W drodze na Woronicza

Dzień poprzedzający Wigilię Świąt Bożego Narodzenia spędziłem w podróży z Wrocławia do Warszawy – tutaj spędzam niespełna trzy godziny w budynku TVP na Woronicza – potem powrót do ‘wrocka’.
Jezdnia sucha, jedynie pobocza lekko mokre, a im dalej na wschód, oszronione. Temperatura w okolicach Dolnego Śląska w plusie (2-3 st C) jednak im bliżej stolicy tym większy chłód.
Stamtąd, odokąd pamiętam, zawsze chłodem powiewa(ło)...

Droga aż do Piotrkowa raczej pusta.
Prowadzący auto, a zarazem mój rozmówca – z wykształcenia ekonomista twierdzi, że ta pustka to już zaczątki widocznego kryzysu…
Nieco później wskazał, jakby na poparcie własnego wywodu, ogromny plac, na który zostały zwiezione samochody niedawno zakupione w leasingu…Przybywa ich z dnia na dzień w zastraszającym tempie – dodaje.
I mówi dalej – transport zawsze pierwszy reaguje na kryzys i pierwszy się z niego podnosi…

Sam wjazd do Warszawy też wyjątkowo bezproblemowy. Nie stoimy w żadnych korkach jedynie na chwilę zatrzymujemy się na światłach.
W budynku TVP, pawilon ‘H’ funduję sobie kawę i oczekuję w lekkim rozleniwieniu na spotkanie z reżyserem programu… O tym kiedy indziej, na pewno jak już wejdzie na antenę.
Pijąc kawę z automatu rozglądam się z rozleniwieniem po obiekcie w którym żrą się o władzę polityczne trutnie…

Zdaje się, że z jeszcze większym rozleniwieniem do tematu podchodzi Wojciech Mann, który szedł jakby już miał dość całej tej telewizji. Po chwili do kiosku podszedł Kret, ten od pogody, zagadany przez jakiegoś technicznego najmity o pogodę gdzieś tam w świecie: ten od pogody też ze znużeniem rzucił kilka suchych danych po drodze żaląc z niejakim ubolewaniem jak się był spalił gdzieś tam gdzieś skąd był raczył wrócić wczoraj. Przyjrzałem się – spalenia nie zauważyłem. Może się jemu krem opalający był starł i nie zauważył tego wcale?

Troszkę większe ożywienie, ba nawet zainteresowanie, zauważyłem w oczach Poniedzielskiego, z którym się wymieniliśmy spojrzeniami i takim nieznacznym gestem przywitania na dzień dobry i pewnie na dowidzenia zarazem, w chwili kiedy podawałem swoje dane wchodząc w głąb czeluści telewizji…
Spojrzałem raz jeszcze na Poniedzielskiego i jakoś tak mi się skojarzyło z widzeniem osoby w ten sposób:

Przyszedł reżyser programowy, ten akurat nie pokazał po sobie jak bardzo jest znużony; weszliśmy na piętro potem długim korytarzem prosto i koło restauracji schodami dwa piętra w dół...
Tam w zaciszu baru pogadaliśmy sobie o materiale do programu na styczeń.

Na swój koszt i własną odpowiedzialność wypiłem kolejną (trzecią) kawę wymieniliśmy sobie wszystkiego czegoś tam i czegoś jeszcze. i… wio konie (pewnie ze 115 pod maską VW) po betonie, sorry po czarnej masie potocznie nazywanej, przez tych od lepienia polskich autostrad – asfaltem, w kierunku na Wrocław.

Droga powrotna przebiegła całkiem spokojnie; w głowie toczyłem wewnętrzne rozważania na temat narodzin i takich tam…
Wyjeżdżałem było ciemno, wracam jest ciemno. Rano niebo rozgwieżdżone, wieczorem też, ale inaczej. Jednak tego ‘inaczej’ nie potrafię opisać. Mimo to z uwagą wpatrywałem się w bezgraniczną przestrzeń nade mną, w której (ponoć) wszystko jest zapisane. Jeśli tak to mój los też. (Niebo nocą zawsze mnie intrygowało.). Nie udało mi się odgadnąć przeznaczenia. Nie potrafię czytać z gwiazd, choć położenie i nazwy niektórych z nich znam, od wozu po radiowóz nawet…

Wyjechałem była wiosna. Jestem tutaj, jest zima choć tylko w kalendarzu to jednak.

Tak na tu i teraz – zastanawiam się ile lat z mojego życia spędziłem w podróży. Jakie wspomnienia są wartością dodatnią, co i komu z niej przekażę? Kiedy? Po co, na co i dlaczego?
W ciągłej podróży po ciekawym świecie …
Czy nadal wciąż szukam? A jeśli to kogo bardziej, siebie czy może ciebie?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Co to za program?

...


Mad Dogu

niektóre (nie tak dawne) wpisy na moim blogu mają z nim wiele wspólnego…

:)
serdecznie


Powodzenia!!!

...


Subskrybuj zawartość