Co on może mnie obchodzić? Czy to mnie w jakikolwiek sposób dotyczy? Czy aby nie wtykam nosa w nie swoje sprawy i nie wychodzę przed szereg? Czy aby znam swoje miejsce w Kościele?
Profesor Józef Baniak, socjolog religii z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu badania nad celibatem prowadzi od wielu lat (rozmowa w dzisiejszym “Dużym Formacie” GW). W 2001 r. opublikował książkę o efektach prac nad przyczynami rezygnacji z kapłaństwa. Teraz spytał 823 księży diecezjalnych i zakonnych, jak przeżywają celibat. Z tych trudnych, nieraz bolesnych rozmów wywnioskował, że dla wielu księży brak rodziny jest wyrzeczeniem ponad siły.
Księdzem nie jestem, nigdy nie próbowałem nim zostać. Może jestem manipulowany? Podsuwają mi tematy zastępcze, bo się kongres Pis-u zbliża a PełO nie wie jak kryzysowi zapobiec i słupki spadają! Może…
Tylko, że są trzy bardzo istotne powody, dla których zajmuję się tym tematem. Po pierwsze jestem członkiem wspólnoty Kościoła i pojmuję swoją w nim obecność jako aktywność w aspektach, które są mi dostępne. Mam prawo wypowiadać się na tematy związane z moją wspólnotą (społecznością).
Po drugie znam osobiście kilku księży. Z niektórymi znam się bardzo długo. Przyjaźnimy się. I ten temat jest i był obecny w naszych rozmowach.
Po trzecie jestem w małżeństwie od lat nastu. Mam dzieci. I znam blaski i cienie bycia razem. Wiem jak bardzo może to pomóc w indywidualnym rozwoju człowieka. I jak wiele daje radości życia i nadziei na przyszłość.
***
Zawsze traktowałem instytucję celibatu z podejrzliwością. Moje nastoletnie przyjaźnie z studentami seminarium duchownego, którzy aktywnie działali w naszym olsztyńskim środowisku harcerskim tylko tą podejrzliwość potęgowały. Byli otwarci i często rozmawialiśmy na różne tematy. O celibacie mówili jako o powołaniu, ofierze złożonej Jezusowi czy budowaniu formacji. Nigdy tego nie wyśmiewałem i zawsze traktowałem te ich słowa z szacunkiem. Tylko, że z piątki czy szóstki znanych mi chłopaków po drugim roku został tylko jeden.
Być może reszta się nie nadawała. Bo w życiu każdego z nich pojawiła się kobieta i w konsekwencji później założyli rodziny. Znałem ich i każdy z nich był wartościowym, wrażliwym i inteligentnym chłopakiem. Chciałbym znać takich księży dzisiaj. Żeby nie było, ten który został dawał wielokrotnie wtedy i później dowody na to, że jego powołanie nie podlega dyskusji. Był i jest nadal na swoim miejscu.
Kilka lat później w rozmowie ze swoim (teraz) długoletnim Przyjacielem i spowiednikiem poruszyliśmy temat celibatu. I usłyszałem coś, co rozjaśniło mi problem. Relacja Boga z człowiekiem (księdzem), mówił mój przyjaciel, może być tak silna, że kwestie związane z cielesnością, seksem, samotnością nie będą decydujące. Wg niego ta relacja (Bóg – ksiądz) może być tak silna, że przewyższy w intensywności inne ludzkie relacje. Oczywiście, inne potrzeby nie znikają. Ale tracą na intensywności i można je okiełznać bez szkody dla siebie samego, dla swojej integralności i dla tej jedynej relacji. Nie teoretyzował, choć jeszcze to nie było takie odkrywcze. Mówił o sobie.
Ja jednak, będąc młodzieńcem zadurzonym w grzesznej białogłowie a jednocześnie Boga szukającym i znajdującym (czasem), zaniepokojony wyrwałem się z pytaniem: a co z małżeństwem, co z relacją kobieta-mężczyzna? No i mój Przyjaciel powiedział coś nowego. Tak, relacja mężczyzny i kobiety może swoją głębią i intensywnością dorównać dojrzałej i głębokiej relacji Boga i człowieka. On te relacje zrównał i nie wykluczył ich r ó w n o c z e s n o ś c i. Gdyby tak nie było, doszłoby do absurdu.
Oczywiście, budowa każdej relacji wymaga czasu. Często bardzo długiego. Ale właśnie po to jesteśmy razem, moja żona i ja, aby tą relację budować. Sakrament małżeństwa u m o ż l i w i a dalszą drogę. Analogicznie jest z kapłaństwem. Formacja nie kończy się wraz ze święceniami.
I zrozumiałem księży, którzy trwają wiernie i z przekonaniem w celibacie. I stałem się jeszcze większym zwolennikiem zniesienia go jako obowiązku.
Bo ten obowiązek zubaża księży, pozbawia ich bardzo często nadziei, szczęścia, czyni z nich fikcyjnych herosów, nadludzi, wybranych (niestety w złym sensie tego słowa).
Argument czysto pragmatyczny (ważny, bo jak mówią: Bóg jak chce kogoś ukarać to mu wpierw rozum odbiera). Mój Kościół potrzebuje księży. Nacisk położony na zakaz małżeństw kapłanów prowadzi, albo do odchodzenia z kapłaństwa wielu głęboko wierzących i wartościowych ludzi (i jest to wariant w brew pozorom optymistyczny, bo nie ma zakłamania) albo do trwania w stanie schizofrenii społecznej czyli: wszyscy wiedzą, że proboszcz żyje z gosposią, ale to obiektywnie bardzo porządny człowiek i dobry ksiądz (wariant moim zdaniem pesymistyczny, i dla społeczności i dla księdza). Najgorsze, że oba warianty jakoś tam mają miejsce.
Argument czysto ludzki. Jeżeli kapłanie borykają się z problemem, to może oznacza, że jednak to ciężar ponad ich siły. Powtarzam, to są tacy sami ludzie jak my. I też ich grzech pierworodny obciąża. Naprawdę! Więc nie dekretujmy świętości, bo nic dobrego nigdy z tego nie wyszło w historii Kościoła. Przecież to szabat jest dla człowieka a nie człowiek dla szabatu.
Argument bardzo ludzki. Celibat nie daje możliwości nawiązania relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną dającej poczucie szczęścia i spełnienia. Bóg chce naszego szczęścia w życiu. Do tego jesteśmy powołani. Cierpienie nie pochodzi od Boga (choć może prowadzić do Niego). Dla mężczyzny związek z kobietą jest jedną z najważniejszych dróg prowadzących do szczęścia. I w żaden sposób nie przeszkadza w budowaniu głębokiej relacji z Bogiem.
Poza wszystkim zniesienie obowiązkowego celibatu położy kres faryzejskiej, zakłamanej i cynicznej postawie większości hierarchii kościelnej w stosunku do szeregowych księży, dla których tak pojmowany ślub czystości jest ogromnym problemem. Tacy księża nie otrzymują żadnej pomocy i wsparcia ze strony instytucji. Tak długo jak pozostają w szeregach sprawy nie ma. Nikt nie wnika w przyczyny ich postępowania. Jeżeli odejdą z tego powodu, traktowani są jak zdrajcy, dezerterzy, niechrześcijanie niemal. I to jest największe zgorszenie, wręcz antyświadectwo wynikające z tej sytuacji.
W całym tekście słowa celibat używam wyłącznie w rozumieniu: zakaz małżeństwa sakramentalnego z kobietą. Nie dopuszczam możliwości żadnych innych związków pomiędzy wyświęconym księdzem a innymi osobami.
komentarze
Święta prawda.
Celibat to nieporozumienie.
Wszak w Kościele Prawosławnym nie ma celibatu.
A to ta sama wiara.
Nawet sakramenty są takie same i wzajemnie (z kościołem Katolickim) uznawane.
Pozdrawiam
Radecki -- 26.01.2009 - 14:15Zgadzam się.
Ale co może zmienić nasza opinia?
AnnaP -- 26.01.2009 - 14:24Radecki
Ja bym podkreślił, że obowiązkowy celibat jest nieporozumieniem. Bo wielu jest w stanie z wyboru go dochować.
A przykład z prawosławiem dobry jest. W rzeczonym wywiadzie Pan Profesor mówi nawet o szczegółowych rozwiązaniach dot. małżeństw księży prawosłwnych.
Pozdr
RafalB -- 26.01.2009 - 14:31AnnaP
Bezpośrednio – nic. No bo jak?
Ale głos laikatu, jak to się ładnie mówi, powinien być słyszalny. We wszystkich sprawach dot. naszego Kościoła. Myślę, że to może zmienić Kościół, że może go uczynić bardziej Chrystusowym. Pewnie powoli, bardzo powoli, bo taka już jego natura. Ale jednak.
Kłopoty z celibatem to jeden z wielu przykładów zamiatania spraw pod dywan. A to nie tak miało być...
Pozdr
RafalB -- 26.01.2009 - 14:39Rafale
No kurczę, pochwalić Cię znowu muszę za dobry i wyważony tekst. Nic więcej w zasadzie, bo kiedyś mnie to obchodziło.
Kiedyś, kiedy czułam się związana duchowo z Twoim Kościołem, zastanawiałam się po cholerę jest im ten celibat? Przez pierwsze tysiąc lat (albo i więcej) go nie było. A potem się pojawił. Nagle.:) Z przyczyn ekonomicznych, uzasadnianych teologicznie.
To był jeden z kamieni milowych.
Teraz już się nie zastanawiam. Nie muszę.
Pozdrawiam ciepło.
Magia -- 26.01.2009 - 17:09Magio
Korci mnie, żeby uskutecznić jakieś małe dzieło misyjne, he, he ;)
Bez obaw. To żart niewinny.
Tak, czasem właśnie takie rzeczy potrafią zniechęcić...
Ale wszyscy jesteśmy w drodze więc może kiedyś się spotkamy w Naszym Kościele :D
(Znów ta misja!)
Pozdrawiam serdecznie
RafalB -- 26.01.2009 - 17:46Rafale
Nie próbuj. :) To nie była decyzja podjęta ad hoc, pod wpływem jakiegoś jednostkowego wydarzenia czy rozczarowania. Po prostu, im bardziej czytałam Pismo, tym bardziej Słowo rozjeżdżało się z doktryną. I tyle.
To samo dotyczy zagadnienia celibatu.
Ot i wszystko, czyli brzytwa Ockhama. :)
A spotykać się z takimi ludźmi, jak Ty, zawsze jest warto.Wykreśliłam, żeby nie było… No.
Serdeczności.
Magia -- 26.01.2009 - 18:09Właśnie o tym myślałem
o brzytwie Ockhama, znaczy.
Słowo rozjeżdża się z doktryną... szkoda…
I wykreślaj, wykreślaj, bo ja mam ego rozdęte nieprzyzwoicie, co niektórzy mogą potwierdzić i jeszcze trochę to pękne ;)
Pozdr
RafalB -- 26.01.2009 - 18:28Rafale
kurczę, wiedza którą człowiek nabywa odn0ośnie celibatu nie pozwala wierzyć w jego sens- jako obowiązkowemu, to mega słaby punkt, ale tak naprawdę na dwa-trzy pokolenia do przodu, nie w tym wieku IMHo
pozdrawiam i dzięki za tekst
prezes,traktor,redaktor
max -- 26.01.2009 - 19:13Max
Boże młyny mielą powoli.
Ale mielą.
Pozdr
RafalB -- 26.01.2009 - 20:06Rafale,
głos laikatu może być bardzo różny i nie każdy widzi problem tam, gdzie ty widzisz:
Chocby zajrzyj tu:
http://toyah.salon24.pl/382605.html
A w ogóle to myślę, że pożegnanie z obowiązkowym celibatem czeka Kościół w miarę rychłej (jak na tempo zmian zachodzące w tej instytucji) perspektywie.
Tak mi się wydaje…
Pozdrówka.
grześ -- 26.01.2009 - 22:24P.S. A to co Magia wykreśliła,
to przecież najprawdziwsza prawda czy jakoś tak.
grześ -- 26.01.2009 - 22:25No.
Idem sobie już
A dzięki Grzesiu za linka
Poszerzam horyzonty za Twoją sprawą.
Zaraz prowokcyjnie wrzucę tam część mojego wpisu, bo dyskusja tam toczy sie głównie, że nie warto wydawać pieniędzy na GW :):):)
Laikat, wiadomo, różny jest. Demokracja dotarła tyż do mojego Kościoła. Nic na to poradzić nie mogę i nie chcę... chyba ;)
A posiedź Grzesiu, posiedź. Gdzie tak lecisz?
RafalB -- 26.01.2009 - 22:38Ja też się zgadzam
i dziękuję za tekst.Księża posiadający rodzinę byliby bliżej życia zwykłych śmiertelników.
Pozdrawiam serdecznie.
Bianka -- 26.01.2009 - 22:41Celibat
został wprowadzony ok 11/12 wieku.
I był to proces.
Mimo ukazu.
Ja się nie znam ale skoro można było dojść do takich wniosków ( narzucenia celibatu ) przez tysiąc lat, to być może da się z niego wycofać?
Igła -- 26.01.2009 - 22:44Tylko, że szybciej.
Rafale,
hm, poszerzaniem horyzontów to ja bym tego nie nazwał...
grześ -- 26.01.2009 - 22:52No i wątpię czy ktoś tam z uwagą przeczyta twój wpis i w ogóle się odniesie (nie licząc jakichś popierdólek nie na temat albo cuś), ale może warto sprobówać?
Upraszam o nieobrażanie się
Wiem, że temat jest poważny, ale przypomniał mi się dowcip*.
Rozmawia dwóch mnichów, młody ze starszym na temat zbiorów znajdujących się w tamtejszej bibliotece. – Mistrzu, wybacz, że pytam, ale co by się stało gdyby mnich przepisujący księgi się pomylił i jakieś zdanie przepisał błędnie? – Nie, to niemożliwe, nikt się nie myli. – No, ale jakby się ktoś pomylił, to co by się stało? – Mówię ci, że nikt się nie myli, znasz tekst naszej reguły na pamięć? Przyniosę ci jedną z pierwszych kopii i zobaczysz, że nic, a nic nie odbiega od tej z której i ty się uczyłeś... – Mnich poszedł po ów tekst i nie ma go godzinę, dwie, trzy… w końcu młody mnich zniecierpliwił się i poszedł szukać mistrza. Znalazł go w bibliotece siedzącego nad dwoma tekstami (jeden z którego się wszyscy uczyli, a drugi ten jeden z pierwszych kopii najbliższych oryginałowi) i płacze… – Mistrzu co się stało?!? – W pierwszym tekście jest napisane “będziesz żył w celi bracie”, a w kolejnych kopiach “będziesz żył w celibacie”
Pozdrawiam
I dobranoc
Forma była znacznie lepsza, ale treść w miarę taka sama.
Bianko
Otóż to!
Inaczej by na świat spojrzeli, gdyby tak poszli z dzieciakiem raz i drugi na sanki, albo do kina. I spaliby w tym kinie, bo ile razy można oglądać Kubusia Puchatka.
;)
Pozdrawiam
RafalB -- 26.01.2009 - 22:56Radecki -> ROTFL!
Wiele tłumaczy, wiele…
Dobranoc
RafalB -- 26.01.2009 - 22:59He, he,
że tak się zaśmieję intuicją moją i znajomością salonowców upajając:)
Luknij na odpowieź do ciebie tam, to zaczaisz:)
Pozdrówka.
grześ -- 26.01.2009 - 23:06Panie Igło
Cała nadzieja, że teraz czasy są szybsze.
RafalB -- 26.01.2009 - 23:07Więc może odchodzenie od celibatu zajmie mniej niż tysiąc lat…
Grześ
Jestem on line.
Szczena opada, dawno tam nie trenowałem.
Ale spoko. Rozkręcam się ;)
RafalB -- 26.01.2009 - 23:10Rafale
Krótko i chaotycznie, bo naprawdę nie mam czasu. A jutro będzie dużo gorzej.
Poruszyłeś ważny temat, masz sporo racji, ale także — w wielu miejscach idziesz na skróty. Warto to rozwinąć, bo większość ma mgliste pojecie o tych sprawach.
1. Mało powołań.
Na ten sam problem cierpią Kościoły wschodnie i wyznania protestanckie. To dowodzi, że nie celibat jest problemem.
To nie jest argument.
2. Ponad siły.
Ogromna ilość ludzi twierdzi, że i dożywotnia monogamia jest ponad ludzkie siły, a nawet nienaturalna. Ba, sam Jezus rzekł apostołom o tym: u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe.
To także nie jest argument.
Samo chrześcijaństwo jest ponad siły.
3. Powołanie.
Kościół od zawsze za elementarny uważał wybór stanu. Nie duchownego, lub świeckiego, nie nie. Najsamprzód — do małżeństwa, czy do samotności. Już Paweł nadmieniał, że są ludzie niezdolni do małżeństwa, z urodzenia, lub ci, którzych takimi ludzie uczynili; sam też gorąco namawiał do pójścia w jego ślady – w celibat – także z wyboru, właśnie poprzez wyrzeczenie dla Chrystusa. Ale i sam polecał: biskupem niech będzie mąż jednej żony.
Dziś wielu ludzi powtarza, że nie jest stworzonych do małżeństwa i mają prawo takiego wyboru. Tak, to może być prawda (byle wybór był prawdziwie wolny) — i dla nich Kościół ma miejsce. W obfitości.
Ponieważ nie jest dobrze, aby człowiek był sam, chrześcijańskie powowłanie osób samotnych realizuje się przy szczególnej osobistej więzi z Jezusem i ze szczególną troską, opieką Kościoła.
Kościoły wschodnie nie dopuszczają małżeństw dla księży, ale kapłaństwo dla żonatych. A to pewna różnica. Wybór stanu musi dokonać się najpierw.
I zresztą wyrokuje to u nich o dalszej ścieżce posługi Kościołowi.
Sobór Watykański Drugi zatwierdził możliwość wyświęcania na kapłanów viri probati — sprawdzonych, dojrzałych mężczyzn żonatych.
Osobiście sądzę, że nie kilka pokoleń, ale najwyżej kilka dekad nas dzieli od zastosowania tej możliwości w praktyce. Zwłaszcza, że w ostatnich czasach sporo żonatych księży anglikańskich przechodzi na katolicyzm i Watykan potwierdza w pełni ich kapłaństwo. Więc żonaci księża są nie tylko w ramach Kościoła rzymskiego, ale nawet w ramach obrządku rzymskiego.
4. Małżeństwo, kapłaństwo, sakrament
Sakrament jest widocznym znakiem łączności Boga z człowiekiem. Poprzez sakrament zanużamy się w Boskiej naturze. Tak przez chrzest, eucharystię — tak przez kapłaństwo, jak i przez małżeństwo.
Nie jest więc małżeństwo w żadnym stopniu mniej “czyste” czy mniej “swięte”, ani mniej “sakralne” niż kapłaństwo. Nie jest też sprawą jakby poza sferą sacrum, przyziemną czy wręcz brudną. To katastrofalna spuścizna pogaństwa, wciąż podsycana przez klerykalizm. I uwaga — chrześcijańscy małżonkowie sprawują sakrament w swej intymności i w codzienności. Nie raz, kiedyś tam, w ceremonii ślubu kościelnego. Zważcie, bo łatwo o zbezczeszczenie tego sakramentu.
Sakrament kapłaństwa nie jest więc równoważny dla małżeństwa. Dla tych, którzy do małżeństwa się nie nadają — jest celibat. Prezbiterat to osobna historia.
Ograniczenie prezbiteratu dla celibatariuszy, typowe dla Kościoła zachodniego, jest kwestią tradycji i organizacji, w żadnym zaś stopniu — doktryny.
odys -- 26.01.2009 - 23:30Kościół tego nie krył i nie kryje.
Choć przecież jakże wielu tego nie pojmuje.
Jeszcze
Ważny argument za celibatem księży:
W społeczeństwie zchrystianizowanym, żonaci księża faktycznie są bliżej swego ludu itd. Lud, dziesięcinę Kościołowi wiernie płacący może też utrzymać rodziny prezbiterów.
Ale w czasach misyjnych — żyjący w samotności dla Chrystusa i Kościoła — będzie lepiej pełnił trudną posługę.
A czasy parafialne się kończą.
Nowa Ewangelizacja w Poslce pozostała enigmatycznym sloganem (tym gorzej dla Polski i tutejszego Kościoła), ale właśnie takie wyzwania stoją przed nami.
Dobranoc
PS. Pojawię się niestety dopiero pojutrze.
odys -- 26.01.2009 - 23:37jest jedno ale....
wszystko zależy od tego jak traktować powołanie Kapłańskie i zakonne.
Kapłaństwo jest wstąpieniem na drogę naśladowania Pana i Zbawiciela – również w celibacie. To fakt, że apostołowie mieli żony ale nie wszyscy.
Powołanie zaś zakonne to już wyższa szkoła jazdy gdyż jest to miłość oblbieńcza w stosunku do Jezusa. A to oznacza związaniem się z nim ślubami ubóstwa posłuszeństwa i czystości.
Wg mnie problem z czystością – życiem w bezżenności wynika z kryzysem wogóle tożsamości kapłańskiej wogóle. Gdyż ksiądz dojżały, świadomy, rozmodlony i oddany “da radę”. Gorzej jak ksiądz ma kryzys i nie może sobie z nim poradzić – nie pomaga wspólnota innych księży, zakonników i jeszcze do tego ma słabą wolę.
Nie łudzę się w tym, że w obecnym czasie księdzy trudniej niż kiedykolwiek zachować życie w czystosci czy celibacie. Wg mnie teniesprzyjające warunki powodują, że w stanie kapłańskim wytrwają Ci którzy są autentycznymi z przekonania i umiłowania Pana kapłani. Ci słabi odejdą – nie dadzą rady.
A może jesteśmy świadkami czasów gdy kapłanów nie musi być aż tylu ale będą to rzeczywiście diamenty dające więcej światła nam niż wielość letnich, niezdecydowanych, tęskniących za innym życie mężczyzn?
Jak mawiał wojak szwejk: “Lepiej siedzieć w knajpie i marzyć o KOściele niż siedzieć w Kościele i marzyć o knajpie”.
Ja bym dodał: lepiej związać się z kobietą i marzyć o kapłaństwie niż zostać kapłanem i marzyć o kobiecie. Człowie nie może być rozdarty i nie bez powodu zanim młody adept zdecyduje się na pzyjęcie święceń kapłańskich spędza minimum 6 lat na przygotowaniach. Wg mnie to sporo czasu na zastanowienie się.... . O czym “się marzy”.
Tak jak sam stan małżeński nie daje gwarancji na udane życie małżeńskie, tak i posiadanie święceń kapłańskich nie daje gwarancji na szczęśliwe życie.
Szczęśliwe życie to wypadkowa odpowiedzialności, wierności, prawości, uczciwości, umiejętności przyznawania się do swoich błędów, umiejętności budowania relacji z Bogiem, innymi ludźmi, z kobietami, mężczyznami… .
Gdyby mnie zapytać czy chcuałbym mieć miliona, albo ferari też bym powiedział, że chciałbym. Ale wiem, że nie dostanę go i ich brak nie spowoduje mojego nieszczęcia gdyż od nich nie uzależniałem nigdy swojego osobistego szczęścia i spełnienia.
Wniosek: wydaje mi się, że problem z radzeniem sobie z samotnością kapłanów to problem formacyjny i życia duchowego kapłanów. WYstarczy popatrzeć na wielkich kapłanów – jak Jan Paweł II, Ks.Twardowski, .. . Kapłan jest powołany do ofiary…. – w pewnym sensie całopalnej. Stąd ta droga dla wybramych.. . Jeśli ktoś “marzy o karczmie” niech do niej wraca… . A ci co “w karczmie marzą o KOściele” nich idą do Kościoła.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 27.01.2009 - 00:00“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”
Poldku,
“Wg mnie teniesprzyjające warunki powodują, że w stanie kapłańskim wytrwają Ci którzy są autentycznymi z przekonania i umiłowania Pana kapłani. Ci słabi odejdą – nie dadzą rady.”
Czy celibat jest warunkiem bycia dobrym księdzem wg ciebie?
I dalsze pytanie: czy można nie mieć problemów z celibatem (dochowywać go) a byc księdzem beznadziejnym?
I czy pastor lub pop prawosławny, którzy są zonaci, z zasady są goszymi kapłanami niz księża katoliccy, bo są żonaci.
Poza tym celibat istnieje od XI w i nie wprowadzanie jego przyjmowane było z oporami.
Głównie zresztą wprowadzono go nie z przyczyn religijnych a majątkowych.
pzdr
grześ -- 27.01.2009 - 00:05Odysie
Zacznijmy od końca ;)
Ograniczenie prezbiteratu dla celibatariuszy, typowe dla Kościoła zachodniego, jest kwestią tradycji i organizacji, w żadnym zaś stopniu — doktryny.
Kościół tego nie krył i nie kryje.
Choć przecież jakże wielu tego nie pojmuje.
Otóż to. Też tak uważam, dlatego apeluję, żeby obowiązku celibatu nie absolutyzować i nie robić z niego najważniejszego wyróżnika charakteryzującego formację księdza.
Na S24 jak się wdałem w polemikę to przeczytałem, że należę do innego kościoła, bo u mnie nie ma celibatu a u moich interlokutorów jest. To, że ja osobiście kwestionuję obligo tego obowiązku stało się dla nich podstawą, żeby mnie z Kościoła wykluczyć!
Organizację trzeba dostosowywać do potrzeb czasów a tradycja, jak na historię Kościoła jest dość młoda i w dodatku ma, delikatnie rzecz ujmując, niejasne motywy.
Kościół od zawsze za elementarny uważał wybór stanu. Nie duchownego, lub świeckiego, nie nie. Najsamprzód — do małżeństwa, czy do samotności.
Słusznie to precyzujesz. Jesteś w małżeństwie lub jesteś w celibacie, ale tak czy owak możesz być w kapłaństwie lub pozostać świeckim. Przecież do tego się to powinno sprowadzać, nie? Celibat na przestrzeni wieków połączono z kapłaństwem i to tak mocno, że dla wielu jest to fundament Kościoła.
Mało powołań.
Na ten sam problem cierpią Kościoły wschodnie i wyznania protestanckie. To dowodzi, że nie celibat jest problemem.
To nie jest argument.
Ja nie twierdzę, że nie ma powołań, bo celibat jest dla młodych problemem. Ja twierdzę, że powołania są, ale w okresie formacji seminaryjnej nie ma przygotowania młodych na rzeczywistość celibatu. Sądzisz, że wiedzą z czym to się je? A kto im to powiedział? Tata z mamą? Wątpię. Szkoła? Wątpię jeszcze bardziej. Młodzi czują powołanie i odpowiadają na nie bez wiedzy czego się wyrzekają i jakie trudności ich spotkają na tej drodze.
Dramatem jest, że księża z powołania odchodzą po kilku, kilkunastu latach owocnej posługi, bo mają problem z celibatem. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że to dobrze, że są słabi, za słabi na służbę Bogu i ludziom. Ale wtedy znów absolutyzujemy celibat, albo co gorsza jego pozorność. Owoce pracy duszpasterskiej są wyznacznikiem powołania tego księdza a nie czy dochował obowiązku celibatu.
Dochodzi do absurdu: chociaż ksiądz żyje z kobietą i ma dziecko to jednak jest nadal dobry, no bo ma sutannę. Ale jak już nie daje rady żyć dalej w tej schizofrenii i sutannę zrzuca to się mówi: nie nadawał się, był za słaby, dobrze się stało.
Ponad siły.
Ogromna ilość ludzi twierdzi, że i dożywotnia monogamia jest ponad ludzkie siły, a nawet nienaturalna. Ba, sam Jezus rzekł apostołom o tym: u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe.
To także nie jest argument.
Samo chrześcijaństwo jest ponad siły.
No, w ten sposób to można uzasadnić każde wymaganie wobec człowieka. Zapachniało urzędem nauczycielskim ;) Sorki, żart.
Ale poważnie mówiąc to wydaje mi się, że Bóg nie daje człowiekowi brzemion ponad jego siły. Problem leży po stronie człowieka, żeby te siły w sobie odnaleźć i żeby wstać z tym ciężarem. Każdy ma zadania mierzone na swoje siły.
I wierzę głęboko, że jeżeli się jednak zdarzy, że człowiek jest przygnieciony i wstać nie może to mu Pan Bóg odejmie z ramion trochę tego ciężaru, albo mu do pomocy podsunie jakiegoś pomocnika.
Powtarzam: nie człowiek jest dla szabatu, ale szabat dla człowieka. Niech nam różne zakazy i nakazy nie zasłaniają potrzeb człowieka, bo wtedy już kaplica! Potrzeby człowieka nie są grzeszne. Podkreślam, potrzeby.
Osobiście sądzę, że nie kilka pokoleń, ale najwyżej kilka dekad nas dzieli od zastosowania tej możliwości w praktyce. Zwłaszcza, że w ostatnich czasach sporo żonatych księży anglikańskich przechodzi na katolicyzm i Watykan potwierdza w pełni ich kapłaństwo. Więc żonaci księża są nie tylko w ramach Kościoła rzymskiego, ale nawet w ramach obrządku rzymskiego.
Więc o co się spieramy? Czy księża katoliccy jak chcą założyć rodzinę, powinni przechodzić na anglikanizm, żenić się a później wracać do katolicyzmu? Ja wiem, że nasz Kościół powoli działa i często jest to zaleta. Nie zawsze, ale często.
Ale kilka dekad, mówisz? Jak dla mnie to ciut przydługo… No, ale kim ja jestem, co ja mogę ;)
I na koniec jeszcze jedno.
W społeczeństwie zchrystianizowanym, żonaci księża faktycznie są bliżej swego ludu itd. Lud, dziesięcinę Kościołowi wiernie płacący może też utrzymać rodziny prezbiterów.
Ale w czasach misyjnych — żyjący w samotności dla Chrystusa i Kościoła — będzie lepiej pełnił trudną posługę.
Nie wiem o jakich czasach myślisz, bo dla mnie chrześcijanim zawsze żyje w czasach misyjnych (jako wyznacznik mam na myśli rozumienie Ewangelii przede wszystkim). Zacytuję Klasyka: Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno. I chyba już tak będzie, do końca.
Poza tym w cyber świecie, gdzie panuje gigantyczna szybkość wymiany informacji, gdzie panuje wszechobecna kultura obrazu (nie oceniam tego, to fakty, to ciągle Boży Świat) żyjący w samotności dla Chrystusa i Kościoła, aby coś zrobić dla Tychże, muszą mieć bardzo, bardzo duże wsparcie Boga i człowieka (last but not least).
Wielkie dzięki za Twój koment. Doskonale uzupełniłeś mój tekst.
Serdecznie pozdrawiam
RafalB -- 27.01.2009 - 10:48Rafał
Chciałam dać znać, że przeczytałam, bo właściwie mogłabym podpisać się pod komentarzem Magii.
Już dzisiaj to nie mój Kościół choć dawniej głęboko tak.
Jako dziewczyna widziałam sens celibatu, rozumiałam bardziej niż dziś jego duchowe uzasadnienie.
Teraz Twoje argumenty są zbliżone do moich.
Podoba mi się sposób, w jaki piszesz o swoim Kościele bez mentorstwa , zadęcia i patrzenia na ludzi z góry. Jest w tym tyle autentycznej radości z wiary, dostrzegania obecności Boga wśród nas…
To optymistyczne :)
Niestety przeczytałam też tamten wątek i to już zupełnie optymistyczne nie jest.
Bloger Toyah równo jedzie po wszystkich, bez względu na ich religię, i to jedzie w bardzo mało eleganckim stylu.
Taka karma zapewne :)
Pozdrawiam Cię oczywiście.
Gretchen -- 27.01.2009 - 11:23Poldku
Piszesz:
Nie łudzę się w tym, że w obecnym czasie księdzy trudniej niż kiedykolwiek zachować życie w czystosci czy celibacie. Wg mnie teniesprzyjające warunki powodują, że w stanie kapłańskim wytrwają Ci którzy są autentycznymi z przekonania i umiłowania Pana kapłani. Ci słabi odejdą – nie dadzą rady.
Więc dla Ciebie ten kapłan, który zachowuje celibat autentycznie miłuje Pana a ten który odejdzie z powodu niemożności dochowania celibatu jest słaby i Pana nie miłuje lub miłuje ale nieautentycznie, tak?
Zadam dwa pytania:
Czy kapłan, który nie dotrzymuje celibatu, ale nie odchodzi jest słaby?
Czy kapłan, który nie ma z celibatem problemu, ale nałogowo pije jest słaby?
Przecież celibat nie jest żadnym fundamentem stanu kapłańskiego. Jak słusznie Odys podkreślił jest kwestią organizacji i późniejszej wykształconej tradycji.
Kapłaństwo jest wstąpieniem na drogę naśladowania Pana i Zbawiciela – również w celibacie. To fakt, że apostołowie mieli żony ale nie wszyscy.
Gdyby Jezus chciał, żeby go w celibacie naśladować to by szybko rozwiązał kwestię gęstości zaludnienia Palestyny ;)
To fakt, że apostołowie żyli w celibacie, ale nie wszyscy.
Generalnie widzę, że traktujesz kapłanów z założenia jak świętych za życia albo szczególnie namaszczonych. Czasem chyba lubią być tak traktowani, ale tak naprawdę to nie jest dla nich dobre. Odrywają się od ziemi i fruwaja w obłokach, gdy tymczasem wyraźnie widać, że są zwykłymi ludźmi mającymi podobne problemy, potrzeby, zranienia, marzenia itp.
Masz rację, gdy piszesz o problemie formacji i życia duchowego kapłanów. Oczywiście, że młody ksiądz niewiele wie o życiu pośród ludzi po 5 latach seminarium. Nic albo niewiele wie o kobietach. Bo to temat tabu w seminariach. Ba, wśród księży panuje przeświadczenie, że to niewłaściwe spotkać się z kobietą w kawiarni. Wiem, bo znam takie przypadki. Wzbudzanie wstydu i niewiedza – to seminaryjna formacja w tym względzie.
Powtarzam, nie jestem za zniesieniem celibatu. Jestem za zniesieniem obowiązku celibatu. I jeszcze za silnym wychowaniem przyszłych księży do życia między ludźmi, także w celibacie, jeżeli ten wybór będzie wolny i śiwadomy. Trzeba ich w tym wspierać.
Serdecznie pozdrawiam
RafalB -- 27.01.2009 - 11:49Cześć Gretchen
Wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga.
Bloger Toyah też, serio!
A dzieci, jak to dzieci często natłuką sobie po ryju, albo zabawki połamią...
Tego Toyaha jakbym spotkał to @^@*&@)&@*@@@*(*@)@&$$%$^^!
Taka karma :P
Miałem dużo szczęścia w życiu. Spotkałem kilku wspaniałych nauczycieli wiary i parę razy Bóg mnie przeczołgał. To było ważne, że pozwolił mi po tym przeczołganiu wstać. Ech, niezbadane są ścieżki Pana… Duch tchnie kędy chce… takie tam…
Ale i teraz ktoś i Ktoś mnie ciągle wspiera w wierze. Bo ja jestem słabiutki, oj słabiutki. I mnie trzeba podtrzymywać. Serio zupełnie.
Pozdrawiam Cię serdecznie ;)
RafalB -- 27.01.2009 - 12:02Rafale
Myślałem nad komentarzem jeszcze, ale rezygnuję.
W zasadzie się zgadzamy, różnice tkwią w odcieniach i rozłożeniu akcentów.
To jednak z drugiej strony zdaje mi się ważne, bo te akcenty dotyczą powszenego niezrozumienia zagadnień związanych z czystością, celibatem, powołaniem, sakramentami małżeństwa i kapłaństwa.
Jak mi się uda, to może powstanie notka.
Ale nie zobowiązuję się, zwłaszcza że wspaniali chlebodawcy skrócili mi termin zrobienia fuchy z trzech miesięcy do jednego.
Tutaj podkreślę tylko dwie sprawy, które dla mnie są ważniejsze niż problem tytułowy (jak mi się zdaje, nie ma tu między nami sporu):
1. Klerykalizm jest szkodliwy dla zdrowia. Także dla zdrowia Kościoła.
2. Problemem ogromnej wagi jest formacja kandydatów do kapłaństwa. Dziś — katastrofalna.
Pozdrawiam Ciebie i pozostałych uczestników dyskusji.
odys -- 28.01.2009 - 19:41Odysie
Trochę niefajnie masz…
A co do meritum to oczywiście się zgadzam. Te dwa zagadnienia są szersze i przez to maja większe znaczenie dla Kościoła.
A celibat to jest tylko jakiś jeden z elementów, z mniejszych problemów. Być może najbardzie nośny medialnie, koszula bliższa ciału jak to mówią i ludzie szybciej wyłapują takie kwiatki.
Na Twoją notkę czekam niecierpliwie życząc Ci sił, co byś fuchę wykonał i nie skonał ;)
Serdeczne pozdrowienia
RafalB -- 28.01.2009 - 21:25Odysie (i Rafale też)
Zgadzam się z Wami, że problem celibatu jest wbrew pozorom mniej ważny, niż przekaziory próbują nam tu (dzisiaj, bo jutro zapomną) wmówić.
Radecki -- 28.01.2009 - 23:07Ale to JEST problem i jak najbardziej warto o nim dyskutować.
Polecam się na przyszłość ;)
Dobranoc!
Radecki
Of kors, to jest problem i o tym warto rozmawiać, jak mawia klasyk.
Do następnej okazji ;)
Dobranoc
RafalB -- 28.01.2009 - 23:43No wpadłem tylko na chwilę.... .
dziękuję za odniesienia “do mnie” – przeczytałem, pamiętam, odpowiem ale nie teraz – trzeba spokoju.
W jedym jesteśmy blisko, że w problemach współczesnego Koscioła nie “celibat” lub “jego brak” jest najważniejszy gdyż – “wg mnie” – problem celibatu jest zaledwie pochodną większego problemu. I gdyby sie z nim uporać to i on sam(celibat) zniknie jako problem.
Odyś fajnie napisał – zgadzam się i podziwiam spojżenia – sam bym tak nie potrafił, :-)))
Natomiast odniosę się do “odniesienia się” do tego co napisałem gdy będzie wolniejszy czas – w sensie – najwcześniej w piatek.
Tymczasem pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 28.01.2009 - 23:48“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”
Rafał
Więc dla Ciebie ten kapłan, który zachowuje celibat autentycznie miłuje Pana a ten który odejdzie z powodu niemożności dochowania celibatu jest słaby i Pana nie miłuje lub miłuje ale nieautentycznie, tak?
Zadam dwa pytania:
Czy kapłan, który nie dotrzymuje celibatu, ale nie odchodzi jest słaby?
Czy kapłan, który nie ma z celibatem problemu, ale nałogowo pije jest słaby?
To może inaczej. Czy brak celibat stoi w sprzeczności z życiem kapłańskim? Nie stoi. Czy kapłaństwo nie jest wolnym wyborem z pełną świadomością, że jest to zycie w samotności? Jest.
Więc teoretycznie nie widzę problemu. Widzę natomiast problem w tym, że celibat staje się ciężarem w niektórych przypadkach.
W swoim życiu spotkałem wielu księży i raczej odnoszę wrażenie, że kłopoty z celibatem w tym sensie, że żyli z kobietami(nieficjalnie) nie Ci księża posiadający autorytet który buduje ich sposób bycia kapłanem…. .
Stąd twierdzę, że ktoś kto zdecydował się na życie w celibacie świadomie a potem na jakimś etapie psioczy, zachowuje się wg mnie dziwnie. Tak jak ja wybieram jedną żonę tak on wybiera celibat i kapłaństwo.
Słaby natomiast jedt każdy: mąż żony jak i kapłan tylko SEDNO TKWI w tym, co z tą słabością robimy. Czy “równamy w dół, czy też w górę...”.
Przecież celibat nie jest żadnym fundamentem stanu kapłańskiego. Jak słusznie Odys podkreślił jest kwestią organizacji i późniejszej wykształconej tradycji.
Owszem, jest to droga życia wg rad Ewangelicznych którą podążają wszystkie osoby konsekrowane ślubujące życie w czystości bezwłasności i czystości. Kapłani diecezjalni slubują życie w celibacie i posłuszeństwo biskupowi(więc trochę insza inszość).
Generalnie widzę, że traktujesz kapłanów z założenia jak świętych za życia albo szczególnie namaszczonych.
Jest to szczególny sposób zycia – nie dla wszystkich ale niektórych – Ci którzy dla Królestwa niebieskiego stali się bezżennymi.
Czasem chyba lubią być tak traktowani, ale tak naprawdę to nie jest dla nich dobre. Odrywają się od ziemi i fruwaja w obłokach, gdy tymczasem wyraźnie widać, że są zwykłymi ludźmi mającymi podobne problemy, potrzeby, zranienia, marzenia itp.
Stąd nie wszystkie marzenia można spełnić będąc zarówno księdzem, górnikiem, ojcem rodziny, itp. Ale wszyscy pozostajemy tym kim jestesmy z pobudek wyszższych. Z jednego rezygnując na rzecz większych – wg nas – rzeczy.
Powtarzam, nie jestem za zniesieniem celibatu. Jestem za zniesieniem obowiązku celibatu.
Celibat jeśli zostanie zniesiony – a nie można tego wykluczyć – dotyczył będzie zaledwie księzy diecezjalnych. Natomiast Księża zakonni – żyjący wg ślubów zakonnych pozostaną zezżennymi.
I jeszcze za silnym wychowaniem przyszłych księży do życia między ludźmi, także w celibacie, jeżeli ten wybór będzie wolny i śiwadomy. Trzeba ich w tym wspierać.
Najlepszym seminarium duchownym jest ponoć dom rodzinny, jeśli tam zostanie dane człowiekowi wszystko: człowiek odnajdzie w sobie właściwą indentyfikację płciową, właściwą relację z kobietami, mężczyznami, będzie miał dobry przykład – napewno będzie miał łatwiej żyjąc w celibacie.
Więc wszystko wg mnie zaczyna się od świętych rodzin… , i od modlitwy(postu, wyrzeczeń) w intencji świętości księży, duchownych.
Wszystkich zwolenników celibatu chciałbym zapytać o jedną rzecz:
- czy zycie bez celibatu sprawi, że staną się oni świętymi kapłanami ?
Ja obawiam się, że na świętośc kapłanów nie będzie to miało wpływu.. .
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 30.01.2009 - 22:50“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”
Panie Poldku
I znowusz to samo.
Pan tylko uzasadniasz, to co panu do głowy wtłoczono.
Jak się zmieni ( tam wyżej, gdzie pan nie sięgasz ), to pan się nad tym pochylisz..
I znowu uzasadnisz.
Tak naprawdę, to ja panu zazdroszczę.
Igła -- 30.01.2009 - 23:09Takiej prostoduszności.
Igło
mam taką osobistą “manierę” – podglądniętą z Ewangelii – a mianowicie, jak ktoś próbuje “rozwadniać” nalezy podnieść poprzeczkę wyżej.
Piję do rozwodów o które zapytano Jezusa – czy wolno się rozwięść z żoną, – bo Mojżesz pozwalał wręczyć list rozwodowy żonie i pójśc w swoją stronę.... .
A odpowiedź była zupełnie zaskakująca. Nie tylko cudzołozy ten kto rozwodzi się z żoną i bierze inną ale ten co porządliwie spogląda i w swoim sercu się cudzołództwa dopuszcza.
Zapytasz pewnie “co ma piernik do wiatraka – w kontekście celiubatu. Ano to, że problem keipskiego kapłaństwa to nie celibat ale problem z radykalizmem ewangelicznym do którego są wezwani w sposób szczególny Kapłani ale także wszyscy ochrzczeni( z poldkiem także) choć w innym zakresie.
Ot poprostu – gdy “kurzawa wszędzie” – najlepiej podnieść “poprzeczkę wyżej” i będzie znacznie lepiej widać... .
Pozdrawiam.
poldek34 -- 31.01.2009 - 16:53************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”
Szanowni
dzisiaj w Angorze rzeczytałem fajny tekst o księżach mających kobiety i nadal pozostających w służbie duszpasterskiej.
Było tam ciekawe tłumaczenie- że celibat do powstrzymanie się od małżeństwa nie od seksu…
fajosko
polecam- tu link
prezes,traktor,redaktor
max -- 02.02.2009 - 23:05Maxie
dałes teraz czadu… – Angora to tygodnik “miłujacy Katolików”, :-))))
W Polsce istnieje KOsciół Polsko Katolicki w którym księży nie obowiązuje celibat. Znam jednego proboszcza dużej parafii(byłego proboszcza duzej parafii) który skonczył swoje proboszczowanie i odszedł do kobiety która urodziła mu dziecko. Odszedł po porodzie – musiał w jakis sposób zabezpieczyć im byt….. .
Obecnie pracuje na kasie w jednym z duzym hipermarketów i zyje z w rodzinie. Był to zakonnik z długim stażem. A sytuacja zakonnika który łamie śluby wieczyste nie tylko celibatu jest o wiele powazniejsza pod względem prawnym niż księdza który złamał celibat. Dyspensy ze stolicy apostolskiej sie tak łatwo nie otrzymuje ado tego czasu nie mozna korzystać z sakramentów w Kosciele.
Bida, sa to nie do pozazdroszczenia konflikty sumienia.
************************
poldek34 -- 03.02.2009 - 00:21“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”
Poldek
Angora to przedruki, link jest do Polska the Times skąd w rzeczywistości pochodzi artykuł
także luz
no ale to szczegół:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 03.02.2009 - 00:25