Miał wiatr we włosach, i choć nosił je krótko przystrzyżone to czuł jego powiew: czuł jak opływał skórę głowy delikatnie pieszcząc cebulki włosów. Odczuwał przyjemność i …wolność.
Ma nadzieję na przyszłość i szczyptę soli, aby przyprawić życie.
Miał już dość jałowych posiłków, byle jakich spojrzeń, zimnych wymian zdań, niby dotyków i chłodnych stosunków. Wszystkiego miał już dość, za wyjątkiem jednego – pragnienia
W barze przy Rynku dają jeść nieźle, w burdelu za rogiem dają jeszcze lepiej
Z tym wiatrem w byle jak przystrzyżonych włosach (sam je strzygł przed pękniętym lustrem wagonu podmiejskiej kolei, gdzie mógł się też obmyć po trudach marszu) szedł przed siebie do znanego sobie celu: szedł i miał wciąż nadzieję. Mruczał pod nosem: kurwa..
Na myśli nie miał kobiety, od której kiedyś wyszedł, lecz miętolił w sobie przekleństwo kurwa mać , które znaczyło tyle, iż miał żal do siebie o to, że wcześniej nie miał przy sobie na co dzień tej pieprzonej solniczki, że zapomniał o porąbanych przyprawach, o ciepłym kocu, aby otulić kiedy trzeba, o kwiatach, które – jak słyszał – należy od czasu wręczyć komuś razem z uśmiechem na dzień dobry i na dobranoc, o zwyczajnym słowie – kocham
Kurwa mać! Dlaczego wiecznie zapominał o rocznicach, o dniu urodzin, imienin o dacie zaręczyn i pierwszym pocałunku pod gołym niebem?
Jerzy Stuhr zagrał w „Zezowatym szczęściu”.. Szczęście filmowego bohatera było zezowate, jego było pierdolone. Więc co jemu zostało? Odwzajemniał się tym samym – najzwyklej jak umiał pierdolił je i szedł dalej.
Teraz to już nie istotne. Szedł i miał to w dupie, gdyż temat najzwyczajniej w świecie umarł. Nie! – nie umarł, tylko został zarąbany na amen
Szedł i mruczał pod nosem wymyślając coraz to nowe przekleństwa, które sprawiały jemu jakąś euforyczną, niespotykaną wręcz radość, dawały poczucie niezrozumiałej siły, wyzwolenia.
W duchu myślał: dobrze, że nikt mnie nie słyszy… zaraz potem – zupełnie bez powodu i nie zważając na to, że na ulicy nie jest sam, głośno zaczął śpiewać:
Kiedy skończył śpiewać, zatrzymał się: podniósł odważnie głowę do góry, nie zadzierał nosa, przed nim widniał wielki plakat z wielkim napisem: Mam talent. Uśmiechnął się lekko ni to z zadowolenie ni z rozbawienia.
Prawą rękę delikatnie podniósł do góry w geście pozdrowienia, który m podziękował ludziom ulicy ulicy, za to że ni stąd ni zowąd nagrodzili go oklaskami.
Zmieszał się nieco, ale nie czuł się wstrząśnięty.
Kolejny casting 07 ..
Z tablicy ogłoszeń zdarł pasek ogłoszenia, które reklamowało przyprawy do życia..
Ruszył dalej przed siebie w poszukiwaniu celu gdzie spełnią się być może jego pragnienia.
komentarze
Hm, chyba nie rozumiem wszystkiego w tym tekście,
ale podoba mi się.
No i piosenka świetna, choć ja bym wybrał pewnie inne wykonanie.
Pozdrawiam.
P.S.
Ta fraza dobra jest:
“Ma nadzieję na przyszłość i szczyptę soli, aby przyprawić życie.”
No i te przyprawy do życia.
grześ -- 13.10.2008 - 15:27