11/09/2001

Wyjechałem rano pociągiem do Gdańska. Jakaś delegacja.
Było chłodno, ale po porannych mgłach zaczęło nieśmiało wygladać słońce.
Z dworca odebrał mnie kolega z naszego biura w Trójmieście.
Odwiedzaliśmy klientów, w sumie trzy może cztery spotkania.
Nie słuchaliśmy radia, rozmawialiśmy korzystając z mojej dłuższej obecności w Gdańsku.

Tylko raz – zapamietałem to doskonale – kolega wspomniał coś o bombardowaniu Nowego Jorku. Żona dzwoniąc do niego na komórkę opowiadała coś podniecona, ale on nie miał czasu jej uważnie słuchać...

Pamietam moje pierwsze myśli: jakiś absurd, o czym ci ludzie mówią...

Powrotny pociąg wyjeżdżał z Gdańska ok. 14:00. Po 17:00 byłem juz na przystanku tramwajowym i dzwoniłem do żony (wtedy jeszcze nie mogłem używać służbowej komórki swobodnie), że za 15 min. będę w domu.

- Jak dobrze, że już jesteś – powiedziała podniesionym głosem – Nic nie słyszałeś? Atakują Nowy Jork!!!!!

Stałem na przystanku i nic nie rozumiałem. Zaniepokojony wsiadłem do tramwaju…

W domu był oczywiście włączony telewizor. Zobaczyłem to co wszyscy, pamiętam… stałem tak w płaszczu jakieś pół godziny, może dłużej.
Zadzwoniłem do Olsztyna, do rodziców. Odebrał mój ojciec.

- Widzicie co się dzieje?! – Widzę, ogladamy cały czas – powiedział tato. – Tato, kto to wymyślił?! Kto to zrobił?! – Nie wiem, nie wiem… – głos mu sie załamał – A co z Sebastianem? Rozmawialiście z nim?

Sebastian, mój szwagier, brat mojej żony, od roku mieszkał i pracował ze swoją dziewczyną w Nowym Jorku.
Żona próbowała przez cały dzień skontaktowac się z nimi, ale nie mogła się połączyć.

Z kolei mój brat wraz z żoną od dwóch dni byli w Rzymie na wycieczce, 12.09 mieli być na audiencji generalnej w Watykanie…
Telefony we Włoszech też milczały…

Rok wcześniej urodził się nasz pierwszy syn. Nie pamietam, czy po powrocie z Gdańska brałem go na ręce. Na pewno tak, ale nie mogę sobie tego przypomnieć...

Pamiętam tylko nasze nerwowe rozmowy i ten telewizor, który cały czas powtarzał ujęcie ataku. Trudno jest mi nazwać te uczucia, ale wiem, że czegoś podobnego nigdy nie przeżyłem. Nie z takim natężeniem…

P.S.
Sebastian odezwał się parę dni później. Szczęśliwie nic im sie nie stało. Zwiedzali WTC tydzień wcześniej…
Oczywiście, z powodu odwołanych lotów musieli zostać w Stanach o miesiąc dłużej.
Poprosiłem, żeby przywieźli New Yorkera z wierszem Adama Zagajewskiego “Try To Praise The Mutilated World”:

Try to praise the mutilated world.
Remember June’s long days,
and wild strawberries, drops of wine, the dew.
The nettles that methodically overgrow
the abandoned homesteads of exiles. (...)

Mój brat i bratowa wspominali nerwowe godziny w hotelu i szczególną atmosferę audiencji 12.09. Wszyscy w Rzymie mówili, że Watykan jest następnym celem…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Takie osobiste świadectwa

są wiele warte, o ile więcej niż medialna szopka, która jednak się odbywała po tymn tragicznym wydarzeniu, zresztą jak i po wielu (większośc/wszystkich(?)) innych tragicznych.

Pozdrówka.


Też mi się tak zdaje

Dla pojedyńczego człowieka, dla mnie nie ma nic ważniejszego niż moje własne przeżycia i uczucia dlatego, że tylko poprzez nie mogę w jakiś sposób znaleźć się w tych wydarzeniach, próbować je oswoić, opisać dla siebie samego.
Bez dotarcia do własnych uczuć poprzez pamięć ten opis nigdy nie będzie prawdziwy.

A jak mogę żyć prawdziwie w opisanym nieprawdziwie świecie?

Pozdr


Hmm...

A ja siedziałem sobie w pracy.
W Warszawie.
W pewnym momencie przyszła koleżanka i powiedziała – “słyszałeś, samolot uderzył w WTC w Nowym Jorku.”
Miałem kupę roboty, jak pamiętam, więc odpowiedziałem jej tylko – niemożliwe, tam nie latają samoloty, chyba że to jakaś prywatna awionetka…
A potem się potoczyło.
Moja praca polegała wtedy na stałej obecności w internecie, że dzieje się coś poważnego zdałem sobie sprawę, gdy okazało się, że nie jestem w stanie wejść na żaden duży amerykański serwis.

Kiedy uderzyli w Pentagon, miałem taką, w sumie głupią myśl, że trzeba wracać do Stanów…

Mój ojciec stracił tego dnia połowę kolegów z pracy.

O niego się nie martwiłem, rok wcześniej przeprowadził się do Tampy na Florydzie.

Do dziś od czasu do czasu śnią mi się wnętrza WTC, strażnicy na dole, księgarnia, stacja metra.

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Rafał

w odpowiedzi moje wspomnienie:

basen w Jaworznie, masa ludzi, udany dzień

pojechałem z przyszłą zonka odpocząć i zrelaksować się

jak to zwykle czyniłem po basenie skoczyłem na stację benzynową nieopodal a żona włączyła komórkę

szwagierka słała kasandryczne sms-y a ja stanąłem w giga kolejce po paliwo,

później te telewizory w marketach, Pochanke i rodząca się TVN24

następnego dnia rozmawiałem z kilkoma starszymi osobami,

nie było miło, raczej smutno i bardzo bojaźliwie…

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Też oglądałem

bezpośrednią transmisję w TVN 24 i ze zjeżonym karkiem.
Transmitowali na żywo jak gruchnął 2 samolot a potem jak budynki się waliły.


all

Tego dnia siedzialem w redakcji przy kompie pochloniety biezacymi sprawami.
Nagle szum.
Atak na Nowy Jork!
Wszyscy zaczelismy praktycznie na zywo ogladac ten dramat.
Zadzwonilem do bylej zony, pracujacej w dziale zagranicznym ogolnopolskiej gazety.
Co o tym myslisz. Wyglada na wywolanie wojny – pytalem zdenerwowany
Spotkajmy sie po pracy – powiedziala.

I pamietam jak patrzylismy sobie w oczy na tym spotkaniu.
Bylo jakos inaczej.

Balismy sie .
Tak po ludzku.


obudziłem się w południe

Poszedłem na zakupy do zieleniaka. Potem zrobiłem obiad i moja narzeczona przybiegła z pracy w czasie przerwy na lunch.
Widziałeś co się stało?

Nie widziałem. Włączyłem telewizor. Jedliśmy gdy drugi samolot uderzył. To był jakiś nierealny film. Zupełnie nie rozumiałem co się dzieje. Obiad wystygł, a my się patrzyliśmy w ekran. I jeszcze ta myśl, że Ameryka niech się uczy pokory.


A ja

tak jak teraz, siedziałem wtedy w pracy i zadzwoniłem do klientki by omawiać dostawę. No i się dowiedziałem, że coś się stało w NY. Samolot samolotem, ale musimy obgadać tę dostawę, mówię. Ale się nie dało już z nią rozmawiać.
Dopiero w domu do mnie dotarło w pełni, przy TVN24 do późnej nocy.


Subskrybuj zawartość