Naprawdę się tego nie spodziewałem, ale zaczynam się powoli cieszyć, że urodziłem się i żyję w naszej przaśnej Polszcze – chociaż jeszcze niedawno wydawało się to wręcz skaraniem boskim.
Cóż takiego zatem się stało w tzw. międzyczasie, że nastąpiło u mnie zasadniczne przewartościowanie opinii? Ha – drodzy państwo – mamy kryzys! Lecz nie o ten trywialny, gospodarczy kryzys mi chodzi, lecz o rzecz znacznie poważniejszą – o kryzys wolności, zasadniczy kryzys wartości liberalnych, na które rzuciło się stado społecznych i gospodarczych postępowców, gotowych wytrzebić resztki wolności tam, gdzie się jeszcze uchowały pod pretekstem tzw. kryzysu z jakim podobno mamy obecnie do czynienia. U nas, drodzy Państwo – ofiarę wolności zapłacić przyjdzie chyba nieco później niż gdzie indziej – i z tego właśnie się trochę cieszę – chociaż w ogóle, to wcale mi nie jest tak wesoło.
O rzeczonym krysysie wiadomo głównie z gazet. Jest tak, ponieważ żadnego kryzysu tak naprawdę nie ma. Powiedzmy sobie szczerze – to, z czym mamy obecnie do czynienia nie jest żadnym wielkim kryzysem gospodarczym a jedynie upadkiem upadkiem tej części gospodarki, która oparta była na ryzykownych zakładach – w szczególności – na piramidach finasowych typu „Bezpiecznej Kasy Oszczędności” Lecha Grobelnego, tyle, że działających na dużo większą skalę.
Tak, od ponad dwudziestu lad światowy kapitalizm jest zainfekowany niebezpiecznymi koncepcjami powstałymi w bujnie rozwijającym się sektorze finansowym, który nabrał wiatr w żagle wraz z upowszechnieniem się komputerów i nowoczesnych technologii telekomiunikacyjnych, umożliwiających przelewanie gigantycznych pieniędzy w mgnieniu oka w dowolny punkt globu po minimalnych kosztach. O tym, że coś jest nie w porządku przekonać mógł się każdy już dawno temu. Wystarczyło pójść do banku i spróbować przelać kilkaset dolarów znajomemu zagranicą. Szybko okazywało się, że wygórowane opałty bankowe całkowicie podważają ekonomiczny sens takiej transakcji. Opłaty tak wygórowane, że pozwalające – mimo lichwiarskich stawek – utrzymać się na rynku firmom typu Western Union Money Transfer. Na czym zatem polegał problem, skoro te same banki każdego dnia obracały milionami przerzucając je z jednego punktu planety na drugi? Otóż problem był taki, że banki nie obracały realnymi pieniędzmi, lecz elektronicznymi tokenami, które nominalnie mogły być w każdej chwili na prawdziwy pieniądz zamienione, lecz w praktyce nikt tego nigdy nie czynił. Ochotę na taką banalną transakcję miewał jedynie zwykły zjadacz chleba, który chciał komuś daleko wysłać trochę gotówki. Ponieważ jego plan nie pasował do wielkiego schematu, banki starałały się go do tego ze wszech miar zniechęcić obciążając takie przelewy drakońskimi opłatami. W ten sposób – w świecie nowoczesnych technologii i niebywałej skali operacji finasowych – wciąż najdroższym okazywał się zwykły przelew gotówkowy.
Odkąd międzynarodowe standardy rachunkowości dopuściły do oddzielenia aktywów od żywej gotówki a rządy wiodących gospodarek zgodziły się na niebywałą wynalazczość w zakresie tzw. nowoczesnych instrumentów finasowych – zwłaszcza charakteryzujących się skrajną nieliniowością instrumentów pochodych – sektor finansowy stał się de facto nieuczciwą konkurencją dla sektora produkcyjnego w zakresie pomnażania kapitału. Nowe wynalazki na rynkach finasowych oferowały rentowność na poziomie +30%, co jest całkowicie nieosiągalne dla normalnie funkcjionującej firmy przemysłowej czy usługowej działającej w warunkach rynkowej konkurencji. Spekulanci finansowi zaczęli zbierać z rynku pieniądze, które stały się coraz droższe dla sektora wytwórczego realnie kreującego wartość dodaną. W tej sytuacji zarządy korporacji przemysłowych postawione zostały w sytuacji bez wyjścia – albo zapewnią jakąś konkurencyjność udziałowcom swoich spółek, albo inwestorzy “przepłyną” do bardziej rentownego sektora finansowego pozostawiając “firmy wydmuszki” – pozbawione aktywów szkielety dawnych gigantów przemysłu. Tak narodziła sie globalizacja, czyli szukanie oszczędności za wszelką cenę. Zamiast robić buty we Włoszech zróbmy je w Chinach albo w Malezji i przywieźmy do USA lub Europy. Najpierw jednak zlikwidujmy cła importowe… wszystko dla dobra lokalnego kosumenta! Lokalny rynek zostawał wystawiony na zewnętrzną konkurencję o nieporównywalnie niskich kosztach pracy, co powodowało upadłości miejscowych przedsiębiorstw, spadki płac i bezrobocie. Ludzie, którzy wcześniej wzięli kredyty stawali się niewypłacalni…
Widzicie już w czym rzecz? Tak – obecny kryzys dotyczy przede wszystkim zdegenerowanego sektora finansowego, chociaż rzecz jasna – jakoś tam przenosi się na inne sektory gospodarki. Jego źródłem jest jednak konkurencja lichwy i finasowej bukmacherki z tradycyjną przedsiębiorczością. Niestety – w lewicującym świecie, który stara się nas omotać ułudą bezpiecznej egzystencji – zamiast pozwolić bankowo-finansowej hydrze upaść i uwolnić zalegające aktywa – politycy wzięli się za ratowanie oszukańczego systemu wpompowując niewyobrażalną wręcz masę publicznych pieniędzy w tłuste portfele cwanych bankierów. Kosztami tej operacji zostaniemy obciążeni my wszyscy i to w dwójnasób: po pierwsze – jako podatnicy wpłacimy dobrowolną składkę na poprawę bytu kilku finasinstów i ich banków a po drugie – nasza skromna wolność osobista zostanie po raz kolejny utrącona. Nałożone zostaną nowe podatki, których celem będzie pokrycie sakramenckich kosztów tej fatalnej operacji. Żyjąc w Polsce, a zatem w kraju leżącym na cywilizacyjnym uboczu – odczujemy wpływ tego trendu nieco później i nieco mniej niż społeczeństwa leżące w trendzie głównym, lecz to przykre odium obecnego kryzysu nas niestety nie ominie. Szykuje się triumfalny powrót socjalizmu, który przejdzie niczym walec i wszystko wyrówna. Cwani bankowcy będą dalej robić swoje machloje opłacając się komu trzeba, ale hydraulik Joe będzie musiał się składać ze swojego skromego dochodu na kilku murzyńskich darmozjadów, którzy przewieszeni przez murki dilują kokę wśród uczniów pobliskiej szkoły.Tak to jest… Odpowiedzialny za pomoc społeczną urzędnik będzie akurat na chorobowym a policja będzie zajęta łapiąc spekulantów i badylarzy.
Zastanówmy się poważnie – czy upadek największych banków inwestycyjnych byłby długotrwałym problemem dla światowej gospodarki? Oczywiście, że nie. Ubytek aktywów spowodowany niewypłacalnością kredytobiorców hipotecznych zanotowałby w zasadzie wyłącznie zdegenerowany sektor finansowy a uwolnione aktywa przepłynęły by po pewnym czasie (koniecznym do uspokojenia nastrojów) do tradycyjnie rozumianej przedsiębiorczości. Wystarczyłoby teraz uchwalić zakaz fiansowej bukmacherki w postaci cofnięcia zgody na obracanie instrumentami pochodnymi i drastycznego usztywnienia handlu papierami dłużnymi aby gospodarka powróciła w zwykłe, zdrowe tory. Banki, pozbawione możliwości grania na maksymalnym ryzyku wciąż musiałby jakoś zarabiać pieniądze – najpewniej pożyczając je firmom przemysłowym działającym lokalnie, gdzie można w sposób przejrzysty udokumentować działalność. Globalna delokalizacja finansów napotkałaby wreszcie opór. Zamiast gry obliczonej na daleką przyszłość, gdzie brak jest przesłanek fundamentalnych a o wszystkim decydują nastroje inwestorów mielibyśmy grę obliczoną na przyszłość dość bliską, lecz przez to bardziej pewną. Rentowność byłaby mniejsza, lecz również pewniejsza a wzrost gospodarczy – bardziej zrównoważony.
W jakimś sensie działalność gospodarcza jest grą obliczoną na lepszą przyszłość. Do ustawodawcy należy zapewnienie w tej grze takich reguł, aby gracze, od których zależy los milionów, nie rzucali wszystkiego na jedną kartę. Niepokoi mnie świat, w którym ustawodawca zamiast wyrzucić niepoprawnych ryzykantów i usprawnić reguły gry, zmusza publiczność do składania się na topniejące fundusze ryzykantów a reguły gry zostają bez zmian.
To smutne, ale cywilizacja białego człowieka wydaje się skazana na zagładę – wydajemy się już niezdolni do ponoszenia ofiar. Wystarczy nam zagrozić “straszliwymi konsekwencjami”, żebyśmy zgodzili się poświęcić kolejny kawałek naszej wolności na rzecz anonimowych urzędników, którzy mają nam zapewnić bezpieczną przyszłość. W efekcie – oszuści i nieroby mają się świetnie korzystając z dobrodziejstw systemu a zwykli, ciężko pracujący ludzie płacą za wszystko i mają najmniej do powiedzenia. Są pożytecznymi idiotami płacącymi słone rachunki za wszystko: za cwaniactwa neoliberałów i za utopie socjalistów. Zwykły, ciężko pracujący, płacący podatki człowiek dowiaduje się zazwyczaj, że jego wolność za drogo innych kosztuje. Trzeba zamknąć mu usta – najlepiej cenzurując niewygodne słowa.
komentarze
no właśnie,
a mnie się ludzie jeszcze pytają, dlaczego uważam, że demokracja jest do dupy. Bo to co jest, to tylko pieprzona fikcja, a nie żadna demokracja. Coś tu grubo nie gra, skoro w imię ochrony wolności obywatelskich władze uchwalają np. prawo zezwalające na totalną inwigilację obywateli (chyba w Zjednoczonym Królestwie?), skoro dla naszego dobra i za nasze pieniądze można ratować dupy spekulantom i zwykłym złodziejom wypłacającym sobie miliony dzień przed bankructwem. To są jakieś mega-jaja przecież.
s e r g i u s z -- 26.10.2008 - 00:13Sergiuszu
to już nie żadne ‘mega jaja’, to skurwysyństwo dobrze zaplanowane na społeczeństwach, które zostają spłycane przy pomocy socjotechnicznych chwytów – ogłupiające programy w telewizorni.
MarekPl -- 26.10.2008 - 06:58To światowy dzień świra odtwórczość socjalizmu – wszystko jest nasze – graczy Feudalizm pod okiem socjalistycznych speców i technik?
@ Autor
... Kosztami tej operacji zostaniemy obciążeni my wszyscy i to w dwójnasób: po pierwsze – jako podatnicy wpłacimy dobrowolną składkę na poprawę bytu kilku finasinstów i ich banków a po drugie – nasza skromna wolność osobista zostanie po raz kolejny utrącona. Nałożone zostaną nowe podatki, których celem będzie pokrycie sakramenckich kosztów tej fatalnej operacji. Żyjąc w Polsce, a zatem w kraju leżącym na cywilizacyjnym uboczu – odczujemy wpływ tego trendu nieco później i nieco mniej niż społeczeństwa leżące w trendzie głównym, lecz to przykre odium obecnego kryzysu nas niestety nie ominie. Szykuje się triumfalny powrót socjalizmu, który przejdzie niczym walec i wszystko wyrówna. Cwani bankowcy będą dalej robić swoje machloje opłacając się komu trzeba, ale hydraulik Joe będzie musiał się składać ze swojego skromego dochodu na kilku murzyńskich darmozjadów, którzy przewieszeni przez murki dilują kokę wśród uczniów pobliskiej szkoły.
poruszył Pan kilka istotnych i ciekawych kwestii. Otarł się Pan o spisek hochsztaplerów, ukazał jak na tym kręcą lody, głownie handlarze wszystkiego co jest niemoralne, albo prawem zabronione…
MarekPl -- 26.10.2008 - 07:11Pozwoliłem sobie wytłuścić jedno zdanie i odniosę się do niego. Może i później, choć uważam inaczej – już odczuwamy skutki tego amerykańskiego szwindla, ale niech będzie że później. Za to na dłużej! W naszych warunkach najlepiej rozwijała się (i taki jest plan dla Polski, a ‘nasi politycy’ idą tym tropem ) bieda. Jak teraz zalegnie to wyleje się wraz z ulicą na większą połać Europy.
Ciekawa, mądra publikacja
Panie Zbigniewie
Znakomicie wychwycił Pan rzeczywiste przyczyny aktualnego stanu rzeczy, tj. kryzysu.
Nie zgadzam się tylko z jednym – to, co się dzieje i będzie się działo, jeśli ludzie się nie obudzą, nie ma nic wspólnego z socjalizmem. Absolutnie nic, zero.
Czy nierówności społeczne się wyrównują, co jest podstawą ideologiczną socjalizmu?
Nie, wprost przeciwnie. Proszę choćby spojrzeć na ostatni raport OECD.
Czy następuje ograniczanie prawa własności?
Nie, wprost przeciwnie. Te przejęcia części akcji banków przez państwa to (po głębszej obserwacji) “pic na wodę, fotomontaż”. Okazało się bowiem, że te niby uprzywilejowane akcje, które “kupił” rząd amerykański nie mają prawa głosu. Taka ściema dla podatników amerykańskich, żeby na ulice nie wyszli. Sam się na to nabrałem.
Czy poziom świadczeń socjalnych rośnie a tworzone bogactwo jest w miarę równomiernie rozłożone w społeczeństwie?
Nie, wprost przeciwnie. Zmiany prowadzą do coraz większej koncentracji kapitału/bogactwa w coraz mniejszej liczbie kieszeni. Klasa średnia, która winna być fundamentem każdej zdrowej gospodarki jest systematycznie niszczona. Wydatki na świadczenia socjalne (opieka medyczna, edukacja, emerytury) są zmniejszane (“rosną” poniżej poziomu inflacji, czyli maleją).
No i gdzie tu socjalizm?
Ma Pan absolutną rację, że od lat ograniczane są prawa i wolności obywatelskie. W zastraszającym tempie postępuje inwigilacja. Wydatki na zbrojenia i “aparat bezpieczeństwa” rosną w błyskawicznym tempie.
Wszystko oczywiście “dla dobra i bezpieczeństwa obywateli” podlane smacznym sosikiem “wojny z terroryzmem”.
Idealny kamuflaż, prawda?
To, co się rodzi na naszych oczach, a skrzętnie jest ukrywane za fasadą kompletnie wypaczonych ideałów demokracji, to w najlepszym przypadku plutokracja. W najgorszym – faszyzm, w jego pierwotnej, włoskiej wersji.
Przesadzam? Mam nadzieję, że tak.
Pozdrawiam.
Kazik -- 26.10.2008 - 09:56Jeśli nie demokracja?
to co??
sajonara -- 26.10.2008 - 10:24czy rządy autorytarne (skąd ten autorytety wziąć) będą mniej manipulować społeczeństwem. Czy dadzą mu większą wolność??
Ja tam wole ta kulawą demokrację niż widzimisie zamordysty.
Panie Sajonaro
No właśnie o tym mówimy. Ideały i procedury demokratyczne się tłamsi i wypacza, potem (jak zaczyna być źle, a do tego żeby było źle służą “kryzysy”) mówi się, że “demokracja jest do dupy” a tylnymi drzwiami wprowadza się zamordyzm.
Kazik -- 26.10.2008 - 10:40“Dla naszego dobra” oczywiście.
A od kiedy to
udało się cofnąć cywilizację dla dobra postępu?
A lotów w kosmos też zakazać?
To może wojny należy toczyć na maczugi a wieżowce stawiać tak jak piramidy?
Bardzo się roześmiałem, że nikt na to wcześniej nie wpadł?
Wystarczyłoby teraz uchwalić zakaz fiansowej bukmacherki w postaci cofnięcia zgody na obracanie instrumentami pochodnymi i drastycznego usztywnienia handlu papierami dłużnymi aby gospodarka powróciła w zwykłe, zdrowe tory.
Igła -- 26.10.2008 - 10:57Panie Igło
Ni w ząb nie rozumiem Pana “szyfrów”. Czy szwindel na pochodnych jest dla Pana cywilizacją czy postępem? – nie wiem, co by Pan chciał cofnąć w imię czego. I nie wiem z czego Pan się śmieje.
Podobny pomysł do pomysłu pana Zbigniewa przyszedł mi do głowy parę tygodni temu. Mówię podobny, bo pochodne same by upadły gdyby zmniejszyć dopuszczalny lewar.
Ale my jesteśmy “dwa małe żuczki”, “nieuczone”.
To Panu powiem, że o zmniejszeniu dźwigni i ścisłej kontroli pochodnych mówią niezwiązani z aktualną administracją amerykańską ekonomiści. W tym tegoroczny noblista, prof. Krugman.
Mnie wcale do śmiechu nie jest ale miło, że Panu humor dopisuje.
Kazik -- 26.10.2008 - 11:36@Kazik
W zasadzie się z Panem zgadzam, chociaż dodam, że mamy do czynienia z wypaczeniem demokracji polegającym z jednej strony na wybitnym uprzywilejowaniu wielkiego kapitału kosztem kapitału drobnego i pracowników najemnych.
Z drugiej jednak strony – większość działań podejmuje się z hasłami ochrony najuboższych lub zmniejszania dysproporcji społecznych. Proszę mi dziś znaleźć polityka, który prowadzi kampanię z hasłami poprawy losu wielkich korporacji! Nie – zawsze propagandowym celem nadrzędnym jest dobro “zwykłego obywatela” i to odwoływanie się w dyskursie publicznym do haseł lewicowych (bez względu na skutek działań w sferze realniej) mam na myśli mówiąc “powrót socjalizmu”. Wypada jednak zgodzić się, że w zasadzie budowany jest jakiś nowy rodzaj systemu społecznego, w istocie bliski faszyzmu: w warunkach nominalnie działającej demokracji władza skupiona jest w rękach wąskich elit silnie związanych z korporacyjnym establishmentem a opinia publiczna poddawana jest wielkiej manipulacji mającej ją skłonić do akceptacji licznych posunięć prowadzących do niebywałego ograniczenia wolności osobistej i wzrostu kontroli wypowiedzi. Wszystko w imię społecznego bezpieczeństwa… Takie “upupianie” społeczeństwa, które coraz bardziej staje sie przedmiotem inżynierii społecznej a nie podmiotem realnie kreującym władzę.
Powiem szczerze – wcale mi się to wszystko nie podoba !
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 12:01Panie Zbigniewie
Tak, tak i jeszcze raz tak!
“Z drugiej jednak strony – większość działań podejmuje się z hasłami ochrony najuboższych lub zmniejszania dysproporcji społecznych. Proszę mi dziś znaleźć polityka, który prowadzi kampanię z hasłami poprawy losu wielkich korporacji!”
To są tylko hasła. Puste słowa, których siła rażenia jest zwielokrotniana przez media uwiązane na pasku tego samego establishmentu, który rzekomo pochyla się nad losem “szarego obywatela”.
Wie Pan jaki gorzki dowcip “chodzi” ostatnio po USA?:
Czym się różni administracja Busha od administracji Lincolna?
Rząd Lincolna to rządy: “of the People, by the People and for the People”.
Rząd Busha to rządy: “ of Goldman Sachs, by Goldman Sachs and for Goldman Sachs.”
I to by było na tyle. Cholera!
Kazik -- 26.10.2008 - 12:20Socjalizm
Nie zgadzam się tylko z jednym – to, co się dzieje i będzie się działo, jeśli ludzie się nie obudzą, nie ma nic wspólnego z socjalizmem. Absolutnie nic, zero.
Czy nierówności społeczne się wyrównują, co jest podstawą ideologiczną socjalizmu?
Nie, wprost przeciwnie.
Czy następuje ograniczanie prawa własności?
Nie, wprost przeciwnie.
Czy poziom świadczeń socjalnych rośnie a tworzone bogactwo jest w miarę równomiernie rozłożone w społeczeństwie?
Nie, wprost przeciwnie. Zmiany prowadzą do coraz większej koncentracji kapitału/bogactwa w coraz mniejszej liczbie kieszeni. Klasa średnia, która winna być fundamentem każdej zdrowej gospodarki jest systematycznie niszczona. Wydatki na świadczenia socjalne (opieka medyczna, edukacja, emerytury) są zmniejszane (“rosną” poniżej poziomu inflacji, czyli maleją).
No i gdzie tu socjalizm?
Ma Pan absolutną rację, że od lat ograniczane są prawa i wolności obywatelskie. W zastraszającym tempie postępuje inwigilacja. Wydatki na zbrojenia i “aparat bezpieczeństwa” rosną w błyskawicznym tempie.
Wszystko oczywiście “dla dobra i bezpieczeństwa obywateli” podlane smacznym sosikiem “wojny z terroryzmem”.
Idealny kamuflaż, prawda?
To, co się rodzi na naszych oczach, a skrzętnie jest ukrywane za fasadą kompletnie wypaczonych ideałów demokracji, to w najlepszym przypadku plutokracja. W najgorszym – faszyzm, w jego pierwotnej, włoskiej wersji.
Przesadzam? Mam nadzieję, że tak.
Pozdrawiam.
Nie widzę przesady.
MarekPl -- 26.10.2008 - 12:23Socjalizm, jego mechanizmy – podobnie jak innych współczesnych totalitaryzmów – powoduje że daninę na rzecz 3mających władzę płaci tzw. naród. Pytanie. Płaci czy nie płaci?
Oczywiście odwołując się do teorii, dawnej teorii, socjalizmu niczego nikt nie zauważy, a wręcz przeciwnie zwłaszcza w podobny sposób podając te różnice..
Europa zalana jest współczesnym socjalizmem, który nie przespał swej okazji i sobie był wszedł gdzie zechciał Rozsiadł się wygodnie i go nie ma wg teorii przynajmniej. Ha ha
Igło
Zbigniew tylko spekulował, użył warunku gdyby
MarekPl -- 26.10.2008 - 12:28Fajna ta niedziela, radosna i pogodna i jeszcze nie-sojalistyczna :) i już nie-kapitalistyczna, tylko taka złotojesienna polska..
Panie Marku
Z całym szacunkiem, ja mówię o teoretycznych podstawach ideologii socjalizmu a nie o tym co socjalizmem wydaje się być np. dla pana JKM.
Nie czerpie Pan przypadkiem wiedzy z tego źródła? :)
Pzdr.
Kazik -- 26.10.2008 - 12:34Nie,
a nawet gdyby to nie niczego nie zmienia.
MarekPl -- 26.10.2008 - 12:39Jestem przciw manipulacji i ich metodom
Właśnie teoretyczna metoda porównań ustrojów daje iluzoryczne pczucie bezpieczeństwa
Nie zgadzam z Twoją teorią, ale będę bronił prawa do jej głoszenia
Ukłony :)
Panie Marku
To ja niby jestem za manipulacją? Pan przeczyta jeszcze raz to, co napisałem. :)
Żeby móc porównywać “coś z czymś” trzeba znać definicje “coś” i “czegoś” i znaczenie słów, które te definicje tworzą. Inaczej każdy będzie sobie wkładał do porównawczego kociołka, co mu się żywnie podoba i… manipulował, co właśnie się dzieje. O “kryzysie” mówię w kontekście manipulacji.
Ekonomię polityczną socjalizmu miałem dawno temu, ale coś jeszcze pamiętam. I właśnie mi się przypomniało, że zapomniałem :) o fundamencie, czyli o środkach produkcji. To one w Stanach są państwowe, czyli socjalistyczne?
Panie Marku, ja nie wymagam żeby Pan się ze mną zgadzał. I nie nastaję na Pańskie prawo do głoszenia własnych teorii. Czyż nie na tym między innymi polega demokracja, która wg Pana jest do dupy?
No to do miłego. :)
Kazik -- 26.10.2008 - 13:14Mnie bawi
to, że facet który z równą swadą wypowiada się o polskiej polityce, nagrodzie Nobla, muzyce, filmie, fizyce i czym tam jeszcze pięcioma zdaniami opisuje kryzys, stawia diagnozę – socjalizm i ma od razu w jednym zdaniu lekarstwo – zakazać.
Czysto socjalistyczne.
I wszyscy mu klaszczą.
I na dodatek tyle łbów wymyślało różne finansowe sztuczki a jeden facet z Wrocławia wpadł na to jak się pozbyć kłopotu.
Co ciekawe już dawno opisano w ekonomi, w teorii pieniądza coś co się nazywa szybkością ( jego ) obiegu. Na co powołuje się Autor.
A ja słyszałem o mongolskim chłopaku, który w latach 70tych ubiegłego wieku na pustyni Gobi wynalazł rower.
Igła -- 26.10.2008 - 13:31Panie Igło
Czy Pan kpi czy o drogę pyta?
Czy Pan naprawdę nie wie, że to co się teraz dzieje jest spowodowane właśnie tym że poprzednio obowiązujące regulacje (czy jak Pan woli – socjalistyczne zakazy) zniesiono? To gdzie Pan ma problem?
Ja rozumiem, że każdy może mieć swoje zdanie i nawet powinien, ale ignorancja raczej powodu do chwały nie przydaje.
A chłopak z pustyni Gobi? – świetny przykład na rozum własny tych podobno kretynów, których kasą ratuje się teraz wypasione tyłki wielce uczonych specjalistów od światowych finansów. Po “szkołach”.
Dobrej zabawy życzę.
Kazik -- 26.10.2008 - 13:42Sam udam się na spacer, bo pogoda piękna.
Ukłony. :)
@Igła
Dyskusje z Tobą należą do katalogu mych utrapień, więc jedynie zwrócę Ci uwagę, że ban na instrumenty pochodne nie byłby ani pierwszym ani ostatnim zakazem tego typu. Rynek finansowy z natury obwarowany jest setkami przepisów, które nakazują bankom utrzymywanie odpowiedniego poziomu zabezpieczeń, nie pozwalają stosowac lichwy, wymuszają odpowiednie raportowanie itd. Zakaz stosowania instrumentów o bardzo wysokim ryzyku (ale też o potencjalnie bardzo dużej rentowności) oraz ograniczenie handlu papierami dłużnymi (czyli formalnej zamiany pasywów w aktywa poprzez proste wystawienie ich na sprzedaż) nie stanowiłoby żadnej rewolucji poza utarciem nosa międzynarodowej spekulacji. Ale ta spekulacja ma dobre przełożenie na obecny establishment polityczny, więc robi się wszystko, poza tym, co konieczne…
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 13:46Szanowni..
Po pierwsze ja nie twierdzę, że Szczęsny źle postrzega.
Twierdzę tylko, że w imię złotych spadochronów nie można zakazać czegoś co już zostało wymyślone 100 lat temu.
Instrumenty pochodne to nie jest wynalazek z WSt z ostatnich 10 lat.
Instrumenty pochodne działają w obie strony, czyli i na wzrostach i na spadkach.
Instrumenty pochodne służą do zabezpieczania transakcji na rynku rzeczywistym.
A pisanie w jednym zdaniu zakazać i po kryzysie jest dla mnie śmieszne.
I żeby było jasne, ja nie znam recepty tak jak i jej nie znają na razie inni.
I pan Szczęsny tym bardziej bo to są opowieści o ciemnej stronie księżyca.
A pisanie, że międzynarodowy kapitał ma powiązanie z polityką i politykami to ci jest dopiero odkrycie.
A faraonowie mieli?
A Fenicjanie?
A Kazimierz Wielki to po co Żydów przyjął i lokację im dał pod Krakowem.
A Wenecjanie mieli?
A Genuenczycy?
A Rotschildowie?
A Morgan & Rokefeller?
A pisanie o tym – zakazać to jest dopiero odkrycie.
To ja już wolę o gotowaniu bigosu.
Umiesz pan panie Szczęsny bigos gotować?
A do ucierania nosa są chusteczki.
Igła -- 26.10.2008 - 14:02@Igła
Sęk w tym, że hedging – czyli zabezpieczanie ryzyka, to obecnie już mniejszośc w obrocie derywatywami. Firmy finansowe zaczęły z dużym upodobaniem stosować instrumenty over-the-counter, które są często tym samym, co zakładem na grube pieniądze, że za trzy lata w Sudanie spadnie deszcz… I kiedy przegrywały – wystawiały dług na sprzedaż w pakietach śmieciowych, zapisując ewidentną stratę po stronie aktywów.
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 14:10Ja wiem, że
mniejszość i to całkiem mała.
W zależności od instrumentu i rynku kilka do kilkunastu procent.
Tylko, że ja nie mając akcji mogę sobie kupić ich koszyk za 1/10 ceny.
I nie ma rozróżnienia na rynku od takiego co je ma.
jestem wystawcą kontraktu i tyle.
Tak naprawdę, to w obecnym systemie każdy może wyemitować pieniądz. Tak jak i zawsze bywało tyle, że teraz ten pieniądz nie jest gotówkowy, co sam zauważasz a po drugie jego obieg przyśpieszył w tempie geometrycznym.
I już jest to wystarczająca przyczyna kłopotów ale nie jedyna i nie nowa.
Ja bym to przyrównał do niegdydziejszego fałszowania monety a za to obcinano najpierw rękę, potem jaja a często, na końcu, głowę.
A teraz wielu miało złoty spadochron.
A co do przenikania finansjery & polityki.
Ta pierwsza ma zawsze przewagę.
Igła -- 26.10.2008 - 14:18@Igła
A myślałeś, żeby zaciągnąć horrendalny kredyt w banku a następnie wystawić swój dług na sprzedaż przekonując inwestorów, że mając tak wielkiego dłużnika bank po prostu nie może Ci pozwolić upaść?
Coś jest na rzeczy. Kiedy sprawa się rypnie, za twoje cwaniactwo oraz pazerność banku i tzw. inwestorów zapłacą ci, co mieli w tym banku zwykłą lokatę i/lub wszyscy podatnicy. A całe wesołe towarzystwo ze świata wielkiej finansjery bawi się i będzie bawić dalej.
Z tym fałszowaniem monety nie najgorsza analogia. Przyznaję.
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 14:29Panie Zbigniewie
Fragment Panskiego tekstu:
‘O rzeczonym krysysie wiadomo głównie z gazet. Jest tak, ponieważ żadnego kryzysu tak naprawdę nie ma. Powiedzmy sobie szczerze – to, z czym mamy obecnie do czynienia nie jest żadnym wielkim kryzysem gospodarczym a jedynie upadkiem upadkiem tej części gospodarki, która oparta była na ryzykownych zakładach..’
To niestety nie jest prawdą. Prawdziwy kryzys dopiero sie zaczyna. Gospodarczy.
Agawa -- 26.10.2008 - 14:36Ani skali ani sily rażenia nie da się przewidzieć.
Może w Polsce go nie widać na razie ale gdzie indziej jest juz mocno odczuwalny.
Ja nie mogłem
swojego długu sprzedać bo nie mam w Polsce takiego instrumentu.
A oni mieli, to sprzedali.
Chociaż kilkanaście lat temu Polska sprzedała swój dług za pół ceny a FOZZ sprzedawał jeszcze taniej.
Ale potem przyszli Balcerowicz, Paga, Rozłucki i w Polsce nastało restrykcyjne prawo bankowo/giełdowe.
I jak się okazuje na razie działa na naszą korzyść.
Zobaczymy jak długo?
Szkoda, że Lepper nie został MF albo prezesem NBP.
Problemem są długi polskich banków u ich zagranicznych partnerów.
Igła -- 26.10.2008 - 14:36Krótkoterminowe.
Wymagalne.
Na 55 mld $.
@Igła
55 mld $ – coś koło tego – zgadza się. Będą ostro myśleć, jak tę kasę szybko odzyskać bez oglądania się na interes dłużnika…
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 14:40@Agawa
Kryzys będzie, bo wzrost gospodarczy był w znacznej mierze finansowany w omówiony przeze mnie – chory sposób. Ale kryzys ten nie ma przesłanek funadamentalnych dla zaistnienia. Po opdanięciu kurzu wszystko wróciłoby do normy, czyli gospodarki obliczonej na rentowność przedsiębiorstw rzędu 15..20% i tyle.
Korzystne byłoby ponadto, że aby uspokoić nastroje społeczne trzeba by kilku największych hohsztaplerów wsadzić na długie lata do pierdla, podczas gdy dziś gnojki bawią się w najlepsze patrząc, jak podatnicy składają się bez słowa protestu na ich bajońskie fortuny.
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 14:51Ano widzisz chłopie
I teraz tak.
Polscy kredytobiorcy spłacają je terminowo. Tak w 95%.
Ale mają kredyty na 15/20/30 lat.
A banki?
Banki mają to do spłacenia w ciągu roku. Te 55mld $.
Dlaczego?
Ano dlatego, że stare kredyty spłacały nowymi oraz spływającymi ratami rozkręcając jednocześnie akcję kredytową i lokacyjną.
Ta druga była wolniejsza, bo lepiej było dla oszczędzających wpłacać na fundusze.
Teraz kredyty ( ich piramidka pod zabezpieczenia hipoteczne do 120% wartości) się załamały, lokaty nie rosną a może i maleją.
A te 55 mld trza oddać.
No to co zrobią polskie banki?
Igła -- 26.10.2008 - 14:51No albo pójdą do NBP z czapką po prośbie albo sprzedadzą długi.
Tylko komu?
Panie Zbigniewie
Nie wiem na jakiej podstawie twierdzi Pan tak kategorycznie ze kryzys ten nie ma przeslanek fundamentalnych.
Spadek sily nabywczej, spadek cen nieruchomosci, bankructwa firm budowlanych, firm posredniczacych w obrocie nieruchomosciami, klopoty finansowe posrednikow, biur notarialnych to tylko pierwsze przeslanki.
Dotkniete sa wszystkie sektory dzialalnosci uslugowej, turystycznej, dystrybucyjnej.
Tak wyglada przynajmniej sytuacja we Francji.
Ten ‘kurz’ jak Pan to nazywa ma niestety bardzo realne wymiary.
Agawa -- 26.10.2008 - 15:13‘Pacjenta’ tzeba bylo ratowac od niechybnego zejscia, ale zdrowy to on nie jest i nie byl juz duzo wczesniej.
Panie Igło
Rezygnuję z rozmowy.
Kazik -- 26.10.2008 - 16:37Pani Agawa i Pan Zbigniew
Pani Agawo, co takiego strasznego zdarzyło się w gospodarce? Czy przez świat przeszło 5 “Katrin”? Jakieś fabryki gdzieś w powietrze wyleciały? Ropa się skończyła? A może poziom oceanów podniósł się o ileś tam metrów zalewając tereny uprawne?
Nie.
Pan Zbigniew mówi Pani tylko, że recesja w gospodarce jest skutkiem kryzysu finansowego zmontowanego przez bandę chciwych kretynów, których miejsce jest w pierdlu a nie w zarządach banków.
Panie Zbigniewie, wywołał Pan (i bardzo słusznie) OTC. Proszę uprzejmie zajrzeć tu i ściągnąć sobie tabelę nr 19.
(Kapitalną i nierozszyfrowaną pozycję stanowią OTC pt. “unallocated”. Jeśli dodamy do tego tylko CDSy i to tak jesteśmy tam gdzie słońce nie dochodzi.)
Jeśli dobrze pamiętam to wg danych Banku Światowego światowy GDP wyniósł coś około 59 bilionów dolarów za 2007.
Pozdrawiam serdecznie.
Kazik -- 26.10.2008 - 16:49Panie Kaziku
Zanim pan całkiem zrezygnujesz, to wyznacz jeszcze termin początku wojny i końca świata.
Igła -- 26.10.2008 - 18:00Wedle tych tam tabelek.
@Kazik
Dzięki za tabelkę – dane są PORAŻAJĄCE. I jaki wzrost w OTC na przestrzeni dwóch lat – równo sto procent – niebywałe!!! Prawie 300 miliardów dolarów piechotą nie chodzi – z czego prawie 130 w gorących CDS-ach oraz innych dziwnych wynalazkach (unallocated). Haha – niech mi nikt nie mówi, że przyczyną kryzysy nie jest granie na instrumentach pochodnych. Banki nie wytrzymałyby już dawno nacisku zobowiązań hipotecznych, gdyby nie “ochrona”, jaką dawało im przykrywanie pasywów kontraktami na CDSy…
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 18:55Panie Igło
Jeśli nie rozumiem, co ktoś do mnie pisze/mówi, to po prostu przestaję rozmawiać. A zdaje się, że już wcześniej zwracałem uwagę, że “szyfrów” Pańskich nie rozumiem.
Przepraszam, taka moja wada.
Kazik -- 26.10.2008 - 21:10Panie Zbigniewie
Zdaje się, że będzie Pan jeszcze bardziej porażony. Proszę się jeszcze raz przyjrzeć tym cyferkom.
Te co są na prawo od przecinka to miliardy (amerykańskie biliony). Te co na lewo – to już niestety biliony (po amerykańsku – tryliony).
Jak dodamy kwotę CDS do Unallocated to i tak mamy sumę ponad dwukrotnie wyższą od światowego GDP.
Alleluja! :)
Liczby są tak astronomiczne, że ja już się tylko z nich śmieję.
Czysta abstrakcja. Moja wyobraźnia jest na to za krótka.
Pozdrawiam życząc optymistycznie dobrej nocy.
Kazik -- 26.10.2008 - 21:25@Kazik
Serio???
To nie chodzi o znak dziesiętny, lecz o separator tysięcy??? Jest pan pewny?
Jezus Maryja… (:-o)
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.10.2008 - 22:58Tak się zastanawiam, czy
wy wiecie co to są pochodne?
Igła -- 27.10.2008 - 07:56No ale się nie dowiem.
Panie Kaziku
Tekst Pana Zbigniewa, przyznaję ze smutkiem jest zły, nierzetelny.
Tezę tytulową sam Pan podważyl w swoim komentarzu ‘No i gdzie tu socjalizm?’
Sama istota kryzysu blędnie zdefiniowana :
‘Jest tak, ponieważ żadnego kryzysu tak naprawdę nie ma.’ (większy fragment w moim poprzednim komentarzu).
‘Widzicie już w czym rzecz? Tak – obecny kryzys dotyczy przede wszystkim zdegenerowanego sektora finansowego, chociaż rzecz jasna – jakoś tam przenosi się na inne sektory gospodarki.’
Rozbrający jest też fragment o transferach finansowych:
‘Wystarczyło pójść do banku i spróbować przelać kilkaset dolarów znajomemu zagranicą. Szybko okazywało się, że wygórowane opłaty bankowe całkowicie podważają ekonomiczny sens takiej transakcji.’
Pan Zbigniew nigdy transferów widać nie robil:)
I rozwiązania:
Fragment cytowany przez Pana Igłę:
‘Wystarczyłoby teraz uchwalić zakaz fiansowej bukmacherki w postaci cofnięcia zgody na obracanie instrumentami pochodnymi i drastycznego usztywnienia handlu papierami dłużnymi aby gospodarka powróciła w zwykłe, zdrowe tory.’
..czy upadek największych banków inwestycyjnych byłby długotrwałym problemem dla światowej gospodarki? Oczywiście, że nie. Ubytek aktywów spowodowany niewypłacalnością kredytobiorców hipotecznych zanotowałby w zasadzie wyłącznie zdegenerowany sektor finansowy a uwolnione aktywa przepłynęły by po pewnym czasie (koniecznym do uspokojenia nastrojów) do tradycyjnie rozumianej przedsiębiorczości.’
Panie Kaziu
Na jakiej podstawie Pan wyciągnal wniosek, że Pan Zbigniew mówi, że recesja w gospodarce jest skutkiem kryzysu finansowego to ja nie wiem.
Na podstawie tego : jakoś tam przenosi się na inne sektory gospodarki?
Pan wybaczy ale ten sposób opisu zjawisk ekonomicznych świadczy o nieznajomości tematu.
Może lepiej o polityce Panie Zbigniewie?
Pozdrawiam serdecznie
Agawa -- 27.10.2008 - 09:31@Agawa
Kryzysu nie ma, ponieważ nie zaszły żadne przesłanki w sferze wytwórczości / podaży / popytu / konsumpcji, aby taką tezę umotywować. Kryzys będzie, ponieważ przez chwilę, zanim opadnie kurz, gospodarka będzie musiała znaleźć nowy punkt równowagi po odcięciu dostępu podmiotów do taniego kredytu, co było istotnym źródłem finansowania i popytu i samej produkcji. Niemniej jednak, powtarzam – kiedy zniknie z rynku infundybuła kapitałowa w postaci funduszy spekulacyjnych o rentowności +30 możliwej dzięki grze (ryzyku) na niekończący się wzrost gospodarczy (wykorzystujące w sumie ten sam mechanizm kreacji kapitału co piramidy lub oscylatory finansowe) – kapitał zacznie znowu poszukiwać najwyższej możliwej rentowności i znajdzie ją tam, gdzie zawsze być powinien – w sferze przedsiębiorstw produkcyjnych i w usługach. Banki zajmą się znowu tym, do czego zostały powołane, czyli do zarabiania pieniędzy dzięki różnicy oprocentowania kredytów i lokat a nie dzięki grze na instrumentach pochodnych. No i skończą się – da Bóg – ataki spekulacyjne na giełdy, opłacalne dzięki rynkowi kontraktów na indeksy.
Rozumie pani? Mamy kryzys, bo świat finansjery uzależnił się do hazardu. Jedynym lekarstwem na epidemię hazardu jest kontrola rynku gier i zakładów.
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.10.2008 - 10:54Zgadzam się..
Kryzysu nie ma.
Ponieważ jest.
Ale jak się zamknie oczy to nie ma.
To już jaja zupełne.
Igła -- 27.10.2008 - 11:02Panie Zbigniewie
No jednak biliony, obawiam się. Pierwszy z brzegu “dowód” znajdzie Pan tu
Dane są trochę różne, ale niewiele. Ja przede wszystkim niedokładnie zapamiętałem światowe GDP. CDS mają nieco mniejszą wartość, ale dane BIS są chyba bardziej wiarygodne.
A’propos tego, co Pan napisał Pani Agawie o “piramidach”. Wie Pan, mnie to od zawsze kojarzy się ze schematem Ponziego. Ciekawe dlaczego? :)
Pozdrawiam i uciekam, bo mam strasznie dużo roboty.
Kazik -- 27.10.2008 - 11:06Panie Zbigniewie
Nie jest moim celem przekonywanie Pana do czegokolwiek.
Co nie znaczy że nie mogę sie z Panem nie zgadzać. Co też już w dość wyrazny sposób zamanifestowalam.
Dopóki ceny nieruchomosci rosly system funkcjonowal.
Bezposrednią przyczyną zaistnienia kryzysu byl spadek wartości nieruchomości spowodowany osłabieniem aktywności gospodarczej. Wzrostem inflacji, wzrostem stóp procentowych z 1 do 5.25%, wzrostem bezrobocia z 4 do 6% i w konsekwencji spadkiem sily nabywczej.
Oznaki recesji w USA obserwowano od co najmniej dwóch lat.
Kredyty typu subprime w tej sytuacji zadzialaly jak akcelerator, ujawniajac anomalie systemu finansowego i paraliżując system gospodarczy.
To sie nazywa Krach. Bankructwo finansowe i gospodarcze. A Pan nie widzi kryzysu.
Swiat finansjery nie uzależnil sie od hazardu, ale nie ocenial należycie skali ryzyka.
Co przeważnie występuje w końcowej fazie cyklu koniunkturalnego określanego wdzięcznie euforia
Pozdrawiam
Agawa -- 27.10.2008 - 12:58Pani Agawo
Teraz to bardziej aktualnym pytaniem jest – kiedy koniec histerii vel paniki?
Ale ponieważ kryzysu nie ma, to i pytanie do fachowca jest nie na miejscu?
Ciekawe, czy dostrzegł zupełne oderwanie się wartości firm, podkreślam czysto produkcyjnych od ich wyceny giełdowej?
Nie dostrzegł?
Igła -- 27.10.2008 - 12:29Znaczy, że się nie oderwały.
Panie Igło
Nie wiem Panie Igło kiedy koniec histerii vel paniki
Wiem że to świetny moment żeby zarabiać na instrumentach pochodnych.
Próbowalam kiedys z opłakanym skutkiem i chwilowo jestem out.
Ale wahania sa fantastycznie oszałamiające.
A lewary? Do wyboru do koloru.
Moze po wyborach prezydenckich?. Chyba ze rynek juz to zdyskontowal.
Agawa -- 27.10.2008 - 12:43Jak Pan mysli?
Ja się bojam
Pani Agawo.
Na 4 wejścia, 3 razy przerżnąłem.
Typowy mechanizm.
Na pochodnych leszcze wykrwawiają się w kilka tygodni/miesięcy.
Igła -- 27.10.2008 - 12:44Po roku 90% jest przegranych.
Tak mówi statystyka.
Ja bym brał akcje, nawet jeżeli będzie taniej.
@Agawa
Czyli co? Wg pani recesja to już kryzys? Bo wg mnie cykle koniunkturalne to norma a nie kryzys. Właśnie takie myślenie jak przez panią zaprezentowane powoduje, że przyczyn “kryzysu” nie szuka się tam, gdzie trzeba. Skończy się jak poprzednio (bańka internetowa) – na klajstrowaniu zamiast na realnych zmianach. Tak jest, ponieważ podpalacze gaszą pożar. Najpierw było finansowanie deficytu przez inflację, potem okazało się, że inflacja jest be, więc wymyślono generowanie wirtualnych pieniędzy. Cały czas sztuczki inżynierów finansowych i polityków zamiast rzetelnej wyceny aktywów poprzez ich gotówkowe umocowanie.
Ale mamy tutaj wszechwidzącego Igłę i starą, mądrą Agawę, którzy twierdzą, że mamy kryzys bezpośrednio spowodowany spadkiem wyceny nieruchomości. Ta… to samo powiedział Greenspan. Gdyby ceny nieruchomości nie spadły, kryzysu by nie było, więc to nie jego wina. Ani niczyja. System wcale nie jest taki zły, tylko te metody…
Figa z makiem – to spadek ceny nieruchomości był tak samo nieuchronny, jak każda inna zmiana trendu. Takie zmiany ekonomiczny system musi uwzględniać, bo inaczej jest oparty na fałszywych przesłankach. Można tylko odliczać czas do następnego krachu. Zatem to nie spadek koniunktury był przyczyną problemu, lecz systemowa niewydolność całej ekonomii opartej na obłaskawianiu ryzyka finasowego poprzez przenoszenie długów w coraz dalszą i coraz mniej pewną przyszłość. To świat bez baknructw jest – okazuje się najbardziej niebezpieczny. Skoro wszystkim musi się świetnie powodzić, to hulaj dusza – upadłości nie ma, czyli piekła nie ma!
Tak proszę państwa – tak bardzo lękamy się upadłości wielkich firm, że pozwalamy im nieomal na wszystko, byle tylko nie dopuścić do “konsekwencji społecznych”. Powiedzmy szczerze – kryzysu nie ma. Jeśli pozwoli się działać rynkowi, to padnie kilka finasowych imperiów i to wszystko. Za dwa-trzy lata znowu będzie dobrze. Ale nie – tak przecież nie można…
Zatem co się dzieje? Ano państwo bierze na siebie odpowiedzialność za nieodpowiedzialne zarządzanie elity finansowej, co byłoby może jeszcze zrozumiałe w przypadku funduszy emerytalnych, ale absolutnie nie do pomyślenia w przypadku banków inwestycyjnych. W efekcie – zepsuta krew dalej krąży w organiźmie, tylko większym. Za jakiś czas zamiast kilku banków upadną całe państwa. I dopiero wtedy będzie kryzys!
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.10.2008 - 13:09Wszystko wiedzący Igła
napisał wczoraj, że nie wie.
Wiedzący Szczęsny przeczy sam sobie w każdym, kolejnym wpisie albo zdaniu, twierdząc, że albo kryzys jest albo go nie ma.
Coś o socjalizmie też było, bilionach, trylionach, miliardach i przecinkach.
I o tym co to są pochodne, i co komu zakazać też.
No leje się potok wiedzy.
A jutro będzie o spacerach w jesiennym lesie i dlaczego są szkodliwe albo zdrowe?
Acha i o odkryciu powiązań finansjery z polityką też było.
Igła -- 27.10.2008 - 13:07Przepraszam, zapomniałem.
Wszystkowiedzący Panie Igło
I niech się ten potok wiedzy leje. Jak ktoś będzie chciał, to sobie weźmie cedzak i odcedzi.
A Pan jesteś rudy i zezowaty i dolna dwójka się Panu rusza. No.
PS. Jeszcze tylko kilka godzin tego poniedziałku. Wytrzymaj Pan:-)
Lorenzo -- 27.10.2008 - 13:14Panie Zbigniewie
Państwa już upadają. Proszę spojrzeć na wielkość kredytow przyznanych przez MFW dla Ukrainy, Węgier
Panie Zbigniewie dlaczego: starą , mądrą Agawę?
Rozumiem Pana zaniepokojenie dewiacjami systemu finansowego.
Agawa -- 27.10.2008 - 13:17Zaniepokojenie podzielam.
Panie WSP Lorenzo
Kiedy, jak pan sam widzisz, ja się cieszę i dopominam o więcej.
Żeby było co cedzić.
Igła -- 27.10.2008 - 13:19Ino przez różne dziurki.
I różne wiedze.
Panie Igło
To znaczy ze raz Pan wygral. Brawo!
Agawa -- 27.10.2008 - 13:20Ja tez sie bojam
To my oboje w strachu.
@Igła
Nie – jutro będzie o zaletach terapii w czopkach i dlaczego zalecam ich stosowanie.
Powtarzam – kryzys jest, ponieważ wszyscy o nim mówią.
Kryzysu nie ma, ponieważ go nie ma – wszystko działa po staremu a upadł jedynie Lehman Bros. Co z tego, że kursy akcji spadły? No co z tego??? Sam pan mówi – nic, tylko kupować – pytanie – kiedy?
Więc proszę mi nie zrzędzić, pani Igła tak, jak to pan potrafi, bo to nie kurs akcji wyznacza czy jest kryzys gospodarczy, ale obrót. Jak zobaczymy spadek obrotu gospodarczego o 20%, to będzie kryzys a narazie, to mamy kryzys nastrojów tajemniczych indywiduów, których nazywa się inwestorami giełdowymi a powinno się nazywać spekulantami giełdowymi. A tych, to ja mam w głębokim poważaniu, bo to nie oni tworzą realną gospodarkę – oni na niej pasożytują, gdyż nikt mi nie wmówi, że naciskanie guziczków na terminalu i przelewanie elektronicznych tokenów z jednego konta na drugie kreuje wartość dodaną. Nie – giełda (czyli cała spekulacja) jest w krótkich przedziałach czasu grą o sumie zerowej. Skoro ktoś zyskuje, to ktoś inny traci. A w długich okresach czasu zyski z giełdy podążają za wzrostem całej gospodarki (a nie odwrotnie). Giełda jest jedynie instrumentem wyceny a nie kreatorem wartości!!! I dopóki ludzie tego nie pojmą, dopóki będzie ciśnienie, aby całe gospodarki oprzeć na spekulacji – co zdaje się dotyczy właśnie Islandii. Kiedyś takich “Wikingów” zakuto by dyby i wykonywaliby gdzieś pracę niewolniczą. Teraz zapewne uda im się jakoś wywinąć od bankructwa (znowu zaciągną gdzieś kredyt) – widać takie mamy czasy… uczciwe…
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.10.2008 - 13:24Tak, tak
Panie Szczęsny.
Kryzysu nie ma a potem jest.
Zajrzałem do szuflady, czopków też nie mam.
A pieluszka może być?
Igła -- 27.10.2008 - 13:37Panie Zbigniewie
Ja to sie cieszę, że tyle rozbieżności. Można sie posprzeczać i moze kiedyś konkluzję jakas wyciągnać? Kto wie?
Agawa -- 27.10.2008 - 13:44Albo protokól rozbieżności spisać?
Pozdrawiam kryzysowo
Panie Zbigniewie
Poczytałem i pośmiałem się. Tu chyba faktycznie o “czopkach” trzeba rozmawiać, bo jak człowiek jeden z drugim chce pogadać o czymś innym to zaraz (w zależności od koniunktury lokalnej) za “nie/wiedzącego” robi.
Choć rozmowy o “czopkach” też mogą być niebezpieczne. Pan Igła zawsze może stwierdzić, że ten co o czopkach pisze to wysłannik tych od Lisa&Żakowskiego.
I tak źle i tak niedobrze.
Pozdrawiam i zmykam dalej “tyrać”.
Kazik -- 27.10.2008 - 14:06To jest ten kryzys w końcu, czy nie?
Bo na razie to firma, w której pracuję, ma wzrost zamówień.
Dymitr Bagiński -- 27.10.2008 - 20:49Jesli produkujecie kasy pancerne, Panie Dymitrze,
to bylbym raczej za kryzysem:-)
Pozdrawiam wieczornie
Lorenzo -- 27.10.2008 - 21:10Lorenzo
zwykłe kable. Ale może to przez to, że miedź staniała.
Dymitr Bagiński -- 27.10.2008 - 21:19Panie Zbigniewie
Ma Pan czesciowo rację (moim zdaniem) – zbliżająca się recesja w gospodarce będzie wynikała po dużej części z załamania się systemu finansowego. Pytanie jednak, czy przypadkiem to nie poprzez kreacje taniego – choć wirtualnego pieniądza, nie chciano właśnie tej recesji (będącej naturalnym cyklem) odwlekać w niekskończoność? Czy sciąganie regulacji i obostrzeń dotyczących rynków finansowych, o których pisał niejednokrotnie Pan Kazik, nie miało być lekiem na przedmuchane inwestycje i niedomykające się rentowności? Podkładano poduszkę pod chylącą się gospodarkę, a poduszkę pompowano śmieciami. Teraz poduszka pękła. Gospodarka klęknie.
Nie oszukujmy się – problemy dopiero nas czekają. Problemy z uzyskaniem kredytu, wstrzymywanie inwestycji, utrzymywanie efektywności poprzez redukcję zatrudnienia i ograniczanie sie tylko do wysokodochodowych sektorów. W trakcie kryzysu jako pierwsze dostają w tyłek firmy z branży IT, co ma wpływ na spowolnienie innowacyjności.
Czy zakaz stosowania instrumentów pochodnych ma sens? Pewnie brak tych instrumentów spowodowałby, ze posiadacze kasy skierowaliby ja na inne, aktualnie najbardziej rentowne kierunki – w domyśle: produkcje i usługi. Ale równie dobrze mogłoby zagęścić to spekulacje na giełdach towarowych. Wówczas zablokowalibyśmy i to. tylko to mi troche zaczyna śmierdzieć gospodarką nakazowo – rozdzielczą. Możesz robić ze swoimi pieniędzmi co chcesz, pod warunkiem ze nie kierujesz ich tam, gdzie nie życzy sobie tego “regulator”.
Griszeq -- 29.10.2008 - 09:05No to ja mam takie rozwiązanie w dupie – wolę kulawą demokrację i wolny rynek, niż zamordyzm nakazowy.
Panie Griszqu
Pan kuma, nie kumka, to będę mówił wprost.
Pan mi pokaże model ekonometryczny, w którym wzięto pod uwagę:
a) zniesienie rozdziału banków komercyjnych od inwestycyjnych
b) pozwolono na fuzje i przejęcia między instytucjami finansowymi różnego typu
c) zniesiono limit dopuszczalnego lewaru w bankach inwestycyjnych i kontrolę (jakąkolwiek, poza “wewnętrzną”, czyli korporacyjną) nad nimi
d) wyjęto derywaty pt. CDS spod nadzoru
f) zmniejszono obsadę personalną Departamentu Obrotu Instrumentami Pochodnymi SEC całego rynku amerykańskiego ze 100 osób do 1 (słownie: jednej!)
g) utrzymywano przez lata główne stopy procentowe FED na poziomie kilkukrotnie niższym od poziomu inflacji.
h) pielęgnowano (i nadal pielęgnuje się) konflikt interesów (proszę się przyjrzeć kto kim i gdzie był kiedy znoszono powyższe ograniczenia i kto kim jest teraz)
i) fałszowano ratingi instrumentów wysokiego ryzyka
Jak Pan mi pokaże model ekonometryczny, który to uwzględniał, to przyznam Panu rację, że to tylko “naturalny cykl koniunkturalny”.
Tylko kto komu tę poduszkę podkłada/ł?
Pozdrawiam serdecznie.
(uzupełnienie)
Kazik -- 28.10.2008 - 16:14punkty od “a” do “f” przedstawione są w kolejności chronologicznej zmian legislacyjnych (różnego szczebla). Wg mojej najlepszej wiedzy.
Panie Kaziku
A jeszcze drobiazg.
Jak to się ma do wpisu Szczęsnego?
Te pańskie pytania?
Bo przecież on ma racje, wedle pana?
Więc kryzysu nie ma.
Są zakłady.
Zakłady nie dotyczą gospodarki realnej.
I już.
Igła -- 28.10.2008 - 16:25Panie Igło
Proszę wybaczyć, Pana poziom czepiania się “słówek” przekracza moje możliwości prowadzenia rozmowy bez użycia cepa. Jak wcześniej nadmieniałem na blogu pana Sergiusza – konflikty sieciowe chromolę.
Czy jest Pan w stanie odróżnić słowa “kryzys/załamanie/krach” na rynku finansowym od słów “spowolnienie/recesja/depresja” w realnej gospodarce?
A tak, zapomniałem. Pan się nie może zdecydować czy obecny “kryzys” ma podłoże gospodarcze czy finansowe (Raz – niekoniecznie na tym blogu – się Pan zgadza ze mną, innym razem z panią Agawą :)
Jak Pan będzie miał do powiedzenia coś poza standardowym “a mnie bawi”, to z przyjemnością porozmawiam.
Póki co, nie widzę żeby zgłosił Pan jakieś kontrargumenty. Nie widzę, żeby Pan napisał, że “to” czy “tamto” się Panu nie podoba w tym co ja czy pan Zbigniew piszemy, “bo”... ( i tu następują argumenty, wątpliwości, itd.)
A jak nie to nie.
Miłego.
Kazik -- 28.10.2008 - 16:52Mnie p.Kaziku bawi zabawa w duże liczby
Oraz w proste rozwiązania skomplikowanych problemów.
W jednym zdaniu.
I co więcej, ja nie mam do zaproponowania – nic.
Właśnie oprócz śmiechu.
Bo nie bredzę tak jak autor, zaprzeczając w drugim zdaniu temu co napisał w pierwszym.
Kiedy ludzie zupełnie do tego nie przygotowanie zabierają się do rzeczy, o których filozofom się nie śniło.
Tak, to ja se mogę z Wolszczanem o gwiazdach pogadać.
Tyle, że mam na tyle zdrowego rozsądku, żeby przyznać, że mój poziom niekompetencji jest mniejszy niż Szczęsnego.
A co do pana sensacji.
To po pierwsze, to mam wrażenie, że pan nie wie co to są pochodne.
I, że jestem pewien, że nigdy nie będzie tak źle jak byśmy się obawiali ani tak dobrze jak byśmy chcieli.
I to by było na tyle.
A co do pani Agawy, to ja się z nią właśnie zgodziłem, że nie gramy na pochodnych.
Igła -- 28.10.2008 - 17:03Panie Igło
To ja jeszcze raz podkreślę, że bardzo się cieszę z tego że takie “Kaziki” jak ja powodów do śmiechu Panu dostarczamy.
Martwi mnie jednakże to, że Pan nie dopuszcza do siebie myśli że takie “Kazikowe” pisanie może mieć oparcie w wiedzy, którą “Kazik” posiadł czytając słowa ludzi znacznie od “Kazika” mądrzejszych czy też obserwując zmiany (np. legislacyjne), które dla Pana są “sensacją” (tak się teraz przykrywa ignorancję? nie wiedziałem, muszę się poduczyć).
Ale co tam, to nie pierwsze i pewnie nie ostatnie miejsce, w którym “Kazik” spotyka ludzi, którzy od rozmowy uciekają w szyderę.
Na zdrowie.
Kazik -- 28.10.2008 - 17:13I na koniec Panie Igło
Napisał Pan:
“Mnie p.Kaziku bawi zabawa w duże liczby
Oraz w proste rozwiązania skomplikowanych problemów.
W jednym zdaniu.”
To nie ja jestem autorem tych “wielkich liczb”. To nawet nie ja ująłem je w “tabelki”, które Pan wyśmiewa.
A formę wypowiedzi staram się dostosować do miejsca. Oczekuje Pan tu dysertacji naukowych? A dlaczego? Przecież nawet “tabelki” są śmieszne.
Kłaniam się nisko, z przykrością konstatując, że się pomyliłem.
Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Pozdrawiam jednakże.
Kazik -- 28.10.2008 - 17:47Panie Kaziku
Alez proszę się nie zniechęcać!
Errare humanum est.
I zupelnie nie rozumiem jak model ekonometryczny ma rozwiązać dylemat : jest kryzys czy go nie ma i ustalić naturę cyklu koniunkturalnego.
Agawa -- 28.10.2008 - 18:07Ach, to tutaj Igła urządził sobie poligon do ćwiczeń z obrzynem
No cóż...mam nadzieję, że Pan Kazik nie wystraszy się igłowego obrzyna, bo szkoda by było. Dla mnie-nie ukrywajmy dyletantki w zakresie rynków finansowych- to co pisze Pan Kazik jest jasne, przejrzyste i zrozumiałe. O co chodzi Igle nie wiem. Szyfrem jakimś gada.
Niestety nie czuję się na siłach z Wami polemizować w tej materii, ale czytam z zainteresowaniem.
Panie Kaziku, proszę się nie zniechęcać. Igła może się ciskać, ale ja uważam, że robi Pan dobrą robotę.
Pozdrawiam
Delilah -- 28.10.2008 - 18:09No własnie,
popieram zdanie Delilah (a ostatnio rzadko mi się to zdarza), prosze gadać/kłócić się/dyskutować a Igły narzekaniami/połajankami się nie przejmować zbytnio.
Kurde, moim zdaniem się tam nikt znowu jakoś nie przejmuje?
O:)
A i fajnie się czyta dyskusję o czymś, o czym nie ma się pojęcia, szczególnie, jak o to kłotnie są.
grześ -- 28.10.2008 - 18:37Jednocześnie abstrakcyjne ale i nie abstrakcyjne:)
Idem, bo bredzem chyba.
>Grzesiu
No, jak się ze mną zgadzasz, to na pewno bredzisz:)
Ale robisz to z takim wdziękiem, z jakim nikt inny nie potrafi…
Pozdrówki
Delilah -- 28.10.2008 - 18:23Panie Kazimierzu
Ze zmutkiem zauważam, że Panu Zbyszkowi po 48 walnięciu w głowe pałą przeszła ochota na duskusje, a szkoda, bo bardzo ciekawie dyskusja się rozwijała. I tak całkiem długo wytrwał. Szkoda.
Przytoczone Przez Pana deregulacje byłyby znacznie bardziej czytelne, gdyby się wreszcie Pan przełamał i napisał jakis tekst ekonomiczny, wskazujący różnice pomiędzy bankami inwetycyjnymi a komercyjnymi, zakres w jakim podlegaja kontroli (lub jej unikają) oraz chronologiczną historię znoszenia obostrzeń. Bo w przeciwnym razie, część będzie wiedziała, że gdzieś dzwonią, a część Pana wyśmieje (bo tak najłatwiej).
Nie czuje sie na ekonomicznych siłach, by podejmować z Panem dyskusję. Moja wiara w siłę monetaryzmu została zachwiana. Nie rozumiem zachowań FEDu i tworzę argumentację w głowie zarówno za i przeciw. Mogę więc jedynie uciekać w populizm. Zasadniczo – mogę stwierdzić, że zachciało nam się żyć w świecie, w którym recesja jest niemożliwa. A raczej – wyeliminowana. A dopuszczalna, ma mieć maksymalnie złagodzone skutki. Utrzymywanie stóp procentowych na niskich poziomach jest formą walki z recesją, ale nie z inflacją. Kreowanie coraz większych ilości pustego i taniego pieniądza, powoduje że wielkie masy tego pieniądza trafiaja do coraz dziwniejszych miejsc. Ale to pusty pieniądz. Inflacja będzie musiała go w końcu przejeść.
Nie ma sensu inwestować w dziedziny przynoszące 5%-15%, skoro Lehman B obiecuje i dostarcza 30%. Nie masz tego w ofercie? Nie liczysz się na rynku. Po co zwiększać efektywność pracy, inwestować w innowacyjnośc itp, skoro można pograć na pochodnych i zarobić kupe forsy? Ja już o tym pisałem Panie Kazimierzu – to jest zwyczajna chciwość. Także tych, którzy postanowili na tych gównianych śmieciach zarobić. Dotyczy to tych wszystkich klientów instytucjonalnych, którzy skusili się na śmieci obiecujące zyski po 20%, kręcąc karuzelą. Gdyby na te gówna nie było popytu, to nie byłoby problemu.
Ja nie wiem, co trzeba teraz zrobić. Pewnie najważniesze teraz, to udrożnienie przepływu środków pomiędzy Bankami. Bo podaż pieniądza słabnie. Zabiło to Amerykę w trakcie wielkiego Kryzysu, podcięło skrzydła Japonii w latach 90. Czy dostarczenie kasy na rynek przez Bank Centralny coś zmieni? Kto to wie. Jeśli Banki będą obawiały się paniki i masowego wycofywania lokat, to kase z Banku Centralnego bedą trzymały w skarbcach. Dokładnie tak, jak działo się to w Japonii. Ruch kredytowy zdechnie, recesja na wielką skalę gotowa. I znowu jedynym ratunkiem okaże się interwencjonizm państwa – roboty publiczne na wielką skalę.
Ale równie dobrze, może okazać się że paniki nie bedzie, kasa ruszy do przedsiębiorców, ludzie wrócą do inwestowania w coś, co ma realne fundamenty.
Pozdrawiam Pana frasobliwie.
Griszeq -- 29.10.2008 - 09:48Moje zarzuty
nie szły w stronę p. Kazika, chociaż on sobie już wyrobił zdanie, tylko w stronę autora, który wypisywał komunały wzajemnie sprzeczne.
Co do tego, czy kryzys jest, czy go nie ma, to widzę jedno.
Patrząc na Polskę.
jest kryzys giełdowy i walutowy.
Jak on się przełoży na gospodarkę realną?
Ano już się przełożył.
Choćby poprzez pieruńskie straty na funduszach emerytalnych i inwestycyjnych w długim okresie czasu skutkujące obnizonym popytem przyszłych emerytów.
Na dodatek zamkniętym zaufaniem, na pewien okres czasu do sektora finansowego, ograniczaniem zatrudnienia i produkcji, zamrażaniem płac i inwestycji.
I wypisywanie głupstw o socjaliźmie i zakazach niczego nie zmieni.
Bo podstawowe pytanie brzmi, tak naprawdę nikt nic nie wie co będzie za miesiąc?
A medialne zabiegi Premiera i Prezydenta są coraz bardziej śmieszne i obnażające ich jako gołych ludzi.
Igła -- 29.10.2008 - 15:37O ile politycy to ludzie a nie jakieś palikoty?
Panie Igło
Jako że zawsze gramy w otwarte karty powiem Panu tak: przeczytałem całą dyskusję, popatrzyłem na nią z boku i zobaczyłem Pana z pałką w ręku. Przeżywam więc dysonans poznawczy, bo miałem Pana od zawsze, także na S24 w daaaawnych czasach, za tępiciela trolli. Co mam Panu teraz powiedzieć – pierdolnij sie Pan teraz tą pałką w głowe? Czy może elokwentnie – niech Pan uważa, bo kiedy patrzymy w otchłań, ona patrzy na nas. Nieważne, niebylica.
Co do Autora – ja mam akurat to samo zdanie co on: nie ma kryzysu w gospodarce, żadne wskaźniki makroekonomiczne na to nie wskazują. Mamy kryzys finansowy i związane z nim i zauwazone przez Pana: możliwe problemy w podaży pieniądza, wstrzymanie inwestycji/płac/zatrudnienia, ograniczenie kredytowania, zdołowanie giełdy, zachwianie złotego. Czy to jest kryzys? Czy po prostu zwykła korekta? Gospodarka czknie, ale będzie parła “wpieriod” i nic nie wskazuje na to, by było inaczej. Jeśli ktoś lub coś wywoła panikę wśród dawców lokat, lub jeśli kontrolnie położy się jakiś Bank – to nadal nie będzie skutkiem problemów gospodarki.
Czy możemy gadać o socjaliżmie? Pewnie doskonale Pan wie, że w narodowo-socjalistycznych Niemczech, środki produkcji były w prywatnych rękach. Ale wolnym rynkiem to ja bym tego nie nazywał. Interwencjonizm i dominacja regulacji Panstwa.
Zastanawiałem się, co miałbym mówić ludziom bedąc Prezydentem czy Premierem? Kto potrafi zrozumieć złożone ekonomiczne przyczyny kryzysu? Tutaj na TXT bawimy sie w dywagacje na poziomie piaskownicy. A co jest naokoło? Naokoło są przestraszeni ludzi. Niepewni. Gotowi do paniki. Politycy i główni finansiści nie mają ludziom tłumaczyć, skąd się wzięły CDS i dlaczego ma problemy korona islandzka. Ludzie to maja w dupie. Ludzie chcą wiedzieć, czy będzie dobrze… A prawda na dziś jest taka, że bez paniki i z wiarą w to, ze nie ma się czego onbawiać, będzie nam w miarę dobrze. Właśnie dlatego, że jak pisał Zbyszek i potwierdzał Kazik – sama gospodarka ma się całkiem dobrze. I jeśli będziemy z tą taczką zapierdalać przy wzroście choćby 3% w kskali roku, to kasa się z zagranicy znajdzie, bo będzie można w Polsce zarobić – w miarę bezpiecznie. Bo to, że bez inwestycji zagranicznych jesteśmy w dupie, to akurat Pan doskonale wie.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 29.10.2008 - 16:41Panie Griszku
Niech będzie, że ja trolluję.
Ok.
A WIG też?
A wyniki funduszy też?
I przychodzi Autor i robi tak.
Socjalizm na lewo, kryzysu nie ma, są zakłady na rynku pochodnych.
I od razu ma receptę.
Zakazać pochodnych i nie ma problemu.
To ja się pytam, kto tu trolluje?
Igła -- 29.10.2008 - 17:50Ja, bo się obśmiewam z faceta, który rozwikłał światowy kryzys w jednym, blogowym wpisie??
Panie Iglo
Ja tam nie wiem czyja racja w koncu zwyciezy, bo jak w innym watku zauwazylem, ja sie na tym nie znam.
Pan raczyles mi odpowiedziec:
“A właściwie to o co pan pytasz i dlaczego wymagasz, aby wieloletni kryzys opisać panu w 2 zdaniach a w jednym dać poradę.”
I to oczywiscie jest Panskie prawo i calkiem sie zgadzam z argumentem, ze w dwoch zdaniach sie tego opisac nie da, ale…
Ale sa osoby (tak mysle), ktore to w jakis sposob interesuje i moga nie miec zbyt duzej wiedzy na ten temat. Ja na przyklad bylbym bardzo wdzieczny, jezeli moglbym przeczytac Wasza dyskusje, a nie tylko gburowate, ze “on” sie na tym nie zna.
Chocby cos takiego:
rollingpol -- 30.10.2008 - 02:43Okazalo sie ze Meksyk czeka najprawdopodobniej wielki kryzys, bo 13 mln jego obywateli pracuje w USA (w tym, polowa na czarno). Te “dulary”, ktore oni zarabiaja to jest trzecie z kolei zrodlo dochodu panstwa. Juz teraz, po ledwie trzech miesiacach, spadlo o prawie 20%.
Ja wiem, Europa to nie Meksyk, a Polacy to nie Meksykanie i nie wyjechalo ich tylu. Ale moze na ten niewielki aspekt, tez warto zwrocic uwage? Chocby dlatego, jak to sie moze odbic na gospodarstwach rodzinnych, ktore w pewnych regionach Kraju sa zasilane w duzej mierze przez pieniadze z emigracji?
Panie Rolingpolu
Ma pan rację.
Ostatnio źle się ze mną gada.
Muszę to przemyśleć i zmienić.
Igła -- 30.10.2008 - 07:54Panie Igło
Post Zbigniewa Szczęsnego nie zawiera tylko trzech stwierdzeń: interwencja to socjalizm, zakazac pochodnych i kryzysu nie ma.
Doczytał Pan to może:
“...sektor finansowy stał się de facto nieuczciwą konkurencją dla sektora produkcyjnego w zakresie pomnażania kapitału. Nowe wynalazki na rynkach finasowych oferowały rentowność na poziomie +30%, co jest całkowicie nieosiągalne dla normalnie funkcjionującej firmy przemysłowej czy usługowej działającej w warunkach rynkowej konkurencji. Spekulanci finansowi zaczęli zbierać z rynku pieniądze, które stały się coraz droższe dla sektora wytwórczego realnie kreującego wartość dodaną. W tej sytuacji zarządy korporacji przemysłowych postawione zostały w sytuacji bez wyjścia – albo zapewnią jakąś konkurencyjność udziałowcom swoich spółek, albo inwestorzy “przepłyną” do bardziej rentownego sektora finansowego pozostawiając “firmy wydmuszki” – pozbawione aktywów szkielety dawnych gigantów przemysłu. Tak narodziła sie globalizacja, czyli szukanie oszczędności za wszelką cenę....”
Czy to jest gówniane gadanie, czy rzetelna teza mocno osadzona w rzeczywistości, która właśnie obserwujemy? Czy to nie jest wskazanie, jakie znaczenie miały pochodne w skali globalnej? Polemizował Pan z tym? Rozwinął treść? Nie, w całym poście znalazł Pan jedno słowo “socjalizm” i napieprzał pałą.
Bo Panie Igło, bie chodzi o to, że Pan się nie zgadza, bo i ja się nie ze wszystkim zgadzam co Autor napisał i choćby Pan Kazik miał odmienne zdanie. Ale to Pan – prosze poczytać: i Pan Kazimierz i Pani Delilah też to zauważyła, machał szabla. Wie Pan, że Pana lubie i szanuje – pisze do Pana jako kumpel, a nie wróg. Jasne, że możemy napisac: gówno wiemy, wszystko poza nami, nic nie wymyślimy. Ale możemy też na nasz laicki sposób amatorsko dyskutować, wymieniać pozyskane informacje, punkty widzenia wynikające z naszych różnych specjalności. Mylić się, bredzić, błądzić. Przekonywać. Wyciągąć z wpisów rzeczy dobre, z kontrowersyjnymi dyskutować, śmieci wywalać. Głupie pomysły nie oznaczają, że jesteśmy głupcami.
Zrobi Pan, jak Pan zechce. Miałem Pana łapać za klapy – to łapie. Jak trzeba bedzie, to i z bani pociągne. Ale to maks na co moze Pan liczyć ;-)))).
Griszeq -- 30.10.2008 - 09:30Griszeq
max z bani nie pociągnie :))
ale za klapy jak trzeba będzie to chycę
prezes,traktor,redaktor
max -- 30.10.2008 - 09:48Maxie
No we dwóch okładać Pana Igłe to się nie godzi. Choć on to i z dwiema szablami chodzi czasem, więc może jednak… ? Tak coby szanse wyrównać... Wiesz jak to z tymi Kozakami było… Dobrze zorganizowanego taboru i husaria nie była w stanie ruszyć... ;-)))))
Griszeq -- 30.10.2008 - 10:25Panowie & Panie
Co do mojego charakteru to wiem, że macie rację i pewnie za stary już jestem aby to radykalnie zmienić.
Co do pochodnych to nie wiem, czy macie rację?
Bo wedle mojej wiedzy mają one 2 ważne cechy.
Otóż mają datę zapadalności, kiedy umierają samoistnie albo przed tę datą są zamykane, choćby przez wystawcę, więc w pewnym momencie są puste.
Ich drugą cechą jest to, że prawie każdy może być wystawcą, czyli producentem pewnej kategorii pieniądza, fakt, że często pustego.
Więc zakaz to jest śmierć dla pochodnych a są przecież wśród nich i takie co są pokryte i takie, które są potrzebne.
Co więcej wedle Szczęsnego system finansowy nie przenika produkcyjnego, tak jak by pochodne nie były związane z gospodarką realną a były tylko totolotkiem.
Igła -- 30.10.2008 - 10:39Otóż są, choćby w wypadku zabezpieczenia na kontraktach walutowych dla eksporterów/importerów?
Więc komu zakazać i co?
Panie Igło
W tym to ja się akurat z Panem zgadzam – zakazywać nie ma sensu, bo jak pójdziemy w zakazy, to skończymy w gospodarce nakazowo-rozdzielczej.
Natomiast Z. Szczęsny całkiem zasadnie wskazał moim zdaniem, że rynek pochodnych, kontraktów i całej reszty instrumentów spowodował, że masy pieniądza zostały przekierowane z tradycyjnie pojmowanego sektora produkcyjno-usługowego do sektora finansowego. Są to generatory kapitału, ale nie generatory wartości dodanej (produktowej). Sektor produkcyjno-usługowy faktycznie przestaje być atrakcyjny dla inwestorów, bo nie jest w stanie uzyskać rentowności właściwej instrumentom pochodnym. Co więcej – aby choć zbliżyć się do tej rentowności, musi albo kreatywnie księgować, albo robić myki z przenoszeniem produkcji czy co tam jeszcze się wyrabia…
I ja się zgadzam z Zbyszkiem, że sytuacja w ktorej obroty na akcjach są mniejsze niż na kontraktach na spadek/wzrost jest nienormalna. Giełda jest instrumentem wyceny przedsiębiorstw. W momencie gdy spekulacyjna gra na akcjach spółek ma na celu jedynie uzyskanie odpowiedniego trendu do zrealizowania kontraktu, traktowanie giełdy jako modelu informacyjnego traci sens. I to jest realny problem, z którym musimy się zmierzyć.
Czy ja znam rozwiązanie? Nie mam mglistego pojęcia. Wiem natomiast, że instrumenty pochodne osiągnęły taki stopień skomplikowania i oderwania od “realu”, że analitycy i dealerzy bankowi często znaja je tylko teoretycznie i nie potrafią ich prawidłowo wyceniać. Już nie mowiąć o zwyczajnych ludziach (inwestorach).
Pozdrawiam.
Griszeq -- 30.10.2008 - 12:07I ja też się zgadzam
Tyle, że : – Zakazać to śmiech. – Co do przekierowania, celem większego zysku, no to ma pan cholerne straty. Coś za coś.
- Co do wyceny?
A to zgoda, wychodzi głupota, tak jak na walutach. PKB Polski, na przykład, zmalał w ciagu paru tyg. o 1/3.
Zauważył pan?
Tyle, ja się nadal upieram, jak to się ma do wpisu autora.
Ten zdecydowanie powiedział/określił – dobre/złe.
Na dodatek, sam te określenie za miesiąc może zmienić na złe/dobre.
No bo rynek się przekręcił.
Igła -- 30.10.2008 - 14:56Odstawiając pałkę do kąta...
Panie Griszqu, generalnie zgadzam się z Panem. Jedna mała uwaga, do Pana zdania o pochodnych “Gdyby na te gówna nie było popytu, to nie byłoby problemu.”, jest taka, że popyt kreowały zafałszowane ratingi. No przecież tylko “głupcy” (np. tacy jak ja :) nie skorzystali z okazji wejścia w interes, który jest wyceniany przez “prestiżowe agencje ratingowe” potrójnym “A” i z którego stopa zwrotu mogła być (niestety, he, he) kilkukrotnie wyższa niż z tzw. “instrumentów bezpiecznych”.
Panie Igło, napisał Pan świętą prawdę o pochodnych. Tylko zabrakło na koniec informacji, że zanim te pochodne staną się “puste”, ze względu na swoją zapadalność albo kasację pozycji, podlegają wycenie. Tym razem już nie tej spekulacyjnej a rzeczywistej. I tu się zaczynają schodki, bo pieniądze zaczynają zmieniać właściciela. :)
Jeśli rating kiedyś wyceniał np. CDSa na 1% ryzyka za dolara a teraz RYNEK wycenia ten sam CDS na 100% za dolara, to znaczy, że tenże sam papier jest wart ZERO. I jeśli właśnie nadszedł termin zapadalności to ktoś musi za to “zero” zapłacić. W przypadku bankruta, jak Lehman, zapłacą firmy ubezpieczeniowe, jeśli pierwotny gwarant się dodatkowo ubezpieczył, a jeśli nie to gwarant jest… no wie Pan gdzie.
Jasne, że nie wszystkie CDSy są warte “zero” i nie wszystkie banki (czy też szerzej – instytucje finansowe różnego typu) są bankrutami ale… Teraz będzie trudniej.
Pęknięcie bańki na amerykańskim rynku nieruchomości (przeszacowanie wartości nieruchomości przy jednoczesnej nieodpowiedzialnej akcji kredytowej nakręcanej przez przez politykę monetarną FED i postępującą deregulację rynku) było bezpośrednią (dobrze, żeby pan Artur Kmieciak to zrozumiał) przyczyną, która uruchomiła lawinę.
Spadające ceny nieruchomości i wzrost niespłacanych kredytów hipotecznych prowadzą do przeszacowania ryzyka CDSów (czy innych pochodnych, których zabezpieczeniem były nieruchomości).
Jeśli nadchodzi termin zapadalności strona transakcji, która zgodziła się być gwarantem ryzyka niespłacenia długu przez podstawowego dłużnika musi pokryć ten dług. Potrzebuje gotówki.
Jeśli termin zapadalności jeszcze nie nadszedł, ale elementy zabezpieczenia transakcji (np. ceny nieruchomości) tracą na wartości, strona zabezpieczająca transakcję otrzymuje od drugiej strony transakcji tzw. “margin call”, czyli wezwanie do podniesienia poziomu zabezpieczenia CDS pod groźbą natychmiastowej kasacji pozycji. Tak czy siak, znowu potrzeba gotówki.
Skoro w każdym wariancie potrzeba gotówki, wstrzymuje się akcję kredytową na rynku przedsiębiorstw i detalicznym. Wstrzymuje się też akcję kredytową na rynku międzybankowym, bo tak na dobrą sprawę (skoro wyjęto te instrumenty spod nadzoru) to nikt nie wie na co “koledzy po fachu się wystawili”, czyli spada tzw. zaufanie.
Przedsiębiorcy mając jeszcze bardziej ograniczony dostęp do kredytu (wcześniej też mieli ze względu na odpływ kapitału na rynki finansowe, o czym pisali panowie Zbyszek i Griszeq) zaczynają ograniczać inwestycje, przeszacowują prognozy wzrostu co skutkuje spadkiem wartości akcji. Spadek wartości akcji (kapitału pozyskiwanego z rynku) powoduje cięcia kosztów znajdujące ujście przede wszystkim w zwalnianiu pracowników. Pracownicy przestają spłacać kredyty, które wcześniej zaciągnęli (dalszy spadek cen nieruchomości) i ograniczają wydatki, które napędzały gospodarkę (spadek produkcji i usług). To przekłada się na spadek wartości instrumentów pochodnych mających zabezpieczenie w hipotekach i produkcji przedsiębiorstw. (Wyjątek: niektóre pochodne zyskają jeśli opierały się na założeniu, że dane przedsiębiorstwo padnie.) Potrzeba gotówki, a ponieważ potrzeba gotówki….
I tak dalej. Spirala się nakręca. Domek z kart się składa.
Jeszcze raz podkreślę, że możliwa recesja w gospodarce światowej będzie SKUTKIEM nieodpowiedzialności (eufemizm) instytucji finansowych. Przede wszystkim tych z Wall Street. Tam się wszystko zaczęło.
Nie w gospodarce, pani Agawo.
To tyle, w telegraficznym skrócie ale nieco więcej niż w dwóch słowach, czy zdaniach.
Po co o tym piszę? Przecież Pan Igła, czy Zbyszek, czy Griszeq o tym wiedzą. Ale pan Rollingpol może nie wiedzieć. I dlatego to napisałem.
Jeszcze raz proszę zajrzeć tu i przyjrzeć się wykresowi, który pokazuje przyrost wartości rynku CDS od 2001. Ma to ścisły związek ze zmianami legislacyjnymi, które przywołałem we wcześniejszym komentarzu. Pierwsza zmiana prawna miała miejsce w 1999 ostatnia w 2006.
Na koniec informacja dla pana Artura Kmieciaka: przyczyny, o których pisze prof. Gray są mi znane. (Czytałem tę książkę i parę innych.) Zgadzam się z nimi. Są to przyczyny pośrednie i długookresowe. Przyczynami pośrednimi średniookresowymi aktualnego stanu rzeczy są zmiany legislacyjne w USA, o których pisałem. Przyczyną bezpośrednią (katalizatorem, zapalnikiem, czy co tam Pan sobie winszuje) było pęknięcie bańki na amerykańskim rynku hipotecznym.
I to nie jest opinia “Kazika”.
Pozdrawiam wszystkich Państwa serdecznie.
Kazik -- 30.10.2008 - 15:42Panie Igło
Zgoda – zakazywanie w całości instrumentów pochodnych, to katastrofa i cofanie sie w rozwoju rynku o stulecia. Natomiast jak wskazał Pan Kazimierz – chronologicznie i ściśle – deregulowanie rynku szło w kierunku “wolnej amerykanki”. Gdzieś jednak jest punkt ciężkości udziału państwa w kanalizowaniu wolnego rynku. Nikt chyba nie wie gdzie – zawsze będzie to wojna Miltona Friedman’a z Johnem Keynes’em, prowadzona na poziomie naszego amatorstwa i na poziomie zawodowstwa choćby Belki i Balcerowicza.
Co do walut – kapitał spekulacyjny wychodził z rynku i zamykał pozycje, pozbywając się złotego. No i cena waluty “poszybowała”. Ponieważ znacząco się wyczyścił, złotówka zaczęła łapać oddech. Tak to ja sobie tłumaczę, ale możliwe że bredzę.
Dlaczego to piszę? Właśnie w aspekcie Zbycha Szczęsnego – postawił teżę, stanął za nią osobiście i jakoś argumentował. Ja może napisałem piramidalną głupotę z tymi walutami – czy to oznacza że Pan lub Pan Kazik czy Panna Delilah ma mi teraz przypierdolić, że jestem lemur i gadam o kolorach jesieni, zaletach mazdy 121, smaku zapiekanki bakłażanowej a teraz o pochodnych? ;-)))))
Bo jakoś tego lania mnie po łbie nie widze, a Zbyszka Pan zlał. I tylko o to chodzi. Ja nie chcę Pana zmieniać, ale miałem Pana hamowac, więc hamuję. No!
Powiem Panu szczerze – nie wiem, co robić na rynku. Czy kupować, czy sprzedawać, czy się obwalutować, czy towarować. Gadamy, snujemy plany – a tymczasem to co mówimy może być funta kłąków warte nie za miesiąc, tylko w poniedziałek….
Pozdrawiam Pana. I moze by Pan jakieś zdjęcia jesieni od siebie zapodał?
Griszeq -- 30.10.2008 - 15:49Panie Kazimierzu
No to Pan przyszedł i pozamiatał. Bardzo dobrze.
Jedna sprawa – ja tutaj już nic nie napiszę – czekam aż Pan ten swój komentarz powiesi jako osobny wpis. Bo ten wątek juz zasypało…
Pozdrawiam wsiech.
Griszeq -- 30.10.2008 - 16:44Panie Griszqu
Żadne “pozamiatał”. Namęczyłem się tylko strasznie żeby przedstawić pewien mechanizm jak najprostszym i zrozumiałym językiem.
Niestety bogowie poskąpili mi talentów w pisaniu, więc proszę nie liczyć żebym się na blogera przerobił.
Pozdrawiam.
Kazik -- 31.10.2008 - 11:35Eee tam, Panie Kaziku,
troche Pan kokietuje:-)
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 31.10.2008 - 13:50