Chciałbym wiedzieć jaki wkład w budowę atomu mają cząstki węgla, ale nie chce mi się wgłębiać w tajniki chemii molekularnej – no i nie mam czasu, ale wiedzieć chciałbym.
Chciałbym też wiedzieć, dlaczego błędnik zachowuje się – nie u wszystkich jednako – tak, a nie inaczej. Tylko ta skomplikowana anatomia poziomu liceum i wyżej jakoś mniej atrakcyjna w swej zawiłości i prze-bogactwie wszelakich prawideł mądrości.
Chciałbym również zrozumieć rzeczywistość stosunków grawitacji między ciałami fizycznymi, rodzicielstwa i potomności, władzy i podwładności między ludźmi.
Zrozumieć „konflikt” zachodzący między podmiotem, a rzeczą: chciałbym wiedzieć na ten przykład, dlaczego przestępstwo wobec wolności nie zostało z automatu sklasyfikowane jako zbrodnia?
Co o tej rażącej ‘dysproporcji’ myśli rodzina porwanego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika, wiem z prasy.
Chciałbym zrozumieć dlaczego można tylko postulować, aby później postulujący swobodnie mogli wywinąć kota ogonem.
Chciałbym zrozumieć jak wpływ ma – jeśli ma – ilość partnerów życiowych na zdrowie (i jakość tego zdrowia) u osoby eksploatowanej?
I to, jak wielki wpływ na depresję ma brak światła słonecznego? I to, czy można taką leczyć na przykład zupkami chińskimi?
W tym przypadku – zupki chińskie – nie chciałbym wiedzieć jaki jest skład owych!
Ale chciałbym już wiedzieć, czy zapodane ilości na ulotce leku, który kupiłem za ciężkie pieniądze, są prawdziwe?
Osobiście śmiem twierdzić, że nie. Podobne opinie dają się słyszeć tu i ówdzie i gdzie indziej też...
Skąd u mnie i u tych, co również śmieją wątpić, taka niewiara co do ilości składu danego specyfiku podanego na rzeczonej ulotce, postaram się wyjaśnić niżej.
O ile moja wnikliwość i bystrość umysłu dostrzega to i owo: potrafię (w miarę mojej sprawności) wnioskować indukcyjnie i poprzez analogię, podpierając się semantyką logiczną, o tyle z tychże właśnie umiejętności korzystając – świadomie zrezygnowałem z chęci poznania składu zupek chińskich.
Nie wiem – i nie chcę wiedzieć – jak wielki wkład w ilość i jakość tych zupek ma: walka z odszczurzaniem w Chinach, rozwiązywanie problemów składowania odpadów, itp..
Niekiedy zupełnie świadomie rezygnuję z chodzenia po ścieżkach utartych.
Ale chcę za to wiedzieć – jaka zachodzi zależność między ilością firm promujących dany specyfik, który można nabyć na receptę, lub bez (to już nie ma prawie żadnego znaczenia) w miejscu potocznie zwanym apteką, a ceną, która nas automatycznie ulecza przy otrzymaniu paragonu fiskalnego za dokonany zakup.
Chciałbym wiedzieć, czy owa ilość zapodanego specyfiku i jego składników w przedstawionych proporcjach na ulotce jest prawdziwa? Czy owe proporcje nie mają przypadkiem zasady oddziaływania na naszą podświadomość jaką był wymyślił, i skutecznie wprowadził w życie, pewien niemiecki propagandysta z okresu trwania tzw. rzeszy tysiącletniej? I czy te specyfiki są bardziej placebo niźli lekiem samym w sobie jako antybiotyk na przykład nam sprzedawany?
Jaka zachodzi zależność między dawką (braku ilościowo-jakościowym) specyfiku, a wyśmienitością bungalowu lub kamieniczki będącej w posiadaniu medyków, począwszy od: pomysłodawcy, producenta, a na twoim – drogi czytelniku i jeszcze droższy podatniku: płatniku wszelkich podatków prawdziwych i tych urojonych – lekarzu pierwszego kontaktu kończąc. A co z lekarzem drugiego kontaktu, a co z resztą białego personelu?
Przeto wracając do zagadnienie zupek chińskich, które, tak jak: sms, demokracja, seks przez telefon i gg, są zwyczajnie do dupy.
Symplistycznie rozumując lepiej iść na piwo, niźli na cokolwiek chorować, włącznie w z wiedzą i brakiem wiedzy, z bogactwem i ubóstwem, w historią faktu i mitu, prawdą i obłudą, miłością i nienawiścią, pogodą i niepogodą, etc..
Rzucane pytania w pustą przestrzeń nie mają żadnej szansy na to by się od czegokolwiek, kogokolwiek odbiły, by wróciły choćby echem – pozostają bez odpowiedzi. Zatem, w tej pustej przestrzeni, niejako mojej właściwej macierzy, w ciszy – nie łudząc się na jakikolwiek odzew – pomilczę.
Z brudnopisem w tle
Skryć się za kamieniem myśli
za fasadą bezpiecznego ja
przejść na drugą stronę
kiedy się zechce
być butem milowym na co dzień – spojrzeniem w wieczność
rzuconym wieczornie na dzień dobry
Zostać, by nie odchodzić już nigdy
komentarze
No, no,
“I to, jak wielki wpływ na depresję ma brak światła słonecznego? I to, czy można taką leczyć na przykład zupkami chińskimi?”
To mnie rozwaliło:)
A swoją drogą kiedyś nawet zupki chińskie jadałem często. Dziwne.
teraz wole piwo, pewnie jutro trza by się wybrać w sumie na piwo czyli antydepresanta sobie w postaci knajpianych klimatów zapewnić, bo ze 3 tygodnie już nie byłem.
Tylko powstaje problem: z kim:)
Znikam, bo smęcę.
grześ -- 16.02.2009 - 17:48Grzesiu,
wpadnij do mnie :)
Na wyspie Kraków nic się nie zmienia
Od wczoraj, od zawsze od roku
Wciąż moda na święty spokój
Wódeczkę i smugę cienia…