Miałem w sowim życiu jedno MEGA rozstanie – ważne gdyż z ludźmi których lubiłem i lubię do tej pory. Nie musiałem, wiele mnie tam trzymało ale nie było to do końca moje miejsce… – a ponieważ mam taką naturę, że lubię jak wszystko jest całościowo i kompatybilnie.. .
Pozostanie tam dawało wszystko co do życia potrzebne, i wiele domów na całym świecie, wielu przyjaciół na całym świecie gdyż to taka specyfika wspólnoty.
Jednak rozstanie było konieczne dla uczciwości wobec siebie a przez to wobec innych a także Boga.
A więc chociaż trudne to konieczne. Więc pamiętam, że żegnałem się z wieloma ludźmi osobiście, i z wszystkimi razem – tymi którymi byłem na codzień. To pożegnanie chyba jeszcze bardziej zbliżyło nas. Co uczyniło jeszcze trudniejszym chwilę rozstania.
Przez jakiś czas po rozstaniu czułem się z nimi bliski jak rodzina, i przychodziły myśli aby wrócić... – jednak nie.
W tej chwili większość z nas rozjechała się po świecie i zaczął budować własne życie i wszystko co z tym związane jakoś przychodzi mi na myśl, że ten wspólny czas był niezwykły i dobrze, że się wydarzył. Że właśnie takie pożegnanie i rozstanie spowodowało, że między nami powstała przestrzeń życzliwości, zaufania i pewnej więzi. Innej niż wcześniej.
Jakoś czuję pod skórą, że życie jest jednak umiejętnością rozstawania…... .
Rozstanie jest wpisane w nasze życie jak sen i jedzenie… . Stąd chyba zdaję sobie w sposób podświadomy z wagi tego jak jest najlepiej i, że warto się zawsze rozstać dobrze, z godnością, prawdziwie, i powiedzieć sobie do końca zarówno to co “leży..” jak i to co dobre….. . BY rozstaniem nie “zabijać deskami” możliwości spotkania. Bo rozstanie dla rozstania to “psu na budę”.
Stąd przeżywam rozstania – zwłaszcza te, które są rozstaniami w pośpiechu, które nie następują ewolucyjnie ale są przejściem od smutku do euforii, od euforii do smutku… – bo wtedy jak “skok w próżnię”......... . Lepiej czasem poczekać zamiast skakać w nią.. .
A rozstanie każdemu dane… : z domem, ze szkołą, z dziećmi gdy dojrzeją do dorosłości, śmierć osoby bliskiej, śmierć żony, śmierć własna… .
Rozstanie jest nieuniknione i można rzecz święte… . Święte, gdy ku Zmartwychwstaniu, a zuchwałe gdy do śmierci.
Czy planuję rozstanie? Nie, Nie planuję. Zdaję sobie z niego sprawę bardziej dziś niż wczoraj czy przedwczoraj.. , z jego wagi, jak i nieuchronności… .
Pozdrawiam!
komentarze
kurczę
dobrze to napisałeś. Najfajniesze rozstania miałem ze swoją dziewczyną- dwa razy, najlepsze jest to że jest teraz moja żoną :))
ale są rozstania trudne, ale niezbedne w ramach uczciwości o której piszesz, miałem taki jak każdy zresztą
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 01.04.2008 - 09:57Poldku,
ja se tak myślę, że czasem rozstania sa potrzebne.
Znaczy czasem paradoksalnie jak się z kims rozstanę i nabiorę dystansu, to póxniej się z nim lepiej porozumiewam czy inaczej różne toksyczne motywy odchodzą, zostają dobre wspomnienia.
A na co dzień często się zwraca uwage na te toksyczne.
(Piszę o życiu w realu, nie o wirtualnych rozstaniach, które zaszły)
P.S. Dobrze, że piszesz tu jednak, trza w końcu jakiejś równowagi dla lewaków, nihilistów cyników i innych takich:)
pzdr
grześ -- 01.04.2008 - 10:17Max
dobrze to napisałeś. Najfajniesze rozstania miałem ze swoją dziewczyną- dwa razy, najlepsze jest to że jest teraz moja żoną :))
ale są rozstania trudne, ale niezbedne w ramach uczciwości o której piszesz, miałem taki jak każdy zresztą
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor
Co prawda ja się też z dziewczyną rozstawałem też dwa razy i drugim razem definitywnie. To znaczy nie jesteśmy w konflikcie ale zerwanie kontaktów było konieczne dla obydwu stron.
Czasem jest tak, że jest się z kimś blisko, a może za blisko – a potem konieczne jest rozstanie aby wszystko poukładać od nowa.. by mogło być lepiej. Czasami jest dobrze ale trzeba się rozstać bo może być jeszcze lepiej… .
Słyszałem opinię o rozstaniach dotyczących relacji damsko-męskich o tym, że jak się raz rozstanie nie powinno się wracać gdyż w tych sprawach jak z “odgrzewanymi plackami” które mogą zaszkodzić.
A widzisz, w Twoim przypadku ta “teoria” w ogóle się nie sprawdziła… . :-)))
Pozdr.
poldek34 -- 01.04.2008 - 11:28************************
“Kto pyta nie błądzi…”
Grześ
ja se tak myślę, że czasem rozstania sa potrzebne.
Znaczy czasem paradoksalnie jak się z kims rozstanę i nabiorę dystansu, to póxniej się z nim lepiej porozumiewam czy inaczej różne toksyczne motywy odchodzą, zostają dobre wspomnienia.
A na co dzień często się zwraca uwage na te toksyczne.
(Piszę o życiu w realu, nie o wirtualnych rozstaniach, które zaszły)
P.S. Dobrze, że piszesz tu jednak, trza w końcu jakiejś równowagi dla lewaków, nihilistów cyników i innych takich:)
pzdr
************************
No tak, gdyż czasem emocje przeszkadzają w dobrym widzeniu i sytuacji i człowieka. Czasem czyjąś wartość poznaje się wtedy gdy się z kimś na jakichś czas rozstajemy. Wtedy widzimy jaśniej to co jest dobre w danej osobie.
A czasem to nam potrzeba rozłąki aby poznać rzeczywistość której jakoś pojąć nie możemy. Ja swoją żonę znałem jako dobrą koleżankę i przyjaciółkę przez wiele lat. NIgdy w tych kategoriach o sobie nie myśleliśmy.
A gdy zmieniliśmy miejsca zamieszkania i żyliśmy bez kontaktu z sobą kilka lat poznaliśmy się na nowo i … pobraliśmy się. :-)))
Tak więc od rozstania wiele zależy… .
p.s.
jeszcze piszę... , dziękuję za zachętę – przyda się, :-)))
Pozdr.
*******************
poldek34 -- 01.04.2008 - 11:38“Kto pyta nie błądzi…”
Poldku, a ta twoja sytuacja z twoją żoną
daje w sumie nadzieję.
Znaczy pewnie bez sensu,ale mi się kojarzy z pewną moją sytuacją, ale w sumie nieważne, bo więcej nie piszę, bo jeszczo przeczyta ktoś niepowołany:)
P.S. Pisz, pisz.
grześ -- 01.04.2008 - 12:11Jedno co warto, to pisać warto:)
Rozstanie, to może być wielka rzecz. Czy jednak zawsze.... ?
Nie, nie zawsze… Rozstania nagłe, niechciane, niezrozumiałe, nie są wielka rzeczą. Sa wyniszczające, zostawiają gorycz, zniechęcenie, zabieraja chęć działania. I czs nie zawsze leczy i pozwala nabrać dystansu…
Jolka -- 02.04.2008 - 09:16Nie mówię tu o rozstaniach z przyczyn naturalnych, jak śmierć. Z tymi mozna się uporać. Trudno, ale mozna. Przy pomocy wiary, nadziei.
Ale są takie rozstania, ktore zmieniają nasze wnetrza. I nie zawsze na lepsze.
re: Rozstanie, to może być wielka rzecz. Czy jednak zawsze.... ?
Jolka, dużo w tym racji co napiasałaś. Zawsze urwanie bez kontaktu i wyjasnień z osobą którą się “pozostawia” jest przeważnie niewłaściwe gdyż można kogoś poważnie zranić na lata.
Powiem szczerze, że są takie sytuacje, że należy się rozstać wbrew uczuciom uszanować wybór drugiej osoby… – jeśli chce odejść.
Miałem podobną sytuację – rozstanie jako wyjście z sytuacji bez wyjścia. Ryzykowne, bolesne, wbrew uczuciom. Ale z perspektywy oceniamy je jako własciwe rozwiązanie.
Jednak nie było to rozstanie bez słowa ale spotkanie się, rozmowa. Rozmowa której celem było pozwolenie na odejście a nie na przymus nie pytając o zdanie drugiej strony.
Urwanie kontaktów zwłaszcza z osobą bliską bez powiedzenia “dziękuję” a także “żegnaj” i “przepraszam” jest wg mnie niewłaściwe, niszczące i raniące.
Trzeba być po prostu człowiekiem i widzieć człowieka (takie samego ja ja nim jestem) w drugim.
Kobiety pewnie więcej o tym wiedzą bo “serce mają większe” niż my mężczyźni.. .
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 02.04.2008 - 10:15“Kto pyta nie błądzi…”