Kocham konstytucję

Tagi:

 

Nie wiem czy “to” kogoś zainteresuje, pewnie nie bardzo, co wydaje mi się zresztą poniekąd rozsądne, o ile jakimś cudem rozsądne mogą być dyskusje ślepego z głuchym. Bez urazy, prawda, tak po prostu się obrazić byłoby jednak za łatwo. Zatem nawet jeśli nikogo “to” nie zainteresuje, prawda, przynajmniej dowiodę, że czytelnicza abstynencja nie ma najmniejszego wpływu na pisanie. Nieczytającym mówię więc stanowcze “nie” albo bardziej swojsko – “walcie się na ryj”. Przechodzę do rzeczy. Pozwolę sobie na sporządzoną językiem prostym, żeby nie rzec prostackim, co nie oznacza, że przystępnym lub miłym, prawda, bo skądże znowu w rzeczy samej, bolesną polemikę z Arturem Nicponiem, bo aczkolwiek niemniej zewsząd, prawda, lubię chłopaka nawet za nic, ale nie zgadzam się z nim poniekąd, prawda, zupełnie.

Konstytucja nie jest przejawem uwiądu Woli i Autorytetu. Przeciwnie, ona jest i wolą i autorytetem. Innymi słowy jest tym, czym dla naszych ojców był rozkaz władcy (nie tęsknię za tym), a dla rynku podrobami zmowa cenowa pasztetników.

Wierzę w konstytucję tak jak jestem pewny, że za rok forsycje znowu najpierw zakwitną, a dopiero potem puszczą liście. Konstytucja jest substytutem państwa, w sensie ścisłym – wyznacza porządek i ramy zbiorowej organizacji – może nie zbiorowego życia, ale organizacji na pewno; powinienem był powiedzieć ściślej – konstytucja jest państwem przede wszystkim dla prawników i innych myślących takimi kategoriami, ale wstrzymam się z tym, bo to – po pierwsze – w blogosferze bez znaczenia, po drugie – będziecie się zaraz czepiali słówek i szybko stanie się to męczące (skoro szczerze mówię, że nie o to mi, prawda, chodziło), a po trzecie – nie mam pewności, czy są tu tacy, co lubią bardziej Kelsena, czy też może bohaterów mających do logiki wyraźnie luźniejszy stosunek. Z tymi drugimi same kłopoty. Trzeba uważać.

Oczywiście od razu zastrzegę, że rację mają też ci, którzy pokiwają głową i nie uwierzą. Powiedzą: “Konstytucja to prawo dworskie; prawnik – dworzanin; zasady – pieśń idioty, który się załapał; słabizna i degeneracja”. Bywa i tak. Nie powiem – nie. Tylko że ze zwulgaryzowaną wersją świata nie ma po co debatować; to jest szit malaria i defetyzm przegranego. Lepszy jest taki punkt, od którego można się jakoś odbić. Nie interesuje mnie tłumaczenie idei, zamysłów, planów poprzez kontestowanie nieudaczników, tak samo jak błędem jest mieszanie rzeczywistości i powinności.

Za co więc kocham tę, prawda, konstytucję? Będę się upierał, że jest lepsza od władcy. Jak zachować republikę, jeśli nie będzie konstytucji? Nie da się. A ja chcę żyć w republice. Konstytucja może mieć różną treść; wpiszemy w nią różne fajne rzeczy, tylko że po co nam owa “reforma”, skoro walimy w samą ideę konstytucji jak w bęben. Osłabiona, sponiewierana, ośmieszona, będzie potrzebowała regeneracji; zaprzeczymy w końcu temu, co chwilę przedtem było naszym orężem. Bez sensu; prawie jak kampania wyborcza u nasz w Polszcze. Zniszczyć, żeby z mozołem odbudowywać.

Jakiej chcę konstytucji? O!, dopiero to jest dobrze postawione pytanie. Chciałbym, żeby była trochę inna niż nasza obecna. Ale znowu, nie aż tak bardzo. Na potrzebę blogosfery pomijam sprawy teoretyczne, założenia i czystość modeli, ot… prawda, zmieniłbym po prostu system rządów i koncepcję praw człowieka.

Pierwsza rzecz jest banalna i wynika z tego, że nie lubię prowizorki. Maksyma Nikodema Dyzmy, że “albo rybka albo pipka” doskonale wyjaśnia meandry aktualnego sporu premiera naszego i brzydkiego prezydenta. Trzeba coś wybrać. Może być klasyczny system parlamentarno-gabinetowy, może też prezydencki. Do pomyślenia jest dużo, zwłaszcza że koń ma wielki łeb. Tak jak jest dziś, to nie jest dobrze dziś. Dziękujcie Aleksandrowi Alkowi Kwaśniewskiemu, to pod niego w ostatniej chwili pokręcono pogmatwane; naród dla swojego sowieckiego namiestnika. Urocze.

System rządów nie jest jednak najważniejszy. Większy manewr zrobiłbym z ustanowionymi czy zadeklarowanymi w konstytucji prawami człowieka. Po mojemu powinno być tak, że konstytucja nie musi gwarantować tak wielu praw socjalnych, ekonomicznych, gospodarczych oraz części praw osobistych i politycznych, ale ma chronić przede wszystkim naszą sferę prywatną. Nadregulacja jest swego rodzaju zniewoleniem. Schemat wygląda mnie więcej tak: dajemy ci obywatelu (towarzyszu) prawo do zgromadzeń i od tej pory gwarantujemy, że będziesz mógł manifestować do woli. Twoje prawo do zgromadzeń będzie pochodziło od państwa. Staniemy (jako organy państwa) na straży twojego prawa, zostaniemy arbitrem w razie jakichkolwiek sporów i ukarzemy cię jeśli zbłądzisz albo zaczniesz brykać. Przykro mi, ale to już nie jest prawo wynikające z twojej przyrodzonej wolności, z twojego człowieczeństwa, to jest prawo od nas, zapisane w, prawda, konstytucji. Prawo zgromadzeń może nie zostało dobrane najszczęśliwiej, ale prześledźcie ten sposób myślenia na prawie do prywatności, swobody poruszania, czy prowadzenia działalności gospodarczej. Wyjdą piękne, prawda, forsycje.

Państwo chroniąc prawa i wolności konstytucyjne poszerza sferę regulacji, a co za tym idzie odwraca proporcje między tym co zostało nam dane i tym co nasze bez żadnego dekretu. Tylko jak ruszyć, tę, prawda, współczesną koncepcję praw i wolności? Ona jest poniekąd nie do ruszenia. Cały nasz świat na niej zasiadł i nie chce się posunąć. Ma ona również dobre strony, nie powiem – ma, ale oczywiście nie będę o tym pisał, bo co mnie to obchodzi.

Podsumowując (muszę wracać do swoich baranów – przerwa się kończy), Nicpoń!, a gówno tam (pardą), poniekąd, prawda…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Czy jest?

Czy widzisz?
Taki guzik, taki jak np w komórce?
Przyciskasz i masz.
Prawo.
Skuteczne.


Referencie

dałem radę, póki co, przeczytac pierwszy akapit i łzy załały mi oczy.
Zobaczymy co będzie dalej. I czy dam radę.


Referencie

deko się nie rozumiemy.
Imhotepowi, na saloniku, napisałem cos w tym guscie- nie jest tak, że Litera wypierająca Ducha jest jakąś praprzyczyną wszelkiego zła.
Natomiast jeśli popatrzysz na Kulturę/Cywilizacje w kategoriach morfologicznych, jak na żywy organizm (a na wszystkie Kultury mozna tak popatrzeć) to kazda z nich przechodzi fazę zawiązywania się, rozkwitu, osiagania duchowego apogeum, starzeje sie i umiera. Etap umierania wiąże się zwykle z rozrostem państwa, wzrostem dobrobytu, technologicznymi nowinkami itp. które póxniej i tak i tak zaoraja jacyś Wandalowie, którzy moga wygrac wszystko a przegrać nic. To normalny proces i warto być tego procesu świadomym.
W świetle tego Litera, która pojawia sie na pewnym etapie rozwoju Kultury jest czyms w rodzaju zmarszczki na twarzy mlodej panny. I od tego momentu, gdy sie ta zmarszczka pojawia panna juz wie, że zmarszczek jej będzie tylko przybywać, az całkiem się zestarzeje i umrze.
Nasza cywilizacyjna panna ma w tej chwili morde poradloną zmarszczkami wielkimi jak Gran Kanion i gęstymi jak czupryna Palikota. Jakakolwiek dzisiejsza wiara w Literę, marzenia o dobrej konstytucji, chęć zycia w republice itp. sprawy, sorry, ale mam za rojenia dosyc naiwne. Ze staruchy nie da się, chocby nie wiem co, wystrugac mlodej i zdrowej dziewuchy.
a skoro wystrugac sie nie da, a ta nasza starzeje sie coraz brzydziej, staje się coraz zrzędliwsza, wścibska i wredna, to trzeba ja czym prędzej do grobu złożyć i z szacunkiem wspominac to, co w niej było pięknego i wielkiego.
Litera to śmierć, drogi Referencie. Owszem, pewien okres dojrzałości u kobiety może byc nie tylko mily i pasjonujący. I ja to rozumiem, że ty tęsknisz do naszej Europy takiej, którajest jednoczesnie i w pełni rozbuchana kobieta i doświadczoną i ponętną jednoczesnie. Tyle, że to se juz ne vrati.
Pochowajmy więc to truchlo czym prędzej i zróbmy sobie nową. ladną, rzeźką, zdrową, o gładkich licach, dziką i nieposkrominoną.
Do tego zaś potrzebna jest Wola i Autorytet.
Litera przyjdzie sama tak czy siak. Wraz ze starzeniem się. Tyle, że będzie to problem naszych prapraprapra wnuków a nie nasz.

Pozdrówki


I jeszcze

zauważ co ty robisz- ty personifikujesz państwo. Ono staje sie jakims nadbytem 9to niejest szczęśłiwe określenie, ale nie mam teraz lepszego, mam nadzieje, że wiadomo o co chodzi).
Piszesz- zrobiłbym to to i tamto. Byłoby fajniej gdyby to i owo.
Referencie!
Na dobra sprawę kazdy w kazdej chwili jest w stanie wypisac liste pobożnych życzeń odnośnie rzeczywistości.
Tyle, że szkoda tego papieru, na ktorym mialoby się to spisywac. Zwlaszcza, że każda konstytucja jest mniej więcje tyle warta ile kawałek wyborczej wiszący na gwoździu w wygódce.
Liczy sie bowiem Wola. I zawsze jest realizowana czyjaś Wola.
Poprzez konstytucje, Literę, realizuje sie z reguły Wola osob parszywych, które nie posiadają Autorytetu, które swoja Wole realizują zakulisowo, kłamiąc i oszukując, dokrawając swoja propagande i rzeczywostość do wymogow Litery, ale i zmieniajac Literę tak, by umożliwiała lodziarnię.
A tu chodzi w gruncie rzeczy nie o to, byśmy sobie ustalali czego byśmy chcieli, ale o to, by wreszcie ktoś, kto ma Autorytet przejawił tez Wole i rzucił temu całemu syfowi wyzwanie. Najpierw jeden ktos, później drugi i trzeci. Aż któryś wygra.
I świat będzie się mógł zacząć na nowo.


-->Nicpoń

Przepraszam, że prawdopodobnie krótko, ale akurat nie mogę inaczej. Otóż...

Personifikuję państwo zupełnie niewinnie, jest mi to potrzebne jako zabieg retoryczny; ilustracja. Zdaje mi się też, że w rewanżu Ty personifikujesz konstytucję ;) A ta biedna konstytucja to nie jest byt realny, ale instrukcja obsługi. Można ją wypełnić różną treścią. Napisałem, że obecna podoba mi się tak sobie (eufemizm), choć miejscami całkiem mi się też podoba (serio). Różnica jaką między nami dostrzegłem jest taka, że Ty chcesz zburzyć i budować w oparciu o bliżej mi nieznaną “wolę”, a ja chcę budować w oparciu o… konstytucją. Tyle że nową, nieśmiganą, albo częściowo nową. W każdym razie opartą na innych założeniach aksjologicznych, z inny farszem. Jakim? Ciekawe, czy byśmy się zgodzili; mam nadzieję, że co do pryncypiów tak, a reszta to wówczas didaskalia. Swoją drogą warto kiedyś sprecyzować ten wsad na poziomie większym niż wielkie kwantyfikatory i slogany, bo twoja “wola” też powinna wiedzieć co twierdzi, a czemu przeczy.

Pozdrawiam,
referent


-->Nicpoń cd.

I jeszcze jedno, żeby nie było. Nie kwestionuję, że ktoś musi tę konstytucję napisać. Ruszyć tyłek i zaprojektować na nowo. Jeśli tego kogoś określasz “wolą”, to OK. Przy czym nie rezygnuję z republiki, którą traktuję jako symbol w naszej rozmowie. Realne jest dla mnie wygranie wyborów i potem wszystko co się z tym wiąże. To o czym Ty piszesz… właśnie, o czym Ty piszesz na poziomie operacyjnym ;)


Referencie

Wola to nie pisanie konstytutek, Wola to działanie.
Póki co jedynym imperium na świecie, które powstało od spisania konstytucji (a to tez nie do końca tak było przecież) sa Stany Zjednoczone, które na naszych oczach malowniczo upadają. Więc nie bardzo jest sie o co bić.
Popatrz jak sie tworzyły wszystkie wielkie Kultury. Czy tam ktos siadał nad kartka papieru i wypełniał ją trescią? Nie, tam sie skrzykiwała grupa mężczyzn pod bronią, którzy wyrąbywali sobie mieczami swoje terytorium i na nim zaprowadzali rządy swojej woli. Czy Piłsudski zaczynal od spisania konstytucji? Otóz nie- on zaczynal od wysadzania pociagów! Czy Jezus najpierw usiadł i spisał Ewangelię? Nie, on poszedł w ludzi ze swoim słowem i umarł na krzyżu.
Najpierw jest Wola, Wola rodzi działanie. W działaniu wykuwa się (lub nie) Autorytet. A gdy sie juz wygra, wtedy powstaje Majestat- z połączenia Woli i Autorytetu. I masz po 100 latach ludowe legendy o królach, ktorzy samym nałożeniem rąk leczyli rózne paskudne choroby. A dopiero dużo później pojawia sie Litera.
Gadając o tym co by fajnie było miec w konstytucji tak naprawdę oddajemy pole tym, którzy działają. I jak już będziemy kończyc preambułę, to sie okaże, że możemy sie tym świstkiem jedynie podetrzeć.
My się wciąz poruszamy po przestrzeni wyznaczonej nie hasłem “chcemy chleba” ale “poproszę pieczywko”. A to nie jest żaden poczatek, to jest dead end.


-->Nicpoń

Zdaje się, że odczytujesz mnie zbyt dosłownie. Jasne, że nie zaczyna się od pisania na papierze, przecież ja nie jestem dzieckiem, a już na pewno nie pisarzem konstytucji (słabo płacą) ;) Ja “kocham konstytucję”, bo nie wierzę w króla. Żadnego króla. Nie mam duszy niewolnika, źle znoszę autorytety. Wolę mieć spisane, niż liczyć, że mój władca będzie miał dobry humor, bo ciśnienie akurat nie skacze. Nieważne. Twoja historiozofia mnie nie przekonuje. Oprócz tego, że nie wierzę w króla, wierzę też, że można zmienić bez roznoszenia w pył. Pozostaje do ustalenia, czy różni nas jedynie metoda (teraz rozmawiamy o metodzie), prawda… ;)

Dobrej nocy, muszę lecieć,


-->Nicpoń

Powiedz mi jeszcze, na podstawie doświadczenia życiowego, czy moja propozycja zmian jest bardziej realna od twojej, czy nie jest ;) Mam na myśli modus operandi. Mam wrażenie, że jednak ja mocniej stoję na ziemi mówiąc o wygraniu wyborów i przeprowadzeniu zmian (upraszczam, nie ja je będę rzecz jasna osobiście wygrywał, ale wesprę kogo trzeba). Bo jak inaczej? Tylko kombinuj tak, żebyśmy jeszcze dożyli efektów. Nie kiedyś tam…


Referencie,

zaczne od tyłu.
Nadal się rozmijamy.
Oczywiście, że trzeba robic tak, by na dziś (to dziś to i tak sa dziesięciolecia) wygrac wybory, próbowac dokonywac jakichs zmian itd. To oczywiste i o tym szkoda w ogóle dyskutowac.
Natomiast to i tak nic nie da ;-)
tzn. da na tyle, ze ta dziurawa szalupa będzie wode brala wolniej ale nadal brac ja będzie.
To jest proces nieuchronny i nie my pierwsi go przechodzimy.
A teraz odnośnie wczesniejszej twojej odpowiedzi.
Piszesz,ż e nie masz duszy niewolnika. Bravo. Ale chyba czegos nie rozumiesz. Tzn. tego, że tylko czlowiek wolny może sobie wybrac suwerena. Po niewolników sie sięga i ich bierze. Piszesz, że nie wierzysz w króla, żadnego. Jak zwal tak zwał, ale pamietaj- “kadry decydują o wszystkim”. Więc co tam kwitki i świstki, zapisane prawa, skoro za nimi będa stali ludzie parszywi? Natomiast samo istnienie tych zapisanych świstków sprawia, że ludzie wpadaja w błogi nastrój poczucia bezpieczeństwa. A to jest pierwszy krok do nalozenia takim ludziom kagańca.
Zawsze na końcu każdego łańcucha jest człowiek i jego wola. Dlatego ja nie wierze w żadne spisane bajery.
Patrz na to co cie otacza- masz spisane w naszej konstytucji cuda na kiju (darmowa edukacje, darmowe uslugi medyczne i darmowe emerytury itd) i co? Ktos się tym przejmuje? Jak potrzeba to się wpada do Sumlińskiego, jak potrzeba to się krzyczy, że Kaczki pielęgniarki maltretuja, a jak trzeba to się mówi, że ze stoczniowcami rzad zrobil porzadek zachowując wszystkie europejskie standardy.
Bez czlowieka to wszystko jest gówno warte. A im bardziej jest spisane, tym mizerniejszy może być czlowiek. Bo po co ma sie napinac?
Ja wierzę w czlowieka. Jasne, moge się na czlowieku zawieść. tyle że na papierowym abstrakcie zawiodę się napewno, bo to co jest napisane realizują zawsze jacyś ludzie. I jeśli człowiek jest zawodny to i ten abstrakt będzie zawodny. Jeśli zaś czlowiek nie zawiedzie, to na cholere mi ten papier?

Pozdro


Nie pamiętam...

Nie pamiętam już, czy na blogu Referenta jestem osobą mile widzanią czy nie (na blogu Nicponia i Magii nie jestem, więc nie polemizuję z nimi w tych miejscach), ale ponieważ jakoś nie zapamiętałem, żeby mi Referent szczególnie naubliżał, to pozwolę sobie na krótki komentarz.

Dyskusja z osobami pokroju Nicponia nie ma absolutnie żadnego sensu, ponieważ Nicponia wizja świata jest na tyle szczególnym konglomeratem prostactwa (nie w sensie wychowawczym, lecz zdolności do ogarniania bardziej złożonych konstruktów) oraz przywiązania do archaicznych, mocno patriarchalnych rytów – że nie ma możliwości, aby w jego wąskim umyśle mogła zaistnieć konstatacja, iż formy organizacyjne oraz narzędzia zarządzania odpowiednie dla dawniejszych okresów rozwoju cywilizacji nie nadają się do zaadoptowania w warunkach współczesności.

Nicpoń nigdy nie pojmie, że świat zmienia się (bo jednak się zmienia) nie na skutek żydowskich spisków, lecz przede wszystkim, ponieważ społeczeństwo niesustannie poszukuje form organizacji, metod komunikacji oraz narzędzi zarządzania najlepiej odpowiadających jego aktualnemu stanowi. Jednak pojawienie się nowych form organizacji, metod komunikacji, narzędzi zarządzania oraz sposóbów wytwarzania dóbr zmienia te społeczeństwo tak, że osiągnięta równowaga jest zawsze nietrwała i jej wątłe trwanie jest zasługą subtelnej gry między kompromisem a tyranią.

Nicpoń nie pojmie, że złożoność współczesnego państwa jest tak duża, że nawet król – gdyby go na tron wynieść, nie będzie zajmował się niczym osobiście, lecz będzie działał przez (niezwiązanych żadną konstytucją) ministrów, których urzędy będą w ramach przysługującej im kompetencji groźnie wszechwładne.

Nicpoń nie zrozumie, że historia już to przerabiała i jeśli dziś męczymy się z demokracją, to nie dlatego, że uważamy, że jest w każdym aspekcie cudowna i wspaniała, ale ponieważ – póki co – nie wyłonił się inny, sposób społecznej samoorganizacji, lepiej odpowiadający naszej mentalności i przeciętnym oczekiwaniom.

Niech zatem Nicpoń ma te swoje prostackie przekonania skoro najwyraźniej podoba mu się ich czarno-biała stylistyka. Oto dzięki konstytucyjnie zapewnionej demokracji może sobie ponarzekać, że coś mu się nie podoba i gdyby to od niego zależało, to on by zaostrzonym szpadlem zapędził lewaka do dziury. Musimy się liczyć z napływami populizmu nawet wśród ludzi wykształconych. Nie musimy jednak tego pochwalać.

Pozdrawiam wszystkich,
ZS


Panie Referencie

Tak nie może być. Zaglądam po przerwie, czytam i ręce opadają. Nie mogę się tak z Panem zgadzać i zgadzać. To wygląda podejrzanie.

Kiedy pisze Pan o tym, że konstytucja winna wyznaczać porządek i ramy zbiorowej organizacji; kiedy pisze Pan o republice, to powoduje Pan, że czytam po raz enty Konstytucję Stanów Zjednoczonych i Bill of Rights. Tak nie można, panie Referencie.

Kiedy pisze Pan, że „kocha konstytucję“ bo nie wierzy w króla, żadnego króla… to ja mam przed oczami Deklarację Niepodległości. Tak się nie godzi, panie Referencie.

Doprawdy, proszę się poprawić, Referencie.

Regulacje regulacji do regulacji powstają chyba wtedy, kiedy w danej konstytucji zaczynają się pojawiać zapisy o „innych aktach normatywnych“, określaniu czegoś tam „przez ustawę“.
To zawsze stanowi pole do popisu dla radosnej twórczości „chorych na władzę“.
Jeśli mnie pomroczność ciemna nie ogarnęła, to pierwsze takie zapisy pojawiły się w XIII Poprawce (US) a potem już poleciało.
W naszej Konstytucji od takich delegacji aż się roi, to i nie dziwota, że każdy kolejny misyjny rząd/parlament wymyśla setki kolejnych regulacji do wcześniejszych regulacji.

Jednakże to, co mnie najbardziej zdumiewa to wpojenie ludziom (a w zasadzie osobom), że każda, najmniejsza cząstka ich samych i ich aktywności musi być “uregulowana przez prawo”.
( Zdaje się, że to właśnie jest szczytem rozwoju cywilizacyjnego dla osób typu … nieważne.)
To zaprzeczenie istnienia zdrowego rozsądku, umiejętności odróżniania dobra od zła przez każdego z nas. Jednym słowem – niewolnictwo…

Dziwne, że Artur chciałby zamienić „siekierkę na kijek“, czyli konstytucję (nawet tak kiepską, jak nasza) na feudalny “autorytet”. No, ale czemuś powinnam się jeszcze dziwić. Chyba…

Pozdrawiam i zmykam.


Panie Zbigniewie Szanowny,

warunkiem jakiejkolwiek rozmowy niekoniecznie jest kultura. Już bardziej rozumienie lub chociaż próba zrozumienia rozmówcy.

Dając upust agresji, daje Pan przykład absolutnego niezrozumienia słów z którymi usiłuje Pan polemizować.

Hola drogi Panie, Pan gada ze sobą!
Co tam gada, Pan wrzeszczy i lży samego siebie!:)

Jak się Pan uspokoi, nich Pan z łaski swej rzuci okiem;

Zbigniew Szczęsny:
“Dyskusja z osobami pokroju Nicponia nie ma absolutnie żadnego sensu, ponieważ Nicponia wizja świata jest na tyle szczególnym konglomeratem prostactwa…że nie ma możliwości, aby w jego wąskim umyśle mogła zaistnieć konstatacja, iż formy organizacyjne oraz narzędzia zarządzania odpowiednie dla dawniejszych okresów rozwoju cywilizacji nie nadają się do zaadoptowania w warunkach współczesności…Nicpoń nigdy nie pojmie, że świat zmienia się.”

Jest i coś o spiskach żydowskich, jakby nie?:)

I konstatuje Pan, że Nicpoń nigdy nie zrozumie, że świat jest skomplikowany (myśl zaiste kopernikańska) a demokracja to… tu triumfalnie usiłuje Pan zademonstrować się w całej swej wyjątkowości, posługując się wyświechtanym, na okrągło powtarzanym banałem?

Tak zapamiętale tłucze Pan w klawiaturę, że nie zauważył Pan, że Nicpoń napisał wyraźnie;

“Siłą konstytutywną świata jest ruch, zmiana. Bez ruchu świat stygnie i umiera. Konstytucja, jak każdy prawny pozytywizm, to krok ku stagnacji…”

Nie ma się co dziwić, że nie wszystkich rajcuje rozmowa na Pańskim poziomie.
Nie wszyscy są w stanie mu sprostać.:)

Pozdrawiam


@Yassa

Ale ja się już przyzwyczaiłem, że tu – podobnie jak na S24, ton wszelkiej rozmowie nadaje kilku prawicowców, którzy najlepiej się czują dyskutując we własnym gronie.

Więc Pan również kopernikańskiej rewolucji nie robi wybrzydzając na moje rozczarowanie takim typem komunikacji.

Wg Pana, jak Nicpoń wali w “lewaków” fuzją i szpadlem, to wykazuje się jedynie zdrowym rozsądkiem, lecz kiedy ja walnę w Nicponia, że jest intelektualny prostak, to mi Pan zarzuca agresję. Znamy to, znamy dobrze – stara szkoła Jarosława Kaczyńskiego.

Natomiast konstatacja Nicponia, że zmiana jest “konstytutywną siłą świata” jest wręcz cudowna w swej głębi (zmiana jest siłą?) a wniosek, iż “Konstytucja, jak każdy prawny pozytywizm, to krok ku stagnacji” jest równie kosmicznej natury.

Ale widać, że Panu ten poziom odpowiada, więc życzę dalszego entuzjazmowania się. Akurat mam dzisiaj trochę do roboty, więc nie muszę się przejmować Pańskimi zachwytami.


Panie Zbigniewie,

nawet chciałem się odnieść do niektórych tez Artura, ale Pana komentarz spowodował, że, jak śpiewał JKK; “miało być o jeżach jest o komunistach…”

Ze starą szkołą Jarosława Kaczyńskiego, to blisko.
Kiedyś miałem nawet dziewczynę, która do niej chodziła.:)

I proszę się tak nie oburzać, Jest Pan, a wie Pan to najlepiej, zupełnie innym kalibrem człowieka niż ten prostak Nicpoń.:)

Moje uwagi spowodowane są tylko troską o Pana.

Cieszę się też, że w końcu znalazł Pan jakieś godne swej pozycji zajęcie.

Czołem


@Yassa

>> Jest Pan, a wie Pan to najlepiej, zupełnie innym kalibrem człowieka niż ten prostak Nicpoń.

O – tutaj ma Pan akurat dużo racji. Dokładnie tak właśnie sądzę.

A Pańska troska jest mi akurat do niczego nie potrzebna – jakoś sobie radzę.

Natomiast jeszcze raz to powtórzę – dziwię się Panu, że – jak to Pan napisał – chciał się odnieść do niektórych tez Artura, ponieważ ja naprawdę nie znalazłem w jego dyrdymałach ani jednej tezy, do której ktoś rozsądny w ogóle chciałby się odnosić. Takie bzdety pozostawia się po prostu samym sobie.

Naprawdę sporo trudu zadał sobie Referent próbując coś tam do tego buraka przetłumaczyć, ale – co ja z kolei od siebie dodałem – temu się nie da nic wytłumaczyć, więc po prostu szkoda gadać.

Aha – jeśli ma Pan ochotę, to pozostawam Panu przywilej zamknięcia dyskusji. Mnie nie chce się już dłużej gawędzić w tej konwencji. To nudne i mało budujące, tym bardziej, że swoje już powiedziałem a komentarze niczego nie wniosły. Żegnam.


Referencie

tu masz o tryumfie Litery
http://crusader.salon24.pl/


Ależ Panie Zbigniewie

Mnie bardzo zależy by osobowości Pańskiej miary miały tu coś, na TXT, jeszcze do powiedzenia. Świetnie Pan skonstatował nędzę umysłową Ncponia, a także żałosną próbę jej obrony przez newiele odbiegającego od tego poziomu yassę.
Kaczyńszczyzna, to tłumaczy całą ich polityczną prostytucję, dokładnie tak jak tej Gęsickiej, która kłamała o wykorzystaniu funduszy unijnych.
Z takimi, za przeproszeniem, ludźmi, nie ma co dyskutować merytorycznie, oni i tak “wszystko lepiej wiedzą”, z Radia Maryja. To tępe polskie zaściankowe wieśniactwo, z ich katolicyzmem, zawistne wobec ludzi inteligentnych. No i ten charakterystyczny dla nich prymitywny polski antysemityzm, zgaga tego narodku.
Ja sam bedąc właścicielem firmy, z zyskiem rocznym koło 500 tyś. Euro, świetnie czuję się w Europie i Świecie. Wstydzić się muszę tylko za takich jak oni, a takich tylko zaorać i pozostawić na ugorze, to chamstwo zdechnie albo wreszcie roboty poszuka.
Brawo Panie Zbigniewie, proszę się nie zrażać i pisać dalej, jeszcze jest dla kogo, na szczęście po naszym zwycięstwie w 2007 roku.

Pozdrawiam serdecznie


@Marek

Cieszę się, że pańska ironia ma się dobrze. Ze swej strony jednak nadmienię, że popularność tego portalu wydaje się być jakoś powiązana ze specyfiką brylujących tu osób. Ponieważ ostatnio PiSuje tu w zasadzie kilka osób – z czego większość, to część “twardego jądra” S24 – to mamy naprawdę – hehe – pluralizm opinii.

I o ile jestem czasem w stanie docenić językową erudycję pana Yassy czy wyrobienie historyczne Referenta, to od miałkich, pozbawionych wszelkiego polotu, łopatologicznie prostackich a nieodmiennie butnych wywodów Nicponia zbiera mi się na wymioty.

I to by było na tyle.


Skasowali moje teksty, i to o nich świadczy

Pisbolszewia, nic więcej.
A te yassy i referenci to nic nie lepszego od Nicponia, takie same chamy, tylko po komunistycznej szkole. I zazdroszczą Radkowi że Cambrdge skończył, bo oni tylko do fizycznej pracy się nadają.

Pozdrawiam.


@Marek

No tośmy pogadali…

Pozdrawiam jak najseredeczniej.


Yassa

Paradny jest ten cały Szczęsny:

“od miałkich, pozbawionych wszelkiego polotu, łopatologicznie prostackich a nieodmiennie butnych wywodów Nicponia zbiera mi się na wymioty.”

Normalni ludzie, w takich razach, omijają szerokim łukiem to, co w nich wymioty budzi. Chyba, że masochisci, albo na słuzbie. I w jednym i w drugim przypadku nie mają zdolności honorowej. O nich rozmawiac mozna, w ramach nastroju krotochwilnego, ale żeby z nimi?
Do Boziewicza odsyłam, a tam jak byk stoi, że notoryczne zadawanie się z ludźmi plugawymi moze prowadzic do własnej utraty zdolności honorowej.
Osobiscie staram się (choć to niełatwe) omijac wzrokiem miejsca, w których objawia sie Szczęsny. Zwłaszcza, że widziałem go na zdjęciu.
Pozdro


ad rem

Marek

I zazdroszczą Radkowi że Cambrdge skończył, bo oni tylko do fizycznej pracy się nadają.

Radek to raczej Oxford skończył, to tak w kwestii formalnej :)

A co do meritum – zgadzam sie z referentem. Wolałbym np. żyć w II Rzeszy Niemieckiej albo w Monarchii Austro-Wegierskiej (monarchie konstytucyjne) niż w Imperium Rosyjskim (tej konstytucji pozbawionym).


MAW

a w IRp tez bez konstytucji?


Pan Szczęsny to jest Ktoś

I ty mu zazdrościsz, chamie czworakowy. Pan Szczęsny mógłby pisać nawet w Gazecie Wyborczej, tylko zajmuje się biznesem, bo jako liberał z prawdziwego zdażenia idzie za zyskiem. A wam wieśniakom to tylko do nóg żeby jemu padać, chamy.

Nie pozdrawiam.


MAW

Nieważne jaką szkołę, ważne że Nicponia, yassy i referenta na nią nie stać. W dodatku umysłowowo też:)


-->All

Poczytałem sobie jeszcze raz, fragmenty, wybiórczo i jestem pewny, że marnujemy czas. Nicpoń mówi o “Woli”, ja o “konstytucji”, nie wiadomo o czym my w ogóle mówimy. To trzeba było wyjaśnić na początku. Niepotrzebnie w ogóle w to wchodziłem, coś mnie podkusiło. “Żartobliwość” niewiele tu prostuje. To są właśnie dyskusje w blogosferze. Bez ustalenia jakiegokolwiek mianownika, znaczenia słów, tematu. Teraz Artur odsyła mnie do swojego tekstu, że to ma niby być o “literze”. Co ja na to poradzę, że nie wiem jak musiałbym tę “literę” rozumieć, żebym w ogóle wpadł, że to ma związek z prawniczym pozytywizmem i nią samą (“literą”). A kiedy już przyjmę konwencję językową (pojęciową) Nicponia (swoją drogą okopałeś się mocno wokół kilku skojarzeń i antynomii, które w rozmowie stwarzają więcej problemów, niż dają pożytku; momentami wygląda to jak walenie pięścią w stół, sorry) zaraz okaże się, że nie ma między nami wielu różnic. Przynajmniej tych istotnych. Masa pozorów i zero ruchu do przodu. Spadam.

PS. —>Szczęsny, Marek (jeśli nie jesteś jednym z moich ulubionych zgrywusów:)

Nie nadużywajcie mojej cierpliwości. Chcecie gadać, gadajcie. Jeśli znajdzie się chętny. Chojraków zgrywajcie jednak na swoich blogach. Bye,


referent

Pan to żwawo sobie poczyna. “Dziel i rządź, prawda”? I że niby tym pańskim zgrywusem mam być, tak? Pan to już całkiem zmysły postradał, w tej swojej spiskowej teorii dziejów.

No i sam zobacz Zbyszek, z kim my tu do mamy do czynienia.


Referencie

dałem ci linkę, żebys sobie zobaczył, jak w praktyce wyglada działanie tego co zostało zapisane i co sobie mozna zapisać jak sie chce.

“Marek” wypas.
“No i sam zobacz Zbyszek, z kim my tu do mamy do czynienia.”

;-)


@Referent

Święte słowa – wpadłem zobaczyć co nowego a tu proszę – rozsądna konkluzja.

Ze swojej strony dodam, że zdanie “Masa pozorów i zero ruchu do przodu” uważam w ogóle za kwintesencję publicystyki Nicponia, która zasadniczo w całości obraca się wokół głębokiej wiary, że porządek społeczny tak, jak widział go chyba de Maistre jest jakimś uniwersalnym, ponadczasowym harmonium a każde od niego odstępstwo – lewacko – żydowskim spiskiem.

No i można oczywiście wokół tego się kręcić, dyskutować i narzekać jaka ta nasza współczesność obrzydliwa, że wszędzie lewactwo i pedały, ale nie wynika z tego wiele konkluzji – no może poza tą jedną, że fuzja i zaostrzony szpadel…

To znaczy – ja nikomu nie odbieram prawa do ekspresji, ale niepokoi mnie takie pewne jakby wyczekiwanie na prawicy, że współczesność (która przecież nie jest wcale taka zła) się zawali, że ten obrzydliwy system (demokracja) upadnie i znowu będzie tak ja dawniej (czyli co właściwie? – Wojny religijne, rzeź pedałów, jakaś teokratyczna monarchia?).

Więc koniec końców jest tak, że uważam, że wszelka dyskusja ma sens, jeśli jednak obraca się wokół pewnego paradygmatu. Można oczywiście uznać, że na blogu matematycznym najciekawsze dyskusje, to te, które w ogóle podważają podstawowe aksjomaty, lecz to jakby nie jest powszechne wśród matematyków.
Podobnie – można uznać, że podważanie sensu konstytucyjnej demokracji jest wyjątkowo inspirujące na blogach politycznych, ale… czy jest tak naprawdę?

Pozdrawiam,
ZS


Subskrybuj zawartość