Zaczepili mnie kiedyś studenci psychologii i poprosili o udział w eksperymencie. Zgodziłem się. W pracowni kazano mi wykonywać różne ćwiczenia sprawnościowe, w których decydowała szybkośc i opanowanie. W pewnym momencie poproszono mnie o ułozenie z podanych liter jak największej liczby wyrazow. Po krótkim zastanowieniu stwierdzilem, że z tych liter mozna stworzyć tylko jedno czy dwa imiona i nic poza tym. To nie zadowoliło jednak grupy. Zaczeli ze mnie kpić. – Co ty studiujesz? – komentowali z politowaniem – że nie potrafisz żadnego wyrazu ułozyć? Filozofię? U nas był facet z politologii, który w tym samym czasie miał już trzydzieści wyrazów.
I tak w ten deseń sobie lecieli. Zapytałem więc, czy to już wszystko, co maja do mnie. Wtedy poprosili o ponowne wykonanie ćwiczen sprawnościowych. Pełen złości i niechęci zrobiłem to jak najszybciej i okazało się, że wynik był lepszy niż na początku. Tym samym popsułem przyszłym psychologom ćwiczenie, bo chodziło o udowodnienie tezy, że zdenerwowany człowiek jest mniej sprawny.
Piszę o tym, bo w tle tej historii pojawia sie gość z politologii. Nie wiem, jak jest dzis, ale w moich czasach politologię studiowały największe jełopy. Może nadal to obowiązuje. Słyszałem, że renia z kurwikami w oczach politologię studiuje.
A propos Twojego znajomego po politologii, to co to za spec od polityki, jeśli on jakiegoś polityka nienawidzi. To całkowicie nieprofesjonalne i dyskwalifikujące. Lubić, bądź nie lubić to mogę ja – fan polityki-amator, ale od zawodowca wymaga się innego podejścia. Jak taki klient ma analizować, omawiać problematykę polityczną, jesli on coś w polityce lubi albo nie lubi. Amator i to gorszego gatunku, bo przebieraniec.
Pino
Zaczepili mnie kiedyś studenci psychologii i poprosili o udział w eksperymencie. Zgodziłem się. W pracowni kazano mi wykonywać różne ćwiczenia sprawnościowe, w których decydowała szybkośc i opanowanie. W pewnym momencie poproszono mnie o ułozenie z podanych liter jak największej liczby wyrazow. Po krótkim zastanowieniu stwierdzilem, że z tych liter mozna stworzyć tylko jedno czy dwa imiona i nic poza tym. To nie zadowoliło jednak grupy. Zaczeli ze mnie kpić. – Co ty studiujesz? – komentowali z politowaniem – że nie potrafisz żadnego wyrazu ułozyć? Filozofię? U nas był facet z politologii, który w tym samym czasie miał już trzydzieści wyrazów.
I tak w ten deseń sobie lecieli. Zapytałem więc, czy to już wszystko, co maja do mnie. Wtedy poprosili o ponowne wykonanie ćwiczen sprawnościowych. Pełen złości i niechęci zrobiłem to jak najszybciej i okazało się, że wynik był lepszy niż na początku. Tym samym popsułem przyszłym psychologom ćwiczenie, bo chodziło o udowodnienie tezy, że zdenerwowany człowiek jest mniej sprawny.
Piszę o tym, bo w tle tej historii pojawia sie gość z politologii. Nie wiem, jak jest dzis, ale w moich czasach politologię studiowały największe jełopy. Może nadal to obowiązuje. Słyszałem, że renia z kurwikami w oczach politologię studiuje.
A propos Twojego znajomego po politologii, to co to za spec od polityki, jeśli on jakiegoś polityka nienawidzi. To całkowicie nieprofesjonalne i dyskwalifikujące. Lubić, bądź nie lubić to mogę ja – fan polityki-amator, ale od zawodowca wymaga się innego podejścia. Jak taki klient ma analizować, omawiać problematykę polityczną, jesli on coś w polityce lubi albo nie lubi. Amator i to gorszego gatunku, bo przebieraniec.
Kisiel -- 23.12.2009 - 02:17