W pośpiechu przechodzę ulicami mojego (jeszcze) miasta. „Jeszcze” jest tutaj określeniem dwuznacznym i pojemnościowym.
Załatwiam swoje sprawy i już wkrótce, to jeszcze miasto przestanie być moim, jeszcze miastem. Tyle w kwestii formalnej.
Gdzieś pomiędzy jednym a drugim urzędem, na których wiszą od 1990 roku orły z koroną na głowie: bez pieprzonych gwiazdek w skrzydłach (za to gwiazdy się ostały na tych urzędach), napotykam ludzi takich zwyczajnych, ale ich język jest inny. Francuską (paryską) słyszę mowę. I już pamięć sentymentalna porwała mnie w rok 2006 pod Wieżę Eiffla i na paryskie bruki gwarnych ulic o specyficznym zapachu, gdzie wolność czułem jak nigdzie i nigdy dotąd. W dzień z przyjaciółką, która była mi przewodnikiem, chadzałem i zwiedzałem dumny Paryż.
W nocy udawałem się na samotne wypady w okolice dzielnic ‘kolorowych’ aszalemów i wiele innych.
Na przedmieściach Paryża płonęły samochody.
Stalowy kolos nocą choinką migocze. Stracił swój tajemny urok. Fotografem jest każdy kto ma najmniejszy obiektyw w ręku, a te rzeczywiście zadziwiają swą miniaturą spakowaną do kilku milionów pikseli. Pamiętam radzieckiego Kijewa z mikrofilmem w środku. Też nie był wielki, jednak aby „dzieło” zobaczyć potrzebna była ciemnia.
Coś jest w tym języku, i coś jest w stolicy świata.
W sercu tęsknota za wzgórzem artystów po drugiej stronie rzeki. Kręte, wąskie uliczki pnące się w górę z dobrze ułożonym brukiem. Zaciszne kafejki. A dalej, na samym szczycie galeria pod gołym niebem i sztuka na żywo tworzona ołówkiem, pastelą.
Kawałek dalej katera, ale nie Notre Dame. Zakaz fotografowania. Udało się jednak zdjęcia zrobić dwa. Taras z widokiem na Paryż
A tu i teraz. Wspomnienia mieszają się z oskarżycielskim tonem wiecznej przygany. Taka swoista forma kawkowskiego „Procesu”, który stał się moim drugim cieniem. A ja tylko wierszem odpowiem na to:
Radzisz abym stanął na moment z boku,
Staję. I Patrzę na szarego człowieka,
który blaskiem chwilami tylko promienieje
i zaraz gaśnie pod ogniem oskarżeń
przyciśnięty do ściany lawiną żądań
Stoję w bezsilności pułapce myśli i czasu
i… płaczę
Zgadnij dlaczego?
komentarze
re: Paryskie odpryski (mojej) pamięci
Byliśmy w tym Paryżu jednocześnie chyba, ja w maju – też zwiedzając. Pewnie te same ulice. Na wieże nie wjechałam – to był ostatni dzień pobytu i musiałam wybierać – wolałam grób Napoleona. I ten kamień w alei prowadzącej do Palac d’Invalides, na którym jest napis upamiętniający solidarność paryżan z Polakami(manifestacja przeciw wprowadzeniu stanu wojennego). Na Montmartre jadłam kolację – w uroczej restauracji, pijąc Cahors – ulubione wino Hemingwaya… Z radością patrzyłam na ostatnią winnicę w Paryżu, tuż nad najstarszym kabaretem. Na ulicy Lepic zapytany o drogę Francuz aż się rozjaśnił, słysząc, że jestem z Polski. Chwila rozmowy i – uwiedziony moją znajomością francuskiej literatury(Lautreaumont go zaczarował, jak mnie) zaprowadził nas w miejsce opatrzone zakazem wstępu turystom. Prawdziwy plac do gry w boulle, z psem, przynoszącym kule. Prawdziwe wino en vraq z Montmartre’u, z tej winnicy właśn ie, uśmiechy. Wolą nie zarobić, a ochronić w sercu słynnego wzgórza miejsce, do którego mają wstęp nieliczni.
Dzięki, Marku – budząc te wspomnienia sprawiłeś, że deszcz i wiatr za oknem juz mnie nie dotyczą. A niech sobie hulają...
http://defendo.wordpress.com/
defendo -- 12.04.2008 - 07:15Witam Panie Marku
Paryz to miejsce szczegolne dla mnie….
I love Paris
Doris Day- April in Paris
Pozdrawiam serdecznie
Agawa -- 12.04.2008 - 13:48Pięknie napisane,
no i komentarz Defendo tyż ładnie koresponuduje z treścią.
Agawo, po prawej stronie filmików na Youtube widać napisa Embed lub html i taki długaśny strasznie kod, musisz go skopiować i wkleić do komentarza/treści notki,
i wtedy mamy, Ella co niedziella, tyż o Paryżu śpiewała pięknie jak to Ella:
Ten kod zqawsze zaczyna się od nawiasu od słówka object width.
grześ -- 12.04.2008 - 15:54Grzesiu
Dziekuje za cenne instrukcje. Zmienilam poprzedni komentarz.
Agawa -- 12.04.2008 - 16:26Pozdrawiam serdecznie
Jesteście C U D O W N I
Dziękuję ślicznie :)
MarekPl -- 12.04.2008 - 16:36Marek
I na tym polega czar TXT
Marku, potrafi w nas wszystkich wyczarowywać porozumienie i zrozumienie.
Jakież to dziś rzadkie.
A Pana tekst smutny i przygnębiający tym z czym mamy do czynienia każdego dnia – z BEZINTERESOWNĄ wrogością!
Mam nadzieję, że te symboliczny Paryż, ten świat naszych marzeń ( niektórzy mają to szczęście, że jest ich codziennoscią! Ach!) zacznie się i do nas zbliżać.
Dlatego potrzebna nam jest nasza obecnośc w Europie.
Pozdrawiam serdecznie i Pana i wszystkich powyżej.
RRK -- 12.04.2008 - 19:31