Skróty myślowe, czyli semantyka życia i śmierci

Jak na tę porę roku przystało, pogoda za oknem przeplata pełnią Mistrza Vivaldiego . Nie powiem, ma to swoje uroki.
Dla romantyków doskonała okazja, aby w słocie uciec w marzycielstwo – zapaść na chwilę w melancholii błogim stanie.
Dla nie-romantyków, ale być może reumatyków, przedzierające się z wielkim trudem promienie życiodajnego słońca są promykiem nadziei na rychłe ocieplenie.

Stronę romantyków, że tak powiem, trzymają alergicy, którzy z niepokojem i nadzieją wpatrują się – podobnie jak ja- za okno.
Niepokój budzi nieuniknione pylenie całej wielopiętrowej przyrody.
Nadzieję, że człowiek w końcu udoskonali nie tylko telefonię komórkową i telewizję cyfrową, nie tylko zmodyfikuje broń dalekiego rażenia, tak, aby bardziej humanitarnie zabijała cywili, ale jeśli już zajmuje się genetyczną modyfikacją roślin, to niech to zrobi w ten sposób, aby na każde pylenie budzącej się przyrody oni nie musieli skrywać się szczelnością masek i korzystać z klimatyzowanych pomieszczeń.
Niech ta – genetycznie modyfikowana fasola, na której niezły biznes zrobili amerykańscy farmerzy, niektórzy tylko, bo inni poszli z torbami, w czasie wojny Północ- Południe, a potem tej drugiej rozpętanej w starej Europie co na świat się rozlała cholera jedna za sprawą takiego malarza pokojowego, Adolfa – nie pyli na Boga.
Tutaj Uwaga! Nie ma pewności żadnej, czy Ten dał komuś licencję na reperowanie Jego Dzieła..
No, ale mistrzów plagiatów czas nastał.

Kiedy byłem w Afryce…
No właśnie, kiedy to ja byłem w Afryce?
Nigdy!
No po co ja ten temat trącam?
Ach! Już wiem.
Kiedy byłem myślami w Afryce, a czas byłby już najwyższy, aby tam w końcu pojechać i zobaczyć w jakim klimacie z “Mojej pierwszej czytanki” mieszka mój czarny koleżka: skoro mam tam koleżkę, to warto by koleżkę odwiedzić i porozmawiać, przetrącić co nieco, i takie tam. On napiłby się mleka; zawiózłbym jemu kilka kartonów naszego polskiego, pasteryzowanego wg norm unijnych – a ja sam napiłbym się dobrej czekolady i jeszcze lepszej kawy.

Ale się rozgadałem. Prawie zapomniałem napisać o tym, że za oknem – oprócz czterech pór „Rudego Księdza” w jednym promocyjnym kwietniowym pakiecie naraz – karetki pogotowia z wozy strażackie śmigają na sygnale.
Musi być, coś się stało skoro taki rozjęczany przeraźliwym dźwiękiem syren łoskot przetoczył się przed chwilą. Trasa ruchliwa, pogoda jak już wspomniałem, a drogi jak to drogi.
Czasem, w przypływie radosnej tfurczości, zastanawiam się, czy my tutaj przypadkiem Szwajcarii nie robimy konkurencji jakiejś z tymi dziurami? Ale co mi tam.

Jak znam życie, i co wynika z praktycznych, poczynionych przeze mnie obserwacji, wozy za jakiś czas będą wracać. Jeśli ktoś się wysypał na zakręcie i wpadł na drzewo, czy zderzył czołowo gdzieś blisko, to będą wracać w miarę prędko.
Jeśli zdarzenie miało miejsce gdzieś dalej od moich okien, to troszkę to potrwa.
Jeśli będą wracać na sygnale, to jest nadzieja, że komuś łapiduchy być może parszywe życie wrócą?
Jeśli bez sygnałów, to jutro jak nic przybędzie palących się zniczy przy którymś z drzew na kolejnym zakręcie lub kawałek za nim.

Sporo czasu minęło. Na sygnale wraca jedna karetka. W drugą, tamtą stronę, rusza czarny karawan. Było sobie życie..
(...)

Dostałem dziś ofertę.
Po głębszej osobistej analizie i przegadaniu z przyjaciółmi stwierdzam, że raczej odrzucić jej nie powinienem – zważywszy, że mam swoje lata i z taką ofertą mogę się już nigdy w życiu nie zderzyć.
Ba nawet nie zechce mnie taka minąć zbyt blisko.
Ja tu gadu gadu, a temat stygnie.

Otóż. Oferta brzmi więcej tak, nie będę wdawał się w detale, gdyż te akurat niczego istotnego do sprawy nie wnoszą.
Mój dobry kolega postanowił zabawić się w wydawcę gazety.
Dotąd zajmował się stawianiem domów. Nieźle mu to idzie przyznaję niejako ze satysfakcją, albowiem zawsze ceniłem sobie fachowców, a dobrych nade wszystko.
Tylko co innego przewracać ziemię i na niej, po uprzednim zalaniu fundamentów, ustawiać pustaki, a zupełnie co innego przewracać literki, budować z nich słowa, a potem całe zdania tak, aby tekst powstał w miarę czytelny, a ciekawy zarazem.
Hm, nawet podoba mi się to zdanie.

No i ten dobry kolega powiada tak.
Zostaniesz w mojej gazecie naczelnym. Gazeta będzie niezależna. Nie jestem chciwy. Będziesz zarabiał część z zysków, które wypracujesz gazetą. Ty będziesz tylko siedział (tutaj wskazał miejsce na strychu w starej szkole na wsi za miastem) i będziesz pisał same dobre (zaznaczył) artykuły. Będziesz dbał, aby gazeta miała (też dobrą) reklamę. Jak trzeba będzie (a wyszło, że akurat trzeba) abyś tam spał, to ja będę przynosił ci obiady z baru w Rynku.
Ty nawet nie wiesz jak tam tanio dają jeść. Fasolowa kosztuje tylko 2 złote i 50 groszy. Ja się najem, to ty zapewne też, dodał.

Zamilkłem na ten moment. Super informacją, która to ma mi życie odmienić, podzieliłem się z właściwą osobą. No, odpowiedź, tej właściwej osoby, zamieszczam poniżej:
Tak sobie myślę jeszcze o p. M i jego materacu, zupce za 2.50 zł, którą pofatygowałby się wnieść na górę, a Ty pisz i pisz przez co najmniej 10 godz. Jeśli jeszcze poduszkę dołoży i kocyk jakiś, i raz, no może dwa razy w miesiącu z łańcucha spuści, żeby na mózg się nie rzucało dzidziusiami, to fajnie byś miał. Brać posadę i nie zastanawiać się, bo pan może zmienić zdanie i na czarnym chlebku i wodzie każe orać po 15 godz.!!

(...)
Znowu zerkam przez okno, czynię to raczej odruchowo, samochody rozchlapują strumieniem płynące potoki w korytach wyjeżdżonego asfaltu.( Tak, mówią, że to ponoć asfalt. Ciekawe co zatem leży na jezdniach za granicami RP, po tej stronie gdzie słońce zachodzi? Po tej co wschodzi, lepiej nie mówić.)Patrzę z jaką swobodą, wręcz gracją, ludzie uskakują na boki, kiedy koło samochodu tak nagle bez ostrzeżenia wpada w dziurę koryta ulicznego potoku. I nie jest wcale zamierzona wina kierowcy, ten akurat nie ma wyboru.

A piesi w tym tańcu – obchlapańcu wyglądają dziwnie raczej.
Walczą z kroplami wody zaprzęgniętej niewidocznymi lejcami w tabun prawdziwy, jakby zupełnie zapomnieli na ten moment, że woda to życie przecież.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Patrz Pan, Panie Mareczku,

a Galopujący w przelocie takiego tekstu nie zauważył? Czyż to nie symptomatyczne? On przecie tylko same duperele na txt widzi, więc może ze wzrokiem ma coś nie tak?

Pozdrawiam statecznie

PS. Każdemu wedle potrzeb. No to dają :-)))


Słuchaj Koleś

tak na boku to p. Marku.
A czy twój sponsor nie prowadzi przypadkiem pralni?
Jak, w sam raz, na tę pogodę.

P.S. Fasola jest sycąca.
Igła


re: Skróty myślowe, czyli semantyka życia i śmierci

Hasek tak zaczynał. I Karel Capek. I E.E.Kisch podobno tyż. Oferta się rzuciła na Ciebie, poczekaj na następną – one chodzą parami, jak to nieszczęścia. Po mnie seriami, ale jestem łatwym celem. Zdrowo być rozstrzelaną o świcie przez pluton egzekucyjny gwiazd Oriona ;)
http://defendo.wordpress.com/


Panie Marku!

Powiem krótko: po raz kolejny jestem pod niezwykłym wrażeniem Pańskiego tekstu. Powiem jeszcze jedno: jestem pod wrażeniem Pańskiej wszechstronności.
Pozdrawiam serdecznie… A co mi tam. Powiem jeszcze, że wisi mi co na temat takich wpisów jak ten mój teraz pogardliwie mówi tzw. Major. Galopujący.


No, no Komentarze jak się patrzy

i przyznam, że nie wiem czym sobie na ten wylew komplementów zasłużyłem.
Dziękuję serdecznie, a duchu cieszę jak małe dziecię. A może to moja próżność tak się raduje?
Serdecznie, wszystkich razem i pojedynczo, dodam, pozdrawiam


I słusznie się Pan cieszy Panie Marku

Znów dala o sobie znać ta Pana czulość i wrazliwość.

Major nie zauważa jednej dość ważnej sprawy – że tym, którzy odchodzą z TXT brakuje przede wszystkim chóru klakierów, dworu. A bez tego czują się trochę słabi. To ta stadność, która budzi odwagę, wzmacnia ilość adrenaliny, czyni inteligentnym, pieknym i mądrym. Bez tego szare myszki, niedoceniane, idą w świat szukać swoich dworzan.

A tymczasem takie teksty jak Pana Panie Mraku, swoją zwykłą niezwykłością sprawiają ludziom czystą przyjemność kontaktu z Człowiekiem.
Dziękuję. I pozdrawiam bardzo serdecznie


RRK

Pani Renato. Dziękuję za wizytę i ciepłe słowa :)

Człowiek z natury jest stworzeniem stadnym obdarzony w pierwiastek istoty ludzkiej. Jeśli dobrze pamiętam, nas od zwierząt odróżnia (tylko): dusza, twórczość i to, że zajmujemy się pochówkiem zmarłych

Z ukłonami


re: Skróty myślowe, czyli semantyka życia i śmierci

Czyżbyś miał duszę? Uważaj, tak łatwo ją komuś oddać, a nie ma gwarancji zwrotu. Nawet po wykorzystaniu – wszechstronnym – przez obdarowanego.
Może każdy ma swoją gwiazdę, do której wybiega się bać, nawet z łóżka wciąż pełnego miłości. Może każdy ma swój deszcz, na który czeka i przed którym ucieka? A tymczasem zuchwały kwiatozbiór wiosny rozrzutnej urządził sobie orgię w moim ogrodzie. Wiosna, Marku, musi nas mieć, jak pazerny chłop, musi nas wziąć na leśnych prześcieradłach, bezwstydnie i nie niewinnie. “Duszne nie-pokoje” Twoje to salony i sypialnie, może czasem buduary. Nie-pokoje innych to tylko kruchty i ziemianki, masz więc przewagę. Przewagę ważkiego słowa.
Z dworskim ukłonem połączonym z trenu w tył zamaszystym odrzuceniem
M.

http://defendo.wordpress.com/


Szanowny Panie Andrzeju

Pan mnie tutaj publicznie wyzywa od różnych takich :))
A przecież ja piszę (vide prawa stona bloga) wręcz ostrzegam, że tylko ocieram się (czasem) o poezję i… takie tam. Zresztą tam stoi napisane, czy jakoś tam
Serdecznie :)
Marek


Subskrybuj zawartość