– Tolerancja uznawana jest za podstawę społeczeństwa otwartego i demokracji.
– Tolerancja ma też granice: dotyczy to postaw, które sprzeciwiają się tolerancji.
Czy różne formy wyrażania opini o prezydencie mieszczą sie w granicach tolerancji ?
Agawa -- 17.10.2008 - 13:01Różne?
Tak.
Fobie i kojarzenie wszystkiego złego z jedną stroną sceny politycznej – nie.
Nie w sensie, że nie można mieć fobii – a na zdrowie.
Igła -- 17.10.2008 - 13:06W sensie, że niech se kto chce i co chce pisze, choćby najgłupiej, tyle, że ani promować tego ani dyskutować z tym nie warto.
I tyle.
Agawo
Przykro mi że niewiele zrozumialeś z moich komentarzy. A wręcz wydaje mi sie że je świadomie deformujesz.
Pawdę piszesz: wydaje Ci się.
Nie mam żadnej frajdy ani interesu w świadomym deformowaniu czyichkolwiek komentarzy.
Nie do końca rozumiem, czemu ma służyć wklejanie w rozmowie ze mną tekstów z Wikipedii itp.
Sugerujesz, że nie tylko brak mi elementarnej wiedzy (to się zdarza), ale że nie znam adresu najpopularniejszego źródła tzw. wiedzy powszechnej?
Zapewniam, że wypowiadając się na jakiś temat sprawdzam czego nie jestem pewien przynajmniej tam.
I do tej wiedzy się odniosłem, wskazując na fałszywą analogię między powodami dymisji de Gaulla (klęska w referendum projektu reformy państwa), a obecną sytuacją LK.
Twoje zdanie:
‘Na razie niezbyt jasno się rysuje jakikolwiek projekt Lecha Kaczyńskiego i nie bardzo widać, by ten projekt był skutecznie udaremniony.’
To ciekawe.
A ja mialam wrażenie że miał ochotę stworzyć IV Rzeczpospolita. I ma wizje państwa i prawa. Rozwialeś moje wątpliwości.
Poważnie?
A co to niby jest, ta IVRP, według LK (razem z bratem)?
Bo do mnie, mimo upartych prób zrozumienia nie dotarło nic, poza naiwnymi bzdetami.
Nie jest i nie może być bowiem żadnym projektem ustrojowym gadanina w stylu laureatek konkursu miss swiata: żeby ludzie byli uczciwi, Polska silna, nikomu nie zabrakło chleba, szpitala, a zdrajcy i złodzieje siedzieli, etc. Nie jest też wizją ustrojową bezwzględna walka z korupcją.
Gdzie są zmiany ustrojowe, przeprowadzone przez braci? Gdzie jest poddany pod referendum projekt nowej konstytucji? (Referendum można było pięć razy rospisać za rządów obu braci). Że projekt był niby? Wiem, czytałem, zapomniałem. Projekt ten jest rówieśnikiem platformerskiego 3xTAK (kto pamięta o co tam chodziło) i służył do tego samego co np. gabinet cieni PO pod wodzą byłego przyszlego premiera z Krakowa.
To rzeczywistość wirtualna.
Zasłona dymna.
Dlatego nie łudźmy się, Kaczyńscy na tym polu nie ponieśli klęski, bo nie podjęli bitwy. Nikt ich wizji ustrojowej nie odrzucił, a na pewno nie naród. Bo wizja taka nie zaistniała w debacie publicznej.
Nie upadł projekt IVRP, a jedynie jej szyldzik, hasełko dobre jak każde inne, bo puste.
Jeśli jest jakakolwiek wizja naprawy Rzeczpospolitej u braci Kaczyńskich, to ona nie jest ustrojowa, systemowa — a personalna. Realny projekt braci natomiast można streścić w słowach: jedynym ratunkiem dla Polski są nasze rządy. Póki więc choć trochę rządzą — wizja jest realizowana, obietnica spełniana, powodów do honorowej dymisji brak.
A śmieszny jest po prostu fakt dyskusji o zmianie Konsytucji w kontekście obecności na szczycie w Brukseli.
Co w tym śmiesznego, nie rozumiem.
Przecież bodaj nikt z wypowiadających się tu dyskutantów nie sugeruje, by w obecną konstytucję wpisać kto jedzie na następny szczyt. O tym to bąkali gdzieś tam politycy, w tym tonie jest zapytanie do Trybunału wysłane przez premiera. A rozwiązać takie sprawy miała ustawa kompetencyjna, obiecywana niemal od tak dawna, jak druga linia warszawskiego metra.
Tutaj pojawiła się rozmowa o tym, czy nasz ustrojowy dualizm władzy wykonawczej nie jest po prostu z natury paraliżujący i konfliktogenny. I czy są lepsze rozwiązania.
Ja naszej konstytucji nie lubię od zawsze. Uważam że jest zła po prostu. Czemuż o tym nie mówić przy nadażającej się okazji?
odys -- 17.10.2008 - 14:13Griszku
Zgadzam się w całej rozciągłości.
A co do wojny secesyjnej (Konfederaci contra Unioniści) — to i ja miałem okazję wyrazić takie obawy. Gdyby dawało się odnaleźć komentarze na pewnej znanej platformie blogerskiej i gdyby wiele z nich nie znikło wraz ze skasowanymi notkami/blogami, może i dałbym linkę...
Najgorsze dla mnie osobiście w tej perspektywie, jest to, że jako zwolennik federacji najprawdopodobniej stałbym się wrogiem własnych rodaków (Polska raczej opowiedziałaby się po stronie Południa).
Cóż. Liczyć należy, że do tego nie dojdzie. Nie ten czas, nie to miejsce, nie te motody.
Zwłaszcza, że na razie najsilniejsze państwa nie zamierzają oddawać swej władzy pod wspólne berło.
Kłaniam się.
odys -- 17.10.2008 - 14:31Odysie
Mam wrażenie, że im bliżej Centrum (w poglądach), tym większa ilość zwolenników sfederowanej Europy. Jakoś więc trudno mi się spodziewać, że stałbys się “wrogiem”. Każde badania fokusowe wskazują, że zwolennicy federacji stanowią większość.
Chyba że masz juz na myśli spór o to, czy przyszłość wspólnej Europy to przyszłość “unijna” czy “konfederacka”. Wtedy faktycznie, raczej znalazłbyś się chyba po tej stronie, która jest w mniejszości. Ja sam zaczynam się ku konfederacji skłaniać. Z przyczyn – choćby z powodu tego całego pakietu energetycznego. UE “unijna” narzuciłaby nam limity i z mamy głowy. “Konfederacka” daje jakieś szanse na negocjacje i zmianę tego zabójczego dla nas rozwiązania.
Jest jak piszesz – wojny nie będzie. Ale integracja niewątpliwie została przyhamowana.
No i jest jeszcze jedna kwestia – z takiej klasy politykami i ich umiejętnościami negocjacyjnymi, w “unii” nie mamy szans na załatwienie czegokolwiek. Nawet w zakulisowych negocjacjach, będziemy mieli kłótnię o to, kto ma za kulisy włazić.
Odkłaniam się...
Griszeq -- 17.10.2008 - 15:15O to właśnie
mi szło. O konfrontację unioniści przeciw konfederatom. Tego się nie bada.
Badania dotyczą ogólnie poparcia dla UE.
Federacja (unia) to wspólne superpaństwo. Rząd centralny narzuca, owszem (choć ponoć w USA mniej niż w UE w sumie), ale też ma jakiś budżet, jakąś armię — słowem środki do prowadzenia wspólnej polityki.
Federacja raczej każdą swą część ma za swą.
Z konfederacją to różnie może być.
Władze federacji są demokratyczne. Każdy jej obywatel ma podobny wpływ na to kto rządzi.
W konfederacji, a jeszcze bardziej w takiej mamgmowatej strukturze jak UE (fałszywie zwana unią), decydują wpływy, parytety, nioficjalne spotkania premierów etc.
No wyobraź sobie, że gubernator Teksasu spotyka się nieoficjalnie z gubernatorem Florydy i Kaliforni, by decydować o kierunkach polityki USA. A federalne instytucje mogą najwyżej pozawijać te sreberka.
A tak to u nas wygląda.
Więc w konfederacji właśnie dupowaci politycy regionalni i niezbyt silna pozycja państwa jest większym balastem.
odys -- 17.10.2008 - 15:42Odysie
Ostatni Twoj komentarz rozwiewa wątpliwosci.
Agawa -- 17.10.2008 - 16:11‘Nie upadł projekt IVRP, a jedynie jej szyldzik, hasełko dobre jak każde inne, bo puste.’
Przy takiej hipotezie niezasadnym się staje rozważanie o sposobach wprowadzania ambitnych reform strukturalnych, administracyjnych czy systemowych.
Pozdrawiam
Agawo
A czemuż?
Bo jedni czy drudzy skrewili, to już nie można rozmawiać, co dobre dla Polski?
I jaką drogą owo dobre mogłoby nadejść?
Toż my tu rozważania czysto teoretyczne prowadzimy.
Prawicowa rewolucja wygasła, zanim się dokonała. Pisałem o tym dawno temu, tu.
Ale Polska ma według mnie naprawdę chory ustrój i warto dyskutować, jaki byłby lepszy, bo kto wie, kiedy nadarzy się następna okazja do zmian?
odys -- 17.10.2008 - 16:28Może już niedługo…
Odysie
Teoretycznie Odysie jak najbardziej.
Agawa -- 17.10.2008 - 16:48Mialam na mysli moje porownania postaw, ambicji i determinacji politykow przy wprowadzaniu zmian ustrojowych.
A tu nie ma czego porownywac bo nie ma projektu.