Ponieważ “temat” ten żyje już 6. dzień, co dumą mnie napawa, chciałbym wyjaśnić mechanizm tej i wielu podobnych dyskusji. Ponieważ jest Pan psychologiem, a ja (między innymi) tylko magistrem psychologii, co nie to samo znaczy, a także, żeby było śmieszniej “freudystą”, chciałbym zapytać, czy tego typu dyskusje można określić mianem myślenia rozbieżnego? Zachodzi ono, jak sobie przez mgłę przypominam, wówczas, gdy z punktu wyjściowego bierze początek zasadniczy wątek myśli i wkrótce dołączają się uboczne ciągi myślowe. Początkowa łączność z tematem głównym zostaje zagubiona wsród kolejnych dygresji, z tym, że myśl płynie wartko. Rozmówcy tylko początkowo są blisko (chociaż na wielu blogach zauważam, że nawet na początku nie są blisko…), a potem słowa płyną już swobodnie, nietamowane, według ugruntowanych wzorów myślenia rozbieżnego. Oceniam je, jeśli mi wolno, jako niezwykle potrzebne, podobnie jak “długie telefony”...
Pozdrawiam…
Szanowny Panie Jerzy Maciejewski!
Ponieważ “temat” ten żyje już 6. dzień, co dumą mnie napawa, chciałbym wyjaśnić mechanizm tej i wielu podobnych dyskusji. Ponieważ jest Pan psychologiem, a ja (między innymi) tylko magistrem psychologii, co nie to samo znaczy, a także, żeby było śmieszniej “freudystą”, chciałbym zapytać, czy tego typu dyskusje można określić mianem myślenia rozbieżnego? Zachodzi ono, jak sobie przez mgłę przypominam, wówczas, gdy z punktu wyjściowego bierze początek zasadniczy wątek myśli i wkrótce dołączają się uboczne ciągi myślowe. Początkowa łączność z tematem głównym zostaje zagubiona wsród kolejnych dygresji, z tym, że myśl płynie wartko. Rozmówcy tylko początkowo są blisko (chociaż na wielu blogach zauważam, że nawet na początku nie są blisko…), a potem słowa płyną już swobodnie, nietamowane, według ugruntowanych wzorów myślenia rozbieżnego. Oceniam je, jeśli mi wolno, jako niezwykle potrzebne, podobnie jak “długie telefony”...
Andrzej F. Kleina -- 19.04.2008 - 18:10Pozdrawiam…