Na początek stwierdzam, że TXT trza rozruszać, W S24 u Lestata ciekawie gadają o literaturze, ja zaś proponuję, byśmy pogadali i popisali o filmie.
Znaczy od dziś do poniedziałku rano ogłaszam trwanie akcji “Weekend z kinem latynoskim”, można i trzeba opisywać filmy od Meksyku po Chile i Argentynę, tytuł akcji (i zarazem tekstów) brzmi “Weekend z kinem latynoamerykańskim” + tytuł filmu.
Można się wzajemnie linkować, polecać, kłócić , gadać, fajnie by kilka osób się poza mną wypowiedziało nie tylko jako komentatorzy, ja obiecuję opisać do poniedziałku rano przynajmniej 2 filmy a prawdopodobne że trzy, dwa z Meksyku, jeden z Brazylii, z Brazylii z chęcią bym opisał dwa, ale chyba nie zdążę.
Więc zapraszam wszystkich do udziału, no bo trza nam to TXT rozruszać, jak pokazują przykłady akcji “Jesiennie o Osieckiej” i “Weekend z kinem skandynawskim” da się, znaczy ani razu nie było, że pisałem sam na te tematy, więc mam nadzieję,że i tym razem ktoś wspomoże:)
****************************************************************************************************
Hyde Park.Odsłona numer VI
Proszę Państwa, stwierdziłem, że żeby pod kreską nie było nudno, napoczniemy kolejny Hyde Park, tematy są oczywiście dowolne, lecz redakcja HP ma kilka pomysłów o czym gadać można.
Wszystkich ostatnio poruszyła sprawa małżeństwa Nelly i Jana Rokitów i ich incydentu i zatargu z niemiecką maszyną samolotową należącą do Luftwaffe, przepraszam, Lufthansy.
Nikt jednak nie wyciąga wniosków i nie zastanawia się na istotnymi konsekwencjami tego, porozmawiajmy więc w jedynym wolnym medium czyli w Hyde Parku.
Pytań i problemów nasuwa się kilka:
-w jakim stanie są płaszcze państwa Rokitów i kto za te płaszcze zapłaci
-czy przyczyną awantury były talenty językowe i mediacyjne pani Nelly
-czy dziadek stewardessy należał do SS? Może to ta sama dywizja co Gunter Grass?
- czy jako “Casus belli” Polska powinna podać “płaszcz” a może “kapelusz”
Kwestią istotną jest też czy warto umierać za “ego” państwa Rokitów? Bo że za Niceę i za płaszcz warto, to już każdy głupi wie.
Nasuwa się też istotna kwestia sporna dla językoznawców , feministek i piewców równouprawnienia. Pan Jan Rokita stwierdził, że policja niemiecka wyzywała go “od arschlochów” czyli jak to określił “dziur w dupie męskiej”. Zapytam dramatycznie, skąd taka definicja tego słowa? Czemu akurat w męskiej? Co na to dupy damskie? Myślę że równouprawnienie należy się nawet, pardą, dupą, znaczy dupom, wszystkim dupom, bez względu na płeć.
Pasjonujące rozważania kwestii płaszczów Rokitów nie mogą być jednak jedynym tematem HP.
Są jeszcze choćby tak kontrowersyjne tematy jak to, że
-pada śnieg, czy to jest normalne i kiedy będzie wiosna
-jutro walentynki, dlaczego obchodzi się u nas to badziewne święto i komu to służy, że zapytam jak rasowy polityk
Redakcja HP podrzuca więc garść “gorących kartofli”, tfu, gorących tematów i zaprasza do gadki.
Oczywiście można gadać o wszystkim innym, w końcu to Hyde Park.
Redakcja pragnie się także pochwalić, że dotarła do ściśle tajnych materiałów (jesteśmy pierwsi i jako Redakcja HP a pośrednio i TXT mamy na nie wyłączność) i w związku z tym pragnie zorganizować konkurs.
Otóż redakcja jest w posiadaniu walentynki, któa jutro znajdzie się na biurku Jarosława Kaczyńskiego. Chcemy zapytać dociekliwych czytelników, kto jest autorem walentynki dla Jarosława?
a) Jolanta Szczypińska
b) kot Alik
c) Janusz Palikot
d) RRK
e) stewardessa z Lufthansy
f) Poldek 34
Odpowiedzi prosimy udzielać dzwoniąc na numer:
0-700-666-666
lub wysyłając sms na numer
666
Dochód z akcji wpłynie na konto redakcji Hyde Parku czyli niestety wzbogaci się tylko bloger Grześ:)
Acz myślę, że redakcja będzie skłonna przekazać pieniądze na jakiś szczytny cel np. czyszczenie płaszcza pana Jana lub pani Nelly.
Redakcja HP się żegna serdecznie z czytelnikami
komentarze
sms
o treści Rokita oczywiście
Docent Stopczyk -- 13.02.2009 - 11:56E tam, Docencie,
nie wszystko Rokita co się świeci.
Znaczy, istnieje świat poza Rokitą/Rokitami.
Pozdrawiam, tym optymistycznym akcentem kończąc komentarz.
grześ -- 13.02.2009 - 12:11poważnie się zrobiło...
a co kolega na to że wyniki na Blogera roku, w zasadzie łże-blogera roku 2008 na onetowych stornach?
prezes,traktor,redaktor
max -- 13.02.2009 - 12:19Otóż Droga Redakcjo
chciałbym się odnieść do kilku kwesti. I jak zwykle będą to kwestie ze sobą luźno powiązane. Źeby nie powiedzieć, iż są kompletnie bez związku.
Kwestia pierwsza, a raczej pytanie: czy można poruszyć ważką kwestię seriali telewizyjnych, bo o nich do tej pory nikt jakoś się słowem nie zająknął. Rzecz dla mnie o tyle ważna, żę do kina nie mam kiedy pójść, zaś póżnowieczorową porą zdarza mi się ( i to – przyznam się bez kozery – nawet z pewną przyjemnością) oglądać seriale na AXN oraz Comedy Central. Omijam natomiast szerokim łukiem produkcję rodzimą. Daczego? O tym właśnie warto może cuś napisać, tylko nie wiem, czy można, bo ramy filmowe Redakcja zakreśliła dość rygorystycznie.
Kwestia druga, czyli Walentynka dla Jarosława K. Ani mnie ona grzeje, ani ziębi, choć jeśli już, to wolałbym, by podarunki dla Jarosława K. ulokować gdzieś w okolicy Haloween. A ostatnio w HBO pokazano właśnie pierwszy odcinek kultowego ponoć serialu “Czysta krew”, pokazującego ciężką dolę wampirów amerykańskich oraz ich walkę o równouprawnienie, czego dowodem choćby wynalazek i wprowadzenie do obrotu tytułowej “Czystej krwi”.
I kwestia trzecia dotycząca podawania płaszcza/płaszczy czy też kapeluszy państwa R. Wygląda na to, że pan R. (bo o roli pani R. wiemy na razie niewiele ze względu na kłopoty językowe wspomnianej) twórczo zastosowali dewizę prezydenta Wałęsy dotyczącą podawania nogi.
I tyle na razie, proszę Szanownej Redakcji
Pozostaję nieustająco
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 13.02.2009 - 12:25Grzesiu
Po pierwsze primo, to pojedynek ponoć szykujesz?
Po drugie primo, to Lorenzo ciekawą rzecz poruszył.
Otóż seriale.
Ja co prawda nie oglądam AXN, gdzie cycate dedektywki siedzące w biurze o wystroju hotelu Hiltona, strzelają z biodra ale polskich seriali też nie oglądam.
Bo żenada są.
I co na to krytyka?
Igła -- 13.02.2009 - 12:27Max, nie do końca rozumiem
twój komentarz:)
grześ -- 13.02.2009 - 12:30Lorenzo, o serialach
zawsze, można tu pisać i wszędzie indziej.
ram pod kreską redakcja nie zakreśla żadnych, bo to wolna amerykanka, Hyde Park, wrestling i takie tam.
Wszelkie chwyty dozwolone:)
Co do Jarosława, myślę, że walentynka mu się nalezy za tę działalność dla Polski dzień i noc, noc i dzień:)
A Halloweenu pewnie nie ocbhodzi, no.
Kwestia trzecia, nie rzucim płaszcza skąd nasz Rokita.
grześ -- 13.02.2009 - 12:32Panie Igło,
poszyjemy, obaczymy.
Redakcja polskich seriali też nie ogląda, redakcja o serialach dawno temu pisała, aktualnie ogląda 5 serię “DH”, poza tym myśli na zdobyciem “Boston Public”, poza tym redakcja pewnie ulegnie modzie i zobaczy kiedyś tego “DR House”, którym się wszyscy zachwycają.
Z polskich seriali redakcja ogląda niekiedy “Klan”, by się pośmiać z tego, że Izabela Trojanowska ciągle nie umie grać i by nad nędzą dialogów i scenariusza polskiej czołowej telenoweli zapłakać.
To tyle w sprawie seriali.
grześ -- 13.02.2009 - 12:35HP to hp,
od czapy, no ale co myślisz o tym Że blog Adama Fidusiewicza to jeden z blogów roku?
i inne takie pytania, jak choćby blog Senyszynowej- polityczny blog roku
ROTFL
prezes,traktor,redaktor
max -- 13.02.2009 - 12:44Aaaa,
przejrzałem pobieżnie te blogi, co wygrały.
Nie podobają mi się werdykty, ni jurorów ni głosujących, ale to do przewidzenia było:)
A kto to jest Adam Fidusiewicz?
pzdr
grześ -- 13.02.2009 - 12:48ja polecam film
La Virgen de los sicarios (Matka Boska Morderców) film francusko/kolumbijski w reżyserii Barbeta Schroedera …
Docent Stopczyk -- 13.02.2009 - 12:50Taki aktorzyna
co grał w “Pustyni i w puszczy”
prezes,traktor,redaktor
max -- 13.02.2009 - 12:51Docencie, to napisz coś więcej o nim, no
w ramach akcji promowania kina stamtąd:)
A Mad mógłby w końcu napisać o “Masz na imię Justine”.
Hej, Mad, gdzie jesteś?
grześ -- 13.02.2009 - 12:56a ha jeszcze jeden film wart obejżenia
Argentyński – El custodio (Cień)
Rúben jest ochroniarzem ministra. Praca ta wymaga od niego dyspozycyjności, cierpliwości, dyskrecji, a nade wszystko ciągłej czujności. W dodatku Rúben musi być niewidzialny – jest cieniem ministra, zarówno w sytuacjach publicznych, jak i prywatnych. W wolnym czasie Rúben rysuje. Nie jest jednak artystą, nie jest też nikim ważnym, kogo nie można by zastąpić. Zwykle milczy, mieszka sam, od czasu do czasu odwiedza w szpitalu niezrównoważoną psychicznie siostrę. Jego życie sprawia wrażenie bardzo precyzyjnie zaplanowanego. Twarz Rúbena tylko chwilami ujawnia delikatny ślad napięcia, zapowiedź utraty kontroli, do której niechybnie dojdzie.
>grześ
wyręczę się niezła recką ... ale film naprawdę robi wrażenie … myśłę, że lepiej sobie to obejrzyj niż ten badziew co N***poń wrzucił
Trailer
“Matka Boska morderców” – obraz współczesnej Kolumbii?
Po filmie wiele osób zadawało sobie pytanie, czy tak wygląda życie wielkiej kolumbijskiej aglomeracji? Kręcono z niedowierzaniem głowami, to raczej przejaskrawiony obraz, to niemożliwe, ja w to nie wierzę. Autor poniższej opinii, w taki obraz Medellin uwierzył.
Czy tak nieprawdopodobne jest ukazanie młodych morderców, którzy bez mrugnięcia oka strzelają do ludzi, w biały dzień, w środku miasta? A może mało prawdopodobna jest miłość homoseksualna pomiędzy starzejącym się mężczyzną, a młodym chłopakiem? A może nie wierzycie w wielką wiarę w Boga bohaterów filmu, którzy wkrótce po wyjściu z kościoła strzelają do siebie? Czy mało prawdopodobne jest ogólne znieczulenie młodych ludzi, myślących o zabijaniu (i nowych sportowych butach)? Oglądamy tylko tę stronę współczesnej Kolumbii, bo tylko ta strona zainteresowała reżysera. Tę drugą stronę chyba znamy (garnitury, krawaty, kawa, uśmiechy…)
“Matka Boska morderców” to wielka krytyka współczesnej Kolumbii. Twórca jest zły na sytuację w swoim kraju, na hipokryzję panującą w rządzie, na rozkład pięknego państwa, do którego przyczynia się powszechna i bezwzględna chęć zysku (handel narkotykami). Na ulicach nie widać policji, ani jakiejkolwiek władzy – ulicą rządzą jej bezwzględne prawa.
“Maska Boska morderców” to też odważna krytyka Kościoła (w tym papieża) i władz. Obok siebie postawiono religię, seks homoseksualny, wiarę i zepsucie – i odnoszę wrażenie, że zostało to zrobione w bardzo umiejętny sposób. Za to cenię ten film najbardziej, bo też takich filmów się powszechnie nie lubi, nie lubi się po prostu prawdy o sobie, o problemach tuż obok nas.
Film o takiej strukturze mógłby powstać także w Polsce. Byłby on odważnym głosem mówiącym o nas. Trzeba tylko umieć mówić o takich problemach w dość subtelny sposób – Schreoderowi się to udało.
(recenzja pochodzi z 2. Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty, który odbył się w dniach 18-28 lipca 2002 w Cieszynie)
To tak...
“El Mariachi”
Co tu duzo gadac, R.Rodriguez zrobil tym filmem wiecej dla popularyzacji kina latynoamerykanskiego, niz wszyscy inni razem wzieci.
“El pecado de padre Amaro”
Mam mieszane uczucia, bo bardziej film ten znany dzieki “obrazoburczosci” (w jakims tam sensie), niz dzieki walorom, ale tez zwrocil duzo uwage na tamte rejony.
A u kogo pada snieg, to pada;)))
Pozdrawiam ze sloneczniej Kalifo…., Andaluzji znaczy:))))
rollingpol -- 13.02.2009 - 13:02>rollinpol
“El Mariachi”
Co tu duzo gadac, R.Rodriguez zrobil tym filmem wiecej dla popularyzacji kina latynoamerykanskiego, niz wszyscy inni razem wzieci.
tak samo jak “Niewolnica Isaura” :P … i jedno i drugie wybitne
Docent Stopczyk -- 13.02.2009 - 13:06Docencie
Gdzie ja napisalem, ze jest to dzielo wybitne???
rollingpol -- 13.02.2009 - 13:12Przeczytaj najpierw uwaznie, ok.?
A jak juz, to ta kolumbijska Matka Boska od sicarios, tez najwyzszych not nie dostala;)).
Chyba ze starannie poszukamy:)))))
jeszcze coś
El violin (Skrzypce)
Rewelacyjna opowieść o indiańskich muzykach-partyzantach. Świetnie sfilmowana i jeszcze lepiej zagrana. Aż nie chce się wierzyć, że Angel Tavira – meksykański Indianin, który zagrał w tym filmie główną rolę – Don Plutarca, nigdy wcześniej nie zajmował się aktorstwem. To film mający już ponad 3 lata i kilkakrotnie w Polsce pokazywany. Ale jeśli ktoś go jeszcze nie widział, to najwyższa pora odrobić zaległości… :) To nabardziej nagradzany film w historii meksykańskiego kina!
wiesz ja mam w głebokim poważaniu noty
oglądam to co mnie się podoba … a mariaczi tio IMO szit … cośjak Testosteron, Lejdis i Poranek kojota … albo Izaura
Docent Stopczyk -- 13.02.2009 - 13:18Protestuję
przeciwko takim oświadczeniom, jak Rollingpol nam tutaj zaserwował, w sprawie słońca.
Są w końcu jakieś granice znęcania się nad pogrążonymi w szarości i zimowatości. Z trudem przypominam sobie co to jest słońce.
Uprasza się o łagodne traktowanie drugiego człowieka.
Gretchen -- 13.02.2009 - 13:53Docencie, z chęcią bym
obejrzał te filmy, szczególnie kolumbijski i meksykański, a i fajna muza leci przy trailerze kolumbijskiego filmu.
Rollingpolu, drugiego filmu nie znam, “El Mariachi” pewnie widziałem, ale zapamiętałem tylko piosenkę:)
Jak na razie żaden z was nie wymienił filmów, które ja chcę opisać, więc dobrze.
A w ogóle zasadą miało byc nie pisanie w komentach w HP, tylko u siebie, no, jakichś tekstów o kinie latynoamerykańskim.
Eh…
P.S. W sprawie słońca się nie wypowiadam, zresztą po co słońce komu, no?
grześ -- 13.02.2009 - 14:21:)
grzesiu
ja nie siedzę w kinie l/a… w ogóle mało się znam na kinie więc nie będę się wygłupiał i pisał o tym notek ;-)
ale mam w planach napisanie coś o filmie Odgrobadogroba (Chowacja/Słowenia)
Docent Stopczyk -- 13.02.2009 - 14:46Grzes, DOC
El Custodio: doskonały. Po pewnym czasie myślisz, że ktoś Ci wbija szpilki w plecy z napięcia, oczekiwania na to co się wydarzy.
Plecam tez Bombon.
Pozdrówka.
Griszeq -- 13.02.2009 - 17:04>Griszeq
dokładnie :)
Docent Stopczyk -- 13.02.2009 - 17:25Griszeq,
witam, no nie znam żadnego:(
Zresztą innych, wymienionych przez Docenta też nie.
Ale może kiedyś obaczę.
Docencie, no trudno, nie zmuszam do pisania więc:)
Ale zasada niepisania o tym, na czym się nie znamy, to gupia jest, bo na moim blogu by prawie tekstów nie było, jakbym się jej trzymał:)
pzdr
grześ -- 13.02.2009 - 22:17Grześ
czy przypadkiem nie pobiłeś rekordu TXT pod względem długości tematu?
Dymitr Bagiński -- 13.02.2009 - 22:28To byłby Twój drugi rekord – najwięcej komentarzy już masz:)
Dymitrze
Grześ bije wszelkie rekordy.
W ostatnich minutach w konkurencji: marudzenie :)
Gretchen -- 13.02.2009 - 22:38Gretchen
przecież wiadomo, że grześ to nasz txtmerf maruda:)
Dymitr Bagiński -- 13.02.2009 - 22:48Dymitrze
Racja, choć zasięg i siła oddziaływania zadziwia :)
Można zrobić takie zestawienie txtmerfów…:
Papa
Kochaś (bardzo na czasie…)
Laluś
Łasuch
Maruda (zajęte :)
Osiłek
Poeta
Ważniak
Śpioch
:)))
Gretchen -- 13.02.2009 - 22:58Gretchen!
Ale poruszyłaś temat. Niebezpieczny:) Ja nie podejmuję się wyznaczać, kto jest kto. No, może poza Papą.
Dymitr Bagiński -- 13.02.2009 - 23:18I Txtmerfetką:))
No, no,
tylko człek odejdzie na chwile od komputera, a juz go obmawiają, plotkują, pomawiają i takie tam.
po pierwsze więc, rekordów pobiłem więcej:), np. w ilości komentarzy pod tekstami:
http://tekstowisko.com/txt/toplista.html
HP jest na miejscu pierwszym, no:)
A tytuł by był dłuższy, ale się nie daw, wredne to, na szczęsie i tu TXT jest lepsze od Salonu nowego, gdzie jest większe ograniczenie w długości tytułu.
dwa, co do smurfów, oczywiste jest, że ja jestem idealnym połączeniem smurfa Marudy, Ciamajdy i Ważniaka.
Znaczy te trzy osobowości dominują we mnie, acz widoczne są cechy jeszcze zgrywusa, lalusia czy śpiocha.
Co do innych, ciekawa sprawa, mógłby z takiego typowania fajny tekst powstać, gdyby komuś się chciało, też mam swoich kandydatów, ale nie zdradzę:)
grześ -- 13.02.2009 - 23:38Dymitrze
Życie jest niebezpieczne samo w sobie. :)
Proszę podać swoje typy.
Żebyć mi tu nie marudził, bo to nie Twoja rola, podaję co następuje.
Typy Gretchen:
Papa – Pan Lorenzo :) Spokojny, wyważony, ma to coś niezbędne. Igła się nie nadaje, bo zbyt porywczy. Sergiusz też się nie nadaje, bo jakiś zbyt nowoczesny :)
Także Redakcja odpada…
Kochaś – hmmmm… hmmm… hmmm…hmmmmmmm… Mad mógłby być :))
Laluś – ojojojojojojojojoj! zmilczę. Z braku kandydatury.
Łasuch – Max, choć trochę się kamufluje
Maruda – Grześ po tysiąckroć :)
Osiłek – Artur, wizerunkowo idealny
Poeta – Igła mi pasuje, dobrze ukryty, ale jednak. Można Go nazwać Kapryśnym Poetą.
Ważniak – Zbyszek Szczęsny bez zastanowienia!
Śpioch – Gretchen (i bez tam żadnych tych, noo…)
Freestyle teraz:
Stopczyk Docent – Podróżnik (może być Zgrywus we właściwym nazewnictwie)
Borsuk – Mężniak
Bagiński Dymitr – Wytrwalec
Griszeq – Ugodnik
Merlot – Malarz
BRafał – Świetlisty
S e r g i u s z – Uderzeniowiec
Kmieciak Artur – Legalista
A teraz najgorsze, w znaczeniu najbardziej ryzykowne . Kobiety
Magia – wbrew romantyczności nicka – Piorunówka
Delilah – Odosobna
Bianka – zgodnie z nickiem – Bielutka
Agawa – Racjonalistka
Nie wszyscy zostali ujęci, więc…
No :))
Gretchen -- 13.02.2009 - 23:54No to moje typy:
Ważniak – ja:)
Zgrywus – Docent
Osiłek- Artur
Pracuś- Stary (no ponad 300 tekstów wyrychtować, to nie może być kto inny) albo Merlot
Harmoniusz- znowu mi Docent pasuje, ewentualnie Mad
Gargamel- pan Igła:) (prosże się nie obrażać, Garguś to moja ulubiona postać)
Smerfetka- Bianka
Poeta- Marek.pl
Farmer- Zenek
A i jeszcze jedna uwaga, przecież Artur Nicpoń ma swojego imiennika w “Smurfach”, acz nto nie smurf
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nicpoń
P.S. A na Ważniaka jeszcze idealnie mi pan Jerzy Maciejowski pasuje, no naprawdę:)
grześ -- 14.02.2009 - 00:08Grzesiu
Dwa się powtórzyły u Ciebie i u mnie :)
O Nicponiu smerfowym, to trzeba skopiować. Uwaga, kopiuję:
“Nicpoń (ang. Scruple) – postać z animowanego serialu “Smerfy” (nie pojawia się w komiksowym pierowzorze).
Pojawia się na początku 6 serii kreskówki. Jest on pomocnikiem i “uczniem” Gargamela u którego oficjalnie “uczy się magii” (w rzeczywistości pomaga mu łapać smerfy i jest “woźnym” Gargamela). Wyrzucono go ze Szkoły Czarodziejów, a Gargamela podstępem zmuszono, by przyjął go do siebie. Chłopak uważa Czarownika za złego, zdziwaczałego starca. Nie traktuje go jak nauczyciela. Robi sobie z niego kpiny, mówiąc do niego zawsze per “Gargusiu”, co początkowo rozbawia wszystkich wokół. Chłopak za idiotyczny uważa pomysł łapania Smerfów, a na myśl, że miałby je jeść robi mu się nie dobrze. Nicpoń i Gargamel nie znoszą się nawzajem, jednak są na siebie skazani. Z Nicponia nie ma większego pożytku: jest nieznośny, leniwy, złośliwy i samolubny. Kiedy Gargamela nie ma, chłopak leniuchuje lub szuka sposobu na pozbycie się czarownika. Niejednokrotnie próbuje wykorzystać jego wiedzę magiczną do własnych celów. Czasami razem z Klakierem tworzy komitywę przeciwko Gargamelowi, nie przynosi to jednak żadnych rezultatów.”
Niezłe, niezłe :))
Gretchen -- 14.02.2009 - 00:07Gretchen, jeszcze trafnie pana Lorenzo obsadziłaś w roli:)
pzdr
grześ -- 14.02.2009 - 00:13Grzesiu i siebie, i siebie
Mógłbyś ewentualnie zwrócić na to uwagę, pardą. :))))
O Tobie nie wspomnę.
Gretchen -- 14.02.2009 - 00:14właśnie
obejrzałem Radio Favela (Uma Onda No Ar)
historia pirackiego radia z faveli w Belo Horizonte. mega pozytywna, trochę komiksowa, ale fajna opowiastka i, co ważne, prawdziwa
Docent Stopczyk -- 14.02.2009 - 00:16Miasto Boga
Dla mnie rewelacja. Glowny bohater tez jakos mi bliski. Biega z aparatem po miescie…;-)
Znalazlem recenzje Agnieszki Majewskiej na Film.web, wiec nie ma co wiecej smecic, tylko trzeba go zobaczyc. Polecam goraco!!!
Film Fernando Meirellesa, którego akcja dzieje się na przedmieściach Rio de Janerio został nakręcony na podstawie powieści Paolo Linsa “Cidade de Deus”. Tytułowe Miasto Boga to powstała w latach 60. dzielnica biedoty. Nie ma stąd ucieczki, bo niby dokąd? Ten, kto tu mieszka musi podporządkować się bezwzględnym wymogom ulicy, gdzie rządzi silniejszy, a zabicie kogoś to jak odpakowanie cukierka. W filmowym Cidade de Deus nie wzywa się na pomoc policji, ale ucieka przed nią. Siejący postrach baronowie narkotykowi wyznaczają własne granice i prawa, a kilkuletnie dzieci maszerując ulicą licytują się ilu ludzi każdy z nich rozwalił i ilu jeszcze rozwali. W Mieście Boga wszystko kojarzy się z przemocą, ze śmiercią.
Życie toczy się tu szybko, tak jak cały film, który stanowi układankę wielu świetnie pasujących do siebie elementów. Doskonałe zdjęcia – podczas ostatniego festiwalu Camerimage ich autor Cesar Charlone otrzymał Złotą Żabę – dynamiczna narracja i montaż, zmiany tempa, kolorów, stylów filmowania powodują, że nie można nie zwrócić uwagi na sposób realizacji obrazu, ale i treści nic zarzucić sie nie da, bo przerażająca rzeczywistość opisana została naprawdę przekonywująco.
Film podzielony jest na trzy części (trzy dekady), a jego akcja obejmuje okres od lat 60. do 80. Narratorem opowieści jest Kapiszon, który jako jeden z niewielu nie ma zamiaru zostać bandytą, ale fotografem i dzięki tym zainteresowaniom wyrwie się ze slumsów. Widzimy go jako dwudziestoparolatka obserwującego bezwzględną rywalizację dwóch gangów. Za chwilę akcja przenosi się wstecz, kiedy Kapiszon jako dziecko biega za piłką z kolegami, którzy niebawem od napadów przejdą do zajęć bardziej opłacalnych, czyli do handlu narkotykami.
“Miasto Boga” ma wielu bohaterów, wyrazistych i w gruncie rzeczy podobnych do siebie, a także wiele wątków. Mamy tu błyskawiczne zwroty akcji i liczne retrospekcje. Nic nie dzieje się po kolei. Obrazy zmieniają się szybko i szybko też poddajemy się specyficznemu rytmowi filmu. Widzimy świat bez zasad, gdzie takie pojęcia jak przyjaźń, miłość, prawda, nie mają większego znaczenia. Obserwujemy tworzenie narkotykowej mafii, walki gangów, przejęcie władzy w dzielnicy przez Małego Ze, którego armią są małe dzieci zabijające bez opamiętania. Widzimy również trudny proces dorastania. Bolesny, chociaż mieszkańcy dzielnicy zdają się szybko przyzwyczajać do swojego życia. Jak gdyby było to oczywiste, że egzystuje się tak jak wszyscy, że ginie się od kuli się mając kilkanaście lat. Ich przyszłość będzie taka sama, jak ich starszych braci i kolegów. Następni stoją już w kolejce, aby objąć przywództwo, sprzedawać narkotyki, zabijać. Taka jest kolej rzeczy w Mieście Boga. Życie ludzkie nie ma tu wielkiej wartości, ceni się siłę, pieniądze i wpływy.
Fernando Meirelles pokazuje bezwzględny, pełen okrucieństwa świat, na widok którego automatycznie rodzi się pytanie jak to możliwe. Siła tego filmu polega między innymi na tym, że oglądając mrożące krew w żyłach sceny mamy świadomość, że oparty jest na faktach, a w głównych rolach oglądamy w większości dzieci wychowujące się w dzielnicach biedoty, i co istotne, opowieść o ich losach pozbawiona jest rzewnej otoczki. Powstał film sugestywny i poruszający. Decydując się na zrealizowanie społecznego obrazu o rzeczywistości slumsów reżyser nie miał łatwego zadania, bo mówić o przemocy w czasach, kiedy przemoc króluje jako zjawisko i jako temat eksploatowany do granic możliwości jest niezwykle trudno. Tym większe należą mu się brawa.
Pozdrowionka filmowe dla wszystkich
Borsuk -- 14.02.2009 - 08:04O Borsuku, jeden
z moich ulubionych filmów stamtąd, genialna rzecz.
Gretchen, no siebie może też, no ze mnią niech ci będzie też, że trafiłaś, acz przyporządkowanie mnie jednemu smerfowi upraszcza mą skomplikowaną osobowość:)
pzdr
grześ -- 14.02.2009 - 08:57jak Miasto Boga
to i Dworzec nadziei (Central do Brasil)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dworzec_nadziei
Docent Stopczyk -- 14.02.2009 - 10:47a ha
jeszcze niesamowity kolumbijski Cień człowieka (La sombra del caminante)
Docent Stopczyk -- 14.02.2009 - 10:53@
Gretchen, nie ma takiego smerfa jak Wytrwalec.
Dymitr Bagiński -- 14.02.2009 - 11:50Jeśli Igła nie nadaje się na Papę, to zostaje tylko Gargamel:)) Z Ciapkiem!
weżcie zluzujcie z tymi smerfami
dorośli ludzie, a jak na koloniach w Międzyzdrojach … no ludzieee
Docent Stopczyk -- 14.02.2009 - 13:47Stopczyku
To Ty???
Gretchen -- 14.02.2009 - 14:57Dymitrze
Nie ma! Ale można wymyślić. :)
Igła jako Gargamel – prima!
:))
Gretchen -- 14.02.2009 - 14:59Grzesiu,
Zanim się odniosę do ogólnej dyskusji (o ile w ogóle), to parę słów o Adamie Fidusiewiczu.
Nie wiem, jak pisze, bo nie miałam okazji zajrzeć, ale jako aktora proszę mi go nie oczerniać.
Mida -- 14.02.2009 - 18:29Lubię go i cenię ze grę w musicalach, w Romie i w Buffo. Jesli to robi, to kiepski nie jest. Bo tam nie biora kiepskich, z tego co wiem przynajmniej.
Jest dostępny sfilmowany musical Buffo “Romeo i Julia”, tam gra Parysa. Nic nie śpiewa, a szkoda, bom ciekawa jak śpiewa.
Poza tym, owszem, nowa wersja “W pustyni i w puszczy”.
Poza tym młody i sliczniusi, jak to ja się drwiąco o takich wyrażam.
Panie Grzesiu
Wajda znowu dostał nagrodę.
Córcia, w Rzepie, opowiada jakie kury hoduje.
Tyszkiewiczowa nie wychodzi z TVNu od tego tam .., tego co niby śmieszny jest
Mam wrażenie, że jakiś Matrix działa?
Ostatni film Wajdy, jaki był do rzeczy, dla mnie, to były Panny z Wilka.
Ja się nie znam.
Ale wkurwiać się mogę.
Przecież to już jakiś skandal jest.
Przedwczoraj oglądnołem w TVP Kultura – Perły w Koronie – Kutza.
Film wybitny.
Potem patrzę w gazety, a tam Kutz pierdoli.
Czy nie czas już skończyć z tymi dziadami?
Czas.
Igła -- 14.02.2009 - 20:43>Grzesiu
Kino latino nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. Ani lubią, ani się na nim znają, w czym zresztą jak widać powyżej nie są odosobnione.
Smerfy to co innego….:) Na TXT najpopularniejsze są dwa typy charakterologiczne: Pieszczoch i Lizus. Przy czym najczęściej nie w formie jednorodnej. lecz jako hybryda. Są takie słodkie….
A co do kina polskiego to mądrze napisał Gargamel, to znaczy Igła Szanowny.
Z tymi dziadami to ja już dawno skończyłam, problem polega na tym, że nie ma z kim zacząć nic na nowo…. Kinematograficznie to my jesteśmy Trzecim Światem.
Pozdrawiam wszystkie Smerfy
Delilah -- 15.02.2009 - 09:49Mido,
eeee, jakie oczernianie?
ja go nawet nie znam, dopiero Max mi przypomniał, kto to.
Nie oceniałem też ani bloga (bo nie czytałem) ani talentu aktorskiego tego pana, bo nic z nim nie oglądałem.
Niech się Max tłumaczy:)
Panie Igło, a co ja ekspert od dziadów jestem?
Kutza lubię za niezależność, poczucie humoru i to, że wkurwia strasznie tych, co ja ich nie lubię:)
A Wajdy całkiem dobra była “Panna nikt”, nakręcona w latach 90-tych, ale na polskim kinie to ja się nie znam i prawie nie oglądam, więc nie mogę być kompetentny.
Delilah, ja lubię, ale się nie znam, ale ja mam tak z większością rzeczy.
Jedyne na czym się znam to pisanie i czytanie:), a i mówienie, bo z tego się utrzymuję w sumie, znaczy za to, że gadam bzdury mi płacą.
A na TXT gadam bzdury za darmo:), bo was lubię:)
Co do smurfów się nie wypowiadam, jak dla mnie ilekroć wypowiadasz się o TXT, to strasznymi uogólnieniami lecisz, ale co ja na to poradzę?
grześ -- 15.02.2009 - 11:17:)
>Grzesiu
Obawiam się, że gdyby przyszło mi do głowy lecieć szczegółami, dla wielu Smerfów byłoby to zbyt bolesne:) A ja po pierwsze całkiem te Smerfiki lubię, a po drugie….czy ja jakaś Hogata jestem?
A, Grzesiu jeszcze jedno, muszę Cię wyprowadzić z ciemności w których tkwisz….na pisaniu to Ty się nie znasz. A przynajmniej na pisaniu bez błędów.
Przeglądąłam wątki literackie u Lestata. W ostatnim z nich napisałeś, że uwielbiasz czytać niejakiego Boella. Jako że w zakresie autorów niemieckich mam niejakie braki (nawet gdy chodzi o noblistów), a do grzesiowych gustów (do grzesiowych kompetencji w zakresie germanistyki takoż) mam zaufanie, wpisałam sobie nazwisko Boell w google, bo lubie poszerzać wiedzę.
Mam pisać dalej? :P
Delilah -- 15.02.2009 - 12:51ostatni film Wajdy
po tym co widziałem bardzo dobry
Docent Stopczyk -- 15.02.2009 - 13:19Delilah,
Heinrich Boell, oe czyli o umlaut, z dwoma kreseczkami lub kropeczkami nad “o”.
http://www.google.com/search?client=opera&rls=pl&q=Boell&sourceid=opera&...
Bardzo zadowalające wyniki wyszukiwania.
A pisownia taka jest choćby w krzyżówkach niemieckich, nie zawsze się pisze umlauty, szczególnie jak się jest leniwym i z worda się nie chce kopiować.
Znaczy czepiasz się dla samego czepiania.
grześ -- 15.02.2009 - 13:23Docencie
Masz na myśli ten nagrodzony film?
Igła -- 15.02.2009 - 13:30>Grzesiu
Owszem, czepiam się. I będę się czepiać, jedak wcale nie dla samego czepiania.
Jakimś cudem nigdy nie miałam problemów z poprawną pisownią. Żadna w tym moja zasługa, po prostu taki dar. Te czasy należą już jednak do przeszłości.
Od kiedy stałam się czytelczniczką rozmaitych blogowisk, których bywalcy nie stosują żadnych reguł gramatyki i ortografii, coraz częściej łapię się na tym, że nie jestem pewna jak napisać dany wyraz.
Mam poza tym pewne zboczenie: słowa są dla mnie niezwykle ważne, a odpowiednie ich używanie jest przejawem naszego stosunku do samych siebie i do innych. Niechlujstwo i nonszalancja językowa po prostu mnie razi.
Zwłaszcza u osób, które z różnych innych względów darzę sympatią.
Delilah -- 15.02.2009 - 13:50Delilah,
ale się zwyczajnie mylisz, napisanie “Boell” nie jest błędem.
Szczególnie jak się nie ma narzędzi pisać niemieckich literek.
Oczywiście gdybym pisał na forum niemieckim, starałbym się niemieckie literki pisać, tak jak staram się używać polskich literek.
Choć czesto gubie(ę) te ogonki.
Zresztą mam świadomość, że klawiaturą posługuję się słabo i z tego to wynika, nie z nieznajomości zasad polskiej pisowni.
Tyle ode mnie na ten temat.
grześ -- 15.02.2009 - 13:55>Grzesiu
Widzę że się straszliwie obruszyłeś ;)
Przyszla wredna Delilah i zamiast rozpłynąć się że “ach” i “och” to się czepia, diabli wiedzą czego. Ogonków najpewniej! :)
Wszystko w swoim czasie Grzesiu, nie wątpię, że jeszcze zdarzy mi się gratulować Ci wpisu.
Może machnąłbyś coś a la Lestat? Preferencje literackie niektórych Tekstowiczan mogłyby być szalenie interesujące…:)
Delilah -- 15.02.2009 - 14:48Nie obruszyłem się,
po prostu
“ä” to ae
“ü” to ue
“ö” to oe
I tyle.
Co do pisania a la Lestat, myślałem o tym, ale stwierdziłem, że nie ma sensu kopiować cudzych pomysłów, nawet jeśli pytania czy ankiety dotyczyłyby np. filmu.
Więc nie.
A gratulacje mi niepotrzebne do niczego.
grześ -- 15.02.2009 - 14:56I nie obruszyłem się.
Igła
tak
Docent Stopczyk -- 15.02.2009 - 15:12Uwaga!!!!
W Trójce Budzy w audycji Artura Orzecha puszcza do 15 swoją ulubioną muzykę.
grześ -- 16.02.2009 - 14:19Uwaga!!! Jestem i słucham :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 16.02.2009 - 14:46No i gut,
fajną muze puszcza, acz myślałem, że ostrzejsze kawałki będą.
grześ -- 16.02.2009 - 14:52grześ
pozory mylą :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 16.02.2009 - 14:55A teraz będzie
DCD czyli Tańczące Umarlaki będą.
Wow
grześ -- 16.02.2009 - 14:57:)
I to ten utwór piękny, no, no.
szkoda
że Kyuss nie wszedł , no ale cóż... :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 16.02.2009 - 14:58Buuuu,
urwali Dead Can Dance,co za profanacja.
Wkurzyłem się.
grześ -- 16.02.2009 - 15:01Jak już tak dziś Trójkę polecam,
to jeszcze wspomnę, że plebiscyt “srebrne usta” się rozpoczął;
http://www.polskieradio.pl/trojka/srebrneusta/default_2008.aspx
Można posłuchać, zagłosować, nawet coś wygrać:)
grześ -- 16.02.2009 - 15:53A i zapoznać się ze starymi wypowiedziami, np. słynnym “Hong Kongiem” pana Gadzinowskiego.
Cudowne:)
Info,
jakby ktoś na nowym TXT pisał multiblog o filmie czy o kulturze, tom chętny do współpracy:)
Napisałem też o tym tu:
http://logosfera78.net/teksty/21/przyspieszamy?commented=1#cpreview
pzdr
grześ -- 02.03.2009 - 11:31czytałem
“w czym mogę Panu pomóc?” :)))
to żart bo na filmie się znam tyle co nic
max -- 02.03.2009 - 19:44prezes,traktor,redaktor
Max, nie trzeba się znac, trza pisać
zresztą na razie tych multi blogów nie ma, a ja poza tym mam fazę na przerwę od neta, więc mi się nie spieszy do pisania.
pzdr
grześ -- 02.03.2009 - 23:22Jakoś chodzi za mną ta piosenka ostatnio:
http://dziarzewski.wrzuta.pl/audio/zVOcK2VfE5/szwagierkolaska_-_apaszem_...
Polecam:)
Poza tym mam pomysł na wpis w sam raz na Wielki Post:), ale to jeszcze nie teraz.
grześ -- 03.03.2009 - 18:39W Trójce do 23
piosenki Jeremiego Przybory.
Redakcja HP poleca serdecznie:)
grześ -- 04.03.2009 - 22:18